Osiąganie celów !

W tym miejscu dyskutujemy o zjawisku introwertyzmu, o tym, jak wpłynął on na nasze życie, jakie są wady i zalety bycia introwertykiem.
slawek77

Osiąganie celów !

Post autor: slawek77 »

Heja,

Chyba nie zdajecie sobie sprawy jaką mamy przewagę w osiąganiu celów! Dlaczego?
Otóż aby osiągnąć jakikolwiek duży cel trzeba przede wszystkim umieć go sobie w 100% wyobrazić! Oczywiście, po dłuższym wyobrażaniu sobie tego celu należy przejść do działania, ale najważniejsza jest umiejętność wyobrażenia sobie że jest inaczej. To znaczy, jesli ktoś znajduje się w sytuacji w której nie chce być, zamiast w kółko o niej myśleć powinien się skoncentrować na sytuacji pożądanej.
Jak ktos będzie chciał abym rozwinął myśl to proszę pytać... jestem teraz trochę śpiący i nie mam sił więcej pisać...

(trudno jednoznacznie wyznaczyć granicę między małym a dużym celem, no ale duży będzie to na przykład: nowa praca, udana relacja, zakup własnego mieszkania, samochodu itp. mały cel to: wstać rano, iść do pracy, na zakupy itp.)
Piotrek K.
Stały bywalec
Posty: 184
Rejestracja: 20 lis 2007, 11:38
Płeć: nieokreślona

Post autor: Piotrek K. »

W jaki sposób umiejętność wyobrażenia sobie celu pomaga w jego osiągnięciu? Kto nad kim ma przewagę w wyobrażaniu sobie celu i dlaczego?
Awatar użytkownika
Sorrow
Krypto-Extra
Posty: 829
Rejestracja: 21 gru 2007, 1:48
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w9
MBTI: ENFP

Post autor: Sorrow »

Ja tam nie mam dużych celów.
Moja galeria na DeviantArt

"Violence solves everything."
Awatar użytkownika
Erato
Introwertyk
Posty: 67
Rejestracja: 02 kwie 2008, 20:59
Płeć: nieokreślona

Post autor: Erato »

Dla mnie podstawą do osiągania celów jest motywacja. Mogę sobie wyobrażać jak osiągnę cel, planować, rozmyślać, wgryzać się w temat ze wszystkich stron, trawić... ale jak nie dostanę kopa na rozpęd to na tym się to kończy :?
Teraz to nieskończenie cienka granica między tym co było, a tym co będzie.
slawek77

Post autor: slawek77 »

Jak_wrak pisze:W jaki sposób umiejętność wyobrażenia sobie celu pomaga w jego osiągnięciu? Kto nad kim ma przewagę w wyobrażaniu sobie celu i dlaczego?
Juz pisze, ale zaznacze na wstepie ze to jest tylko i wylacznie moje zdanie. Nikt nie musi sie ze mna zgadzac, co wiecej, Ty mozesz myslec zupelnie inaczej i masz do tego pelne prawo. Zapraszam do rzeczowej dyskusji.

Zgodnie z naukami wielkich ludzi tego swiata, istnieje kilka niezbednych warunkow do osiagniecia celu. Mam tutaj na mysli duze cele. Co to jest duzy cel? Wstac rano, isc do pracy / szkoly, na zakupy itp. duzym celem nie jest. Duzy cel to na przyklad znalezc dobra prace, partnera zyciowego, kupic wlasne mieszkanie itp. Istnieje pewna waska grupa ludzi, ktora sama w sobie ma mechanizm osiagania celow wbudowany, z moich obserwacj ci ludzie (ktorych poznalem) nie byli tego do konca swiadomi. Ja do pewnego stopnia sam tak postepowalem (nieswiadomie), az zaczalem sie nad tym zastanawiac.

Duze cele osiaga sie wlasciwie tylko poprzez wspolprace z podswiadomoscia. Sproboj swiadomie szukac partnera zyciowego, albo raczej, rozejrzyj sie dookola - pelno jest takich ludzi np. na roznych portalach randkowych. Dziewczyno, co powiesz o facecie ktory od razu mowi: szukam zony. Desperat? Jak zareaguje pracodawca na otrzymana aplikacje od kogos kto za wszelka cene chce dostac to stanowisko? Dowali 200h i najnizsza mozliwa pensje? (przeciez jemu tak zalezy, to wszystko jedno ile i za ile?). Swiadome osiaganie duzych celow sprowadzi nas na manowce. Dlaczego? Swiadomosc sluzy do czegos innego, a sama w sobie potrafi kontrolowac zaledwie kilka procesow... podswiadomosc natomiast, kilka milionow?

Osiaganie celow na gruncie podswiadomosci, polega na mozolnym i dlugotrwalym przekazywaniu w najdrobniejszych szczegolach tego, co chcemy osiagnac. Jesli chcesz miec samochod, musisz sobie go wyobrazic w najdrobniejszych szczegolach. Nie moze to byc jakis samochod, bo mozesz np. dostac fiata126p i podswiadomosc uzna cel za osiagniety. Musisz sobie dokladnie ze szczegolami wyobrazic jaki samochod chcesz miec. Zgodnie z definicja z Wikipedii, cechy w punktach 1,2,4,7, doskonale temu sprzyjaja.
Kiedy juz przekonamy podswiadomosc o co nam chodzi, a w przypadku duzych celow moze to zajac miesiac i wiecej, pozostaje nam czekac na jego realizacje i bacznie obserwowac otoczenie. Swiadomosc lubi konkretne dzialanie, wrecz forsowne, ale jak sie okazuje, zazwyczaj osiagniecie duzego celu wcale nie wymaga ogromnej sily. Trzeba tylko wiedziec gdzie przylozyc sile, wcale nie musi byc ona duza. Podswiadomosc natomiast jest czujna, i wypatruje okazje aby dac Ci to czego pragniesz. Dzialanie swiadome tylko nas gubi, wrecz osmiesza. Ja osobiscie wierze, ze mozna osiagnac niemal wszystko. Oczywiscie, jestesmy ograniczeni np. fizyka: nie probuje chodzic po sloncu ani skakac z 45 pietra Petronas Tower. Dla ulatwienia przyjmuje, ze jesli jakikolwiek czlowiek cos posiada lub potrafi, ja rowniez tak moge. Jeszcze kilka cech dobrego celu, tzn takiego ktory faktycznie mozesz osiagnac:

- musi to byc Twoj cel, tzn w 100% dotyczyc Ciebie
- musi byc dobry, nie powinien nikogo krzywdzic
- sformuowany pozytywnie, wyrazony poprzez to czego chcesz, nigdy to czego nie chcesz
- musisz czuc ze jestes jego wart i zaslugujesz na niego
- musi byc w zgodzie z Toba, byc czyms co Cie rozwija i ubogaca

Rzeczy ktore natomiast zdecydowanie przeszkadzaja w osiaganiu celow to:

- gadatliwosc (wypowiedzenie naszego pragnienia zazwyczaj utrudnia jego osiagniecie, ale nie zawsze)
- ciagle przebywanie z ludzmi (tylko w samotnosci mozna spokojnie oddac sie mysleniu o tym czego chcemy)
- koncentracja na tym co na zewnatrz raczej tez utrudnia wyobrazenie sobie celu

to tak tylko po krotce...

pozdrawiam

slawek
slawek77

Post autor: slawek77 »

Erato pisze:Dla mnie podstawą do osiągania celów jest motywacja. Mogę sobie wyobrażać jak osiągnę cel, planować, rozmyślać, wgryzać się w temat ze wszystkich stron, trawić... ale jak nie dostanę kopa na rozpęd to na tym się to kończy :?
Nie wiem dokladnie jak to wyglada z motywacja u innych ludzi, nie mialem okazji przeanalizowac ani jednej osoby pod tym wzgledem. Sam doskonale potrafie sie motywowac, jesli na czyms mi zalezy...

Osiaganie celow wg. mnie nie polega na tym JAK osiagniesz cel, ale JAKI bedzie skutek. Z moich obserwacji, nigdy tak naprawde nie wiemy jaka droga musimy pojsc aby cos osiagnac. Gdybysmy wiedzieli, wszystko byloby takie banalne i proste...
Piotrek K.
Stały bywalec
Posty: 184
Rejestracja: 20 lis 2007, 11:38
Płeć: nieokreślona

Post autor: Piotrek K. »

Ciekawa teoria. Jednak ja wolę świadome działanie, bo ma swoje zalety, między innymi: wysoka szansa osiągnięcia celu i pewny rozwój. W przypadku podświadomości jest brak pewności. Dla przykładu wystarczy spróbować wykonać podświadomie mnożenie 17*23 (lub inne, którego wyniku nie zna się na pamięć). Nie próbować liczyć świadomie, ale czekać na rozwiązanie. Wnioski z takiego eksperymentu nasuwają się chyba same.
A jeśli chodzi o metody świadomego działania, to, moim zdaniem, najlepiej przeczytać kilka poradników fachowych lub osób doświadczonych z dziedziny, w której chcemy osiągnąć swój cel, choćby i chodziło o poderwanie dziewczyny/ chłopaka (zależnie od orientacji itd. bla, bla). Wiedzę podręcznikową skonfrontować z własnymi doświadczeniami i przemyśleniami. Jeżeli taki cel realizuje się po raz kolejny, to można wykorzystać doświadczenia z poprzedniego razu (pewny rozwój).
slawek77

Post autor: slawek77 »

[quote="Jak_wrak"]Ciekawa teoria. Jednak ja wolę świadome działanie, bo ma swoje zalety, między innymi: wysoka szansa osiągnięcia celu i pewny rozwój. W przypadku podświadomości jest brak pewności. Dla przykładu wystarczy spróbować wykonać podświadomie mnożenie 17*23 (lub inne, którego wyniku nie zna się na pamięć). Nie próbować liczyć świadomie, ale czekać na rozwiązanie. Wnioski z takiego eksperymentu nasuwają się chyba same.
[quote]

Chyba sie nie zrozumielismy :-) albo zle sie wyrazilem?

Kiedy masz dwie zmienne jak w mnozeniu, swiadomosc spisuje sie doskonale. Chociaz i tutaj polemizowalbym, na studiach na politechnice, po przeliczeniu duzej ilosci zadan, wyniki nasuwaly sie same, zanim swiadomosc zdazylaby cos przeliczyc. Owszem, czasami byl to wynik przyblizony, no ale taka jest podswiadomosc.

Swiadomosc nadaje sie do prostych celow, gdzie zmiennych nie ma zbyt wiele. W pewnym momencie nie jestes w stanie juz ich ogarnac, jak na przyklad jazda samochodem. To prosty sposob na sprawdzenie ograniczen swiadomosci, instruktor niech tylko powie wystarczajaco szybko np:

- dwojka prosze
- noga ze sprzegla
- druga delikatnie na hamulec
- lewy kierunkowskaz
- kierownica w lewo
- wlacz wycieraczki przednie
- wylacz grzanie tylnej szyby

i delikwent lezy.

Podswiadomie jestes w stanie to wszystko robic w tym samym momencie, nawet rozmawiajac przez telefon. Jak sie tego nauczyc robic podswiadomie? Nalezy powtarzac swiadome czynnosci, az zapadna w podswiadomosc.

Z osiaganiem skomplikowanych celow, swiadomie bardzo rzadko bedziesz w stanie znalezc najkrotsza droge (o ile w ogole ja znajdziesz), w tym moze pomoc jedynie intuicja. Pomoze Ci tylko wtedy, gdy bedzie dokladnie wiedziec czego szukac.
Piotrek K.
Stały bywalec
Posty: 184
Rejestracja: 20 lis 2007, 11:38
Płeć: nieokreślona

Post autor: Piotrek K. »

Z całą wypowiedzią się w zasadzie zgadzam, ale do tego momentu:
slawek77 pisze:Z osiaganiem skomplikowanych celow, swiadomie bardzo rzadko bedziesz w stanie znalezc najkrotsza droge (o ile w ogole ja znajdziesz), w tym moze pomoc jedynie intuicja. Pomoze Ci tylko wtedy, gdy bedzie dokladnie wiedziec czego szukac.
Twoje podejście jest dosyć niekonwencjonalne. Trudno mi sobie wyobrazić inne niż świadome dążenie do np. dostania się na wymarzone studia. Mógłbyś podać jakiś przykład z życia, gdy Twój sposób się sprawdził?
Awatar użytkownika
Erato
Introwertyk
Posty: 67
Rejestracja: 02 kwie 2008, 20:59
Płeć: nieokreślona

Post autor: Erato »

Chyba rozumiem o co chodzi z metodą slawka. Czasami przed snem obiecuję sobie że jutrzejszy dzień będzie udany i wzbudzam w sobie wiarę w to że tak naprawdę będzie. świadomość tego że ten dzień miał być przecież dobry powoduje, że takim właśnie go czynię. W chwili podejmowania pewnych decyzji nie jest to moim motorem (na przykład kiedy decyduję sie na pokolorowanie rysunku gejzeru na kartkówce- za co rozbawiona geograficzka dała mi dodatkowy punkt) ale sadzę że chęć osiągnięcia czegoś podsycona niezłomna wiarą w to, jest taką małą cegiełką budującą drogę do celu.
...
Istnieje też druga opcja. mogłam bezpodstawnie uzasadnić moje powodzenia, nastawianiem się na pozytywy (bo w końcu tego przykładowego rysunku nie pokolorowałam spontanicznie, ale wiem że ta nauczycielka ma słabość do takich wyskoków, i z tego świadomie skorzystałam)
Teraz to nieskończenie cienka granica między tym co było, a tym co będzie.
Awatar użytkownika
Shy
Pobudzony intro
Posty: 161
Rejestracja: 22 kwie 2008, 17:05
Płeć: nieokreślona

Post autor: Shy »

Erato pisze:Dla mnie podstawą do osiągania celów jest motywacja. Mogę sobie wyobrażać jak osiągnę cel, planować, rozmyślać, wgryzać się w temat ze wszystkich stron, trawić... ale jak nie dostanę kopa na rozpęd to na tym się to kończy :?
Właśnie. Motywacja. Moja pięta achillesowa. Problem w tym, że nie potrafię się zmotywować, nie potrafię.

Rano wstaję z postanowieniem że zrobię to i to, ale nic z tego nie wychodzi, gdyż gdzieś po jakimś czasie wszystko zaczna tracić sens.

-------------------

EDIT:

Chciałabym odwołać się jeszcze do tekstu Sławka. Często wyobrażam sobie cele, przeróżne cele, problem w tym jednak, że kiedy rano wstaję i czuję w sobie, że pora na zmiany, pora coś zrobić w kierunku osiągnięcia swoich zamierzeń, to w ciągu dnia wszystko zaczyna blednąć, tracić sens, stawać się mniej ważne. I tak aż do wieczora. Przed snem znowu snuję plany, a rano jest to samo. I tak w kółko. W rezultacie, nie posuwam się ani krok naprzód.
slawek77

Post autor: slawek77 »

Jak_wrak pisze:Z całą wypowiedzią się w zasadzie zgadzam, ale do tego momentu:
slawek77 pisze:Z osiaganiem skomplikowanych celow, swiadomie bardzo rzadko bedziesz w stanie znalezc najkrotsza droge (o ile w ogole ja znajdziesz), w tym moze pomoc jedynie intuicja. Pomoze Ci tylko wtedy, gdy bedzie dokladnie wiedziec czego szukac.
Twoje podejście jest dosyć niekonwencjonalne. Trudno mi sobie wyobrazić inne niż świadome dążenie do np. dostania się na wymarzone studia. Mógłbyś podać jakiś przykład z życia, gdy Twój sposób się sprawdził?
Na poczatek przepraszam za dosc pozna odpowiedz, bylem pod wrazeniem kolejnego osiagnietego celu :)

Dostanie sie na wymarzone studia akurat jest nawet niezlym przykladem, ja bym rozpatrywal to w dwoch krokach:

- jaki jest Twoj wymarzony kierunek?

Zauwaz ze swiadomie nie bardzo jestes w stanie dokonac wyboru, to nie samochod do ktorego mozesz wsiasc. Mozesz pogadac z ludzmi ktorzy ten kierunek studiuja/skonczyli, ale to bedzie ich subiektywne odczucie. Znam zakochanych w filologii chinskiej i takich ktorzy jej nienawidza.

Ja bym podszedl do problemu wyboru studiow poprzez dokladne i wnikliwe przeanalizowanie kilku kierunkow, pogadanie z wieloma ludzmi ktorzy to studiuja / studiowali... i poczekanie az decyzja sama sie "urodzi".

- jak sie na niego dostac?

Swiadomosc widzi wlasciwie jedna droge: zdac egzamin wstepny (tak bylo kilka lat temu, chyba ze sie cos zmienilo, nadal nie kumam tych matur nowych hehe). Ja sie nie dostalem na moj wymarzony kierunek (nie zdalem egzaminu) a mimo to skonczylem go. Jak? Wierzac w to ze moge go skonczyc i obserwujac otoczenie, znalazlem tylne wejscie. Zaczalem studia na najgorszym kierunku gdzie brali kazdego, staralem sie, zdalem wszystko ladnie i po 1 roku przyjeli mnie na drugi rok studiow o ktorych marzylem. Niby banal, ale to moja podswiadomosc mi podpowiedziala ta droge, do celu ktory sobie wyobrazilem i uwierzylem.


Inny wedlug mnie dobry przyklad... W 2004 roku wyemigrowalem do Szkocji, ze slabiutka znajomoscia jezyka. Postawilem sobie cel aby pracowac tylko i wylacznie w moim zawodzie... i znalazlem firme, w ktorej dali mi szanse, chociaz moj poziom angielskiego byl zenujacy. W tym samym czasie, 2004 rok... znalem kolezanke ktora miala CAE (dosc wysoki cert z ang) - na mysl o wyjezdzie do UK do pracy odpowiadala: "Nie wyjade ze wzgledu na jezyk!" (w sensie za slabo znam!) - a udzielala lekcji, korepetycji itp... potrafilaby mnie zagiac na wszystkim co dotyczylo ang...

Czyli po krotce: my stawiajac sobie cele decydujemy co jest mozliwe a co nie. Albo, to my sami jestesmy dla siebie najwiekszym ograniczeniem.
slawek77

Post autor: slawek77 »

Shy pisze:
Chciałabym odwołać się jeszcze do tekstu Sławka. Często wyobrażam sobie cele, przeróżne cele, problem w tym jednak, że kiedy rano wstaję i czuję w sobie, że pora na zmiany, pora coś zrobić w kierunku osiągnięcia swoich zamierzeń, to w ciągu dnia wszystko zaczyna blednąć, tracić sens, stawać się mniej ważne. I tak aż do wieczora. Przed snem znowu snuję plany, a rano jest to samo. I tak w kółko. W rezultacie, nie posuwam się ani krok naprzód.
Nie wiem dokladnie jakie to cele, wiec trudno mi bedzie sie wypowiedziec w temacie. Moze stawiasz ich sobie zbyt wiele na raz? Moze za malo Ci na tym wszystkim zalezy? Idealnie jest gdy cos co chcemy osiagnac staje sie (przynajmniej na chwile) nasza obsesja. Oczywiscie, z szacunkiem dla otoczenia :)
Awatar użytkownika
Akolita
Krypto-Extra
Posty: 756
Rejestracja: 01 sie 2008, 18:02
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Łódź/Włocławek

Post autor: Akolita »

Nie mam żadnych dużych celów. A nawet na osiąganie tych małych często nie mam odwagi, ani energii. Zresztą jakie ja mam cele? U mnie samo poranne wstawanie to koszmar stawiania czoła kolejnemu dniu a na to wcale nie mam siły ani ochoty. Dla mnie to kupa prawda, że jako introwertyk mam jakąkolwiek przewagę nad ekstrawertykami, chociaż akurat punkty 1,2,4,7 znakomicie pasują do mojej osobowości.
Mówi, że nigdy nie śpi. Że nigdy nie umrze. Dyga przed skrzypkami, pląsa do tyłu, odrzuca głowę, parska głębokim gardłowym śmiechem i jest wielkim ulubieńcem, ten sędzia. Wachluje się kapeluszem, a księżycowa kopuła jego czaszki sunie blada pod światłami, on zaś obraca się, przejmuje skrzypki, wiruje w piruecie, wykonuje jedno pas, dwa pas, tańcząc i grając jednocześnie. Nigdy nie śpi. Mówi, że nigdy nie umrze. Tańczy w świetle i cieniu i jest wielkim ulubieńcem. Nigdy nie śpi, ten sędzia. Tańczy i tańczy. Mówi, że nigdy nie umrze.”
slawek77

Post autor: slawek77 »

Akolita pisze:Nie mam żadnych dużych celów. A nawet na osiąganie tych małych często nie mam odwagi, ani energii. Zresztą jakie ja mam cele? U mnie samo poranne wstawanie to koszmar stawiania czoła kolejnemu dniu a na to wcale nie mam siły ani ochoty. Dla mnie to kupa prawda, że jako introwertyk mam jakąkolwiek przewagę nad ekstrawertykami, chociaż akurat punkty 1,2,4,7 znakomicie pasują do mojej osobowości.
Wedlug mnie istota naszego rozwoju na tej planecie jest stawianie sobie celow i osiaganie ich. To chyba najprostsza droga do samorealizacji, oraz do naszego wkladu w ten swiat. Zarazem zdaje sobie sprawe ze to moj punkt widzenia, ktos inny moze myslec inaczej.

Twoja wypowiedz jest, niestety, dosc negatywnie nacechowana. Moze warto byloby sie zastanowic czy aby brak ochoty do porannego wstawania wynika bardziej z Twojego nastawienia, Twoich mysli? Zrzucanie wszystkiego co zle i niefajne na nature introwertyka jest, wedlug mnie, troche nie na miejscu. Przypomina to myslenie: bylbym szczesliwy gdybym mial 1mln zl. Znane sa historie ludzi ktorzy zdobywszy ten milion stwierdzili ze beda szczesliwi gdy zdobeda 2mln zl. Przy 10 milionie stwierdzaja ze zdziwieniem ze to nie chodzi o kase.

Szczescie i ochota do zycia (w tym do porannego wstawania) wynika bardziej ze sposobu myslenia; jacy jestesmy w srodku i gdzie na zewnatrz sie znajdujemy jest drugorzedne. Nie sadze aby byla jakakolwiek natura czy typ osobowosci czlowieka, skazujacy nas na smutek i brak sil. Jedynie moze to byc jakas choroba, typu niedokrwienie badz za niskie cisnienie... albo brak hormonow.

Jesli chcesz mozemy kontynuowac ten temat, chociaz boje sie bo nie chce wchodzic na Twoj teren :)
ODPOWIEDZ