No to widzę, że nie tylko objawy, ale i przyczyny mamy te same. Ja częściowo dorosłem już w podstawówce, bo przez sytuację w domu po prostu musiałem. Nie mam zamiaru się użalać nad "straconym dzieciństwem", ale po prostu zawsze byłem mądrzejszy i doroślejszy od rówieśników (to nie jest tylko moja opinia), dlatego nie mogłem się z nimi dogadać i przez bardzo długi okres czasu nie miałem w ogóle kolegów. Dopiero potem zauważyłem, że nie do końca we mnie tkwi problem, a w moim otoczeniu i zacząłem się zadawać z 3/4 lata starszymi osobami. I tak zostało. Zdecydowana większość moich znajomych jest koło dwudziestki, a w klasie mogę na palcach jednej ręki policzyć z iloma osobami dobrze się czuję. No i dlatego często się wywyższam nad innymi. Patrzę na rówieśników jak na kilka lat młodszych, wydają mi się dziecinni i prości. No ale u mnie to powoli ustępuję, bo im starszy jestem i im starsi ludzie w klasie/szkole, tym mniejsza między nami przepaść. Ale nadal okropnie działa mi na nerwy czyjaś ignorancja. Po prostu szału dostaję, kiedy mam do czynienia z jakimś idiotą, nie potrafię tego zignorować. Nienawidzę w sobie tej cechy, ale chyba zdążyłem się do niej przyzwyczaić.Dant3s pisze: i nie mam zamiaru dostosować się do chorego otoczenia, tak, chorego, żyję w prawie patologicznej rodzinie, ojciec z matką są dla siebie prawie jak obcy ludzie, ciągle się kłócą, w ogóle nie zależy im na sobie, ojciec jak zacznie pić to może tak z tydzień albo dwa ale później przez dłuższy czas nie pije, i on twierdzi że nie jest alkoholikiem(dla niego alkoholizm to sprzedawanie dobytku byleby się napić), w większości to przez rodzinę czuję się jakbym był "z innej bajki"
Jeszcze co do rodziny, bardzo od niej uciekłem. Nigdy z nią nie rozmawiam, chyba że muszę. Zawsze z zazdrością patrzę jak inni się ze swoją dogadują. No ale cóż, rodziny się nie wybiera.