Strona 2 z 2

Re: Trochę przemyśleń...

: 31 maja 2017, 0:09
autor: Persefona
Być może zaciekawi Was także inny wykład, poświęcony z kolei tylko zagadnieniu typów osobowości, ale chyba z racji krótkiego czasu na prezentację tak naprawdę dotyczy introwertyzmu i ekstrawertyzmu :-) Miło się słucha, jest i z sensem i z humorem.

https://www.ted.com/talks/brian_little_ ... ersonality

Re: Trochę przemyśleń...

: 31 maja 2017, 11:26
autor: Pomidor
Persefona pisze: 30 maja 2017, 20:09
Patrycjusz pisze: 30 maja 2017, 11:55 Kwestia doświadczeń - ja na wszystkich frontach relacji doznałem od nich z r a n i e n i a. W przypadku rodziców bardzo głębokiego. A to wiązało się bezpośrednio z właśnie ślepotą emocjonalną.
Coś podobnego miałam na myśli - z moich doświadczeń wynika, że osoby bardzo ekstrawertyczne, nie zauważają co się dzieje w drugiej osobie.
Patrycjusz pisze: 30 maja 2017, 11:55 czas_odnaleziony - starasz się chyba postawić tezę, że intro to ktoś, kto jest mniej uwarunkowany. Ze swoich obserwacji napiszę tylko, że jesteśmy tak samo uwarunkowani - ale jesteśmy w stanie to przejrzeć, zdemaskować, zanalizować i opisać. Co nie równa się wyzbyciu uwarunkowania.
Ja tę zdolność określiłam mianem refleksyjności. Nie jest prawdą, że jesteśmy wszyscy tak samo uwarunkowani - ot choćby to, że jedni są ekstrawertyczni a inni introwertyczni już daje nam jakieś rozróżnienie. Wszyscy jednak jesteśmy ludźmi i mamy wiele cech wspólnych - niektórych faktycznie nie da się wyzbyć. Jednak część z nich da się modyfikować. Na przykład skrajną nieśmiałość, o której pisał czas_odnaleziony. Ja również miałam z tym problemy i przezwyciężyłam to siłą woli, na mocy racjonalnej decyzji. Pozbyłam się też depresji, którą miałam od ok. 13 roku życia, a więc przez większość mojego świadomego życia. Pozbyłam się chorego, patologicznego wpływu mojej rodziny - a przecież właśnie rodzina odpowiada za pierwsze uwarunkowania, m.in. dotyczące poziomu w jakim czujemy się bezpiecznie czy komfortowo z wyrażaniem siebie. O wpływie rodziny sam pisałeś.
Zawsze mnie rozbraja takie podejście dużej części introwertyków. Ekstrawertycy tacy płytcy, niezdolni do głębokich przemyśleń, zrozumienia drugiej osoby itd. Ale introwertyk który nie próbuje nawet zrozumieć nikogo innego to już spoko tak? Ja jestem introwertykiem więc nic nie muszę, niech wszyscy do około skaczą wokół mnie i niech próbują domyślić się co mi chodzi po głowie. Może wystarczy się po prostu przed innymi otworzyć i nie zrażać od razu jak ktoś nas nie zrozumie. Będą ludzie którzy nigdy was nie będą rozumieć ale znajdą się i tacy którzy postarają się i takimi osobami mogą być nawet i ekstrawertycy. Tak jeździcie po tych ekstrawertykach jacy to są źli, ale okazuje si że to osoby które mają jednak na tym forum jakiś znajomych to dość często wśród właśnie ekrstrawertyków. Ba... dość często się zdarza, że największe miłości są wsród intro-ekstra.
Trochę zalatuje hipokryzją gdy ma się pretensje do ekstra, nie-introwertyków że nie potrafią patrzyć "szerzej" i zrozumieć inności innego człowieka gdy robi się to samo i uważa się za lepszego tylko dlatego że jest się introwertykiem. Może gdy tyle rozmyślamy nad sobą, to wypadałoby i porozmyślać i na ten temat prawda? No chyba że ktoś ma się za święta krowę i uważa, że wszyscy powinni pracować nad sobą tylko nie ja, bo w końcu mój introwertyzm jest wymówką na wszystko.

Re: Trochę przemyśleń...

: 31 maja 2017, 12:26
autor: Patrycjusz
Chciałem odpowiedzieć w Twoim temacie, ale admin zamknął. Skoro przeniosłeś ten klimat tutaj to odpowiem tu.

Introwertyk nie musi pracować nad sobą - w takim wypadku zdradziłby sam siebie dostosowując się do gadatliwej tyranii. Cechy, które wymagają pracy nad sobą nie są introwertyzmem chociaż są z nim związane. Nieśmiałość, problemy depresyjne, a kończąc na osobowości unikającej czy fobii społecznej - zalążkiem tego jest bycie intro, ale istnieje coś takiego jak pewny siebie intro - właśnie odpowiada na Twój post. To forum w bardzo dużej części składa się nie tyle z intro, co z osób z głebszymi problemami i to pewnie o nich piszesz.

Związki. Obecnie jestem raczej z ekstrawertyczką niż intro - jasne, że nie jest to przeszkodą w miłości, ale no właśnie... Jest przeszkodą w praktycznym funkcjonowaniu i rozmowie, przebywaniu razem, czyli tym, co jest ważniejsze niż jakieś chemiczne iluzje. Kochać się i jednocześnie irytować nawzajem - rozwiązanie na krótką metę.

Nie widzę większych najazdów na ekstrawertyków na tym forum. Jeśli już to są to zgodne z prawdą posty o niezrozumieniu i braku akceptacji. Plus problemu podczas funkcjonowania w społeczeństwie. Dzięki demiurgowi za współczesną możliwość zamknięcia się w pokoju - dawny świat mniej sprzyjał izolacji.

Re: Trochę przemyśleń...

: 01 cze 2017, 9:34
autor: Pomidor
Ekstrawertycy irytują i nie rozumieją introwertyków... ok, tylko czy w drugą stronę nie jest podobnie? Skoro ekstra może spróbować zrozumieć intro, to dlaczego w drugą stronę nie może być podobnie? Czy jeśli uszanuję "inność", ale niechcąco zadam pytanie o pogodę, to z automatu spieprzyłem cały dzień introwertykowi i już nie możemy się więcej przyjaźnić/utrzymywać kontakt itd? Zamiast irytować się, że ktoś zaczął small talk, może lepiej by było zrozumieć że nasz rozmówca nie miał złych intencji ale chciał jakoś pokazać, że interesuję się nami. Jak ktoś nam wręczy prezent to nie załamujemy się że jednak nietrafiony a doceniamy sam fakt podarunku, że jednak ktoś pokazuje że mu na nas zależy. Czemu introwertym ma być wymówką na wszystko? Świat a zwłaszcza ludzie nie są idealni i nie możemy oczekiwać od innych, że będą działać zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Ja potrafię zaakceptować osoby introwertyczne, to dlaczego akceptacja nie może nastąpić z drugiej strony? Oczywiście odnoszę się do wpisów na tym forum, bo w "realu" znam parę osób intro i pomimo że nie jestem z ich "świata", to jednak były mnie wstanie zaakceptować i nie mają z tym problemu że nie nadajemy do końca na tych samych falach.

Re: Trochę przemyśleń...

: 01 cze 2017, 11:56
autor: psubrat
Pomidor pisze: 01 cze 2017, 9:34Czemu introwertym ma być wymówką na wszystko? Świat a zwłaszcza ludzie nie są idealni i nie możemy oczekiwać od innych, że będą działać zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Ja potrafię zaakceptować osoby introwertyczne, to dlaczego akceptacja nie może nastąpić z drugiej strony?
Ludzi na świecie jest mnóstwo. Lepiej więc inwestować swój czas w relacje z osobami, z którymi automatycznie jest porozumienie, z niewielkimi - zamiast bardzo dużymi - problemami.
Przykładowo: ja nie mam problemu z akceptacją miłośników teatru, baletu i poezji. Jednak gdy tylko mam wybór, wybieram osoby interesujące się czymś innym - czymś bardziej mi bliskim. Jako introwertyk nie mam problemu z akceptacją ekstrawertyka, ale nie mam również problemu z ocenieniem, jak wiele chwil z nim sprawia mi radość, a jak wiele - przykrość. Od tego rodzaju rachunku zysków i strat zależy, czy chcę taką relację utrzymywać. Jeśli mam kolegę, z którym jestem w harmonii przez 95% czasu, to oczywiste że będę tę znajomość cenił wyżej niż taką, gdzie tego czasu jest 50%.

Re: Trochę przemyśleń...

: 01 cze 2017, 12:30
autor: Pomidor
A co jakby się tak przed ekstrawertykiem otworzyć i dać zrozumieć? Może wtedy ta osoba byłaby cennym znajomym i by się okazało, że można ją poznać od lepszej strony. Chyba że to za duży trud i najłatwiej nawiązywać tylko kontakty z ludźmi, którzy już na starcie nas niczym nie wkurzają i są niby pod "nas". W życiu rzadko coś samo do nas przychodzi, z reguły trzeba czasami podjąć jakiś wysiłek, ale widzę, że dla niektórych to za dużo.

Re: Trochę przemyśleń...

: 01 cze 2017, 15:11
autor: Machine
Ja oczywiście nie chcę dzielić ludzi na dwa obozy "intro" i "ekstra", ale jednak łatwiej jest nawiązać jakąś więź, jeśli druga osoba od samego początku rozumie drugiego człowieka. Nie jestem jednak pewien czy aby na pewno bycie introwertykiem determinuje to, że wszyscy ekstrawertycy w naszych oczach są "źli i niedobrzy". Sam znam kilku ekstrawertyków z którymi bardzo dobrze się dogaduję, jednak bywa tak, że chcą mnie wyciągać gdzieś wbrew mojej naturze.
Jeżeli Ty jako ekstrawertyk bardzo chcesz zaprzyjaźnić się z introsiem, to niestety musisz okazać trochę pokory (działa to oczywiście w obie strony).

Re: Trochę przemyśleń...

: 01 cze 2017, 15:57
autor: psubrat
Pomidor pisze: 01 cze 2017, 12:30A co jakby się tak przed ekstrawertykiem otworzyć i dać zrozumieć?
Efekty takiego działania bywają różne. Można zostać zaakceptowanym, a można i wystawionym na pośmiewisko. Częstość jednego względem drugiego zależy od wielu czynników.
Pomidor pisze:Może wtedy ta osoba byłaby cennym znajomym i by się okazało, że można ją poznać od lepszej strony. Chyba że to za duży trud i najłatwiej nawiązywać tylko kontakty z ludźmi, którzy już na starcie nas niczym nie wkurzają i są niby pod "nas". W życiu rzadko coś samo do nas przychodzi, z reguły trzeba czasami podjąć jakiś wysiłek, ale widzę, że dla niektórych to za dużo.
Może. Jednak człowiek musi gospodarować ograniczonymi zasobami: czasu, energii, siły woli. Ustalanie sobie priorytetów w życiu jest bezwzględną koniecznością, a nie tylko fanaberią akurat introwertyków. Nie krytykuj mnie i innych za to, że wybieramy drogę, w której widzimy większą szansę na zaspokojenie naszych potrzeb, czy zrealizowanie życiowego powołania. Gdybym wewnętrznie czuł, że integracja z ekstrawertykami jest moim życiowym powołaniem - poświęciłbym jej mnóstwo czasu i wysiłku. A że tak nie jest...
Podobnie jak w relacjach kobieta-mężczyzna - wymagają mnóstwo kompromisów i wymagają na prawdę silnej wiary, że jest to cel życia - aby stawiać je wyżej niż przyjaźnie z osobami, z którymi porozumienie następuje odruchowo, bez wyczerpującej pracy nad relacją.

Re: Trochę przemyśleń...

: 01 cze 2017, 23:27
autor: Patrycjusz
psubrat dokładnie napisał to, co chciałem napisać, ale nie zrobiłem tego bo pewnie zostałbym posądzony o hitleryzm.
Pomidor pisze:Ekstrawertycy irytują i nie rozumieją introwertyków... ok, tylko czy w drugą stronę nie jest podobnie?
Jest. Dlatego napisałem o perspektywie - jeżeli jesteś ekstrawertykiem to te Twoje pretensje do intro mają dokładnie takie samo odbicie, tyle że w drugą stronę.
Pomidor pisze:Skoro ekstra może spróbować zrozumieć intro, to dlaczego w drugą stronę nie może być podobnie?
Nie obraź się, ale jest tak dlatego, że nie ma za bardzo czego rozumieć. To potrzeba przebywania w samotności jest inna i dziwna, a nie socjalizowanie się. To łapanie zawiechy jest inne i dziwne, a nie przechodzenie od jednej czynności do drugiej z automatu. Tak po prostu jest. Dlaczego? Z prostego powodu - intro od razu analizuje i kategoryzuje, rozumie, że są inni od niego i nie stara się ich nawrócić na jedyną "słuszną" drogę - za to jego całe życie próbuje się na nią nawracać, czyli na zdradę swojego temperamentu.
Pomidor pisze:Czy jeśli uszanuję "inność", ale niechcąco zadam pytanie o pogodę, to z automatu spieprzyłem cały dzień introwertykowi i już nie możemy się więcej przyjaźnić/utrzymywać kontakt itd? Zamiast irytować się, że ktoś zaczął small talk, może lepiej by było zrozumieć że nasz rozmówca nie miał złych intencji ale chciał jakoś pokazać, że interesuję się nami. Jak ktoś nam wręczy prezent to nie załamujemy się że jednak nietrafiony a doceniamy sam fakt podarunku, że jednak ktoś pokazuje że mu na nas zależy.
Problem w tym, że takie pytanie zazwyczaj nie jest jednorazowe i później okazuje się, że rozmowa zawsze toczy się na zupełnie innym trybie, męczącym dla intro. Jaki znowu "podarunek"? Czy my jesteśmy jakimiś zakompleksionymi typami, którzy łakną uwagi?
Pomidor pisze:Ja potrafię zaakceptować osoby introwertyczne, to dlaczego akceptacja nie może nastąpić z drugiej strony? Oczywiście odnoszę się do wpisów na tym forum, bo w "realu" znam parę osób intro i pomimo że nie jestem z ich "świata", to jednak były mnie wstanie zaakceptować i nie mają z tym problemu że nie nadajemy do końca na tych samych falach.
Internet ma to do siebie, że ludzie piszą tu rzeczy, których nie mówią w realu. Postawiłbym dużo na to, że mimo pozornego dobrego kontaktu w realu, często myślą dokładnie to co znajduje się na tutejszym forum. Jest to więc faktycznie kwestia akceptacji tego lub nie. Jak widać, osobnicy tacy jak ja czy psubrat wyznają zasadę "krótkiego życia" i jesteśmy strategami, a inni zdają się bardziej na to, co jak napisałeś, dostają od życia. I tyle.

Re: Trochę przemyśleń...

: 04 cze 2017, 12:08
autor: krucha_babeczka
Pomidor pisze: 31 maja 2017, 11:26
Może wystarczy się po prostu przed innymi otworzyć i nie zrażać od razu jak ktoś nas nie zrozumie.
A to można otworzyć się przed ekstrawertykiem?
Pierwszy z brzegu przykład. Mówią do mnie w pracy: "Krucha, a ciebie to na żadnym piwie jeszcze nie widzieliśmy." Zaczynam tłumaczyć półżartobliwym tonem że ja to nieco inna jestem. Myślicie że ktokolwiek mnie słuchał? Heh, nawet nie skończyłam dokończyć wypowiedzi a już była zmiana tematu, na bardziej luzacki aniżeli zwierzenia jakiegoś mruka :D
I to nie jest odosobniona sytuacja.

Re: Trochę przemyśleń...

: 04 cze 2017, 20:05
autor: Pomidor
krucha_babeczka pisze: 04 cze 2017, 12:08 A to można otworzyć się przed ekstrawertykiem?
Nie, nie można. Każdy wie, że ekstrawertycy to płytcy i głupi ludzie. Tutaj na forum to cały gloryfikowanie introwertyków i niechęć do ekstrawertyków bierze się tylko z jakiś pojedynczych złych doświadczeń. Może trudno niektórym w to uwierzyć, ale na świecie jest tak wielu różnych ludzi i zdarzają się ciekawe i wyrozumiałe jednostki wsród ekstrawertyków i strasznie ograniczone wsród intro. Chyba czasami zapominacie, że intro i ekstra to jednak ludzie i są różni. Samo bycie intro nie daje nam +100 do zajebistości ani tego, że z automatu rozumiemy innego człowieka bo przecież obaj jesteśmy intro, więc już siedzimy w głowie drugiego człowieka. Jeśli nie dasz się poznać, to żaden tęgi umysł pomimo najszczerszych chęci Cię nie zrozumie. Nie można się zrażać do ludzi, bo zawiedliśmy się na paru osobach. Wszyscy azjaci są źli, bo znałem dwóch i to były wredne typy. Czasami myślę, że to forum nie zrzesza introwertyków a ludzi z jakimiś dziwnymi problemami. To forum pokazuje stereotypowego introwertyka, który wiecznie narzeka na brak zrozumienia i chęć izolacji od wszystkiego. Na szczęście realny świat pokazuje, że poza tym miejscem są introwertycy, którzy nie ograniczają jakimiś dziwnymi schematami, nie tworzą sztuczne podziału na my i oni. Może i mój post brzmi agresywnie, ale taka jest prawda, że intro żyją normalnie z innymi ludźmi, nie zrywają znajomości z błahych powodów i nie widzą całego zła tego świata w tych głupich ekstrawertykach. To wcale nie jest tak, że blondynkę zrozumie tylko druga blondynka.

Re: Trochę przemyśleń...

: 04 cze 2017, 20:22
autor: Persefona
krucha_babeczka pisze: 04 cze 2017, 12:08 Heh, nawet nie skończyłam dokończyć wypowiedzi a już była zmiana tematu, na bardziej luzacki aniżeli zwierzenia jakiegoś mruka :D
I to nie jest odosobniona sytuacja.
Zgadzam się z kruchą - dla wielu osób ekstrawertycznych (przymiotniki: energicznych, ekspresyjnych) tematy "poważne" są mało angażujące. Nie wyrokuję, czy takie osoby mają je za nudne czy za głupie - brak zaangażowania jest jednak często widoczny. Wyraża się on np. szybkim schodzeniem z takiego tematu. Często jednak też zdarza się jakaś ocena... "Nie bądź mrukiem".

Weźmy to na logikę: jeśli ekstrawertyk jest z natury bardziej aktywny, szczególnie w kontaktach społecznych, a introwertyk bardziej wycofany - to należy się spodziewać, że to raczej ekstrawertycy są dominujący w towarzystwie. To raczej oni mówią "nie bądź taki ponury", albo "smutny", "poważny". Innymi słowy - bądź inny, niż jesteś, taki jaki jesteś nie jesteś fajny.

Natomiast mało prawdopodobne jest, by raczej cichy i spokojny intro, nie odzywający się za dużo, nagle komuś rzucił "przestań tyle mówić", "skup się na jednym temacie", "nie bądź taki niepoważny"... a już na pewno nie "przestań się uśmiechać". On może sobie to wszystko pomyśleć, ale raczej tego nie mówi.

Przytoczę raz jeszcze moją ekstremalnie ekstrawertyczną "przyjaciółkę". Zdawałyśmy w jednym dniu egzamin praktyczny na uczelnię, siłą rzeczy musiałyśmy się spotkać. Trzeba było kilka godzin poczekać na wyniki. Dziewczyna zaczęła karmić gołębie chlebem. Ja akurat kilka dni wcześniej słyszałam w radiu apel ornitologa, który nawoływał do nie robienia tego, ponieważ ptaki nie trawią soli i od pieczywa dostają kwasicy żołądka, która jest dla nich wyjątkowo bolesna i śmiertelna. Powiedziałam o tym koleżance - fakt, może nie był to najlżejszy temat, ale akurat kilka dni po wysłuchaniu tej audycji byłam świadkiem karmienia przez nią ptaków chlebem więc... Powiedziałam jej o tym, czego się dowiedziałam. Spodziewałam się czegoś w rodzaju "ojej, biedne ptaszki!" i zaprzestania - niestety - trucia gołąbków. Zamiast tego usłyszałam "Ty zawsze wszystko tak czarno widzisz!". I rzucała ptaszkom chlebek dalej... ;-) A ja przecież nie przedstawiałam swojej opinii... Czasem tolerancja ekstrawertyków na rzeczy niezabawne jest tak samo mała, jak odporność introwertyków na nadmierną ekspresję.

Moim zdaniem zabijanie ptaszków dla własnej uciechy jest bardziej mroczne niż moja osobowość :P Ale, do czego dążę... Czasem ekstrawertyk jest też osobową cechującą się patrzeniem na świat przez różowe okulary, czy nawet lekkoduchem. Takie postawy raczej nie pasują do introwertyków, prawda? ;-) I tym samym różnice między intro a ekstra mogą dotyczyć nie tylko zachowania czy preferencji co do spędzania czasu i tematów rozmów, ale także spojrzenia na świat. Jedna i ta sama sytuacja może być interpretowana zupełnie odmiennie, a to nie sprzyja porozumieniu czy współbrzmieniu.

Ja myślałam, że koleżanka karmi ptaki bo chce dla nich dobrze. Ona chciała dobrze dla siebie, a nie dla ptaków - dla niej liczyło się to, że ona miała ochotę rzucać chleb gołębiom. Nawet jeśli ktoś jej właśnie powiedział, że to dla nich szkodliwe.

I to też jest pewna różnica między intro a ekstra - ekstrawertyk często łatwiej wychodzi na przód z tym, co uważa za fajne, przyjemne i ciekawe. Często jest też pewny siebie, potrafi aktywnie dążyć do tego na co ma chęć. Natomiast introwertyk po pierwsze odczuwa mniejszą potrzebę angażowania otoczenia, po drugie często nie bardzo umie, bo jest np. nieśmiały czy mniej pewny siebie. Często - nie zawsze (podkreślam!).

Nie twierdzę, że to są żelazne reguły. Nie sądzę, by przyprawianie gołąbków o chorobę było cechą ekstrawertyków :P Jednak realizacja swojego własnego aktu woli w sposób aktywny - to raczej właściwość ekstrawertyków. Tym samym jest większe prawdopodobieństwo, że to ekstrawertyk narzuci swoją wolę introwertykowi, niż na odwrót. Nie całkiem jest to "wina" ekstrawertyków - introwertyk też teoretycznie mógłby przedstawiać swoje propozycje. No i ten ekstrawertyk po prostu często sądzi, że jego propozycja jest fajna dla wszystkich.

Być może wyjście w pracy dałoby się zamienić na jakiś wspólny piknik albo chociaż kręgle czy bilard - zamiast klubu albo color run. Ale istnieje też możliwość, że dla reszty byłoby to "nudne" i nie dające dość dużo wrażeń.

No i moim zdaniem rozwiązanie jest proste - jak nie lubisz koncertów i tłumów, ale lubisz np. muzea albo wypady na rower, i w jednym i w drugim mogą towarzyszyć Ci jacyś ludzie - to po cholerę zmuszać się do tego czego nie lubisz dla towarzystwa jednej grupy, skoro możesz robić to co lubisz z innymi ludźmi?

No po prostu po co wrzucać sobie misję dostosowania się do ludzi, do których nie przystajesz, skoro możesz wybrać takich, dla których już jesteś ok? Nie chodzi o wydawanie sądów kto jest lepszy a kto gorszy. Chodzi o to, kto jest dopasowany do Ciebie - najlepiej ze wzajemnością.

Re: Trochę przemyśleń...

: 04 cze 2017, 21:22
autor: Patrycjusz
Persefona pisze:Natomiast mało prawdopodobne jest, by raczej cichy i spokojny intro, nie odzywający się za dużo, nagle komuś rzucił "przestań tyle mówić", "skup się na jednym temacie", "nie bądź taki niepoważny"... a już na pewno nie "przestań się uśmiechać". On może sobie to wszystko pomyśleć, ale raczej tego nie mówi.
Dobrze napisałaś - cichy i spokojny. Co innego cichy i nerwowy, jak ja, ekstrawertyk czuje się przy mnie strasznie, gorzej niż ja przy nim. Ze względu na moją zerową tolerancję, ucinanie paplania, filozofowanie i śmiertelnie poważny wyraz twarzy (taki już mi się wrył, mięśnie zapamiętały) - to ja jestem nieprzyjemny dla ekstra, bardziej niż oni dla mnie. Dlatego ciężko mi się w sumie rozmawia o przytłoczeniu przez ekstrawertyków - bardziej odnalazłbym się w temacie o tym, jak niektórzy introsie "trują" i wytłumaczył, dlaczego.

Przykład z gołębiami idealnie obrazuje prawdziwy problem, którym jest bardziej niefrasobliwość niż inne cechy. Pomidorze, ja nigdy nie skreślałem nikogo dlatego, że dużo gadał, ale robiłem tak dlatego, że gadał po prostu głupoty. I tu zgadzam się z Tobą, że głupoty gadają w tej samej mierze zarówno przebojowi jak i wycofani.

Gołębie to też furtka do prawdziwej istoty problemu - pesymizmu. Połowa introwertyków to melancholicy, w tym ja. To dość specyficzny stan umysłu polegający na tym, że ostoją szczęścia jest słuchanie smutnej muzyki najlepiej jeszcze przy tym płacząc (chociaż raczej ze wzruszenia niż smutku). Czy jesteś w stanie to zrozumieć, Pomidorze? :wink: Raczej nie. A to zamiłowanie do smutku pociąga za sobą specyficzny światopogląd, oparty na wrażliwości. Skoro wiem, że karmienie gołębi czyni im szkodę, to tego nie robię, inaczej jestem zły. Sangwinik na takie rozumowanie popuka się w głowę. Przecież łatwiej i przyjemniej jest być lekkoduchem niż martwić się o problemy świata. Jak widać, niektórym ludziom jednak nie jest dane zaznać tej lekkości bytu. Przy okazji, brak głębszej refleksji moralnej to też przyczyna fiaska weganizmu.
Persefona pisze:No po prostu po co wrzucać sobie misję dostosowania się do ludzi, do których nie przystajesz, skoro możesz wybrać takich, dla których już jesteś ok? Nie chodzi o wydawanie sądów kto jest lepszy a kto gorszy. Chodzi o to, kto jest dopasowany do Ciebie - najlepiej ze wzajemnością.
Myślę, że to bawienie się semantyką. Bo skoro masz grono osób, a niektórzy z nich są do Ciebie lepiej dopasowani lub gorzej - to równie dobrze można powiedzieć, że dla Ciebie są lepsi lub gorsi. Nie całościowo, a w kwestii kontaktu.

Re: Trochę przemyśleń...

: 04 cze 2017, 22:41
autor: Persefona
Patrycjusz pisze: 04 cze 2017, 21:22 Dobrze napisałaś - cichy i spokojny. Co innego cichy i nerwowy, jak ja, ekstrawertyk czuje się przy mnie strasznie, gorzej niż ja przy nim. Ze względu na moją zerową tolerancję, ucinanie paplania, filozofowanie i śmiertelnie poważny wyraz twarzy (taki już mi się wrył, mięśnie zapamiętały) - to ja jestem nieprzyjemny dla ekstra, bardziej niż oni dla mnie. Dlatego ciężko mi się w sumie rozmawia o przytłoczeniu przez ekstrawertyków - bardziej odnalazłbym się w temacie o tym, jak niektórzy introsie "trują" i wytłumaczył, dlaczego.
Patrycjuszu, każdy typ osobowości, to kwestia tego, jakie cechy u danej osoby przeważają ponad innymi, które mogą występować nawet u typu zupełnie przeciwległego - tylko w innym nasileniu. Znasz trochę terminologii - piszesz np. o przykładowym sangwiniku. Z definicją kojarzymy przede wszystkim te cechy, które go najbardziej odróżniają, które są najbardziej charakterystyczne - w pewnym uproszczeniu pomijamy to, że posiada on także wszystkie inne, po prostu ludzkie cechy. To samo dotyczy i introwertyka i ekstrawertyka. Piszę więc o tym, co można zaobserwować "z grubsza", o tendencjach, a nie zasadach czy regułach. Reguły są niezależne od okoliczności, a tendencje - z nich wynikają i także na nie wpływają.

Można być introwertykiem, który jest taki jak Ty. Dla mnie, szczerze mówiąc, ten opis jest zachęcający a nie odpychający. ;-) Można być też introwertykiem nieprzyjemnym dla wszystkich, niezależnie od tego co i jak mówią.

Ja miałam dziadka, który był introwertykiem-cholerykiem-zrzędą. On nie tylko ucinał innym radosną paplaninę, ale także wybuchał krótką serią epitetów, sądów i ocen - dawał wszystkim do zrozumienia, że są dla niego skreśleni i po prostu głupi. Czasem lubił wygłaszać swoje wywody, ale po przemówieniu był rozczarowany tym, że przecież słuchacze są nie tacy, jakby chciał... Więc się izolował. Nawet kiedy miał gości, siadał przy swoim biurku stojącym pod oknem, tyłem do wszystkich, kontemplując na czym ten świat stoi. Był w stanie także narzucać swoją wolę w kwestii samotniczego stylu życia babci - zabraniał jej przyjmować gości. Da się? - da się... Był nie tylko melancholijnym introwertykiem, ale także dosadnym, nieprzyjemnym zrzędą. Ale to są zupełnie indywidualne cechy. No i niestety, ale prawda jest taka, że jak dziadek zmarł, to babcia przeżyła drugą młodość i okazało się, że lubi chodzić na "dansingi" i rozmawiać z koleżankami z sanatorium przez skype. Nikt za nim nie tęskni i nikt nie myśli o nim jako introwertyku - był po prostu cholernie niemiły.

Więc tak - introwertycy potrafią być nieprzyjemni czy nawet ograniczający dla innych. Czy jednak to właśnie introwertyzm o tym stanowi, czy jednak część cech wchodząca w skład "definicji" osobowości introwertycznej, czy też może takie cechy, które mogą ale nie muszą występować u introwertyka...? Patrycjuszu - zapewne te Twoje cechy, które dają w kość ekstrawertykom, dają też czasem w kość także niektórym introwertykom? Po prostu Ci drudzy pewnie nie tak często wyzwalają w Tobie takie reakcje.

Psychologia zakłada, że na rozwój osobowości wpływa zarówno dziedziczenie genów, osobniczy rozwój fizyczny, jak i środowisko społeczne. Ujmuje się te trzy czynniki jako niemal niemożliwe do rozdzielenia na zasadzie "ta cecha pochodzi stąd, a ta wywodzi się z tego". Dlatego nawet przy założeniu, że introwertyzm lub ekstrawertyzm ma się "w genach" nie można uznać, że jest on zawsze taki sam - bo rozwijałby się inaczej w różnych środowiskach. A gdyby pochodził tylko z warunków środowiskowych - byłby tym bardziej bogaty w niuanse, detale i szczegóły różniące poszczególne osobniki.
Patrycjusz pisze: 04 cze 2017, 21:22 Myślę, że to bawienie się semantyką. Bo skoro masz grono osób, a niektórzy z nich są do Ciebie lepiej dopasowani lub gorzej - to równie dobrze można powiedzieć, że dla Ciebie są lepsi lub gorsi. Nie całościowo, a w kwestii kontaktu.
Myślę, że semantyka pojawia się raczej w momencie, kiedy operujemy pojęciami takimi jak ekstrawertyk i introwertyk. Warto pamiętać, że podziałów na typy osobowości jest całkiem sporo. Przebrnęłam kiedyś przez napisaną w okropnie nudny sposób książkę pt. "Teorie osobowości". Teorie te były różne i tworzyły różną terminologię - również tę dotyczącą typów osobowości. I to całe nazewnictwo - to dopiero jest zabawa semantyką. Zdarzało się, że tych samych słów w różnych nurtach używano w różnych znaczeniach. Czy po przeczytaniu tej książki posiadam systematyczną wiedzę? Nie... Wiem tylko, że były różne próby ugryzienia tematu, różne spojrzenia i różne - no właśnie - TEORIE. Tak różne, że nie można ująć ich wszystkich w jakiś generalny wniosek, który nie byłby sprzeczny z żadną z nich. A jednocześnie nie można uznać, by któraś z tych teorii była zupełnie wystarczająca albo zupełnie do niczego.

Jeśli chcemy pisać o faktach, a tym samym tworzyć sztywne rozgraniczenia, możemy się odnosić tylko do własnych doświadczeń. Ale wtedy też musimy zawężać zasięg naszych "wyroków"...

Więc można powiedzieć, że dzielę ludzi na "lepszych" i "gorszych", ale to niezmiernie ważne, by dodać, że oni są tacy dla mnie. Jeśli sugeruję komuś, by również podzielił sobie swoje otoczenie w taki sposób, to absolutnie nie sugeruję, by uznał, że lubi to samo co ja i nie lubi tego co ja. Sugeruję, by zrobił to w sposób dopasowany do siebie. ;-)

To w odniesieniu do wypowiedzi mówiących o dzieleniu na "my" i "oni" czy "lepsi" i "gorsi". Każdy ma swoje preferencje, ale nie każdy upraszcza swoje spojrzenie na świat do "lubię = dobre" i "nie lubię = niedobre". ...Bo jest przecież jeszcze ta wrażliwość.

Re: Trochę przemyśleń...

: 05 cze 2017, 16:45
autor: Pomidor
Patrycjusz pisze: 04 cze 2017, 21:22 Połowa introwertyków to melancholicy, w tym ja. To dość specyficzny stan umysłu polegający na tym, że ostoją szczęścia jest słuchanie smutnej muzyki najlepiej jeszcze przy tym płacząc (chociaż raczej ze wzruszenia niż smutku). Czy jesteś w stanie to zrozumieć, Pomidorze? :wink: Raczej nie.
To wychodzi na to, że nie zam siebie i swoich znajomych. Lubię melancholijną muzykę i znam osoby które potrzebują tego jak powietrza. Lepiej czasami poznać drugą osobę zanim wyda się konkretny wyrok. Ktoś kto lubi small talk, nie znaczy, że jest "pusty", że nie potrafi wypowiedzieć się na jakieś skomplikowane i ciekawe tematy, czy w ogóle nie ma żadnej wrażliwości.