To bardzo interesujące. Mam podobne odczucia, to tak, jakby traciło się ciało i zostawała sama dusza/umysł/myśli niczym nie ograniczone i nie obciążone.Rilla pisze: Dlatego też słowa René Descartes (Kartezjusza) "Cogito ergo sum" ("Myślę, więc jestem") uznaję na własny sposób. Jeśli "wyłączam się", a więc niejako przestaję myśleć o otaczającym mnie świecie, to tak na prawdę w tedy mnie tam nie ma.
Miejsce odosobnienia - zdecydowanie mój pokój, którego z nikim nie dzielę i moja głowa, kiedy w tłumie zamyślam się, odpływam i nie słyszę nawet kiedy ktoś do mnie mówi.
Uwielbiam siedzieć po nocy. Często kładę się najpóźniej z rodziny. Tak między 24 a 2 jest ciemno, cicho, można zapalić małą, dającą ciepłe światło lampkę i udawać, że czas się zatrzymał, a świat dokoła nie istnieje... Tylko potem trudno jest rano wstać :lol: