Z czasów liceum pamiętam, że na przedmiotach takich jak j. polski i historia dyskusje stanowiły ulubioną część lekcji i brałam w nich raczej czynny udział. Miałam możliwość wcześniejszego przemyślenia tematu, problem polegał tylko na wyartykułowaniu swojego zdania. Dla mnie najbardziej irytujące są sytuacje kiedy mam silną potrzebę zabrania głosu w dyskusji (tzw dyskusji przy piwie), wyłożenia swojego zdania (czyt. odmiennego) na dany temat i przychodzi do wyłożenia argumentów, a takie przychodzą mi na myśl np dopiero po godzinie, kiedy już wszystko sobie poukładam, kiedy oczywiście już jest dawno za późno
. Ta niemoc jest dla mnie ogromnie frustrująca. Nie powiedziałabym, że chodzi tu o brak zdania w danym temacie, jest to raczej kwestia tego, że pojawia się u mnie najpierw coś w rodzaju intuicyjnego podejścia do pewnych spraw, a później, po jakimś czasie, jestem w stanie dopiero sformułować argumenty. Jeszcze a propo dyskusji (ciekawe czy wy również tak macie), najlepszy czas, na imprezie/ domówce/spotkaniu w pubie, zaczyna dla mnie się w momencie, kiedy jest już b. późno - większość osób została już pokonana przez zmęczenie+alkohol, a na polu bitwy zostaje ja i jedna lub dwie osoby, pojawiają się, tak zwane (głównie przez ekstrawertyków) ciężkie tematy. Podobno jestem zdolna sprowadzić każdą rozmowę na grunt historii i polityki
PS. Jest to mój pierwszy post więc witam wszystkich