Skąd to się wzieło?
Skąd to się wzieło?
A nie macie wrażenie że to iz tacy jestesmy moze miec swoj poczatek w dziecinstwie.mnie sie wydaje ze dlatego jestem intro poniewaz moi rodzice nie poswiecali mi zbyt duzo czasu nie liczyl sie z moim zdaniem i bylam jakby nieobecna i tak juz zostalo do dzisiaj...pozdrowionka.
Mnie też się wydaję, że nie poświęcanie odpowiedniej ilości czasu wpłynęło na nasze życie w taki właśnie sposób. Potem przychodziło jakoś zagospodarować sobie czas: rysując, pisząc jakieś notatki, rozmyślanie, dochodzenie do unikalnych wniosków i przekonywanie się do ich autentyczności. Nie czułem się przez to szczęśliwy, ale teraz jak na to patrze to udało mi się zgromadzić dość ciekawy zasób umiejętności. Tylko paradoks jest w tym , że gdybym chciał w pełni to wykorzystać, musiałbym być bardziej zintegrowany z otoczeniem, czego z wiadomych przyczyn jako intro nie zrobię.
Nie wiem kiedy to się zaczęło, zawsze byłem cichy, trochę zamknięty w sobie. Nie byłem akceptowany głównie przez to, że na przykład nie cierpię gier zespołowych - piłki w każdej postaci wywołują i mnie ciarki, za to kocham sporty indywidualne. Miałem też dość nietypowe zainteresowania, może nie tyle nietypowe, co niepopularne. Zawsze byłem nieobecny duchem, marzyłem, nie odzywałem się, miałem wąską grupę kumpli, i naraz zawsze tylko jednego najlepszego (wiadomo, w trakcie życia kumple się zmieniają). W liceum ponieważ z kolegami porozchodziliśmy się do różnych szkół, doszło do tego, że przez kilka miesięcy potrafiłem nie widywać kolegów, którzy mieszkali na tej samej ulicy co ja. Teraz mieszkam w bloku i znam tylko 1 sąsiadkę, resztę tylko z widzenia.
Co do kwestii roli rodziców w wytworzeniu się w nas osobowości introwertycznej to uważam, że nie jest ona aż tak duża a raczej jest marginalna.
Każdy rodzi się z jakimś rodzajem charakteru i człowiek spokojny i skryty w sobie zawsze taki będzie. Dzięki temu że rodzice będą mu poświęcać dużo czasu i uczucia może jedynie nauczyć się żyć normalnie w społeczaństwie, ale na pewno nie stanie się duszą towarzystwa.
Zgadzam się jednak z uwagą megi, że przez nasz introwertyzm jesteśmy bardzo blisko samotności. Jak bowiem ludzie mają się dowiedzieć o naszym istnieniu jeśli siedzimy cały czas w domu i ograniczamy kontakty z obcymi do niezbędnego minimum.
Każdy rodzi się z jakimś rodzajem charakteru i człowiek spokojny i skryty w sobie zawsze taki będzie. Dzięki temu że rodzice będą mu poświęcać dużo czasu i uczucia może jedynie nauczyć się żyć normalnie w społeczaństwie, ale na pewno nie stanie się duszą towarzystwa.
Zgadzam się jednak z uwagą megi, że przez nasz introwertyzm jesteśmy bardzo blisko samotności. Jak bowiem ludzie mają się dowiedzieć o naszym istnieniu jeśli siedzimy cały czas w domu i ograniczamy kontakty z obcymi do niezbędnego minimum.
Zgadzam się z długą brodą, moja mama do teraz wspomina, jak w wieku 3 lat zamykałam się w pokoju i bawiłam, rozczarowana gdy ktoś wchodził. Mówiła mi też że najczęściej powtarzanym przeze mnie słowem było: "siama".
Rodzice są jak nauczyciele, którzy mogą nas jedynie ukierunkować, ale to nie oni tworzą naszą osobowość, ona już poprostu jest...
Dla mnie "czarna wizja' megi2001 wyglądałaby raczej tak:
wstaję, nie muszę się do nikogo uśmiechać, nie muszę się do nikogo odzywać, to wręcz marzenie. Może faktycznie mówie tak tylko dlatego że jestem młoda i narazie mam bliskich obok, ale może lepiej pogodzić się z tą myślą już teraz skoro jest tak realna...
Rodzice są jak nauczyciele, którzy mogą nas jedynie ukierunkować, ale to nie oni tworzą naszą osobowość, ona już poprostu jest...
Dla mnie "czarna wizja' megi2001 wyglądałaby raczej tak:
wstaję, nie muszę się do nikogo uśmiechać, nie muszę się do nikogo odzywać, to wręcz marzenie. Może faktycznie mówie tak tylko dlatego że jestem młoda i narazie mam bliskich obok, ale może lepiej pogodzić się z tą myślą już teraz skoro jest tak realna...
Nie wiem skąd introwertyzm wziął się u mnie. Od urodzenia byłam osobą bardzo żywą, nadpobudliwą, z ogromnym tupetem. Nie bałam się ludzi, a wręcz przeciwnie- znały mnie wszystkie ekspedientki sklepowe na około, bo zawsze coś chciałam, szczególnie śmieszne akcje miałam z kupowaniem lodów ^^" Popwoli jednak ok. od 5 roku życia, gdy ponownie poszłam do przedszkola (byłam 3tatkach, a w 4 nie) zaczęłam otaczać się murem, stronić od ludzi i wszelkich kontaktów. Zaczęłam się potwornie bać towarzystwa. Bałam się nawet zapytać innych dzieci czy się razem pobawimy. I to trwa do dziś. Kompletnie nie rozumiem tej zmiany. Nie rozumiem, dlaczego? Próbuję przeanalizować moją przeszłość, znaleść jakieś wydarzenie, które by na to mogło wpłynąć, ale nie potrafię.
INFp, gr. B
A wierzysz w zauroczenia i takie tam zabobony..mama mi opowiadala ze jak bylam malenka to bylam zdrowa,chcialam jesc i takie tam a pozniej po wizycie u nas w domu jakiejs kobiety wszystko jakby sie zmienilo i odwrocilo,tak sobie mysle ze to moglo mniec tez wplyw na osobowosc ale jaka jest prawda to raczej nie bedzie dane sie o tym przekonac.pozdrawiam.
W zabobony i zauroczenia nie wierzę, chybaże w zauroczenia miłosne ^^ Nie mogę jednak się przekonać, że moja tak skrajna zmiana nadeszła u mnie sama, choć żadnego traumatycznego przeżycia nie miałam. Jak można ze skrajnego ekstrawertyka zmienić się w introwertyka bez żadnej przyczyny?
EDIT: Również pozdrawiam
EDIT: Również pozdrawiam
INFp, gr. B
Moim zdaniem jestem po części-większej lub mniejszej introwertykiem przez rodziców ze szczególnym uwzględnieniem mamy. Niby chciała dla mnie dobrze bo nie zawsze puszczała mnie wszędzie i ze wszystkimi itd broniąc się tym że złe towarzystwo, że coś mi się może stać. Ale to właśnie przez tą nadopiekuńczość mógł u mnie zacząć się rozwijać introwertyzm. Żałuje, że nie zbuntowałem się wcześniej i nie pozwalałem sobie na więcej "swobody" ale z drugiej strony nie wiadomo kim bym teraz był...
- underdog
- Stały bywalec
- Posty: 242
- Rejestracja: 10 sie 2007, 17:29
- Płeć: nieokreślona
- Lokalizacja: Kraków
u mnie to na pewno jest wrodzone, nie nabyte
dawniej tworzyłem sobie teorie, że to przez częste zmiany otoczenia itp. ale tak na prawdę to była tylko próba pogodzenia się z moją innością, niezdolnością do pozostania w normalnych relacjach z otoczeniem.. z czym zresztą cały czas mam problem
nie wierzę, żeby istniało coś takiego jak "nabyty introwertyzm", można się nabawić neurozy, nieśmiałości, depresji, zaburzeń emocjonalnych ale nie tego
dawniej tworzyłem sobie teorie, że to przez częste zmiany otoczenia itp. ale tak na prawdę to była tylko próba pogodzenia się z moją innością, niezdolnością do pozostania w normalnych relacjach z otoczeniem.. z czym zresztą cały czas mam problem
nie wierzę, żeby istniało coś takiego jak "nabyty introwertyzm", można się nabawić neurozy, nieśmiałości, depresji, zaburzeń emocjonalnych ale nie tego