Strona 3 z 7

Mieszkanie ze współlokatorami

: 19 lip 2011, 19:11
autor: Akolita
Nie mogłam znaleźć działu, który pasowałby lepiej do tego tematu, więc zostawiam post tutaj. ;)
Najprawdopodobniej od końca września zamieszkam w Łodzi. Czas zacząć myśleć poważnie o znalezieniu sobie lokum na tę okazję. Niespecjalnie mam ochotę wynajmować pokój w akademiku - nie wychodzi taniej niż mieszkanie z grupką innych młodych osób, hałas jest na porządku dziennym, a raczej nocnym: imprezy, niezbyt komfortowe warunki, etc. Nigdy nie wynajmowałam z nikim mieszkania, jestem raczej spokojna i melancholijna, nie przepadam za imprezami.
Może wśród Was jest ktoś, kto także szuka lokum w Łodzi? Może znacie kogoś takiego? Proszę dawać mi znać! Nie jestem konfliktowa, zachowuję się cicho, mam bardzo otwarte poglądy i swobodny styl życia, nie podpierdalam cudzego żarcia z lodówki, można się ze mną we wszystkim dogadać, nie organizuję pijackich libacji, chętnie pomagam. Minusy zawsze być muszą, bo nikt nie jest doskonały - jestem bałaganiarzem (ale postaram się pilnować porządku) i palę (ale nigdy w towarzystwie niepalących), czasami wracam do domu późno i nietrzeźwo, ale zaraz idę spać i nie urządzam awantur :mrgreen: . Płeć współlokatorów nie gra dla mnie większej roli. :P
Poza tym, żeby ten wątek nie zdechł zaraz po moim poście, zachęcam do rozmowy na temat życia studenckiego, mieszkania w studenckiej komunie, itd. ;)

Przenioslam. - Inno

Re: Mieszkanie ze współlokatorami

: 20 lip 2011, 19:58
autor: Emil
Jeżeli o mnie chodzi, w czasie studiów wypróbowałem wszystkie (z wyjątkiem spania pod mostem) formy mieszkania: stancja, akademik, mieszkanie studenckie. Z żadnej z nich nie byłem w pełni zadowolony, choć nie ukrywam, że w mieszkaniu studenckim żyło mi się całkiem dobrze. Mimo wszystko dziś nie powtórzyłbym tamtych doświadczeń, bo nawet jeśli się trafi na wyrozumiałych ekstrawertyków (z takimi zazwyczaj mieszkałem), zawsze po drodze powstaje mnóstwo problemów. Dokuczliwy staje się brak prywatności, intymności, mimowolny udział w czyimś życiu. Ludzie poznają cię od A do Z. Wiedzą, co jesz na śniadanie (bo przecież lodówka jest wspólna), jaką bieliznę nosisz (bo balkon, na który wynosisz pranie, jest wspólny), jakiej pasty do zębów używasz (bo łazienka też, niestety, jest wspólna). Wkraczają w sferę zarezerwowaną dla nas samych. Warstwa po warstwie odzierają nas z prywatności. Dlatego najlepiej mieszkać samemu lub z kimś najbliższym, o ile ma się kogoś takiego.

Re: Mieszkanie ze współlokatorami

: 21 lip 2011, 10:24
autor: Akolita
Emil pisze:Dlatego najlepiej mieszkać samemu lub z kimś najbliższym, o ile ma się kogoś takiego.
I o ile stać kogoś na mieszkanie w pojedynkę. Mnie komuna nie straszna. Przez rok mieszkałam w akademiku w czteropokojowym boksie: ja plus 10 facetów ze szkoły marynarskiej. :mrgreen: Tam się działy cuda nie z tej ziemi, ale przeżyłam i nawet nie narzekam. :) Jestem gotowa bohatersko stawić czoła kolejnemu wyzwaniu. :P

Re: Mieszkanie ze współlokatorami

: 21 lip 2011, 11:33
autor: Emil
Akolita pisze:I o ile stać kogoś na mieszkanie w pojedynkę. Mnie komuna nie straszna. Przez rok mieszkałam w akademiku w czteropokojowym boksie: ja plus 10 facetów ze szkoły marynarskiej. :mrgreen: Tam się działy cuda nie z tej ziemi, ale przeżyłam i nawet nie narzekam. :) Jestem gotowa bohatersko stawić czoła kolejnemu wyzwaniu. :P
Widzę, że mieszkaliśmy w podobnych warunkach, tylko u mnie było więcej dziewczyn :mrgreen: Niespodziewanie szybko się zintegrowaliśmy, ale nasze kontakty nie przetrwały próby czasu. Najważniejsze, że zostały dobre wspomnienia.

Re: Mieszkanie w pojedynkę vs. mieszkanie z kimś

: 22 lip 2011, 12:26
autor: qb
Ja teraz mieszkam w dość dużym mieszkaniu z 4 innymi osobami. Mam własny pokój więc jest ok, ale czuję, że nie chcę za długo tak mieszkać, chociaż na pewno minimum rok będę musiał. Nie jest źle, jeśli współlokatorów ma się w porządku, no ale nigdy się człowiek nie poczuje tak jak u siebie :P Bardzo chciałbym wynająć kawalerkę, ale koszt wynajmu przekracza znacznie moje możliwości na dzień dzisiejszy.

Re: Mieszkanie w pojedynkę vs. mieszkanie z kimś

: 30 wrz 2011, 1:22
autor: MetalMan
Ostatni rok mieszkałem z siostrą i kolegą, którego wcześniej nie znaliśmy. Było całkiem w porządku, cicho. Męczyły mnie tylko wizyty koleżanek siostry[musiałem głośno mówić cześć i do widzenia, bo kiedyś koleżanka nie usłyszała i poczuła się urażona, nie chcielibyście słyszeć mojej siostry następnego dnia]. Czasami czułem się też niezręcznie, kiedy spotkałem w kuchni kolegę, który bardzo chciał pogadać, ale sam nie wiedział o czym, wychodziła z tego męczarnia, urywana rozmowa... koszmar. Taką niską cenę płaciłem, za poczucie intymności, itd...

W tym roku ruszam na podbój akademika, pokój 666..tfu, 606 już czeka. Będzie ciężko, 3 osoby w pokoju, 10 osób na łazienkę... niezła próba[dla wątroby i nerek :twisted: ]. :roll:

Ofc wolałbym mieszkać sam, a przynajmniej mieć własny pokój mieszkając z góra 3-4 osobami. Niestety przez najbliższe 4 lata raczej nieosiągalne marzenie. :?

Re: Mieszkanie w pojedynkę vs. mieszkanie z kimś

: 25 lut 2012, 15:44
autor: kukurumba
MetalMan pisze:
W tym roku ruszam na podbój akademika, pokój 666..tfu, 606 już czeka. Będzie ciężko, 3 osoby w pokoju, 10 osób na łazienkę... niezła próba[dla wątroby i nerek :twisted: ]. :roll:

Ofc wolałbym mieszkać sam, a przynajmniej mieć własny pokój mieszkając z góra 3-4 osobami. Niestety przez najbliższe 4 lata raczej nieosiągalne marzenie. :?
I jak sobie radzisz? Znałeś wcześniej współlokatorów(ki)? Da się wytrzymać? Ja nie poszłam do akademika, bo spanikowałam właśnie przez brak jedynek. ;p Jednak głęboko się nad nim na przyszły rok zastanawiam... Aktualnie wynajmuję kawalerkę i samej jest naprawdę wspaniale, ale też kosztownie, a nie chcę w nieskończoność wyciągać od rodziców tyle kasy...

Re: Mieszkanie w pojedynkę vs. mieszkanie z kimś

: 25 lut 2012, 17:28
autor: Sorrow
Z moich doświadczeń wynika że nie wytrzymuję nerwowo mieszkania z ludźmi których nie znam dobrze i których sam nie dobrałem.

Re: Mieszkanie w pojedynkę vs. mieszkanie z kimś

: 27 lut 2012, 18:53
autor: MetalMan
kukurumba pisze:I jak sobie radzisz? Znałeś wcześniej współlokatorów(ki)? Da się wytrzymać? Ja nie poszłam do akademika, bo spanikowałam właśnie przez brak jedynek. ;p Jednak głęboko się nad nim na przyszły rok zastanawiam... Aktualnie wynajmuję kawalerkę i samej jest naprawdę wspaniale, ale też kosztownie, a nie chcę w nieskończoność wyciągać od rodziców tyle kasy...
Współlokatorów nie znałem, wolałem dostać randomowych niż kolegów ze studiów... i całkiem dobrze na tym wyszedłem. Jest całkiem fajnie, potrafię zamienić z kolegą z pokoju 2-3 zdania na tydzień :P Chyba też jest introwertykiem. Mój 2 współlokator się wyniósł, a dzisiaj wprowadził się nowy, na szczęście niezbyt rozmowny[przywitał się tylko xD].

Re: Mieszkanie w pojedynkę vs. mieszkanie z kimś

: 28 lut 2012, 14:06
autor: Ingram
Ja co prawda studiuję w swoim mieście ale wolałabym mieszkać w pojedynkę gdyż nie lubię hałasu i imprez.

Re: Mieszkanie w pojedynkę vs. mieszkanie z kimś

: 28 lut 2012, 14:16
autor: evivalarte
Ciekawie się czyta Wasze doświadczenia, własnych póki co nie posiadam, bo mieszkam za blisko uczelni by się wyprowadzić. Jeśli miałabym zamieszkać z mym lubym na stałe to marzyłby mi się dom jaki miała Frida Kahlo i jej mężulek :P Niby razem, ale w razie czego można uciec :D

Re: Mieszkanie w pojedynkę vs. mieszkanie z kimś

: 27 kwie 2012, 15:00
autor: agarfieldka
Mam do porównania takie etapy:

- mieszkanie z rodzicami - całkiem OK, pewnie dlatego, że jeszcze nie wiem, że może być lepiej.

Mam swój pokój, od kiedy pamiętam uwielbiam mieć zamknięte drzwi i coś sobie dłubać w samotności. Poza tym rodzice kilka dni w tygodniu pracują do wieczora, więc mam dodatkowo przez kilka godzin całe mieszkanie dla siebie.

- mieszkanie z facetem nieintrowertykiem w wynajętym mieszkaniu - fajnie

Pomimo początkowego szoku po wyprowadzce z domu rodzinnego zaczynam czuć się jak u siebie. Mój mężczyzna nie jest domatorem, raczej go trzeba nakłaniać do posiedzenia w mieszkaniu niż wyrzucać. Miewam czas dla siebie, lubię wtedy czytać, sprzątać - co pomaga mi porządkować wrażenia z ostatnich dni (a to ważne, bo studiuję i pracuję dorywczo). Minusem jest to, że nie odpoczywam wtedy, kiedy tego potrzebuję, tylko kiedy P. ma jakieś dodatkowe zajęcia poza domem. Efekt jest taki, że często nie mam już siły na życie towarzyskie (P. wręcz przeciwnie, zwykle umawia nas ze znajomymi a ja bez entuzjazmu idę na gotowe), bywa że odmawiam wspólnych weekendowych wyjazdów byle zostać samej w domu. Po zakończeniu związku okazuje się, że praktycznie nie mam bliskich osób, muszę dopiero odnowić naderwane moim wielomiesięcznym izolowaniem się kontakty, a jest trudno, bo zatraciłam zupełnie umiejętności społeczne.

- mieszkanie w dwupokojowym mieszkaniu ze współlokatorem (każde z nas ma swój pokój) - fajnie.

Ograniczam kontakt do minimum, rano i wieczorem "cześć", czasem jakaś "dłuższa" rozmowa nt. spraw dot. mieszkania i tyle, nie mam ochoty się integrować. Przy doborze kolejnych współlokatorów zwracam uwagę na ich nienachalność towarzyską. Mam faceta dużo starszego ode mnie, introwertyka, z radością wychodzę z domu, żeby z nim aktywnie spędzić czas. Z przyjaciółmi spotykam się poza mieszkaniem (najchętniej u nich w domu).

- ponownie w domu rodzinnym - masakra, jeden z większych błędów w życiu, jakie popełniłam.

Nie mogę się ponownie przyzwyczaić do szmeru rozmów, grającego cały czas telewizora, podtykania mi jedzenia, zagadywania do mnie, kiedy potrzebuję sobie posiedzieć w ciszy, braku prywatności (zdarza się komentarz "ale głośno sikałaś"). Nie da się drzwi do mojego pokoju zamknąć, bo kot cały czas się dobija i trzeba mu otwierać (wpuścić/wypuścić kota). W ogóle trudny okres w moim życiu, bo równocześnie pracuję na pełny etat i studiuję w weekendy.

- mieszkanie z facetem (domatorem, introwertykiem) - masakra, czuję się jak zaszczuta.

Facet cały czas siedzi w domu, nie reaguje na moje aluzje, a później teksty wprost, że może by gdzieś poszedł/pojechał, bo ja muszę pobyć sama w domu. Gramy wspólnie w grę przeglądarkową, bardzo się angażuję w życie sojuszu, wpadam w nałóg, cierpi na tym praca i życie towarzyskie (zrywam kontakt ze wszystkimi znajomymi). Robię się strasznie nerwowa i agresywna. Momentami jestem bliska zabójstwa, zwłaszcza w syt. kiedy facet zmienia plany - na przykład ma jechać w piątek na kilka dni odwiedzić rodzinę, ja już od piątkowego poranka cieszę się na chwile samotności w domu, po pracy wracam radośnie, a on siedzi w domu i mówi, że pojedzie w przyszłym tygodniu, bo teraz... i tu następuje jakaś wymówka. Żeby się ratować po ok. 10 miesiącach kończę związek.

- mieszkam sama z dwoma kotami - rozkwitam :)

Obecność kotów w ogóle mi nie przeszkadza, mimo że potrafią hałasować i czasem bardzo domagają się, żeby się nimi zająć (np. podgryzają kabelki).

UWIELBIAM moment powrotu z pracy - często nie włączam światła, leżę sobie po ciemku z kotami na łóżku i odpoczywam, jak mam więcej siły to coś dłubię w domu (sprzątam, piekę ew. gotuję na następny dzień). Potem z reguły mam ochotę z kimś wirtualnie porozmawiać.

Wreszcie prowadzę sensowne życie towarzyskie, lubię wychodzić z domu i spotykać się ze znajomymi (spotykanie nowych osób też jest ok, niemniej wymaga ode mnie więcej energii), czuję, że na prawdę lubię ludzi i jestem ich ciekawa. Bywa że zapraszam przyjaciół do siebie, przyjemność sprawia mi szykowanie jedzonka dla gości. Jednak po ok. 5-6 godzinach moje baterie się wyczerpują. W tym roku nawet poszalałam i zaprosiłam ludzi z forum na Sylwestra (było całkiem przyjemnie, niemniej - jak można było się spodziewać - nad ranem z utęsknieniem czekam na chwilę, kiedy zostanę wreszcie sama).

Re: Mieszkanie w pojedynkę vs. mieszkanie z kimś

: 27 kwie 2012, 16:07
autor: Kosa13
Mieszkam w pięciorodzinnej rodzinie. Pokój, niestety, dzielę z bratem. Jest to bardzo niewygodne, czasem bywały czasy, że nie wiedziałem, co to jest święty spokój przez pewien czas, a najczęściej brakowało mi go wieczorem, kiedy chciałem poczytać coś, albo w ciszy pooglądać telewizję. Kiedyś sobie wyobrażałem jak fajnie mają ludzie, którzy mieszkają sami. Ale wkrótce przekonałem się, że to nie jest to czego oczekuję, chociaż myślę, że czułbym się świetne, to teraz w moim wieku najbardziej marzę o własnym pokoju. Kącik domu gdzie mogę pobyć sam ze sobą, choć jakiś czas, godzinę czy coś. Zależy w jakim nastroju jestem. A jak już nie ma takiej opcji to chciałbym mieć psa, wychodziłbym sobie z nim na spacer i przebywał tylko z nim i cieszył się świeżym powietrzem, tylko on i ja (labrador oczywscie :D). No ale oczywiście rodzice bla bla :roll: . Przeczytałem praktycznie wszystkie tematy na forum o labradorach itp itd. ale nie o tym wypowiedź. Tak więc podsumowując:
Dzielenie pokoju z kimś NIE (sytuacja wygląda o tyle skomplikowana, że jeśli miałbym gdzieś wychodzić to chciałbym, żeby akurat osoba dzieląca pokój w nim się nie znajdował)
Własny pokój jak najbardziej

Re: Mieszkanie w pojedynkę vs. mieszkanie z kimś

: 13 lis 2012, 4:07
autor: Difane
Ciężko byłoby mi porównać mieszkanie z kimś do mieszkania samemu, bo i nigdy lokum "jedynie na własny użytek" nie posiadałem, natomiast miałem w swoim życiu okres, gdy razem z 5-osobową rodziną żyliśmy praktycznie w jednym pokoju. Dopiero po przeprowadzce dostałem swoje pomieszczenie i - co tu dużo mówić - była to dla mnie wielka ulga i szczerze mówiąc ciężko by mi było wyobrazić sobie dzielenie go z kimkolwiek. Dlatego też w czasach studiów - pomimo prawie godzinnego dojazdu w jedną stronę na uczelnię - nawet nie rozważałem jakichkolwiek akademików. Zresztą biorąc pod uwagę mój antyrozrywkowy tryb życia, oraz skłonność do popadania w stan ostrej paranoi, gdy ktoś nie daje mi się wyspać obawiam się, że mógłbym takiemu towarzystwu zmasakrować niejedną imprezę, przez co stałbym się persona non grata wśród studenckiej braci.

Pomimo tego, iż przyzwyczaiłem się do życia w rodzinnym domu, to marzy mi się jednak własne mieszkanie. Choć na chwilę obecną byłoby to dość spore wyzwanie, gdyż musiałbym wykonywać samodzielnie wiele obowiązków, które dziś są domeną pozostałych lokatorów. Ale i na to myślę że znalazłby się sposób. Ja widzę swoje wymarzone lokum jako jedną wielką zautomatyzowaną machinę. Klikam jeden guzik - rzeczy wrzucone do kosza na ubrania wędrują do pralki, piorą się, później suszą. Klikam następny - przygotowywanie posiłków. Kolejny - śmieci zostają zutylizowane. Super byłoby mieć jeszcze jakiegoś robota, który podawałby ewentualne dania tak, żebym nie musiał po nie iść do kuchni :mrgreen: . Tylko ile by to wszystko kosztowało... :roll: Także jeszcze nie teraz... jeszcze... 8)

Re: Mieszkanie w pojedynkę vs. mieszkanie z kimś

: 17 lis 2012, 21:39
autor: Maksiu
Do 13 roku życia miałem wspólny pokój z bratem, potem dostaliśmy osobne, okoliczność nie tyle konieczna, co wygodna, bez pokoju też bym nie narzekał. Obecnie mieszkam w akademiku. Pokój 3 osobowy dzielę z bratem i kumplem z liceum i jestem zadowolony.