Strona 2 z 7

Re: Introwertyzm a prawo jazdy

: 27 cze 2010, 23:19
autor: Kasmona
A ja zdałam!W końcu! :D To teraz sobie poszaleję (o ile mnie rodzinka do samochodu dopuści) :D

Re: Introwertyzm a prawo jazdy

: 28 cze 2010, 0:15
autor: Inno
Kasmona pisze:A ja zdałam!
Gratulacje. :D

Re: Introwertyzm a prawo jazdy

: 30 maja 2011, 8:56
autor: AnaElaine Joice
Mi szło nienajgorzej na kursie. A co mi sprawiało problemy? Na początku mi dość często gasł silnik przy ruszaniu pod górkę. Za mało gazowałam. Teraz już raczej się nie zdarza.
Tylko zadziwia mnie jak inni ludzie czasem jeżdżą. Ja mam w zwyczaju jeździć spokojnie, starać się jeździć ekonomicznie. A inni? Bez względu na to ile bym nie jechała to i tak wyprzedzają. Przy wyjeździe z miasta nie można się rozpędzić bo zajeżdżają drogę. A ostatnio nawet podczas skręcania w lewo jakiś motor wyprzedził mnie z... prawej strony. :shock: Masakra...

Re: Introwertyzm a prawo jazdy

: 03 cze 2011, 0:36
autor: GlebokiNick
A jaki jest problem, że cie wyprzedził z prawej strony skoro skręcałaś? Jakby z lewej to rozumiem. Uraził cię tym, czy coś? Wyglądał jakoś złośliwie na tym motorze?

Re: Introwertyzm a prawo jazdy

: 03 cze 2011, 22:00
autor: AnaElaine Joice
GlebokiNick pisze:A jaki jest problem, że cie wyprzedził z prawej strony skoro skręcałaś? Jakby z lewej to rozumiem. Uraził cię tym, czy coś? Wyglądał jakoś złośliwie na tym motorze?
A taki problem, że on też skręcił w lewo.

Re: Introwertyzm a prawo jazdy

: 03 cze 2011, 22:43
autor: Alien
Chamstwo jest i było wśród kierowców na naszych drogach, pozostaję mieć nadzieję, że kiedyś się to zmieni.

Re: Introwertyzm a prawo jazdy

: 05 lip 2011, 12:11
autor: qb
Alien pisze:Chamstwo jest i było wśród kierowców na naszych drogach, pozostaję mieć nadzieję, że kiedyś się to zmieni.
Może, ale póki co w Polsce generalnie nie ma kultury jazdy wśród kierowców i raczej długo się to nie zmieni. Każdy uważa siebie za najlepszego kierowcę, nikt nie szanuje przepisów.

Re: Introwertyzm a prawo jazdy

: 05 lip 2011, 12:39
autor: jcDenton
Dla mnie problemem jest przede wszystkim moja ogólna tendencja do skupiania uwagi na wyłącznie jednej opeacji tj. brak podzielności uwagi. Zrezygnowany dałem sobie na razie z prawkiem spokój, a zrobiłem prawie cały kurs swego czasu. Podczas jazdy jakieś niuanse prowadzenia nieustannie uciekały mi z toku myślenia. Gdy skupiałem się na obserwowaniu drogi, to nagle zaczynał się chaos w operowaniu wszystkimi przyrządami w samochodzie. Kiedy próbowałem opanować sam samochód, to przestawałem się koncentrować na jeździe. Nieprzerwanie zapominałem o patrzeniu w lusterka. Gdy w końcu je obserwowałem, to mojej uwadze umykało operowanie migaczami. Naprawdę szło to topornie i żeby zdać, to musiałbym chyba wykupić kolejne 30h jazd.

Re: Introwertyzm a prawo jazdy

: 29 lip 2011, 0:22
autor: loki
Przy zdawaniu prawka polecam przede wszystkim spokój :) Wiadomo, że dość cieżko go zachować, ale na prawdę pomaga. Robiłem prawko w Krakowie, praktycznie w ogóle nie znając miasta. Na szczeście tarfił mi się instruktor który nie uczył jeździć "na pamięć" tylko starał się mnie nauczyć po prostu jak poprawnie zachowywać się na drodze niezależnie od tego gdzie jestem i dokąd jadę. Poza tym badzo fajny młody gość. Gdyby ktoś chciał na niego namiary to proszę o msg na priv (nie mam co prawda numeru telefonu bezpośrednio, ale mogę polecić szkołę w której pracuje).

Co do egzaminu... Za pierwszym razem oblałem ze stresu. Miałem ponad trzymiesięczną przerwę zanim zdawałem po raz kolejny. Co to był za okres, środek sesji, nie miałem czasu wziąc dodatkowych jazd lub jakkolwiek w ogóle się przygotować. Stwierdziłem, że idę i niech się dzieje co chce. To podejście okazało się kluczem do sukcesu :) Egzaminator coś tam burknął raz o kierunkowskazach a poza tym bezbłędnie ;) Nie mogłem uwierzyć :D

Re: Introwertyzm a prawo jazdy

: 01 sie 2011, 2:01
autor: Rogaty
MetalMan pisze:A co do egzaminów[bo zdałem za drugim :oops: ], to stresujący był dla mnie tylko pierwszy, a to dlatego, że bardzo chciałem nie dać palmy i zdać za pierwszym podejściem. Efekt: kompromitacja po 40 paru minutach jazdy :roll: . Za drugim razem podszedłem bezstresowo, po prostu nie zależało mi już, miałem nawet ochotę zrobić coś głupiego, bo nie chciało mi się jeździć. Efekt: zdany po 34 minutach :twisted: . Tak więc radzę podejść do tego bez emocji, ot kolejny egzamin :wink:
A jeździć uwielbiam, o ile jest to jazda w terenie niezabudowanym :twisted: .
Dokładnie to samo... na pierwszym jakiś uprzejmy pan dziadek ustąpił mi pierwszeństwa, jednocześnie zasłaniając drugi pas. Nie pomyślałem, zza dziadka wyjechał inny pojazd, egzaminator dal po heblach i koniec przygody. Za drugim razem na szczęście nie kapnął się, a możne przymknął oko na to, ze sunąłem jakiś czas 50 w strefie zamieszkania...
Na kursie robiłem szybkie postępy, ale instruktor i tak bal się ze mną jeździć, na niektórych zakrętach trzymał się kurczowo fotela i uchwytu nad drzwiami. Nie żebym był kamikaze, ale polegam na moim kochanym automacie ruchowym i kiedy już odruchy wezmą gore, zaczyna się podkręcanie tempa. Nie wiem czemu, jakoś tak mam. :D Instruktor był siwawym, wąsatym nerwusem o żelaznych zasadach. 'bezstresowa jazda', taa. Często nadgorliwie hamował mi przed zatrzymaniem, co po jakimś czasie doprowadziło mnie do nerwacji, podjąłem wiec działania rozluźniające. Najpierw zacząłem jeździć prawymi kolami po studzienkach, śmiesznie go podrzucało, ale niestety nie dało mi to satysfakcji. Na szczęście owy jegomość często zaopatrywał się po drodze w pierogi na wynos i pędzlował je dumnie ze styropianowego opakowania. Już miał kończyć, już zabierał się z oddaniem za parę ostatnich pierogów, kiedy kopnąłem w środkowy pedał i pierogi wyyyfrunely, niczym młode ptaki z gniazdka. Zakląłem perfidnie na samochód przede mną, po czym mało nie udusiłem się ze śmiechu patrząc na jego zdziwiono-zawiedziona minę. Raz prawie wrypałem się pod tira, bo zacząłem rozkminiać nawozy azotowe, raz zabrałem się za jazdę pod prąd na jednokierunkowej. Na samym końcu nerwowy instruktor pochwalił mnie, ze jeżdżę pewnie i dynamicznie. Wtedy mi kopara opadła...

Re: Introwertyzm a prawo jazdy

: 20 kwie 2013, 6:44
autor: Difane
Szczerze mówiąc nie mam prawa jazdy i - pomimo nagabywań rodziny - nie zamierzam go robić. Po pierwsze byłoby to w moim przypadku bardzo niepraktyczne, ponieważ i tak nigdzie nie jeżdżę, więc samochód tylko stałby pod blokiem i rdzewiał :P ; nie wiem, być może ludzie liczyli na to, że będę robił dla nich jako jakiś szofer, ale obecnie ten argument odpada, jako że prawko i samochód posiada już moja siostra. Aktualne słyszę tylko marudzenia, że "z prawem jazdy znalazłbyś normalną pracę", ale prawdę powiedziawszy nie widzę siebie w roli rozwoziciela chleba o poranku :lol: .

Druga i znacznie istotniejsza kwestia, to zwyczajna obawa przed śmiercią za kółkiem. Najogólniej mówiąc - przeraża mnie ta świadomość, że jadąc samochodem człowiek jest tak naprawdę bezustannie cholernie blisko śmierci. Wystarczy jeden moment nieuwagi, jedna chwila zamyślenia, jakiś świr wyprzedzający "na trzeciego" i już jest pozamiatane. Nie ma nas. Albo jeszcze lepiej. Sami zrobimy zbyt mocny ruch kierownicą w lewo (np. próbując ominąć dziurę) i już czołówa :D . Nieeee, ja jestem zbyt psychiczny żeby prowadzić samochód. Kojarzy mi się to z chodzeniem wąską ścieżką nad przepaścią bez barierek. Zresztą, tak już porównując skojarzenia - nie podchodziłem nigdy zbyt blisko nabrzeża portowego bo miałem obawy, że się potknę i wpadnę do wody. A jak ktoś stawał na tych bojach do zarzucania lin cumowniczych, to pierwsza myśl jaka przychodziła mi do głowy brzmiała - "samobójca" :mrgreen: .

Ostatnią rzeczą, jaka stanęła by mi na przeszkodzie jest wspomniany w powyższych postach "brak podzielności uwagi". Przyznam szczerze, że mam ogromne problemy z robieniem wielu rzeczy na raz. Nawet w wyścigowej grze komputerowej nijak nie mogłem się przyzwyczaić do jeżdżenia bez automatu, czy patrzenia w lusterka (zawsze je wyłączałem, bo tylko mnie rozpraszały), a w realu trzeba by jeszcze pilnować kierunkowskazów. Więc jeżeli miałbym zestawić wymienione wyżej elementy i dodać do tego wszystkiego kiepski stan dróg i brak kultury u kierowców, to tym bardziej odechciewa mi się doświadczać tej wątpliwej przyjemności, jaką jest prowadzenie auta.

Wspomniałem coś o wyścigach, więc na koniec chciałbym jeszcze powiedzieć, że darzę ogromnym respektem wszystkich kierowców wyścigowych i rajdowych (w szczególności tych drugich) bo czego jak czego, ale mocy i prędkości bałem się od małego :P . Pamiętam jak np. razem ze starszymi kuzynami miałem okazję przejechać się z wujkiem, który pruł na drodze krajowej 150 km/h (choć i tak brał poprawkę na obecność "młodego", gdyż - wg. ich relacji - beze mnie jeździł nawet 180 km/h). Oni widzieli w nim "spoko wujaszka, zapewniającego im super zabawę", podczas gdy ja postrzegałem go jako "nieodpowiedzialnego i pozbawionego wyobraźni idiotę, który zaraz nas wszystkich pozabija".

Inna pamiętna sytuacja to wyprawa na festyn, na którym dziadek zafundował mi przejażdżkę gokartem. Potencjalnie ciekawa rozrywka, praktycznie od momentu wciśnięcia pedału gazu zamieniła się w koszmar. Moc pojazdu przeraziła mnie do tego stopnia, że aż się popłakałem i zacząłem krzyczeć "dziadek, zabierz ode mnie tego diabła :evil: ". Co gorsza spanikowałem tak, że cały czas trzymałem nogę na gazie, dopóki nie usłyszałem krzyku organizatora zabawy, abym "puścił ten pierwszy a wcisnął ten drugi". Gdyby nie on, to chyba bym porozjeżdżał uczestników festynu :mrgreen: .

Re: Introwertyzm a prawo jazdy

: 20 kwie 2013, 11:55
autor: lea
Jak ja zdawałam prawo jazdy, to byłam w lekkiej 'rozsypce' i tu nie chodzi o sam introwertyzm, zwyczajnie nie mogłam się na niczym skupić i było mi obojętne czy w coś przywalę samochodem, czy nie. Nie znałam wgl. zasad panujących na drodze oprócz wysłuchanej pobieżnie teorii.
Jeżeli chodzi o to co introwertyczne a mi przeszkadzało - to mój instruktor jazdy, czyli parę razy w tygodniu byłam zmuszona do towarzystwa ekstrawertyka na małej, samochodowej zamkniętej powierzchni. On chciał gadać, a ja niezbyt chciałam. Pytał czy jestem na niego obrażona. Zadawał prywatne pytania, i czepiał się tego, że niespecjalnie przejmuję się np. tekstem "gdyby jechał tam teraz samochód, mogłabyś mieć wypadek i się zabić" czyt. mój poker face, zamiast "o jezu, mogłam się zabić!".

Wyjeździłam godziny po których powinnam już przystępować do egzaminu, ale ten mnie nie dopuścił i muszę znowu wyjeździć ok. 10 do 20 godzin. Nie chce, i wgl. żałuję, że się na to zapisałam, tylko kasa już na to poszła, więc... muszę.

Re: Introwertyzm a prawo jazdy

: 20 kwie 2013, 13:04
autor: djaq
Ja nie mam prawa jazdy i raczej nie zanosi, że będę je miał. Jest kilka przyczyn dlaczego nie mogę i nie chcę mieć. Jedną z nich jest oczopląs, który skutecznie uprzykrzy mi zdanie egzaminu. Kolejną przyczyną jest strach przed samochodami, mimo, że interesuję się motoryzacją, boję się ich jak ognia, często długo stoję na pasach, żeby przejść , chociaż inni zdążyliby przejść 15 razy. To przez wypadki samochodowe, nic mi się nie stało, ale trauma pozostała. Ostatnią przyczyną jest mój brak koordynacji ruchowej, niski refleks i brak podzielności uwagi.

Re: Introwertyzm a prawo jazdy

: 20 kwie 2013, 13:09
autor: lea
Ja nie mam umiejętności ciągłego patrzenia 'dookoła', przyjmowanie informacji "teraz tamten samochód skręca w lewo, więc ja mogę w prawo".
I właśnie ja mam inaczej: wgl. się nie boję. Nie boję się, że się rozbiję, zabije, kogoś przejadę. Mam straszną niechęć do ogólnie samochodów, nie lubię nimi podróżować, choć przyznaję jest to o wiele bardziej przydatne niż autobusy czy pociągi. Nie interesuję się, nawet nie umiem rozpoznawać marek jeżeli nie jest chamsko napisane np. FORD. Lubię tylko wizualnie stare [ w dobrym znaczeniu, nie chodzi o starego Poloneza ] samochody i motocykle. A tak... jak człowiek nie ma większej motywacji, ciężko się uczyć.

Re: Introwertyzm a prawo jazdy

: 20 kwie 2013, 15:25
autor: Zodiac
Ja mam prawo jazdy od jakiś 2 miesięcy, kurs i jazdy przebiegły w miarę bezstresowo, chociaż nie ukrywam że często po jazdach (zwykle 2h) musiałem dzień, albo dwa odpocząć od instruktorki/a. Sama jazda nie sprawia mi za bardzo frajdy, traktuję ją jako kolejny obowiązek (podwieź gdzieś kogoś, bo jestem zajęty/a). W sumie jedyne, czego się obawiam w czasie jazdy to nie to, że sam się zabiję tylko to że zginie ktoś z kim jadę.