Uciekający czas

W tym miejscu dyskutujemy o zjawisku introwertyzmu, o tym, jak wpłynął on na nasze życie, jakie są wady i zalety bycia introwertykiem.
Alexis

Uciekający czas

Post autor: Alexis »

Tracenie czasu to mój odwieczny problem. Zastanawiam się, jak bardzo łączy się to z introwertyzmem. Zamiast tyle myśleć, powinnam działać. A jednak większą część dnia spędzam na myśleniu, zastanawianiu się, koncentrowaniu na własnych obawach i lękach, z których większość jest wyimaginowana oczywiście :(
A może macie jakieś recepty, jak to pokonać? Myślę, że nie chodzi wcale o lenistwo, ale właśnie o pokonanie lęku przed działaniem. Na przykład jak mam gdzieś zadzwonić, to nie robię tego nie dlatego, że mi się nie chcę, tylko że się boję. Nie wiem czego w sumie. Więc odkładam to i odkładam. Podobnie jest z pójściem na pocztę, wysłaniem aplikacji, umówieniem się ze znajomym. Odkładam to wszystko, bo wtedy choć na chwilę uzyskuję spokój. Ale to oczywiście do niczego nie prowadzi, a obowiązki się piętrzą.
Mieliście lub macie podobny problem?
Awatar użytkownika
Rilla
Stały bywalec
Posty: 208
Rejestracja: 05 cze 2007, 22:14
Płeć: nieokreślona

Post autor: Rilla »

Jakbym czytała swoje własne myśli. Mam identycznie, tyle że jeszcze nie muszę chodzić na pocztę i nic załatwiać, bo wszystko to należy jeszcze do mamy.
Mój odwieczny problem polega na tym, że za dużo myślę. Cały dzień mogę nic nie robić tylko snuć się po mieszkaniu z głową w chmurach. Mam wrażenie, że całe moje życie przepływa mi w ten sposób przez palce, a ja nie potrafię tego zatrzymać. Nim zdążę cokolwiek zrobić, mija rok w 'nic nie robieniu', a tylko w myśleniu nad tym co mam zamiar zrobić. Czas płynie stokroć razy szybciej niż powinien. To jest przerażające. Czyżbym była taką flegmatyczką?...
INFp, gr. B
Hator

Post autor: Hator »

dokładnie tak samo jest u mnie - "co masz zrobić dzisiaj, zrób jutro" :) Pół biedy jeśli sprawa dotyczy zobowiązań wobec innych, można to tłumaczyć zwykłym lenistwem. Ale coraz częściej się przekonuje, że ten problem dotyka również spraw, których rozwiązanie leży w moim własnym interesie, np:
-rozmowa w sprawie podjęcia pracy
-odpowiedź na e-mail w bardzo ważnej dla mnie sprawie
-dotrzymanie terminów, po przekroczeniu których nakładana jest na mnie kara
To prawie jak psychiczny masochizm ;) zawalać sobie życie poprzez świadome odkładanie spraw na ostatnią chwilę....
Komarzyca

Post autor: Komarzyca »

Witam :),
mam dokładnie to samo. To znaczy pewne rzeczy to muszę zrobić, np. w pracy. Maile mnie nie przerażają. Mogę pisać miliony. Gorzej z dzwonieniem. Nie znoszę tego robić. NAd każdym telefonem zastanawiam się, czy nie można tego załatwić mailem albo w inny sposób. CZasem się nie da, czy nie wypada, i nie osiągnie się dobrego rezultatu, więc się zmuszam :roll: ale potem to czasem jestem zadowolona, szczegolnie jak coś dobrze zalatwię. W każdym razie zawsze sprawdzam wszystkie informacje na stronie www, zanim zadzwonię. :)
rawel

Post autor: rawel »

Mam dokładnie tak samo jak komarzyca. Zanim gdzieś zadzwonię, nawet do kumpla, którego znam już dłuższy czas, muszę najpierw zastanowić się co powiedzieć, dokładnie dobrać słowa aby nie uznał czegoś za kłamstwo z mojej strony, ale najchętniej piszę smsa.
Ześwirować można.

Najbardziej dręczy mnie lęk przed nauką :/
Nawet gdy mam cały tydzień wolny i wiem, że po upływie tego czasu mam jakiś ważny sprawdzian odkładam naukę na ostatnią chwilę.

Najpierw kupuję wszystkie niezbędne książki, których nie mam, odszukuję notatki, których bym potrzebował, kładę wszystko na stole i mówię sobie "no mam wszystko, wiem, że wystarczy się nauczyć i dam radę... zaczynam od jutra".

Ehhh i z takim podejściem pochodzę każdego dnia.
Czuję jakąś obawę przed tym żeby się nauczyć danego materiału, bo gdzieś tam wiem, że np. w na egzaminie z matmy i tak coś pomylę w rachunkach i go obleję.

Skoro obleję to po co się uczyć ? Nie będę się uczył, obleję i wszystko będzie miało swoją jasną przyczynę i skutek.
Nie uczyłem się to oblałem, mam poczucie, że to przewidziałem więc panuję nad tym.
A później wyrzuty do samego siebie, że przecież egzamin był łatwy i mogłem się tego spokojnie nauczyć.

Ehhh czy Wy też tak macie ? Napiszcie proszę.
Majka
Introwertyk
Posty: 84
Rejestracja: 10 mar 2007, 16:07
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Majka »

Nie mam takiego problemu. Ja jeśli długo się do czegoś uczę, to mam pewność, że mi dobrze pójdzie, dlatego jeśli mi na czymś zależy, to uczę się jak najwięcej.
Awatar użytkownika
Cosh!se
Intronek
Posty: 54
Rejestracja: 30 paź 2007, 19:39
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Faerie

Post autor: Cosh!se »

Nauki nie lubie odkładać na później, ale jeśli chodzi np. o telefon do kogoś to zawsze zostawiam to na ostatnię chwilę ;)
Zanim gdzieś zadzwonię, nawet do kumpla, którego znam już dłuższy czas, muszę najpierw zastanowić się co powiedzieć, dokładnie dobrać słowa
Dlatego rzadko do kogoś dzwonie ;) Lepsze jest gg lub email.[/quote]
"Poeci, magicy, żeglarze
Tancerze wojny i ja
Wygnani z miasta radości
Wygnani bez imion i ciał
Nie dla nas owoce raju"
Awatar użytkownika
underdog
Stały bywalec
Posty: 242
Rejestracja: 10 sie 2007, 17:29
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Kraków

Post autor: underdog »

rawel pisze:Najbardziej dręczy mnie lęk przed nauką :/
:D
ja mam duże problemy z lenistwem, choć objawy prawie takie same :wink:
no, tylko nie mam stracha, że nie uda się wiedzy wykorzystać
radek

Post autor: radek »

ja mam duże problemy z lenistwem
Mam ten sam problem :P
Zawsze kiedy wracam ze szkoły to idę albo przed komputer żeby pograć sobie, albo leżę na łóżku i myślę i niebieskich migdałach. Prawie nigdy nie uczę się, to co się zapamiętało to się zapamiętało :P A prace domowe staram się odrabiać, choć często są robione na szybko i byle jak.
PoCO

Post autor: PoCO »

Ja tak samo, wszystko staram się odkładać, żeby mieć choć chwilkę świętego spokoju, mojej nirvany. Gorsze jest to, że jak czasami dostanę powera i próbuje zrobić parę rzeczy, albo nadrobić te odłożone, wszystko nagle zaczyna mi się rwać w rękach, okazuje się, że nawet 24h to za mało żeby wszystko zrobić... a kiedy będę miał chwile dla siebie?! I znowu wszystko odkładam :?
rosemary

Post autor: rosemary »

Jeśli chodzi o uciekający czas, chciałam zapytać jak jest u Was z punktualnością??

Ja się wiecznie spóźniam i to niemal wszędzie (także do pracy, czy na umówione spotkania). Nawet jeśli wstanę rano 1,5 godz przed planowanym wyjściem z domu to i tak zawsze zabraknie mi 10 min. Przy porannych czynnościach ciągle się zamyślam, lub wymyślam sobie mnóstwo ważniejszych rzeczy, np. muszę zajrzeć na chwilę do książki, bo akurat dzień wcześniej skończyłam na czymś ciekawym. :wink: Potem oczywiście robię sobie o to wyrzuty, ale to silniejsze ode mnie.

Czas ucieka w zastraszającym tempie!! Gdy wybieram się gdzieś po południu, jest tak samo. Zawsze myślę, że mam jeszcze mnóstwo czasu. Gdy zasiądę przed komputerem, czy się w coś wciągnę to działa na mnie jak narkotyk i nie mogę się oderwać. Przez to znów się spóźniam.

Często chcę się jakoś lepiej zorganizować, ale to baaardzo trudne.

Napiszcie, czy macie podobne problemy

Pozdrawiam
Majka
Introwertyk
Posty: 84
Rejestracja: 10 mar 2007, 16:07
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Majka »

Jeśli zależy mi na tym, żeby być punktualnie, to jestem. W liceum notorycznie spóźniałam się na lekcje, bo codziennie wstawałam niewyspana, a wtedy robię wszystko 2 razy wolniej i jakoś nie mogłam się wyrobić... W te wakacje pracowałam jednak w sklepie i jeśli miałam na pierwszą zmianę musiałam wstać o 4 i o dziwo nie spóźniałam się :shock: Wizja stojących przed sklepem klientów i stosów niewyłożonych czasopism i gazet była dla mnie wystarczająco motywująca, żeby wyjść wtedy, kiedy powinnam (Ale tak BTW, to nigdy więcej żadnej pracy, w której jest nieustanny kontakt z klientami...). Kiedy umawiam się z kimś na jakieś spotkanie, to też przeważnie przychodzę punktualnie, bo nie lubię niedotrzymywać obietnic.
radek

Post autor: radek »

U mnie niema takich problemów, prawie nigdy się nie spóźniam.
Awatar użytkownika
Ekwiwalencja
Pobudzony intro
Posty: 144
Rejestracja: 16 lis 2007, 18:40
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: z własnej krainy

Post autor: Ekwiwalencja »

Punktualna jestem, a o tym że trwonię czas pisałam już kilka razy ^^
Co do nauki... jak już ułożę ksiązki i zeszyty, nie mam dostępu do internetu i mam ciszę to się naucze jeśli nie to nie:)
rosemary

Post autor: rosemary »

Wygląda na to, że będę musiała wziąć się za siebie i spróbować dostosować mój zegar wewnętrzny do tego oficjalnego ;)

Ostatnio robię nawet postępy. Boję się tylko, że wpadnę w rutynę i po jakimś czasie będę działać jak automat. Gdzie tu miejsce na odrobinę spontanizmu (na takie rozkoszne wykorzystywanie czasu na to na co ma się akurat ochotę, co nagle wpadnie do głowy). Taki widocznie jest już ten świat.
ODPOWIEDZ