Jeżeli chodzi o samotność w sensie "spędzanie czasu samemu", to w przypadku introwertyka takowa "ładuje baterie", więc jest rzeczą dla mnie zupełnie naturalną, że taki rodzaj samotności wzmacnia. Jest jeszcze jednak inny, wspomniany już wcześniej rodzaj samotności, polegający na poczuciu braku dobrych relacji z innymi ludźmi, a więc niezależny od tego, czy ktoś przebywa w naszym pobliżu czy też nie. I taki typ samotności zdecydowanie powoduje we mnie pewne poczucie "osłabienia".
Zresztą od pewnego czasu zacząłem się zastanawiać nad faktycznym "przypływem energii" wynikającym z bycia intro. Otóż introwertyk prowadzący taki tryb życia jak ja powinien jej mieć aż nadto, a tymczasem z dnia na dzień czuję się jakiś taki coraz bardziej ospały i zniechęcony do czegokolwiek. Spoglądam w lustro i widzę tam człowieka, który zamiast dać się porwać własnej pasji umiera we własnych oczach. Odnoszę po prostu wrażenie że "bilans energetyczny" poczucia samotności i spędzania czasu samemu jest tak jakby "ujemny". Że ze mnie więcej energii ubywa niż przybywa.
Zastanawia mnie przy tym fakt, czy można to jednak jakoś odwrócić, czy można pozbyć się poczucia "wewnętrznej" samotności ? Biorąc pod uwagę świadomość, iż z czasem byłem w stanie zmienić w swoim życiu pewne rzeczy dość diametralnie wydaje mi się, że może to być możliwe. Zasada działania w każdym przypadku była taka sama i doskonale się sprawdzała: jeżeli czegoś potrzebujesz a tego nie masz, to spróbuj wmówić sobie, że wcale tego nie potrzebujesz. Mam nadzieję że i tym razem uda mi się nauczyć żyć z nieco mniejszymi wymaganiami :wink: .
Zresztą nurtuje mnie też kwestia tego skąd wzięła się samotność ? Tak w moim przypadku jak i w ogóle. Bo jeżeli chodzi o mnie, to przez 2 lata od rzucenia ostatnich studiów i praktycznie zaprzestania kontaktu z innymi ludźmi żyło mi się tak jakoś swobodnie, tzn. nie przejmowałem się tym faktem, że nie mam z kim porozmawiać, że jestem sam i.t.d., ba ja nawet nie pisałem żadnych komentarzy w necie, na jakichkolwiek forach tj. nie zaznaczałem w jakikolwiek sposób swojej obecności w świecie i nawet za pośrednictwem neta nie miałem żadnego kontaktu z ludźmi. Problem pojawił się w jednym z pierwszych miesięcy tego roku, kiedy zacząłem miewać przebłyski do chęci podzielenia się z innymi swoimi przemyśleniami, swoim doświadczeniem.
Zacząłem od odkopania mojego konta na portalu flstudio.pl (które na szczęście mimo ponad 1,5 rocznej nieobecności nie zostało usunięte
), ale po pewnym czasie stwierdziłem, że mówienie tylko i wyłącznie na temat produkcji muzyki już mi nie wystarcza i chciałbym napisać coś na temat mojego wnętrza, mojego życia. Początkowo myślałem o założeniu bloga, ale brakowało mi pomysłów od czego zacząć, jakie kwestie poruszać. Stwierdziłem że lepiej będzie znaleźć jakieś forum, gdzie będzie już wiele ciekawych tematów, gdzie będę mógł zestawić swoje myśli z myślami innych. I długo nie zastanawiałem się nad tym jakie to ma być forum. Bo jeżeli ktoś spyta mnie jakie jest jedno słowo, jakim mogę siebie określić odpowiadam bez wahania "artysta". Ale jeżeli ktoś poprosi o jeszcze jedno, które też pasowało by do mnie odpowiadam z równym przekonaniem "introwertyk".
I tak trafiłem tutaj
. Chociaż w tym poście nie tylko o samotności, ale też o przyczynach tego skąd się tutaj wziąłem natomiast uważam, iż jest to odpowiedni temat by o tym napisać, gdyż - co zresztą wynika z treści postu - jedno z drugim mocno się wiąże. Po prostu moją przyczyną pojawienia się i egzystowania na tym forum jest próba choćby częściowego zaspokojenia potrzeby kontaktu z innymi ludźmi, co przez internet jest dla mnie znacznie bardziej komfortowe niż w rzeczywistości. Także ten problem częściowo rozwiązałem, ale poruszyłem też kwestię samotności wśród ludzkości, natomiast to już zostawię tak dla potomnych do przemyślenia, poprzez postawienie pytania: "Czy gdyby na świecie istniał tylko jeden człowiek, to czy odczuwałby samotność ?"