Jestem tak samo uzależniony od neta jak koń od owsa
. Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie życia bez tego jakże przydatnego narzędzia, ułatwiającego dostęp do wszelkiego rodzaju źródeł informacji. W necie spędzam średnio kilkanaście godzin dziennie, a gdy z przyczyn technicznych nie mam do niego dostępu, to albo w coś pykam, albo mam ochotę położyć się spać i wstać, gdy net będzie działał
.
Generalnie rzecz biorąc dzień bez neta jest dla mnie dniem straconym. Nie mam pojęcia w jaki sposób organizowałbym sobie czas, gdyby go nie było. Gry nie ciągną mnie już tak jak kiedyś i dziś kilka godzin - nawet przy założeniu że co godzinę zmieniam tytuł - to max tego, co mogę wytrzymać. Ewentualnie jakiś meczyk w TV, ale też max 1 dziennie, pół godziny serwisu informacyjnego, pół godziny na inne konsumpcyjno-organizacyjne pierdoły i zostaje mi mnóstwo niewykorzystanego czasu
. Co gorsza gdyby pewnego dnia ktoś ogłosił "koniec internetu", to moje życiowe plany ległyby w gruzach, bo z neta czerpie wszelkiego rodzaju programy i wirtualne instrumenty do produkcji, za pośrednictwem neta wyszukuję jakichś nowych mp3 w interesującym mnie stylu, również bez neta nie można by się skontaktować z coraz bardziej popularną formą wytwórni zwących się - a jakże by inaczej - netlabelami
(już abstrahując od faktu, że takowe by po prostu upadły :lol: ) .
Także internet to nie jest tylko dodatek do mojego życia, ani nawet "tylko" coś więcej. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że net to po prostu całe moje życie. A czy próbuję coś z tym zrobić ? Nie, a dlaczego miałbym próbować ? Dla mnie słowo "uzależnienie" nie ma żadnego negatywnego wydźwięku a nawet jakby miało, to znając mnie zaraz dorobiłbym sobie do tego ideologię, że to jednak nie jest złe i że tak po prostu można, bo takie mam preferencje
. Co do problemów to czasem słyszę jakieś uwagi dotyczące czasu spędzanego - nawet nie tyle co w necie, ale przed kompem tak ogólnie - natomiast nic sobie z tego nie robię. Przyzwyczaiłem się już po prostu
.