Puk puk, jest tam kto?

W tym miejscu dyskutujemy o zjawisku introwertyzmu, o tym, jak wpłynął on na nasze życie, jakie są wady i zalety bycia introwertykiem.
Awatar użytkownika
unknowSoldier
Intronek
Posty: 34
Rejestracja: 07 sty 2012, 16:43
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Gliwice

Puk puk, jest tam kto?

Post autor: unknowSoldier »

Przychodzi emocja do introwertyka
- [puk puk] mogę wejść?
- prosze, zostało jeszcze sporo wolnych miejsc

"joke" ciupek odbiega od tematu, ale wymyślony na poczekaniu, więc nie mógł się zmarnować.

Mam do Was pytanie, czy macie czasem wrażenie, że od środka "zamarzacie"?, pewne rzeczy jak relacje z bliskimi osobami (rodziną itd) przestają was interesować/ruszać. Dochodzicie do momentu, w którym emocje innych zaczynają was mało co obchodzić? widzicie, że to wszystko gra, która ma na celu (w dużym stopniu) tylko polepszenie humoru tej drugiej strony?

Od pewnego czasu zaczynam obserwować w sobie zjawisko wytwarzania grubej skórki, o której pisaliśmy z innymi użytkownikami w jednym z wątków. Zaczynam mieć wyje*** na pewne osoby i sytuacje. Jak to bywa w moim przypadku od razu zaczyna migać lampka ostrzegawcza, która informuje mnie o tym, by za bardzo nie przesadzić i nie "zamarznąć" do końca.
5w4
Awatar użytkownika
SardonicAlly
Pobudzony intro
Posty: 166
Rejestracja: 05 gru 2011, 23:33
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: okolice Krakowa. niezbyt bliskie

Re: Puk puk, jest tam kto?

Post autor: SardonicAlly »

Ha, mogłabym się wypowiadać jako ekspert w temacie, gdyby nie drobny fakt że w zasadzie nie znam drugiej strony medalu - sytuacji kiedy emocje innych wiele znaczą, więzi nie są powierzchowne, a uczucia głębokie. :P

A tak, no cóż, będzie jednostronna perspektywa. Pikacz: nie mam uczucia "zamarzania" w środku. Dawno juz wykształciłam "gruba skórę" o której piszesz, bo gdzieś w okolicach 5-tego, 6tego roku życia, zwyczajnie nie pamiętam jak przebiegał ten proces zobojętnienia. W interakcjach z innymi po prostu staram się zachowywać w oczekiwany sposób, ponieważ to nastawia ludzi pozytywnie - a kto wi czy nie bedę kiedyś czegoś od nich potrzebować. Ale, zwykle za tym co robię nie kryją się żadne glębokie uczucia, jeśli już, to są dość letnie. Robię rzeczy bezinteresowne i miłe dla innych na zasadzie gry z samym sobą - punkty, levele, żeby poczuć z tego jakąś satysfakcję. Ale to są zachowania wyuczone, nie wynikające z żadnej "potrzeby serca" jeśli w ogóle mam coś takiego. Cytując House'a: "I don't feel good, or bad. I feel nothing, and it feels great" (at times).

Z mojej perspektywy patrząc, ten proces "zamarzania" jak to nazywasz, wcale nie jest zły. To jak prywatny pancerz ochronny. Obserwuje czasem, jak bardzo niektórzy ludzie są "zranieni" zwykłymi słowami, jak przezywają sercowe rozterki, cierpią, bo umiarł im ktoś bliski. W takich momentach jestem zadowolona z istnienia mojej skorupy. Są jednak pewne minusy, mianowicie relacje z ludźmi są dośc płytkie. Przez większość czasu mi to zupełnie nie przeszkadza, ale bywają momenty kiedy się zastanawiam jak by to było, gdyby skrócić dystans.
Ale, to co jest istotne z twojej perspektywy, to to, czy chcesz zbudowac taki pancerz czy nie. Rozumiem, że nie chcesz (lampki kontrolne, etc). W takim wypadku dobrze byłoby się zastanowić: co się zmieniło w twoich relacjach z innymi, w którym momencie zaczęło się zmieniać i dlaczego? Może zaistniał jakiś impuls (strzelam: zawiodłeś się na kimś bliskim). Jak już znajdziesz przyczynę, może łatwiej będzie zwalczać skutek. Poza tym, mozesz zbudować sobie niepełny pancerz - wybrać parę osób na których ci zależy, dla których czasem ten pancerz otworzysz.
"The power of accurate observation is called cynicism by those who have not got it." Rest assured I've got it in abundance ;P

5w4, prone to procrastination
ISTP Craftsman I=89% S=79% T=89% P=58%
Awatar użytkownika
arvendanci
Introwertyk
Posty: 117
Rejestracja: 13 kwie 2012, 11:33
Płeć: nieokreślona

Re: Puk puk, jest tam kto?

Post autor: arvendanci »

Nie tak dawno, jakieś 2 dni temu (wypada, ze to był piątek), wieczorem jakoś tak natchnęło mnie do rozmyślań. Akurat tak się składa, że zacząłem się zastanawiać, dlaczego wiszą mi coraz bardziej odczucia innych osób, których znam, z którymi w miarę często rozmawiam. A zauważyłem to w następujący sposób. Chwilę przed tym jak mnie wzięło na takie rozmyślanie, poszedłem do kumpli, co by ich "odwiedzić". No i stadardowo, co tam słychać, jak leci. Zaczęli mi opowiadać co tam się u nich dzieje, a ja słuchałem. Ale po zaledwie może 2 zdaniach, tak siedziałem, wbiłem wzrok w jakieś miejsce na ścianie i całkowicie zrezygnowałem z tego co oni do mnie mówili. Nagle w ogóle przestało mnie to interesować, jakie tam mają problemy, co tam się u nich działo itd. Tak na dobrą sprawę to w sumie nie wiem po co tam w ogóle szedłem. Chyba tylko tyle co by kości rozruszać po schodach, chociaż ogólnie na ruch i tak nie narzekam (może ktoś z Krakowa biega po Błoniach?)

Wracając do tematu - to samo dzieje się w trakcie rozmowy przez telefon. Rozmowa może trzyma się przez kilka minut, jeśli rzeczywiście jest temat, który mnie porywa i mam coś do powiedzenia. Inaczej rozmówca zdaje się słyszeć "noooo"...

Jeśli chodzi o takie "zamarzanie" na początku myślałem, że coś jest ze mną nie tak, ale oczywiście nic nikomu ani mru mru. Myślę, że to nasiliło się od czasu studiów. Wcześniej, bliski kontakt z rodziną, więc to w jakiś sposób wymuszało "całodobowe" pozytywne nastawienie. Oczywiście teraz jedyny naprawdę dobry kontakt utrzymuję z rodziną i przykładowo z rodzicami mogę non stop o czymś rozmawiać. Ale to chyba jedyne osoby w tej chwili.

Dlatego wykształcił się u mnie (pewnie wiele osób może mnie za to skrytykować [I don't care]) taki "katalog", który dzieli się na dwa ośrodki: rodzina i reszta świata. Z kolei podkatalog "reszta świata" znajdzie filtr na tych, którzy są dla mnie ważni, obojętni, lub tacy, na zasadzie - unikaj jak ognia.

Z tym, że jeśli chodzi o zaufanie w katalogu "reszta świata" już jakiś czas temu założyłem, że będę w stanie zaufać tylko jednej osobie.

Szufladkowanie znajomości, kontaktów nie jest mimo wszystko najprzyjemniejszym rozwiązaniem, ale tylko w ten sposób mogę sobie dokładnie określić do jakiego stopnia mogę dać się poznać danej osobie.

Z drugiej strony oczywiście mógłbym pomyśleć, że to co sobie tutaj bazgrolę i tak w gruncie rzeczy nie wpłynie na nikogo z tej społeczności, i nikt nie dba o to, co ja tam sobie ustalam i w jaki sposób, ale to mi sie właśnie podoba. Każdy ma swój światopogląd, wie w jaki sposób czego się trzymać, a dzięki temu, że wyróżnia się takim a nie innym stylem psychiki, osobowości jest w stanie chyba to zrozumieć :)

Miło jest też zobaczyć, że jednak wiele osób ma podobne "dolegliwości" :D
5w4
ISTJ
Awatar użytkownika
Inno
Legenda Intro
Posty: 1214
Rejestracja: 01 paź 2008, 18:47
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Warszawa

Re: Puk puk, jest tam kto?

Post autor: Inno »

Kiedyś miałam trochę, potem często takie odczucia. Uwielbiałam ten cytat: "Samotność jest niezależnością, życzyłem jej sobie i zdobyłem ją po długich latach. Jest zimna, o tak, ale jest też cicha, cudownie cicha i wielka, jak zimne, ciche przestworza, po których wirują gwiazdy." (H. Hesse, "Wilk stepowy")
Ale jak się zakochałam, to mi przeszło. :P
Obrazek
Awatar użytkownika
Will
Intronek
Posty: 59
Rejestracja: 10 maja 2012, 21:03
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Katowice

Re: Puk puk, jest tam kto?

Post autor: Will »

Ale to są zachowania wyuczone, nie wynikające z żadnej "potrzeby serca" jeśli w ogóle mam coś takiego.
To trochę smutna perspektywa. Nie masz czasem wrażenia, że tracisz coś ważnego?
To brzmi jak pytanie zadane przez księdza, ale moim skromnym zdaniem wiele traci ten, kto nigdy się nie zakochał i zaprawdę rację miał Dante Alighieri w "Boskiej Komedii" czyniąc z miłości ponadczasową siłę nadającą bieg całemu wszechświatowi ;)
INTJ
Samotność jest dla umysłu tym, czym dieta dla ciała.
Awatar użytkownika
SardonicAlly
Pobudzony intro
Posty: 166
Rejestracja: 05 gru 2011, 23:33
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: okolice Krakowa. niezbyt bliskie

Re: Puk puk, jest tam kto?

Post autor: SardonicAlly »

Czy ja wiem, czy taka znów smutna perspektywa? Obiektywnie rzecz biorąc, jakie znaczenie ma z jakich pobudek wyświadczam komuś przysługę, jeśli wyświadczam i nie oczekuję nic w zamian. Jak z tematu bezinteresownych miłych rzeczy przeskoczyłeś w temat miłości - dalibóg nie wiem :P
Owszem, mam czasem poczucie, że niektóre rzeczy po prostu mnie omijają - wszelkie związkowo-uczuciowe ceregiele - ale nic na to nie poradzę. Trudno powiedzieć, że tracę coś ważnego - z definicji stracić można coś co się miało, i tylko wtedy można też wiedzieć, czy stracona rzecz miała jakąś wartość.
Moim skromnym zdaniem cokolwiek powiedział Alighieri o tym, co nadaje bieg wszechświatowi niekoniecznie ma jakąkolwiek merytoryczną wartość - z tego co wiem był średniowiecznym poetą, nie astrofizykiem. :P
"The power of accurate observation is called cynicism by those who have not got it." Rest assured I've got it in abundance ;P

5w4, prone to procrastination
ISTP Craftsman I=89% S=79% T=89% P=58%
Awatar użytkownika
Gabriel
Intronek
Posty: 38
Rejestracja: 29 lut 2012, 0:11
Płeć: nieokreślona

Re: Puk puk, jest tam kto?

Post autor: Gabriel »

,,Moim skromnym zdaniem cokolwiek powiedział Alighieri o tym, co nadaje bieg wszechświatowi niekoniecznie ma jakąkolwiek merytoryczną wartość - z tego co wiem był średniowiecznym poetą, nie astrofizykiem. :P"

I cały romantyczny nastrój szlag trafił ;P

Skorupka dobra rzecz, każdy intro ma swoją, ale nie sądzicie, że ludzi z ,,zamarzniętym" wnętrzem można podzielić na ,,wieczną zmarzlinę" oraz mających uczuciowość w fazie nierozwiniętego zarodka, który pod wpływem pewnych czynników, okoliczności, osoby może rozwinąć się w piękny kwiat i sprawić, iż życie staje się znośniejsze? Że tak pociągnę patos i poetyzację ;P
5w4
Awatar użytkownika
SardonicAlly
Pobudzony intro
Posty: 166
Rejestracja: 05 gru 2011, 23:33
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: okolice Krakowa. niezbyt bliskie

Re: Puk puk, jest tam kto?

Post autor: SardonicAlly »

I cały romantyczny nastrój szlag trafił ;P
Eh, mam chyba wbudowaną niszczarkę romantycznych nastrojów, to silniejsze ode mnie:P
Jeśli najdzie nas ochota możemy powpychać ludzi do pudełek z etykietkami "wieczna zmarzlina" i "uczuciowość na etapie niedorozwiniętego zarodka". A jakże. Może nawet będzie w tym trochę racji. Ale mam wrażenie że nawet sami zainteresowani (czy też raczej "zamarznięci") mieliby problemy z przydzieleniem się do właściwych kategorii.
I czy są to jedyne możliwe kategorie? Nie wydaje mi się.
Jeśli juz miałabym użyć jakiejs gruntowo-wodnej metafory, to przydałaby się jeszcze kategoria ludzi którzy składają się z 2 warstw: wiecznej zmarzliny i warstwy gleby tuż nad nią. O ile ta górna, płytka warstwa jeszcze czasami rozmarza, głębsze pokłady są nie do ruszenia. Niniejszym radośnie umieszczam się w tej nowo stworzonej kategorii. :P

I jeszcze jedno: co nam przyjedzie z takiego teoretycznego rozróżnienia, kiedy owi ludzie będą praktycznie nierozróżnialni dla postronnych? nikt nie nosi raczej koszulki z napisem "hej, jeśli jesteś właściwą osobą i zadziałasz odpowiednimi czynnikami, no, i jeśli okoliczności się zgrają, moja uczuciowość się rozwinie! cholera wie w co, ale próbuj, potencjalnie właściwa osobo!" lub tez napisem "jestem chodząca wieczną zmarzliną, spieprzaj". Tak więc, wymyślone przez ciebie etykietki owszem, ładne, ale raczej nieprzydatne, bo niewidoczne.
"The power of accurate observation is called cynicism by those who have not got it." Rest assured I've got it in abundance ;P

5w4, prone to procrastination
ISTP Craftsman I=89% S=79% T=89% P=58%
Awatar użytkownika
arvendanci
Introwertyk
Posty: 117
Rejestracja: 13 kwie 2012, 11:33
Płeć: nieokreślona

Re: Puk puk, jest tam kto?

Post autor: arvendanci »

Przynajmniej nie sam lubię sobie pokatalogować.

@SardonicAlly - jak czytałem Twoją wypowiedź to czułem samoistnie zwiększającą się odległość pomiędzy kącikami ust :)

BTW. Jak ktoś nie potrafi współczuć to też kwalifikuje się do tych zmarzlin? Pytam, bo wydaje mi się, że nie potrafię współczuć. Z resztą sam nie lubię, jak ktoś mi współczuje, gdy pójdzie coś nie tak.
5w4
ISTJ
Awatar użytkownika
Difane
Rozkręcony intro
Posty: 313
Rejestracja: 11 lip 2012, 1:03
Płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa

Re: Puk puk, jest tam kto?

Post autor: Difane »

Oj, bardzo ciekawy temat. Będą niewygodne fakty i trudne sprawy :wink: .

Zdecydowanie mam coś takiego i to narastało już od paru ładnych lat. I szczerze mówiąc sam się sobie dziwię w jaki sposób mogłem w międzyczasie tak zobojętnieć na osoby, który były moimi bliskimi. Jednym z najbardziej wymownych przykładów takiego stanu rzeczy jest fakt, iż ostatni raz na pogrzebie byłem gdzieś tak w 2007 roku. Był to pogrzeb mojego dziadka, ojca mojej matki. Od tego czasu odbyło się kilka pogrzebów członków rodziny, a na żadnym z nich nie byłem. Ba, wiadomość o śmierci tego czy innego dziadka lub wujka nie wywarła na mnie żadnego wrażenia. Kolejnym przykładem są wszelkiego rodzaju przyjęcia urodzinowe, z których w pewnym momencie również zrezygnowałem. Inna sprawa że ja już od dziecka zastanawiałem się nad sensem tego typu uroczystości, jako że była to dla mnie taka trochę "szopka", na której tylko się nudziłem a bywałem, bo rozdawali ciastka za free :D . Pamiętam że rozbrajał mnie np. fenomen pozdrowień. Pytałem: "co to są pozdrowienia ? po co one w ogóle są ?", a nikt mi nigdy tego nie chciał wytłumaczyć, albo tłumaczył w ten sposób: "pozdrawia się bo...yyy...bo tak trzeba" :lol: , dlatego nigdy nikogo nie pozdrowiłem.

Przy czym taką niechęć do bywania na imprezach rodzinnych można by jeszcze podpiąć pod introwertyzm (wiadomo - grupowe spędy), ale już stosunek do mojej matki jest jedną z najbardziej tajemniczych i mrocznych zagadek mojej osobowości. Otóż ja w ogóle nie przejmuje się i nie interesuję się jej problemami. Można by powiedzieć, iż nie ma racjonalnych argumentów które stawiałyby taki wymóg, ale mimo wszystko wydaje mi się to w pewnym sensie przykre i z pewnością nie jest dla mnie powodem do dumy. Sam się nawet zdziwiłem, gdy matka do rozmowy ze mną nakłoniła mojego ojca chrzestnego, który to dał mi parę "moralizujących" wykładów o tym, że matce trzeba pomagać i że nie będzie w stanie sama utrzymać mieszkania, a mimo to czułem się tak, jakby to po mnie spływało i w żaden sposób mnie nie poruszało. Chociaż ja wcale nie chciałbym żeby tak było, ale skoro jest to dla mnie obojętne to może jednak bym chciał (tzn. nie chciałbym temu zapobiec). Reasumując - zastanawiam się czasem, czy jestem z natury "złym" człowiekiem, któremu za młodu wpajano różne zasady, którym to się oparłem i powracam do stanu "naturalnego", czy może po prostu jestem kimś "dobrym" i po prostu tymczasowo uległem pokusie "tomiwisizmu" i powinienem działać w kierunku odkręcenia tego. Zresztą ten fenomen zjawiska "chęci posiadania chęci" to coś co naprawdę trudno mi wyjaśnić. Tak na koniec tego wątku jeszcze jedna informacja, której nie jestem w stanie opisać szczegółowo - od 7-go roku życia jestem półsierotą. Mój ojciec został brutalnie zamordowany. Sprawców zbrodni nigdy nie odnaleziono.

O relacjach ze znajomymi (a raczej ich braku) nie chcę mi się już nawet rozpisywać. Po prostu od zawsze było normą, że wszelkiego rodzaju spotkania z kolegami odbywały się z inicjatywy drugiej osoby. Nigdy po nikogo nie zadzwoniłem a jeżeli już, to tylko na prośbę kogoś innego. A że znajomym w pewnym momencie odwidziało się spotykać z kimś popadającym w zawodową-edukacyjną ruinę, to te kontakty samoistnie zamarły :roll: . Przy czym zdarzało mi się później spotkać i pogadać z jakimś kumplem z czasów szkolnych, ale przez ostatnich kilka lat ta średnia rozmów wynosiła mniej więcej jedną rozmowę na rok.

Na koniec trochę powieje optymizmem, bo jako że chciałbym historię swojego życia zakończyć happy endem, to i ten post zostanie zakończony w ten sposób. A swoje nadzieje oprę na przykładzie mojego odbioru tzw. "miękkich tematów". Otóż gdyby ktoś w prywatnej rozmowie spytał mnie, czy interesują mnie takie sprawy "z życia wzięte", odpowiedziałbym że "nie, omijam takie newsy szerokim łukiem". Prawda jest jednak taka, że siarczyście bym skłamał, bo przeglądając portale informacyjne nierzadko z dużym zainteresowaniem oglądam i czytam reportaże o różnych problemach zwykłych ludzi, a czasem nawet taka pierdoła typu "list miłosny przepłynął Atlantyk i dotarł do ukochanej" potrafi wzbudzić moje zaciekawienie i bliższy jestem stanu poruszenia niż czegoś w stylu "ta jasne, może jeszcze napiszcie że ufo porwało Obamę" :P . Pamiętam nawet że np. historia o psie, który codziennie przychodził w to samo miejsce czekając na powrót pana, który go w tym miejscu zostawił, czy też przypadek pewnego starszego pana, który po śmierci żony zasadził drzewa w taki sposób, aby widziane z góry uformowały serce doprowadziły mnie do łez.

Także ta moja zmarzlina nie do końca jest w stanie mnie pochłonąć. Ale dlaczego problemy obcego psa wzruszają mnie bardziej niż problemy własnej matki ? Szczerze mówiąc nie wiem jak na to pytanie odpowiedzieć...
Awatar użytkownika
pustka
Stały bywalec
Posty: 216
Rejestracja: 18 mar 2011, 16:08
Płeć: kobieta
Lokalizacja: Kalisz

Re: Puk puk, jest tam kto?

Post autor: pustka »

unknowSoldier pisze:czy macie czasem wrażenie, że od środka "zamarzacie"?, pewne rzeczy jak relacje z bliskimi osobami (rodziną itd) przestają was interesować/ruszać. Dochodzicie do momentu, w którym emocje innych zaczynają was mało co obchodzić?
Tak i tak...
Difane pisze:Pamiętam że rozbrajał mnie np. fenomen pozdrowień. Pytałem: "co to są pozdrowienia ? po co one w ogóle są ?", a nikt mi nigdy tego nie chciał wytłumaczyć, albo tłumaczył w ten sposób: "pozdrawia się bo...yyy...bo tak trzeba" :lol: , dlatego nigdy nikogo nie pozdrowiłem.
uśmiałam się :lol:
Difane pisze: stosunek do mojej matki jest jedną z najbardziej tajemniczych i mrocznych zagadek mojej osobowości. Otóż ja w ogóle nie przejmuje się i nie interesuję się jej problemami. Można by powiedzieć, iż nie ma racjonalnych argumentów które stawiałyby taki wymóg, ale mimo wszystko wydaje mi się to w pewnym sensie przykre i z pewnością nie jest dla mnie powodem do dumy. Sam się nawet zdziwiłem, gdy matka do rozmowy ze mną nakłoniła mojego ojca chrzestnego, który to dał mi parę "moralizujących" wykładów o tym, że matce trzeba pomagać
Zagadka rozwikłana?
Poza tym nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że matce trzeba zawsze pomagać. Dodatkowo zwykle zwraca się uwagę na MATKĘ, a nie OJCA. Wku*wia mnie takie podejście i wychowywanie własnych dzieci dla własnego szczęścia. W Polsce jest wystarczająco maminsynków.
Co jest, to jest. Co się zdarzy, to się zdarzy.
twarda intro
Introwertyk
Posty: 123
Rejestracja: 10 wrz 2013, 20:04
Płeć: nieokreślona
MBTI: 100% ekstrawertyk

Re: Puk puk, jest tam kto?

Post autor: twarda intro »

SardonicAlly pisze:Ha, mogłabym się wypowiadać jako ekspert w temacie, gdyby nie drobny fakt że w zasadzie nie znam drugiej strony medalu - sytuacji kiedy emocje innych wiele znaczą, więzi nie są powierzchowne, a uczucia głębokie. :P

A tak, no cóż, będzie jednostronna perspektywa. Pikacz: nie mam uczucia "zamarzania" w środku. Dawno juz wykształciłam "gruba skórę" o której piszesz, bo gdzieś w okolicach 5-tego, 6tego roku życia, zwyczajnie nie pamiętam jak przebiegał ten proces zobojętnienia. W interakcjach z innymi po prostu staram się zachowywać w oczekiwany sposób, ponieważ to nastawia ludzi pozytywnie - a kto wi czy nie bedę kiedyś czegoś od nich potrzebować. Ale, zwykle za tym co robię nie kryją się żadne glębokie uczucia, jeśli już, to są dość letnie. Robię rzeczy bezinteresowne i miłe dla innych na zasadzie gry z samym sobą - punkty, levele, żeby poczuć z tego jakąś satysfakcję. Ale to są zachowania wyuczone, nie wynikające z żadnej "potrzeby serca" jeśli w ogóle mam coś takiego. Cytując House'a: "I don't feel good, or bad. I feel nothing, and it feels great" (at times).

Z mojej perspektywy patrząc, ten proces "zamarzania" jak to nazywasz, wcale nie jest zły. To jak prywatny pancerz ochronny. Obserwuje czasem, jak bardzo niektórzy ludzie są "zranieni" zwykłymi słowami, jak przezywają sercowe rozterki, cierpią, bo umiarł im ktoś bliski. W takich momentach jestem zadowolona z istnienia mojej skorupy. Są jednak pewne minusy, mianowicie relacje z ludźmi są dośc płytkie. Przez większość czasu mi to zupełnie nie przeszkadza, ale bywają momenty kiedy się zastanawiam jak by to było, gdyby skrócić dystans.
Ale, to co jest istotne z twojej perspektywy, to to, czy chcesz zbudowac taki pancerz czy nie. Rozumiem, że nie chcesz (lampki kontrolne, etc). W takim wypadku dobrze byłoby się zastanowić: co się zmieniło w twoich relacjach z innymi, w którym momencie zaczęło się zmieniać i dlaczego? Może zaistniał jakiś impuls (strzelam: zawiodłeś się na kimś bliskim). Jak już znajdziesz przyczynę, może łatwiej będzie zwalczać skutek. Poza tym, mozesz zbudować sobie niepełny pancerz - wybrać parę osób na których ci zależy, dla których czasem ten pancerz otworzysz.
Jakbym siebie czytała :) Przez jakiś czas zastanawiałam się nawet czy psychopatką nie jestem (cechy psychopaty m.in :wyrachowanie, brak emocji, płytkość uczuć) ale doszłam do wniosku że jednak mam sumienie :D
Awatar użytkownika
Sorrow
Krypto-Extra
Posty: 829
Rejestracja: 21 gru 2007, 1:48
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w9
MBTI: ENFP

Re: Puk puk, jest tam kto?

Post autor: Sorrow »

Jako INFP, mam na odwrót. Odczuwam raczej wielokrotnie silniej niż przeciętna osoba. Oczywiście zwykle ze :stoneface: .
Moja galeria na DeviantArt

"Violence solves everything."
ODPOWIEDZ