Introwertyk musi zginąć?

W tym miejscu dyskutujemy o zjawisku introwertyzmu, o tym, jak wpłynął on na nasze życie, jakie są wady i zalety bycia introwertykiem.
Awatar użytkownika
Sundari
Introwertyk
Posty: 88
Rejestracja: 20 lut 2013, 11:19
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Warszawa

Introwertyk musi zginąć?

Post autor: Sundari »

Ostatnio dotarło do mnie, że będąc introwertykiem nie mam szans wygrać w tym całym wyścigu szczurów. Introwertyzm zabiera mi ten polot jaki mają ekstrawertycy. Osoba odnosząca sukces w dzisiejszym świecie to towarzyski ekstrawertyk, czyli pewny siebie, wygadany, z ogromem zainteresowań, aktywny. A gdzie w tym wszystkim my? Często o wiele bardziej wartościowi, a mimo to odrzucani. Dlaczego świat preferuje popędliwych ekstrawertyków, a odrzuca ostrożnych i zamkniętych w sobie introwertyków. Przecież my też musimy żyć. Osobiście potrafię być bardzo produktywna, ale potrzebuję tego czasu na pobycie w samotności. Nie skupię się w sali pełnej gadających ludzi, muszę mieć ciszę i spokój, muszę skupić się na myślach, a nie na ludziach mnie otaczających. Zawsze na rozmowach kwalifikacyjnych nie wypadam tak dobrze jak bym chciała. Spotykając się z ludźmi odnoszę wrażenie jakby ktoś wyciągnął mi wentyl i spuszczał ze mnie powietrze. Przy ludziach czuję się bezsilna. Jak Wy sobie z tym radzicie i co ważniejsze, czy też macie podobne odczucia?
„Samotność jest niezależnością, życzyłem jej sobie i zdobyłem ją po długich latach. Była ona zimna, o tak, ale była też cicha, prawdziwie cicha i wielka, podobnie jak zimne, ciche przestworza, po których wędrują gwiazdy.”
Hermann Hesse - Wilk stepowy


O mnie: INTJ | Jedynka ze skrzydłem dwa: 1w2 - "Adwokat" | Płciowo stypizowana "na krzyż":P
Awatar użytkownika
Zour
Introwertyk
Posty: 85
Rejestracja: 10 lis 2012, 17:52
Płeć: mężczyzna
Lokalizacja: von Ohlau

Re: Introwertyk musi zginąć?

Post autor: Zour »

A ja tam myślę, że to tylko teraz jest taki okres, że jest "kult" ekstrawertyka i za kilkanaście lat (jeśli nie - za kilkadziesiąt) introwertyzm będzie mocny.

Zapewne znacie Sinusoidę Krzyżanowskiego.
Ostatnimi czasy myślałem nad tym, że podobnie można by oznaczyć "nastawienie osobowościowe" (weźcie wymyślcie jakąś lepszą nazwę na to), czyli że raz jest duża aktywność E (czyli dzisiaj), a za jakiś czas będzie duża popularność dla I.

Taką właśnie uzyskali nasi od połowy XIX w. do lat 30. XX w. Jak zapewne wszyscy wiedzą, wtedy wieeeeeeelki respekt na świecie mieli naukowcy, wśród których większość to byli I. Nie zapominajmy również o wielkich pisarzach tego okresu, czyli: H. C. Andersen (introwertyk), oraz Juliusz Verne, w którego książkach jest pełno "naszych". Tu rzuca się w oczy stereotyp, że Anglicy to typowi flegmatycy, np. Phileas Fogg z powieści "W 80 dni dookoła świata" (co oczywiście jest całkowicie odwrotne dzisiaj - Anglicy to najwięksi ekstrawertole świata).

Później przeszedł Hitler, Stalin, Zimna Wojna - ogólnie niezły chaos. Po II WŚ w krajach zachodniego bloku na szczyty wybił się ekstrawertyczny styl życia i... skutki widać dzisiaj. Czasami słychać o jakichś nowych odkryciach czy wynalazkach, jednak i tak społeczeństwo po tygodniu zapomina co i kto.
Richard Sennett w swojej genialnej książce „Korozja charakteru. Osobiste konsekwencje pracy nowym kapitalizmie” pisze, że jeszcze przed II wojną Światową panowała „kultura charakteru”. Ludzie dążyli do doskonałości. Metodą była praca nad sobą, wzmacnianie siły charakteru i osobowości. Żyliśmy refleksyjnie i w ciszy. Po wojnie zaczęły się wielkie migracje do miast. Pojawiły się pierwsze korporacje, a wraz z nimi pęd ku karierze, pieniądzom i konsumpcji. Przestaliśmy cenić ludzi z charakterem. Odtąd najważniejsze stało się pytanie: „Jak mam wyróżnić się z tłumu?” „Co zrobić, aby zdobyć pozycję?” „Co zrobić, aby pozycję utrzymać?” Druga połowa XX wieku to początek „kultury osobowości”.
Z perspektywy czasu wiemy, jakie są skutki przemian sprzed prawie 70 lat – miłość do celebrytów, kultura obrazkowa, gwiazdy medialne zamiast przywódców politycznych. No i rzecz jasna – rynek pracy dla gwiazdorzących i wygadanych ekstrawertyków.
Ale nie martwcie się. Jeśli dobrze pójdzie, to zrobimy rewolucję i to mu będziemy górą :lol: .
No dobra, trochę zejdźmy na Ziemię.
Jakoś uda się tak zrobić, że skupienie, uwaga i myślenie staną się bardziej pożądane u ludzi. Możliwe, że będzie więcej takich "rewolucjonistów" jak Susan Cain.
Ostatnio zmieniony 24 wrz 2013, 20:45 przez Zour, łącznie zmieniany 2 razy.
Dlaczego pacjenci ma oddziale chirurgii są zawsze rozgadani?
Bo są otwarci.
Awatar użytkownika
Lukija
Introrodek
Posty: 20
Rejestracja: 21 wrz 2013, 10:05
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Białystok

Re: Introwertyk musi zginąć?

Post autor: Lukija »

Moim zdaniem mamy gorzej, choćby z racji tego, że jesteśmy delikatnymi ludźmi i woleniej myślimy, ale sądzę, że jesteśmy także bardziej przydatni. Mam podobnie. Może z tej racji chowam się za książkami? Zawsze staram się pamiętać, że niezrozumienie przez innych to cecha wielkich. Ale ja jestem jeszcze młoda i głupia.
arbuz25
Pobudzony intro
Posty: 130
Rejestracja: 10 paź 2012, 20:48
Płeć: mężczyzna

Re: Introwertyk musi zginąć?

Post autor: arbuz25 »

Sundari pisze:Ostatnio dotarło do mnie, że będąc introwertykiem nie mam szans wygrać w tym całym wyścigu szczurów.
E tam. Spójrz na Zygmunta Solorza-Żaka. Introwertyk, a tyle już osiągnął...
Awatar użytkownika
qb
IntroManiak
Posty: 736
Rejestracja: 25 maja 2008, 23:36
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 9w1
MBTI: INFP
Lokalizacja: Polska
Kontakt:

Re: Introwertyk musi zginąć?

Post autor: qb »

Sundari pisze:Ostatnio dotarło do mnie, że będąc introwertykiem nie mam szans wygrać w tym całym wyścigu szczurów.
W sensie? Bo ja nie rozumiem dlaczego. Jedni mają większe ambicje, inni mniejsze i jakoś nie widzę tutaj wpływu introwertyzmu.
Pracując człowiek nie musi cały czas przebywać z innymi ludźmi. Poza tym jeśli ktoś chce osiągnąć sukces to musi pracować więcej niż inni, często brać nadgodziny - to jest samotna ścieżka.
Trust yourself, no matter what anyone else thinks.
Awatar użytkownika
highwind
Legenda Intro
Posty: 2179
Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w9
MBTI: istj
Lokalizacja: wro

Re: Introwertyk musi zginąć?

Post autor: highwind »

Zależy od branży. No i pewnie stopnia przygotowania. Nie wyobrażam sobie siebie jako zakupowca, gdzie trzeba mieć dobry kontakt z klientem na takiej zasadzie, że trzeba mu nadskakiwać i włazić w tyłek, zabierać na obiadki, zabawiać rozmową. Ale przecież nie każdy zawód tego wymaga. A tak właściwie, to o czym rozmawiamy? O szczytach kariery typu CEO wielkiej korporacji, o szeregowych murzynach do kserowania i laminowania instrukcji stanowiskowych czy tam planów ewakuacji biura czy czymś pomiędzy? Bo ten pierwszy przykład nawet i kojarzy mi się (pewnie wpływy holiłudu) z charyzmatycznym, asertywnym, lekko egoistycznym cynikiem i pasuje do intryka. Poza tym, to tak jak pisze qb - http://www.youtube.com/watch?v=oZLopuvUtV8
Lukija pisze: i wolniej myślimy
Proszę, nie obrażaj mnie. Moje myśli mogą nakur*iać jak młot pneumatyczny :P
Awatar użytkownika
Sundari
Introwertyk
Posty: 88
Rejestracja: 20 lut 2013, 11:19
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Warszawa

Re: Introwertyk musi zginąć?

Post autor: Sundari »

qb pisze:
Sundari pisze:Ostatnio dotarło do mnie, że będąc introwertykiem nie mam szans wygrać w tym całym wyścigu szczurów.
W sensie? Bo ja nie rozumiem dlaczego. Jedni mają większe ambicje, inni mniejsze i jakoś nie widzę tutaj wpływu introwertyzmu.
Pracując człowiek nie musi cały czas przebywać z innymi ludźmi. Poza tym jeśli ktoś chce osiągnąć sukces to musi pracować więcej niż inni, często brać nadgodziny - to jest samotna ścieżka.
A kontakty? Przecież cały ten bajzel jakim jest rozwijanie kariery stoi na kontaktach z ludźmi. Nie osiągniesz nic w życiu bez ludzi, bez kontaktów z nimi. Nawet wydając książkę musisz skontaktować się z wydawcą (zresztą nie każdy z nas jest pisarzem czy nie para się inną profesją, która chroni przed kontaktami z ludźmi - w większości musimy pracować z ludźmi). Dla osób, które mają problemy w kontaktach ze światem zewnętrznym to jest jak zderzenie z pędzącym pociągiem. Możesz pracować ciężko, ale i tak twoje zasługi będą umniejszone bo nie potrafisz odpowiednio "sprzedać towaru" jakim są rezultaty twojej pracy. Mimo, że będziesz wypruwał sobie żyły, nic nie osiągniesz, bo liczą się kontakty, znajomości. Introwertycy w większości mają z tym problem. Osobiście potrafię udawać, że świetnie się dogaduję z ludźmi, że jestem duszą towarzystwa, wypracowałam tę technikę przez lata obserwacji mojej w większej części ekstrawertycznej rodziny i znajomych. Ale duszę się czasem. Po okresie zwiększenia częstotliwości spotkań z ludźmi mam wrażenie pustki wewnętrznej, niezrozumiałego zmęczenia, którego nie mogę pokonać w żaden sposób. Wczoraj miałam możliwość pobyć w samotności. Udało mi się załatwić wszystko przez telefon i cały dzień miałam dla siebie. Odreagowałam i dzisiaj jest już całkiem nieźle.

A co do "typu kariery" chodzi mi o coś ambitniejszego niż osoba obsługująca ksero, czy szeregowy pracownik biurowy. Praca naukowa + własna firma. Zależy mi na niezależności. Taki typ "kariery" mi odpowiada. Myślicie bardzo sztampowo. Sukces można odnieść na wielu płaszczyznach, ale na każdej z nich trzeba rozwijać kontakty.

Ponadto przestałam wierzyć, że można odnieść sukces bez znajomości, bazując jedynie na ciężkiej pracy. Swojego czasu byłam współorganizatorem konferencji. Gośćmi byli ludzie, którzy odnieśli ogromny sukces (robią to co kochają i mają z tego niezłą kasę). Każdy z nich przyznał, że gdyby nie ludzie na których trafili to nic by z ich interesu nie było. Mówił to każdy. Każdy z nich radził, że pierwszą zasadą jest nawiązywać dobre stosunki z innymi ludźmi - kontakty, kontakty i jeszcze raz KONTAKTY. A jak tu nawiązać kontakty, kiedy to w głowie roi się tysiąc myśli, a z ust wypływa tylko kilka zdań i prośba o chwilę czasu, by poukładać sobie w głowie to co chce się powiedzieć.
„Samotność jest niezależnością, życzyłem jej sobie i zdobyłem ją po długich latach. Była ona zimna, o tak, ale była też cicha, prawdziwie cicha i wielka, podobnie jak zimne, ciche przestworza, po których wędrują gwiazdy.”
Hermann Hesse - Wilk stepowy


O mnie: INTJ | Jedynka ze skrzydłem dwa: 1w2 - "Adwokat" | Płciowo stypizowana "na krzyż":P
Awatar użytkownika
qb
IntroManiak
Posty: 736
Rejestracja: 25 maja 2008, 23:36
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 9w1
MBTI: INFP
Lokalizacja: Polska
Kontakt:

Re: Introwertyk musi zginąć?

Post autor: qb »

Sundari pisze:A kontakty? Przecież cały ten bajzel jakim jest rozwijanie kariery stoi na kontaktach z ludźmi. Nie osiągniesz nic w życiu bez ludzi, bez kontaktów z nimi. Nawet wydając książkę musisz skontaktować się z wydawcą (zresztą nie każdy z nas jest pisarzem czy nie para się inną profesją, która chroni przed kontaktami z ludźmi - w większości musimy pracować z ludźmi). Dla osób, które mają problemy w kontaktach ze światem zewnętrznym to jest jak zderzenie z pędzącym pociągiem. Możesz pracować ciężko, ale i tak twoje zasługi będą umniejszone bo nie potrafisz odpowiednio "sprzedać towaru" jakim są rezultaty twojej pracy. Mimo, że będziesz wypruwał sobie żyły, nic nie osiągniesz, bo liczą się kontakty, znajomości. Introwertycy w większości mają z tym problem. Osobiście potrafię udawać, że świetnie się dogaduję z ludźmi, że jestem duszą towarzystwa, wypracowałam tę technikę przez lata obserwacji mojej w większej części ekstrawertycznej rodziny i znajomych. Ale duszę się czasem. Po okresie zwiększenia częstotliwości spotkań z ludźmi mam wrażenie pustki wewnętrznej, niezrozumiałego zmęczenia, którego nie mogę pokonać w żaden sposób. Wczoraj miałam możliwość pobyć w samotności. Udało mi się załatwić wszystko przez telefon i cały dzień miałam dla siebie. Odreagowałam i dzisiaj jest już całkiem nieźle.

A co do "typu kariery" chodzi mi o coś ambitniejszego niż osoba obsługująca ksero, czy szeregowy pracownik biurowy. Praca naukowa + własna firma. Zależy mi na niezależności. Taki typ "kariery" mi odpowiada. Myślicie bardzo sztampowo. Sukces można odnieść na wielu płaszczyznach, ale na każdej z nich trzeba rozwijać kontakty.

Ponadto przestałam wierzyć, że można odnieść sukces bez znajomości, bazując jedynie na ciężkiej pracy. Swojego czasu byłam współorganizatorem konferencji. Gośćmi byli ludzie, którzy odnieśli ogromny sukces (robią to co kochają i mają z tego niezłą kasę). Każdy z nich przyznał, że gdyby nie ludzie na których trafili to nic by z ich interesu nie było. Mówił to każdy. Każdy z nich radził, że pierwszą zasadą jest nawiązywać dobre stosunki z innymi ludźmi - kontakty, kontakty i jeszcze raz KONTAKTY. A jak tu nawiązać kontakty, kiedy to w głowie roi się tysiąc myśli, a z ust wypływa tylko kilka zdań i prośba o chwilę czasu, by poukładać sobie w głowie to co chce się powiedzieć.
Introwertyzm to nie jest fobia społeczna. To, czy osoba może nawiązywać kontakty zależy od jej pewności siebie i obeznania w danej dziedzinie. Jakieś zainteresowania też się przydadzą co by nie rozmawiać tylko o pracy.
Często najlepsze kontakty to znajomi ze studiów, czy z pracy które gdzieś tam po latach dopiero się uaktywniają. Wystarczy tylko czasem wychodzić na piwo, czy pogadać przy kawie bez myślenia o tym, że "ta osoba może mi się przydać" oczywiście, bo to nie jest właściwe.
Poza tym trzeba też być dobrym w tym co się robi, wtedy ludzie sami chcą z Tobą rozmawiać.
Trust yourself, no matter what anyone else thinks.
Awatar użytkownika
highwind
Legenda Intro
Posty: 2179
Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w9
MBTI: istj
Lokalizacja: wro

Re: Introwertyk musi zginąć?

Post autor: highwind »

Sundari pisze:Możesz pracować ciężko, ale i tak twoje zasługi będą umniejszone bo nie potrafisz odpowiednio "sprzedać towaru" jakim są rezultaty twojej pracy. Mimo, że będziesz wypruwał sobie żyły, nic nie osiągniesz, bo liczą się kontakty, znajomości.
To mi z lekka trąca jakimś strachem przed rzekomą "niesprawiedliwością społeczną". Skąd ten pesymizm? Cały ten banał o wypruwaniu sobie żył i nie dostawaniu niczego w zamian to trochę jak monolog Mietka spod sklepu. Według mnie, jeśli towar jest dobry (a za towar uznaję też ludzką pracę czy talent), to prędzej czy później znajdzie się konsument, który go kupi. I z drugiej mańki - słaby produkt nadal będzie słaby, choćby nie wiem jaką miał kampanię marketingową. Może parę osób z początku się nabierze, ale to kiepska strategia długoterminowa. Problem w tym, że każdy człowiek myśli, że jest dobry, ba, nawet lepszy niż inni. Ale to już problem ze spojrzeniem rzeczywistości w twarz, przyjęciem kopa w tyłek i potraktowania go jako motywacji.
Sundari pisze:Ponadto przestałam wierzyć, że można odnieść sukces bez znajomości, bazując jedynie na ciężkiej pracy. Swojego czasu byłam współorganizatorem konferencji. Gośćmi byli ludzie, którzy odnieśli ogromny sukces (robią to co kochają i mają z tego niezłą kasę). Każdy z nich przyznał, że gdyby nie ludzie na których trafili to nic by z ich interesu nie było. Mówił to każdy. Każdy z nich radził, że pierwszą zasadą jest nawiązywać dobre stosunki z innymi ludźmi - kontakty, kontakty i jeszcze raz KONTAKTY.
Ok. Nie będziemy się tu czarować. Kontakty najprawdopodobniej ułatwiają poruszanie się po wertepach kariery. Ale co to są za kontakty? Przecież to nie są jakieś bliskie zażyłości wymagające znacznego zaangażowania emocjonalnego. Z mojego doświadczenia wynika, że wystarczy uśmiech na twarzy, kreatywna riposta, prezentacja projektów/portfolio, wymiana wizytówek i bach! Kontakt jest. A jak jeszcze do tego dodać wspólny obiad + wymiana luźnych obserwacji (czyt. pitu-pitu, dupa Maryni, itp.) to już w ogóle miodzio. I cały czas mówimy o biznesie - sferze w której liczy się zysk, a nie czy ktoś czaruje jęzorem. Wydaje mi się, że taki "kontakt" zapamięta twój dorobek, zaangażowanie, błysk w oku pojawiający się gdy wspominasz o swoim ostatnim projekcie, a nie właśnie gadkę o tej nieszczęsnej dupie Maryni. Druga rzecz, to to, że bycie ekstrawertykiem wcale nie gwarantuje umiejętności autoprezentacji. Ilu znasz ekstryków, którzy irytują cię co drugim wypowiedzianym zdaniem? Ja znam paru takich i gwarantuję, że działają oni tak samo negatywnie na wszystkich dookoła, bez wyjątku.
qb pisze:Poza tym trzeba też być dobrym w tym co się robi, wtedy ludzie sami chcą z Tobą rozmawiać.
Podpiszę się pod tym.
Awatar użytkownika
Drim
Legenda Intro
Posty: 2119
Rejestracja: 07 mar 2013, 21:32
Płeć: mężczyzna

Re: Introwertyk musi zginąć?

Post autor: Drim »

Moim zdaniem, na tak ogólnie postawione pytanie: "Introwertyk musi zginąć?" odpowiedz może być tylko jedna.

Nie, nie musi :lol: co najwyżej może :lol:
Praca naukowa + własna firma.
Kluczowe jest pytanie o gałąź gospodarki oraz dziedzinę naukową, oraz środki jakimi dysponujemy.

Ewentualnie rozważamy sytuację z kosmosu wzięte. Czyż introwertyk lekarz nie może założyć własnej praktyki lekarskiej, pisać artykuły do czasopism medycznych a nawet wykładać i zdobywać kolejne stopnie naukowe, po czym jako lekarz bez granic złapie się na wycieczkę do Syrii ? Może. Na koniec go w TVN pokażą i w GW zrobią wywiad i będzie klasyczna definicja sukcesu ala SJP.

"majątek, sława i zabawa"

Ale gdyby ten sam introwertyk wsiadł do wehikułu czasu i chciał zrobić karierę w innej dziedzinie, no to już rozważamy zupełnie inny przypadek. Niekoniecznie taki który skazany jest na sukces.
Co ja gadam, wystarczy mu zmienić specjalizację z internisty na dermatologa :lol:

Lekki bałaganik się robi.
Można otworzyć temat dyscypliny naukowe & ścieżki kariery introvert-friendly w XXI wiecznej wschodniej europie.
Chociażby do czegoś takiego jak archeologia inny był stosunek w PRL, inny dziś, nauka =/= nauka (o kapitale związanym z tym mówiąc).
Jak Wy sobie z tym radzicie i co ważniejsze, czy też macie podobne odczucia?
Transparentu "Occupy Książęca" nie posiadam. Definicję rynku znam, nie zamierzam się z nią szarpać. Wejście na rynek (ktokolwiek/pracownik/pracodawca) = kontakt z drugim człowiekiem. Nie widzę w tym nic dziwnego.

Owszem, mam problem z kontaktem z drugim człowiekiem. To oczywiste, trochę mnie czytacie i często coś "palnę". Pracuję nad tym, staram się poprawić (wielkim sukcesem uważam pójście na serię randek w sierpniu). W każdym razie, nie mam bardzo dużych ambicji, do swoich "sił" dopasowuje "zamiary" ale te "siły" jakoś staram się powiększyć.

W każdym razie taka praca na uczelni ze studentami, pfiu, ponad moje siły :lol:
A gdzie w tym wszystkim my? Często o wiele bardziej wartościowi, a mimo to odrzucani. Dlaczego świat preferuje popędliwych ekstrawertyków, a odrzuca ostrożnych i zamkniętych w sobie introwertyków.
Albowiem, z czym wszyscy forumowi liberałowie się nie zgodzą, rynek nie działa racjonalnie.
Awatar użytkownika
Sundari
Introwertyk
Posty: 88
Rejestracja: 20 lut 2013, 11:19
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Warszawa

Re: Introwertyk musi zginąć?

Post autor: Sundari »

Nie rozumiecie tematu. Nie wiem dlaczego zawsze jak napiszecie to czuję "wku*****" :lol: Doskonale zdaję sobie sprawę, że intro to nie fobia społeczna, ale to co teraz jest wymagane od ludzi jest dalekie od charakteru introwertyka. I o to mi chodzi.
„Samotność jest niezależnością, życzyłem jej sobie i zdobyłem ją po długich latach. Była ona zimna, o tak, ale była też cicha, prawdziwie cicha i wielka, podobnie jak zimne, ciche przestworza, po których wędrują gwiazdy.”
Hermann Hesse - Wilk stepowy


O mnie: INTJ | Jedynka ze skrzydłem dwa: 1w2 - "Adwokat" | Płciowo stypizowana "na krzyż":P
Awatar użytkownika
qb
IntroManiak
Posty: 736
Rejestracja: 25 maja 2008, 23:36
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 9w1
MBTI: INFP
Lokalizacja: Polska
Kontakt:

Re: Introwertyk musi zginąć?

Post autor: qb »

Sundari pisze:Nie rozumiecie tematu.
No mi się wydaje, że rozumiem i z tego co czytam to inni chyba też wiedzą o co chodzi. W zasadzie to teraz mi się wydaje, że Ty nie rozumiesz tematu, albo nie chcesz przyjąć innego punktu widzenia na sprawę niż swój własny, ale to już Twoja sprawa.
Sundari pisze:Nie wiem dlaczego zawsze jak napiszecie to czuję "wku*****" :lol:
Hmm, czyli gdzie np?
Sundari pisze:Doskonale zdaję sobie sprawę, że intro to nie fobia społeczna, ale to co teraz jest wymagane od ludzi jest dalekie od charakteru introwertyka. I o to mi chodzi.
Czyli co jest wymagane?

Według mnie ten kto pracuje i chce coś osiągnąć rozmawia z innymi tylko kiedy musi i ma na to czas, a inni rozmawiają ile chcą, czyli zazwyczaj dużo więcej. Można to zaobserwować w biurach różnego typu - jedni siedzą i faktycznie wykonują swoją robotę, a część chodzi po biurze z jedną kartką cały dzień i niby coś załatwia.
To, że nie każdy lubi załatwiać jakieś sprawy, organizować pracę, kontaktować się z innymi, nie znaczy że ma z tym problem. Ja w swojej dotychczasowej pracy codziennie musiałem chodzić do ludzi i z nimi rozmawiać, wykonywać telefony itd - to nie jest dla mnie problem, chyba żeby wziąć pod uwagę to że część z nich mnie irytuje, ale to wszystko - na to wystarczy trochę cierpliwości.

No i jeszcze, przecież jest cała masa znanych introwertyków, aktorów, muzyków, biznesmenów/menek.
http://introvertspring.com/famous-introverts/
Trust yourself, no matter what anyone else thinks.
Awatar użytkownika
Drim
Legenda Intro
Posty: 2119
Rejestracja: 07 mar 2013, 21:32
Płeć: mężczyzna

Re: Introwertyk musi zginąć?

Post autor: Drim »

Nie rozumiecie tematu.
Kariera zawodowa i naukowa to przede wszystkim kontakt z drugim człowiekiem.
Ekstrawertycy są na lepszej pozycji ale introwertyk może dać radę, musi się tylko postarać.

Bunt przeciwko takiemu układowi jest bezsensu, jest tak od zarania dziejów i nic tego nie zmieni.

Osiągnięcie sukcesu zarówno w karierze zawodowej (własna firma) jak i naukowej jest ściśle zależne od dziedzin/dyscyplin jakie wybraliśmy, naszych osobistych możliwości oraz sytuacji zaistniałej na rynku.
Awatar użytkownika
Sundari
Introwertyk
Posty: 88
Rejestracja: 20 lut 2013, 11:19
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Warszawa

Re: Introwertyk musi zginąć?

Post autor: Sundari »

Ja nie szukam porady co do rozwijania kariery. Mam to zaplanowane i realizuję z powodzeniem. Chodziło mi o wymienienie się informacjami o problemie. Wy to sprowadzacie do tego, że tak świat już jest ustawiony. Problemem jest to, że po pewnym okresie wzmożonych kontaktów mam ochotę rzucać nożami. Ludzie mnie męczą. Wypalam się przy nich i staję się mniej produktywna.
Co do tego, że niby nie przyjmuję innego punktu widzenia - przyjmuję, tylko że w rozmowie z wami zawsze jest negacja tego co mówię. Ja opisuję to tak, a wy zaraz że wcale tak nie jest i że "czymś to śmierdzi". Porównajcie sobie pierwsze 3 wpisy w tym wątku z waszymi (chodzi mi o świętą trójcę :wink:, choć nie - Drimlajner pisze normalnie) - może to przewrażliwienie, ale wasze są mniej przyjemne od pozostałych. Chyba to forum istnieje by dzielić się swoimi przemyśleniami i problemami? Męczące jest słuchanie wielce mądrych, którzy ludzką psychikę i problemy mają w małym paluszku i z góry stawiają "diagnozę".
„Samotność jest niezależnością, życzyłem jej sobie i zdobyłem ją po długich latach. Była ona zimna, o tak, ale była też cicha, prawdziwie cicha i wielka, podobnie jak zimne, ciche przestworza, po których wędrują gwiazdy.”
Hermann Hesse - Wilk stepowy


O mnie: INTJ | Jedynka ze skrzydłem dwa: 1w2 - "Adwokat" | Płciowo stypizowana "na krzyż":P
Awatar użytkownika
Czerwona
Stały bywalec
Posty: 191
Rejestracja: 30 gru 2012, 13:29
Płeć: nieokreślona

Re: Introwertyk musi zginąć?

Post autor: Czerwona »

Sundari pisze: A kontakty? Przecież cały ten bajzel jakim jest rozwijanie kariery stoi na kontaktach z ludźmi. Nie osiągniesz nic w życiu bez ludzi, bez kontaktów z nimi. Nawet wydając książkę musisz skontaktować się z wydawcą (zresztą nie każdy z nas jest pisarzem czy nie para się inną profesją, która chroni przed kontaktami z ludźmi - w większości musimy pracować z ludźmi). Dla osób, które mają problemy w kontaktach ze światem zewnętrznym to jest jak zderzenie z pędzącym pociągiem. Możesz pracować ciężko, ale i tak twoje zasługi będą umniejszone bo nie potrafisz odpowiednio "sprzedać towaru" jakim są rezultaty twojej pracy. Mimo, że będziesz wypruwał sobie żyły, nic nie osiągniesz, bo liczą się kontakty, znajomości. Introwertycy w większości mają z tym problem.
Mówią, że jeśli coś* jest dobre sprzeda się samo. Wystarczy mu* tego nie utrudniać. No ale nie zacytowałam tego posta tylko po to, by napisać te dwa oczywiste zdania. Chciałam zwrócić uwagę, że zawsze można znaleźć kogoś, kto zajmie się "czarną robotą" w Twoim imieniu. Coś jak menadżer/opiekun kariery. Przecież gwiazdy i różne marki też maja kogoś takiego - i o ile wiem jakoś się to sprawdza. Idąc tym tropem - Ty zajmujesz się tym, na czym się znasz, nie martwisz się, że Twoje coś* "zniknie" z powodu Twojej osobowości, a ktoś kogo zatrudniasz zajmuje się tym, czego Ty nie lubisz i o czym nie masz zielonego pojęcia. Są jednak dwa warunki: po pierwsze trzeba znaleźć takiego kogoś (a oficjalnie taki zawód chyba nie istnieje), a po drugie to coś* musi być na tyle opłacane, by spełniało Twoje wymagania zarobkowe plus pokrywało wszystkie koszty związane z zatrudnieniem takiego pracownika.


* dzieło/fach/praca/produkt/profesja/specjalność/talent/umiejętność/wyrób/zajęcie - więcej synonimów nie znam :P
Jeśli na świętego Prota jest pogoda albo słota, to na świętego Hieronima deszczyk jest albo go ni ma.
ODPOWIEDZ