Słodka tajemnica naukowca
: 26 lip 2010, 15:28
Od czasu lubię coś napisać, choć wcale nie twierdzę, że mi to wychodzi. Dlatego zamieszczam tu kawałek mojego opka i pozostawiam go Waszej ocenie... Jeśli Wam się spodoba, moi drodzy, to dopiszę dalszą część. Tak więc życzę miłej lektury !
Przezroczyste drzwi kabiny otwarły się bezszelestnie i powoli, a w powietrze wzleciał jasnoróżowy dym. Zza tej barwnej chmury, niczym Wenus z morskiej piany wyłoniła się przepiękna postać 14-letniej dziewczyny. Była idealna w każdym calu. Blada cera i czarne niczym heban, długie do pasa włosy nadawały jej szlachetnego uroku. Brązowe oczy patrzyły z zaciekawieniem na świat spod wachlarza długich rzęs, zgrabny, lekko zadarty nosek upajał się nieznanym dotąd powietrzem. , na pełnych ustach gościła nieprzenikniona powaga. Ciało jej miało doskonałe proporcje i najbardziej pożądany przez wszystkie kobiety typ figury- klepsydrę. Miała dosyć spory, ale nie za duży, kształtny biust, talię osy, oraz krągłe biodra, uda i pośladki. Długie nogi kusiły już z daleka zgranymi łydkami i maleńkimi, nawet jak na jej 155 cm stópkami. Kształtne, kuszące ciało młodej kobiety, w połączeniu z jej nieskazitelnymi, wspaniałymi jak u elfa rysami twarzy czyniły z niej najpiękniejszą istotę na Ziemi, a może nawet w całym wszechświecie. Nastolatka rozejrzała się po pokoju, by po chwili odnaleźć duże lustro. Spojrzała w gładką, przejrzystą taflę i dotknęła jej, jakby z niedowierzaniem. Zaraz potem uśmiechnęła się z satysfakcją, a przez głowę przebiegła jej myśl: „Jestem ładna. Nawet bardzo ładna.” Zaraz jednak zeszła z wyżyn samozachwytu i doprowadziła swoje myśli do porządku: „ Ale nie to przecież jest najważniejsze. Najbardziej przecież liczy się to, co jest w środku.” Parę minut później znalazła krzesło z położonymi na nim ciuchami w jej ulubionym, gotyckim stylu. Były tam także czarne cienie do oczu i szminka w tym samym kolorze. Gdy już się ubrała i pomalowała, podeszła do drzwi i szybko nacisnęła klamkę. Znalazła się przed niewysokim, szczupłym, pięćdziesięcioletnim mężczyzną o gęstej, kruczoczarnej czuprynie i dosyć wydatnym nosie.
- Cześć, tatusiu- przywitała go miłym, leciutko chropawym głosem.
_ Witaj, córeczko. Jesteś dokładnie taka, jaką sobie Ciebie wymarzyłem. Nadaję ci imię Rozalia, mój tworze idealny. Od tej pory noś je z dumą.
Dziewczyna była faktycznie dziełem pana Łapickiego, najwspanialszego naukowca na Ziemi, o którego zdolnościach jednak nit nie wiedział. Była supernowoczesnym, jedynym w swoim rodzaju robotem, równie zaawansowanym, jęli chodzi o myślenie i uczucia, jak ludzie. Pomimo, że był to rok 2100 nikomu jeszcze nie udało się wytworzyć sztucznej inteligencji, dorównującej temu najbardziej rozwiniętemu gatunkowi na Ziemi. Udało się to tylko temu niepozornemu na pierwszy rzut oka naukowcowi. Od zawsze wykazywał duże zdolności w dziedzinie fizyki, matematyki i chemii, dawniej jednak nie zdawał sobie sprawy, że kiedyś wykorzysta to w tak niezwykły sposób. Dopiero kiedy skończył 24 lata i w dalszym ciągu nie miał dziewczyny, poczuł się bardzo samotny, pomimo, że był prawdziwym introwertykiem i lubił przebywać z dala od ludzi. Żony co prawda mieć nie chciał, ale marzył o dziecku, szczególnie zaś pragnął mieć córkę. Nie chciał jednak podejmować się adopcji, bo wiedział, że jako samotny mężczyzna przegrałby z licznymi parami. Tęsknota stawała się jednak coraz bardziej nie do zniesienia. Kiedy dwa lata późnie nic się nie polepszyło w tym kierunku i już myślała, że pozostaje mu zwariować, błysnęła w jego głowie genialna myśl- sam sobie stworzy córkę !
Przezroczyste drzwi kabiny otwarły się bezszelestnie i powoli, a w powietrze wzleciał jasnoróżowy dym. Zza tej barwnej chmury, niczym Wenus z morskiej piany wyłoniła się przepiękna postać 14-letniej dziewczyny. Była idealna w każdym calu. Blada cera i czarne niczym heban, długie do pasa włosy nadawały jej szlachetnego uroku. Brązowe oczy patrzyły z zaciekawieniem na świat spod wachlarza długich rzęs, zgrabny, lekko zadarty nosek upajał się nieznanym dotąd powietrzem. , na pełnych ustach gościła nieprzenikniona powaga. Ciało jej miało doskonałe proporcje i najbardziej pożądany przez wszystkie kobiety typ figury- klepsydrę. Miała dosyć spory, ale nie za duży, kształtny biust, talię osy, oraz krągłe biodra, uda i pośladki. Długie nogi kusiły już z daleka zgranymi łydkami i maleńkimi, nawet jak na jej 155 cm stópkami. Kształtne, kuszące ciało młodej kobiety, w połączeniu z jej nieskazitelnymi, wspaniałymi jak u elfa rysami twarzy czyniły z niej najpiękniejszą istotę na Ziemi, a może nawet w całym wszechświecie. Nastolatka rozejrzała się po pokoju, by po chwili odnaleźć duże lustro. Spojrzała w gładką, przejrzystą taflę i dotknęła jej, jakby z niedowierzaniem. Zaraz potem uśmiechnęła się z satysfakcją, a przez głowę przebiegła jej myśl: „Jestem ładna. Nawet bardzo ładna.” Zaraz jednak zeszła z wyżyn samozachwytu i doprowadziła swoje myśli do porządku: „ Ale nie to przecież jest najważniejsze. Najbardziej przecież liczy się to, co jest w środku.” Parę minut później znalazła krzesło z położonymi na nim ciuchami w jej ulubionym, gotyckim stylu. Były tam także czarne cienie do oczu i szminka w tym samym kolorze. Gdy już się ubrała i pomalowała, podeszła do drzwi i szybko nacisnęła klamkę. Znalazła się przed niewysokim, szczupłym, pięćdziesięcioletnim mężczyzną o gęstej, kruczoczarnej czuprynie i dosyć wydatnym nosie.
- Cześć, tatusiu- przywitała go miłym, leciutko chropawym głosem.
_ Witaj, córeczko. Jesteś dokładnie taka, jaką sobie Ciebie wymarzyłem. Nadaję ci imię Rozalia, mój tworze idealny. Od tej pory noś je z dumą.
Dziewczyna była faktycznie dziełem pana Łapickiego, najwspanialszego naukowca na Ziemi, o którego zdolnościach jednak nit nie wiedział. Była supernowoczesnym, jedynym w swoim rodzaju robotem, równie zaawansowanym, jęli chodzi o myślenie i uczucia, jak ludzie. Pomimo, że był to rok 2100 nikomu jeszcze nie udało się wytworzyć sztucznej inteligencji, dorównującej temu najbardziej rozwiniętemu gatunkowi na Ziemi. Udało się to tylko temu niepozornemu na pierwszy rzut oka naukowcowi. Od zawsze wykazywał duże zdolności w dziedzinie fizyki, matematyki i chemii, dawniej jednak nie zdawał sobie sprawy, że kiedyś wykorzysta to w tak niezwykły sposób. Dopiero kiedy skończył 24 lata i w dalszym ciągu nie miał dziewczyny, poczuł się bardzo samotny, pomimo, że był prawdziwym introwertykiem i lubił przebywać z dala od ludzi. Żony co prawda mieć nie chciał, ale marzył o dziecku, szczególnie zaś pragnął mieć córkę. Nie chciał jednak podejmować się adopcji, bo wiedział, że jako samotny mężczyzna przegrałby z licznymi parami. Tęsknota stawała się jednak coraz bardziej nie do zniesienia. Kiedy dwa lata późnie nic się nie polepszyło w tym kierunku i już myślała, że pozostaje mu zwariować, błysnęła w jego głowie genialna myśl- sam sobie stworzy córkę !