Zauroczenie i nieśmiałość

W tym miejscu rozmawiamy o nieśmiałości, która to przypadłość częściej dotyka osoby introwertyczne.
Awatar użytkownika
Elektronovolt
Introrodek
Posty: 19
Rejestracja: 26 sie 2015, 0:16
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w4
MBTI: INTP

Zauroczenie i nieśmiałość

Post autor: Elektronovolt »

Pamiętam, że kiedy miałem 9 lat, pojawiło się u mnie pierwsze silne zauroczenie. Moi rodzice zaprzyjaźnili się z nowo poznanym przez państwem Piechowskich (nazwisko oczywiście zmienione :wink:). Piechowscy od czasu do czasu zapraszali moją rodzinę do siebie na mały obiad i różne pogaduchy. Któregoś razu byłem już znudzony słuchaniem rozmów dorosłych, więc Piechowscy zaproponowali mi, abym wyszedł na zewnątrz z ich córką, Emilią, która właśnie wychodziła z pieskiem na spacer. Emilia była śliczną blondynką o długich włosach, jakieś 8 lat ode mnie starsza. Zgodziłem się. Podczas spaceru całkiem dobrze mi się z nią rozmawiało. Pytała się mnie m.in. jak mi idzie w szkole, co lubię jeść i robić w wolnym czasie. Pokazywała mi także miejsce, skąd rozciągała się rozległa panorama na okolicę, gdyż wieś w której mieszkali Piechowscy, była położona na bardzo atrakcyjnym pod względem krajobrazowym terenie. Po spacerze Emilia miała ochotę jeszcze podyskutować ze mną „o tym i o tamtym”, więc udaliśmy się do jej pokoju. Wtedy miałem okazję przyjrzeć się jej z bliska. A kiedy spojrzałem jej w oczy, to stało się ze mną coś, czego nie potrafię opisać. Poczułem w sobie jakiś bliżej nieokreślony bodziec, że niemal natychmiast mój wzrok został skierowany w inną stronę. Uświadomiłem sobie ogrom jej piękna, nie potrafiłem już spojrzeć na nią po raz kolejny. Ona coś dostrzegła coś nietypowego w moim zachowaniu. Zapytała: „A czego ty się tak wstydzisz?”. Ja zacząłem się czerwienić na twarzy, po czym wyszedłem z jej pokoju. A gdy już byłem w domu i kładłem się spać, wielokrotnie odtwarzałem sobie w umyśle wydarzenia z tamtego dnia, szczególnie ten jeden szczególny moment. Czułem całym sobą, że dzieje się ze mną coś dziwnego. A gdy potem dowiedziałem się, że moi rodzice mają zamiar ponownie odwiedzić rodzinę Piechowskich, ogarnął mnie strach. Wiedziałem, że na pewno spotkam tam Emilię i będę się czerwienił na jej widok. Nie potrafiłem opanować swoich uczuć. Traciłem apetyt, jadłem wtedy tyle co nic. Kiedy byłem po raz kolejny gościem u przedstawionej wcześniej rodziny, to chowałem się po kątach, zasłaniałem twarz dłońmi i robiłem się czerwony na twarzy. Wszyscy dostrzegli moje dziwne zachowania. A jakiś czas potem moja matka skapnęła się co było przyczyną mojego zachowania. Było to dla mnie niesamowicie wstydliwe. :oops:
Sytuacji podobnych do tej tutaj opisanej miałem w swoim życiu jeszcze kilka. Zauroczenia przydażały mi się aż do 15 roku życia. Za każdym razem niewiasty będące obiektami moich westchnień niemalże paralizowały mnie samą obecnością. Ktoś z was miał podobnie jak ja?
Dodam, że mój typ osobowości ID16 to INTJ, a enneagram 5w4.
Obrazek
Awatar użytkownika
highwind
Legenda Intro
Posty: 2179
Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w9
MBTI: istj
Lokalizacja: wro

Re: Zauroczenie i nieśmiałość

Post autor: highwind »

No nieźle, przerąbana sprawa. A dlaczego trwało to do 15. roku życia? Potem nastąpił jakiś przełom?
Już nie pamiętam kiedy byłem ostatnio zauroczony (to chyba kwestia wieku?), ale jeśli już się zdarzało, to raczej starałem się zbliżyć do obiektu zainteresowania. Ten magiczny dreszczyk generowany podczas charakterystycznego skrzyżowania spojrzeń działał na mnie zawsze jakoś ekscytująco. Jakbym został zaprogramowany. Pojawiały się klapki na oczach i skupiałem większość uwagi na kobiecie. Tyle że nigdy nie była to dla mnie kobieta nieosiągalna z racji różnicy wieku, ani nie była tak bezpośrednia podczas przyłapania mnie na wgapianiu się w nią z maślanymi oczami :D Wtedy... Hmm, rzeczywiście można by było nabawić jakiejś awersji. Jestem sobie w stanie to wyobrazić.
Awatar użytkownika
pustka
Stały bywalec
Posty: 216
Rejestracja: 18 mar 2011, 16:08
Płeć: kobieta
Lokalizacja: Kalisz

Re: Zauroczenie i nieśmiałość

Post autor: pustka »

Hmm przeczytałam właśnie poniższy fragment i mi się skojarzyło z Twoim postem.

"Można argumentować, że <<zakochiwanie się>> jest tak naprawdę stanem niestabilności - a może nawet choroby emocjonalnej! Często ma to więcej wspólnego z rodzajem zaburzenia równowagi pomiędzy partnerami niż z miłością. Niektórzy z nas poślubiają swoje wyparte lub nieużywane części osobowości i nazywają to <<zakochiwaniem się>>".
Co jest, to jest. Co się zdarzy, to się zdarzy.
Awatar użytkownika
Synthesizer
Introrodek
Posty: 14
Rejestracja: 27 lis 2015, 13:10
Płeć: mężczyzna
MBTI: ISTJ

Re: Zauroczenie i nieśmiałość

Post autor: Synthesizer »

Elektronovolt pisze:Ktoś z was miał podobnie jak ja?
Ja mam dokładnie tak samo. Ręce mi się trzęsą, denerwuję się, gdy mam rozmawiać to nie mogę wykrztusić ani słowa, przez co sprawiam dla kobiet wrażenie mało zainteresowanego i mało interesującego. A mimo, że mam już 21 lat na karku to nadal zdarzają mi się "zauroczenia", ale na szczęście szybko mijają.
Awatar użytkownika
Elektronovolt
Introrodek
Posty: 19
Rejestracja: 26 sie 2015, 0:16
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w4
MBTI: INTP

Re: Zauroczenie i nieśmiałość

Post autor: Elektronovolt »

highwind pisze:No nieźle, przerąbana sprawa. A dlaczego trwało to do 15. roku życia? Potem nastąpił jakiś przełom?
Po 15. roku życia przestały mi się już przytrafiać tego typu uniesienia, co nie oznacza, że przestałem być nieśmiały wobec „pięknego gatunku”.
Nigdy bym sobie nie pozwolił na zbliżenie się do obiektu moich zainteresowań, jednakże również bym przyznał, że ten dreszcz jest bezcenny. ;) Kontakt wzrokowy rzecz jasna zawsze działał na mnie paraliżująco.
pustka pisze: "Można argumentować, że <<zakochiwanie się>> jest tak naprawdę stanem niestabilności - a może nawet choroby emocjonalnej! Często ma to więcej wspólnego z rodzajem zaburzenia równowagi pomiędzy partnerami niż z miłością. Niektórzy z nas poślubiają swoje wyparte lub nieużywane części osobowości i nazywają to <<zakochiwaniem się>>".
Bardzo trafny ten cytat. Kiedyś też przyszło mi na myśl, aby stan zakochania nazwać chorobą.
Obrazek
Awatar użytkownika
Kys
Użytkownik zablokowany
Posty: 62
Rejestracja: 08 gru 2015, 19:46
Płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa

Re: Zauroczenie i nieśmiałość

Post autor: Kys »

U mnie zauroczenie trwa gdzieś 2-3 lata. Podczas niego staram się unikać dziewczyny jak najbardziej, często o niej myślę i stresuję się. Odbiera mi ono energię do życia. Gdy jedną zobaczyłem po pół rocznej przerwie i zorientowałem się, że już nie jestem w niej zauroczony to poczułem taką niesamowitą ulgę. Uczucie nie do opisania, normalnie jakby ktoś mi zdjął kajdanki z serca. Zacząłem czuć, że żyję, stawałem się pewniejszy siebie. Niedawno znowu się zauroczyłem :( . Widocznie mnie ta granica 15 lat nie dotyczny. Szkoda...
Ding, dong, ding, dong,
And everything did go wrong
Awatar użytkownika
Elektronovolt
Introrodek
Posty: 19
Rejestracja: 26 sie 2015, 0:16
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w4
MBTI: INTP

Re: Zauroczenie i nieśmiałość

Post autor: Elektronovolt »

Purpurowy Wiatr pisze:U mnie zauroczenie trwa gdzieś 2-3 lata. Podczas niego staram się unikać dziewczyny jak najbardziej, często o niej myślę i stresuję się. Odbiera mi ono energię do życia. Gdy jedną zobaczyłem po pół rocznej przerwie i zorientowałem się, że już nie jestem w niej zauroczony to poczułem taką niesamowitą ulgę. Uczucie nie do opisania, normalnie jakby ktoś mi zdjął kajdanki z serca. Zacząłem czuć, że żyję, stawałem się pewniejszy siebie. Niedawno znowu się zauroczyłem :( . Widocznie mnie ta granica 15 lat nie dotyczny. Szkoda...
Chyba przesadziłem z tą granicą wieku. Zamiast 15 powinienem raczej napisać 16 lub 17. U mnie ten stan trwał jakieś dwa lata. Przez ten czas codziennie myślałem o „ukochanej”, wyobrażałem sobie np. że wtulam się w nią z całych sił. W prawdziwym życiu rzecz jasna, nie zapytałbym jej nawet o godzinę. Obecnie ten stan już mnie nie dotyczy. Mam w zwyczaju jechać często autobusami i pociągami i często przyłapuję siebie na dyskretnym zerkaniu na jakąś śliczną twarzyczkę. Po wyjściu z pojazdu prawie natychmiast o niej zapominam i znowu czuję się wolny.
Zwróciłem także uwagę, że twój typ osobowości to 5w4. Czytałem opowiadania innych osób odczuwających nieśmiałość wobec płci przeciwnej i kilka z nich również deklarowało się jako 5w4.
Obrazek
Awatar użytkownika
Kys
Użytkownik zablokowany
Posty: 62
Rejestracja: 08 gru 2015, 19:46
Płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa

Re: Zauroczenie i nieśmiałość

Post autor: Kys »

Ja nie mam już nieśmiałości do dziewczyn, a jeśli to niewielką. I to raczej była nieśmiałość ogólnie do ludzi, niż do dziewczyn. Przeszło mi najbardziej, kiedy miałem tę przerwę pomiędzy zauroczeniami (miałem tylko jedną, reszta przejść była płynna). To co mówisz o tym zerkaniu to jest nawet fajne, takie "pobudzające". Dla mnie kobiety to najpiękniejsza rzecz jaką mogę ujrzeć. Mam coraz więcej śmiałości do patrzenia na nie i coraz bardziej przekraczam granicę. Jak wiem, że mam tylko kilka sekund i niemal pewność, że więcej jej nie zobaczę to potrafię przez ten czas patrzeć się jej perfidnie w oczy. Nie obchodzi mnie co sobie pomyśli, a jej oczy są najbardziej interesującą rzeczą, gdzie mogę skierować wzrok. Jeśli tak dalej pójdzie, to niedługo będę podziwiał ich piękno w swojej piwnicy :twisted:.
Z zauroczeniem jest inaczej, od razu idzie zastrzyk chemii. Inny stan mózgu, niekontrolowany, w którym introwertyk nie czuje się bezpiecznie. Pomieszanie strachu z nadzieją i pragnieniami. Nie wiem co do tego ma konkretny typ 5w4, nie znam dobrze wszystkich typów i ciężko mi porównać, może w kontakcie z zauroczoną dziewczyną się stresuje, potem w samotności przeżywa to uczucie i daje się porwać marzeniom, przez co jeszcze bardziej się stresuje na jej widok i tak to się nakręca. Potem zanim się zorientuje, że powinien się postarać, poziom stresu przekracza bezpieczny poziom i uniemożliwia jakąkolwiek reakcję.
Ding, dong, ding, dong,
And everything did go wrong
Awatar użytkownika
Elektronovolt
Introrodek
Posty: 19
Rejestracja: 26 sie 2015, 0:16
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w4
MBTI: INTP

Re: Zauroczenie i nieśmiałość

Post autor: Elektronovolt »

Purpurowy Wiatr pisze:Ja nie mam już nieśmiałości do dziewczyn, a jeśli to niewielką. I to raczej była nieśmiałość ogólnie do ludzi, niż do dziewczyn. Przeszło mi najbardziej, kiedy miałem tę przerwę pomiędzy zauroczeniami (miałem tylko jedną, reszta przejść była płynna). To co mówisz o tym zerkaniu to jest nawet fajne, takie "pobudzające". Dla mnie kobiety to najpiękniejsza rzecz jaką mogę ujrzeć. Mam coraz więcej śmiałości do patrzenia na nie i coraz bardziej przekraczam granicę. Jak wiem, że mam tylko kilka sekund i niemal pewność, że więcej jej nie zobaczę to potrafię przez ten czas patrzeć się jej perfidnie w oczy. Nie obchodzi mnie co sobie pomyśli, a jej oczy są najbardziej interesującą rzeczą, gdzie mogę skierować wzrok.
Czyżbyś przesadził trochę z tym wpatrywaniem się prosto w oczy? Ja miałem taką pokusę nawet dużo razy, jednak ani razu jej nie uległem. Jeśli już mam ochotę przypatrzeć się jakiejś dziewusze, to udaję zainteresowanie jakimś innym obiektem, który jest w pobliżu, a kontaktu wzrokowego unikam w zupełności.
Masz rację, jeśli chodzi o to, że introwertycy bardzo mocno przeżywają zauroczenia. Może wybrałbyś jedno i opowiedział sytuację tutaj? ;)
Obrazek
Awatar użytkownika
Kys
Użytkownik zablokowany
Posty: 62
Rejestracja: 08 gru 2015, 19:46
Płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa

Re: Zauroczenie i nieśmiałość

Post autor: Kys »

Ten post może być przydługawy, więc jak ktoś się zastanawia czy warto go czytać to moim zdaniem nie, jednak napiszę go z nudów.
Ok, zaczniemy od początku.

Patrzenie w oczy. Zawsze bałem się patrzeć ludziom w oczy. Unikałem tego, a jak przypadkiem spojrzałem i ktoś patrzył mi w oczy to od razu odwracałem wzrok. Jednak po pewnym czasie zauważyłem na filmach czy w rzeczywistości, że ludzie sobie patrzą w oczy. Czytałem jakiś artykuł i coś było, że w rozmowie o pracę liczy się kontakt wzrokowy. Wtedy zacząłem powoli pokonywać swój strach, jedno zerknięcie, dwa, dłuższe zerknięcie, nie miałem żadnego parcia i kiedy chciałem uczyłem się patrzeć w oczy. Potem coraz dłuższe, aż zacząłem się bawić w "kto pierwszy opuści wzrok". Na początku przegrywałem, ale potem zacząłem wygrywać i teraz nie mam żadnego oporu. Rozmawiając z kimś mogę mu bez problemu patrzeć w oczy. Nie chodzi też o same oczy, ale i kobiece wdzięki, jak będziesz w męskim gronie i pokaże się jakaś ładna dziewczyna, to poobserwuj innych mężczyzn, nawet kątem oka, gdzie patrzą. Jedni będą się patrzeć i ślinić, drudzy będę zajęci czymś innym, a trzeci tak jak ty, będą udawać zainteresowanie jakimś innym obiektem :D Np. Jechałem kiedyś z ojcem przez duże miasto w upał, to mu szyja tylko w te i nazad chodziła, a ja biedy musiałem się na drodze skupiać :(

Zauroczenia. To raczej tak ciekawe nie jest, ale opowiem ci WSZYSTKIE.

1. Początek szkoły 6 klasy szkoły podstawowej. Rodzice podwożą mnie pod szkołę, wysiadam i idę w jej stronę. Z prawej strony zauważam koleżankę z klasy Kamilę, która schodzi z niewielkiej górki. Urosła i to dużo, jakieś 10cm, dla dzieci w te 3 miesiące to normalne. Poczułem zastrzyk chemii, nieznane uczucie, ona się do mnie zbliżała, a ja chciałem od niej uciec. Zagadała do mnie jak tam wakacje, a ja zestresowany szedłem obok niej, zmieszany coś tam odpowiadałem, oczywiście nie patrząc na nią. Koniec wspomnienia, moje pierwsze zauroczenie. Potem pamiętam jeszcze coś, że wysłałem jej w nocy SMS, że bądźmy razem albo się zabije czy coś w tym stylu. Odpisała mi, żebym przestał, albo powie ojcu to się uspokoiłem. Jeszcze chyba w szkole czekając na autobus w szkole w grupie osób, powiedziałem, że mi się podoba, ale nie tak wprost. I tyle ze wspomnień, pewnie spoglądałem na nią, ale nic nie działałem.

2. Gimnazjum, dokładnej daty nie podam, ale raczej 2 klasa. Ciągle byłem zauroczony w Kamili, ale zaczął pojawiać się ktoś jeszcze. Ja mam takie porównanie odnośnie zauroczenia. Patrzysz w gwieździste niebo, gwiazdy to wszyscy ludzie. Jednak na niebie pojawia się Księżyc, który świeci jaśniej i bardziej zwracasz na niego uwagę, będziesz go dostrzegał w grupie ludzi (gwiazd), czy będziesz rozpoznawał kątem oka. Księżyc to dziewczyna, która mi się podobała, mogło być ich kilka. Jednak może pojawić się słońce, które swoim blaskiem przysłoni ci wszystkie gwiazdy i księżyce, a nawet razi w oczy. Ta jedna, to zauroczenie. I tak pojawił się nowy księżyc, również koleżanka z klasy Martyna, która zaczęła się stopniowo przemieniać się w słońce, a Kamila została księżycem.

Teraz czas na wspomnienia, pierwsze zanim zaczęła mi się podobać to, że siedziała za mną w ławce, a ja czasami im dokuczałem, zabierałem piórniki czy coś tam. Potem zaczęła mi się podobać. Nauczony doświadczeniami z poprzedniego zauroczenia, postanowiłem nie wyjść na idiotę i nie robiłem kompletnie nic. Jak najmniej patrzenia, jak najbardziej ignorować, żadnych prób kontaktu czy powiedzenia jej o moim zauroczeniu, zapominając o jakiejkolwiek próbie podrywu. I tak męczyłem się do końca szkoły, a międzyczasie... Na lekcji plastyki coś tam robiliśmy, kazali przynieś materiały, mama mi dała jakąś podartą pościel, zieloną w żółte słoneczniki. Siedziałem, blisko kosza to dużo ludzi się przewijało. Nagle ona jakoś entuzjastycznie, powiedziała, że też ma taką pościel. Lekko mnie zamurowało, nic nie odpowiedziałem, na szczęście szybko się oddaliła. Kolejne wspomnienie, koniec gimnazjum jakieś pokazy klas, bardzo się stresowałem, miałem wyjść na środek z jakimś transparentem, inni też wychodzili. Potem jeszcze poszedłem z nim nie tam gdzie trzeba, co jeszcze zwiększyło stres i tu ona chyba (chyba, bo się zastanawiam czy to nie jest jakimś mój wymysł) złapała mnie za ramię i coś do mnie powiedziała z czego zapamiętałem charakterystyczne "Krzysiu", które usłyszałem potem bawiąc się w tulpę. Na koniec bal gimnazjalny, ostatnia szansa, chyba wszyscy koledzy z klasy z nią tańczyli, w sumie była najładniejsza w klasie, uświadomiłem sobie, że innym też się podoba, ja jednak pozostałem nieugięty i olałem ją.

I jeszcze takie głupie skojarzenia. Tą pościel co wziąłem ją na plastykę to mam komplet w domu i jak ją ubieram to mi się ona przypomina. A drugie to... przypomina mi Welmę z Flinstonów... no autentycznie, nie wiem dlaczego, za każdym razem, jak oglądam tę bajkę to ona powraca do mojej głowy. Lubię oglądać bajki, ale czasami jak mam gorszy nastrój, to wyłączę, bo akurat flinstony lecą.

3. Szkoła średnia, technikum. Na początku widziałem, że Martyna jest zapisana w tej szkole na jednym profilu, co oczywiście mi nie odpowiadało. Bałem się, nie chciałem znowu się stresować jej obecnością, tym bardziej, że mało osób z poprzedniej klasy przyszło do tej szkoły, a to oznaczało, że raczej się będzie szukało znajomych osób na przerwach. A dodając, że jedyną osobą z gimnazjalnej klasy, która poszła na mój profil był jej brat cioteczny, więc to, że będą się spotykać na przerwach było niemal pewne... Na szczęście było za mało osób i poszła do innej szkoły. Przez długi czas w głowię miałem jeszcze Martynę, pojawiło się parę księżyców, ale nic więcej. Nie spotykałem jej i zauroczenie mijało. Jednak mam wspomnienie jak jestem w biedronce, już wyjeżdżam i przez szybę, z 20 metrów przez 0,5 sekundy zobaczyłem dziewczynę odwróconą do mnie plecami i mój mózg uznał sobie "To Martyna! Przecież tak bardzo ci się podoba". I po takiej akcji przez 2-3 tygodnie, jakby wróciło zauroczenie i te całe wymyślanie niemożliwych historyjek.
Jakiś czas później. Pojechałem sam na koncert. Nie bawiłem się dobrze, chociaż spodobało mi się bezkarne patrzenie na zespoły na scenie. W jednym na klawiszach grała rudowłosa dziewczyna i się patrzyłem na nią przez cały występ. Uznałem, że jestem żałosny, nie potrafię się bawić, było to dość emocjonalne przeżycie. Od tego momentu zaczęły mi się podobać rude.

Potem w szkole część klas pojechała na praktyki, w szkole się przerzedziło, mało było dziewczyn, które mi się podobają. Więc mój mózg postanowił sobie znaleźć nową. Padło na rudowłosą Monikę z rok młodszej klasy. Podobała mi się coraz bardziej, aż w końcu się w niej zauroczyłem. Tu też miałem, nic nie robić, jednak pojawiły się portale społecznościowe. Nasza-klasa. Raz przeglądałem jej zdjęcia, napisałem do niej anonimowo, czy ma może więcej zdjęć, bo chciałbym sobie ją wyśnić w LD i efekt był taki, że ustawiła sobie profil na prywatny, czyli znowu wyszedłem na idiotę, chyba pisałem, jeszcze raz podobnie, tylko chodziło o stworzenie tulpy, ale nie pamiętam dokładnie.

Ze wspomnień to raz się lekko potknąłem na schodach i miałem lekkiego buraka, mogła się coś domyślić, ale dużo ludzi było to nie wiem. Drugie to był apel, siedziała chyba 3 rzędy przede mną i zaczęło się dziać coś z tyłu sali, więc wszyscy się odwrócili. Mnie to tam nie obchodziło, więc patrzyłem się głucho w okna, zasłony, ściany, scenę i zerkałem na nią. Dalej, czekałem na lekcję przy sali, patrzyłem się przez okno, ona miała mieć lekcję obok, więc też czekała i była dość blisko mnie. Stała względem mnie tak z profilu, ale bardziej tyłem. Spojrzałem na nią dwa razy, przyjrzałem się trochę, kosmyk jej pięknych rudych włosów opadał na policzek, ale to co najbardziej przykuło moją uwagę, to jej przepiękny nos. Najpiękniejszy jaki w życiu widziałem. Najlepsze wspomnienie z jej udziałem i ogólnie zauroczonych dziewczyn. Czułem się bezpiecznie i podziwiałem jej piękno, mimo, że to była sekunda. Miałem, też jeden piękny sen z jej udziałem.

Szkoła się skończyła, nie widywałem już jej, zauroczenie trochę słabło. Obejrzałem film sekret i była w nim mowa, że najbardziej przyciągamy to czego pragniemy, ale również i to czego się obawiamy. Jedną z takich rzeczy było to, że spotkam ją na lodowisku. Pewnego dnia idę z kolegą na lodowisko i minąłem ją w przejściu, w tym miejscu było bardzo ciemno, ale byłem prawie pewny, że to ona. Przeszedł mnie zastrzyk chemii, ale ona wychodziła i zająłem się jazdą, wiec tak bardzo nie poczułem. Dopiero przed snem nachodziły mnie myśli o niej i nie dawały spać. Potem przed następnym lodowiskiem, już był stresik i serducho mi waliło jak wchodziłem. Okazało się, że jeździ, jednak spojrzałem na nią w pełnym świetle i już jej blask mnie tak nie zachwycał. W pewnej chwili oparłem się o barierkę i spojrzałem jej w oczy, a ona odwzajemniła spojrzenia przez chwile, podniosłem głowę, spojrzałem w gwiazdy i poczułem niesamowitą ulgę, nie byłem już w niej zauroczony, w żadnej dziewczynie, koniec stresu, wolność.

4. Minęło pół roku, wspominałem już o filmie sekret, to tak jak obawiałem się i jednocześnie pragnąłem, że Monikę spotkam na lodowisku, tak Martynę (ta sama z zauroczenia numer 2) mogłem spotkać w banku. Jakoś się dowiedziałem, że chodzi do szkoły ekonomicznej, a już widziałem w tym banku, dziewczyny ze starszych klas, które ukończyły ekonomik w mojej szkole. No i wyszło, że akurat ona i to akurat w tym banku. Z lodowiskiem było podobnie, jeździłem kilkadziesiąt razy, a osoby ze szkoły widziałem ze 3 razy.
No więc, wchodzę do banku z ojcem, jak gdyby nigdy nic i zauważam ją, oczywiście zastrzyk chemii, chęć jak najszybszego opuszczenia banku, zasłoniłem się jakoś za ojcem, żeby nawet nie widzieć kątem oka jej anielskiego wyglądu i starałem zająć się tym po co przyszedłem do banku. Zauroczenie wróciło, historyjki. Unikałem banku, jak tylko mogłem, jednak było pewne, że kiedyś będę musiał tam pójść, żeby podpisać jakieś papierki, przez co stres powoli narastał i odnawiał się za każdym razem kiedy odmawiałem.

Minęło ponad pół roku unikania banku. Wczoraj byłem z matką na zakupach i poszła wybrać pieniądze, wróciła i mówi, żebym poszedł do banku, bo mam coś podpisać i już tam wyjmują dokumenty. Udało mi się wynegocjować (nie i już; jutro pojadę; zamknij te drzwi"szykuje się do odjeżdżania", matka zostawiła drzwi pasażera otwarte, żebym nie odjechał), że pojadę jutro, bo miałem jeszcze jedną sprawę do załatwienia (odkładaną) i matka poszła powiedzieć to w banku. Wtedy zauważyłem kątem oka dziewczynę idącą z boku, obejrzałem się i to była ona Martyna. Nie patrzyła w moją stronę, więc czułem się w miarę bezpieczny, miałem niewielki zastrzyk chemii, ledwo wyczuwalny. Była ubrana, bo było zimno i tak super ładnie nie wyglądała, nie tak jak dziewczyny, w których jestem zauroczony.

Potem wieczorem, miałem lekki stres, przed jutrzejszym załatwianiem spraw w banku, ale przypominałem sobie, to zdarzenie i było znośnie. Następnego dnia "dziś". Był stres, serce mi waliło. Wszedłem do banku spojrzałem na nią i nie miałem tego zastrzyku chemii. Wyglądała naprawdę bardzo ładnie, aktualnie najbardziej mi się podoba, potem zacząłem załatwiać sprawy u innej, trochę ręce mi się trzęsły. Próbowałem na nią spojrzeć, ale postawili jakąś deskę i niestety nie było jej widać. Tak nawet chciałem na nią spojrzeć, wymienić się spojrzeniami, aby upewnić się, że zauroczenie minęło, ale nie było mi to dane. Nie poczułem takiej ulgi jak poprzednio, raczej powoli to sobie uświadamiam. Już nie będę miał oporów, przed chodzeniem do banku i mam nadzieję przestanę o niej myśleć tak intensywnie.

To by było na tyle, moja historia zauroczeń od początku do dnia dzisiejszego. Gdybym był normalny to myślę, że z 1 i 3 mógłbym chodzić, a 2/4 jest poza moim zasięgiem. Ktoś może sobie myśleć, że on by coś takiego nie napisał, bo to zbyt prywatne, ale ja zacząłem mieć na to wyjebane. Czasami chodzi mi po głowie, że 1 i 3 powinienem przeprosić, chciałbym, ale zastanawiam się, czy jest sens rozdrapywać stare rany?
Ding, dong, ding, dong,
And everything did go wrong
Awatar użytkownika
Elektronovolt
Introrodek
Posty: 19
Rejestracja: 26 sie 2015, 0:16
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w4
MBTI: INTP

Re: Zauroczenie i nieśmiałość

Post autor: Elektronovolt »

Purpurowy Wiatr pisze:Ten post może być przydługawy, więc jak ktoś się zastanawia czy warto go czytać to moim zdaniem nie, jednak napiszę go z nudów.
Dziękuję za opisanie tu wszystkich swoich historii, naprawdę przyjemnie się je czytało. :D A sytuacja z Martyną moim zdaniem najciekawsza.
Ja odpowiem jedną swoją historię, o największym „słońcu” jakie spotkałem kiedykolwiek.
Kiedy miałem niecałe 14 lat, zostałem zaproszony przez starszego ode mnie kuzyna na małe przyjęcie, które zorganizował w swoim domu. Wśród zaproszonych była także jego koleżanka, nazwijmy ją Anastazja, starsza była ode mnie o jakieś trzy lata. Za pierwszym razem oczywiście nie miałem okazji się jej dokładnie przyjrzeć i póki co nie wzbudziła u mnie zaintetesowania. Drugie spotkanie miało miejsce tydzień po pierwszym i było dodatkowo wzbogacone o krótką zabawę taneczną. W tym czasie siedziałem na ławeczce i obserwowałem jak Anastazja tańczy. Urzekła mnie tak mocno, że chyba zacząłem tracić głowę. Miała długie blond włosy, zielone oczy i onieśmielający uśmiech. Ubrana była w białą sukienkę. Patrzyłem na nią niczym na anioła. Po jakimś czasie stało się coś nieprawdopodobnego: Ona podeszła do mnie i zaproponowała taniec. Ja oczywiście osłupiałem i jedyne co mogłem zrobić to odmówić poprzez pokręcenie głową. Jednakże Anastazja bez wachania chwyciła mnie za rękę i szarpnięciem podniosła mnie z miejsca. Ja będąc przytłoczony jej obecnością w ogóle nie byłem w stanie swobodnie się poruszać, speszyłem się i zawstydzony wróciłem na swoje miejsce. Na zakończenie powiedziała do mnie tylko: „Mam nadzieję, że następnym razem ze mną zatańczysz”, po czym do mnie podeszła i zdecydowanym ruchem (po przyjacielsku) potarmosiła moje włosy. Nie umiem opisać słowami tego jak się wtedy czułem, to było coś jakby jakaś energia przeszyła moje wnętrze. Po tym wydarzeniu wwidziałem Anastazję jeszcze wielokrotnie. Niedługo potem zagadała mnie chcąc porozmawiać o czymkolwiek. Spowodowało to u mnie natychmiastowy skok adrenaliny, ręce zaczęły mi się trząść, jak i również mój głos. Potraktowałem ją dość chłodno, starając się jak najszybciej zakończyć rozmowę bo byłem bardzo spięty. Robiłem to rzecz jasna na przekór sobie, gdyż w głębi duszy ją uwielbiałem. Innym razem natomiast, kuzyn o którym wspominałem zapowiedział, że wpadnie do mnie do domu. Nie poinformował mnie, że nie będzie sam. Jakże byłem spanikowany widząc Anastazję w swoich progach. Przez cały czas pobytu gości w moim pokoju prawie wcale się nie odzywałem. Miałem ochotę udusić kuzyna za to, że ją do mnie przyprowadził. Spotkałem ją jeszcze kilka razy. Za drugim razem także odniosłem się do niej nieuprzejmie. Jak wiadomo, nie można gołym okiem patrzeć się na słońce, bo grozi to uszczerbkiem na zdrowiu. Mój wewnętrzny system obronny nakazał mi całkowite odizolowanie się od niej. Więcej już ani razu się do mnie nie odezwała. Ja tym bardziej nie miałem odwagi wypowiedzieć ani jednego zdania, nawet nie byłem w stanie wypowiedzieć na głos Jej imienia. Od tego czasu nie zamieniłem z nią ani jednego słowa. Jeszcze przez długi czas myślałem o niej każdej nocy, czasami nawet płakałem ściskając poduszkę. Nikomu nie powiedziałem o moich uczuciach, nawet najbliższemu przyjacielowi. Po trzech latach poznała kogoś, a po ślubie wyprowadziła się, i już więcej jej nie widziałem.
Obrazek
Awatar użytkownika
Elektronovolt
Introrodek
Posty: 19
Rejestracja: 26 sie 2015, 0:16
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w4
MBTI: INTP

Re: Zauroczenie i nieśmiałość

Post autor: Elektronovolt »

Purpurowy Wiatr pisze: To by było na tyle, moja historia zauroczeń od początku do dnia dzisiejszego. Gdybym był normalny to myślę, że z 1 i 3 mógłbym chodzić, a 2/4 jest poza moim zasięgiem. Ktoś może sobie myśleć, że on by coś takiego nie napisał, bo to zbyt prywatne, ale ja zacząłem mieć na to wyjebane. Czasami chodzi mi po głowie, że 1 i 3 powinienem przeprosić, chciałbym, ale zastanawiam się, czy jest sens rozdrapywać stare rany?
Czy pamiętasz jakieś konkretne sytuacje, kiedy to dochodziło do interakcji pomiędzy Tobą a „obiektem twoich zainteresowań”? Z którąś z tych dziewuch zamieniłeś się więcej niż jednym zdaniem? Czy którakolwiek dostrzegła u ciebie oznaki podenerwowania, albo rozpoczęła z Tobą konwersację z własnej inicjatywy?
Obrazek
Awatar użytkownika
Nieśmiały
Wtajemniczony
Posty: 7
Rejestracja: 12 sty 2016, 11:54
Płeć: mężczyzna
Kontakt:

Re: Zauroczenie i nieśmiałość

Post autor: Nieśmiały »

Zakochanie a nieśmiałość - miłość to piękne zjawisko ,potrafi wywrócić życie do góry nogami czujemy się lepiej gdy wiemy że ktoś jest z nami i o nas myśli pozytywnie.A jak to jest z relacjami między osobami nieśmiałymi? Nieśmiałość w relacjach damsko-męskich niekiedy jest barierą właśnie do poznania siebie nawzajem ale to są odrębne przypadki bo zazwyczaj miłość dwóch osób dodaje motywacji osobie nieśmiałej do walki z własną naturą i pokonywania jej u siebie od środka.
Morał z tego taki że w wielu przypadkach warto się zakochać bo daje nam to kopa do walki z nieśmiałością i stopniowego pokonywania jej w towarzystwie drugiej osoby która to docenia.
forum dla nieśmiałych niska samoocena [url=hhttp://niesmialosc.com.pl/showthread.php?tid=30]czat dla nieśmiałych[/url] czat dla niesmiałych
Awatar użytkownika
Elektronovolt
Introrodek
Posty: 19
Rejestracja: 26 sie 2015, 0:16
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w4
MBTI: INTP

Re: Zauroczenie i nieśmiałość

Post autor: Elektronovolt »

Nieśmiały pisze: Morał z tego taki że w wielu przypadkach warto się zakochać bo daje nam to kopa do walki z nieśmiałością i stopniowego pokonywania jej w towarzystwie drugiej osoby która to docenia.
U mnie zawsze było tak, że osoba, którą byłem zainteresowany zawsze działała na mnie jak odstraszacz.
A co w sytuacji, gdy na swojej drodze spotkają się nieśmiali ON i ONA? Gdyby tak się stało, to on bałby się jej i jednocześnie ona bałaby się jego, zatem nie mogliby się porozumiewać. Takie osoby mogą się dogadać tylko i wyłącznie przez internet.
Obrazek
MatiZ
Pobudzony intro
Posty: 160
Rejestracja: 18 wrz 2013, 17:23
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 4w5
MBTI: INFJ
Lokalizacja: Warszawa

Re: Zauroczenie i nieśmiałość

Post autor: MatiZ »

Pierwszy raz zauroczyłem się w przedszkolu i trwało to może 3 dni. Nawet mi się nie podobała, ale jakoś się chwilowo zauroczyłem. W 5 klasie zauroczyłem się w takiej jednej z mojej klasy. Była kujonką i musiałem z nią siedzieć w ławce, bo wtedy pani tak dobierała osoby, by nie gadały ze sobą i tak trzeba było siedzieć cały rok. Też była nieśmiała i pewnie to mi się w niej podobało, ale raczej sam wygląd. Byłem w tym stanie 2 lata, wymyślając różne historyjki i specjalnie z kolegą przechodziłem obok jej budynku. Teraz by mi się nie podobała i powiedziałbym, że z charakteru jest nijaka. Znalazła w tym czasie jakiegoś wielkiego chłopa :D. Jeszcze w podstawówce, jak Purpurowy Wiatr, tymczasowo gustowałem się w rudych dziewczynach i była taka jedna, starsza o rok, ale tak samo platonicznie. W gimnazjum byłem zauroczony z dziewczyną ze znajomości internetowej, ale wiedząc jak wygląda :D. Szczerze mówiąc, głupio mi było być w takim stanie. Pod koniec gimnazjum, gdy dojrzewanie nastolatków dobiegało końca i huśtawki nastrojów się skończyły, przestałem mieć jakiekolwiek obiekty westchnień. Do tej pory nic nie czuję i świetnie mi z tym. Mam wolny umysł i mogę zająć się sobą. Jakbym spojrzał w przeszłość na tamte dziewczyny, to uważam, że w przeciągu różnych lat miałem różne gusty i teraz nawet nie byłbym zainteresowany ich znajomością. Nie muszę męczyć się z tym uczuciem i zapominać o swoich prawdziwych pragnieniach, niż ciągle bezsensownie myśleć o kimś.
ODPOWIEDZ