To bardzo miło z waszej strony, że opisujecie swoje zauroczenia. Te historie są naprawdę ciekawe. Normalnie bym się krępował ale skoro już jest taki temat i jego odbiór wydaje się być pozytywny, to i ja dorzucę coś od siebie.
Tak już mam, że każdą poznaną dziewczynę oceniam pod względem szans na wspólną przyszłość (czy jest możliwe, że kiedyś będziemy razem? czy chciałbym żeby tak było?) Dzieję się to zupełnie podświadomie. Jest to głęboko wpisane w moje jestestwo.
Dawno temu miałem takie oto przemyślenia: "Mało prawdopodobnym jest, aby moja pierwsza dziewczyna została moją pierwszą żoną. Pierwszy związek najpewniej się rozpadnie, gdyż będzie to dla mnie nowa sytuacja i mogę popełnić jakiś błąd zanim się nauczę co wypada, a co nie. Wniosek: Muszę jak najszybciej znaleźć dziewczynę i zdobyć doświadczenie w związku, żeby, kiedy spotkam już Tą Jedyną, nie zepsuć tego."
Wtedy zacząłem szukać sobie dziewczyny, lecz, przez totalny brak talentu w tej dziedzinie, to "szukanie" sprowadzało się do nadziei, że sama się znajdzie, a ja nie zmarnuję szansy. W końcu dałem sobie spokój i przestałem szukać. W praktyce nic się nie zmieniło, bo wciąż mam nadzieję i wciąż marnuję szanse. Dodatkowo mam skłonność szukania tej "Najpiękniejszej" w moim otoczeniu. Zmieniam szkołę, czy wyjeżdżam na wakacje, zawsze musi być jakiś Nr 1. Skutkuje to tym, że przez swe krótkie życie wzdychałem do stosunkowo dużej liczby dziewczyn. Poniżej opiszę tylko te wyjątkowe i wyróżniające się.
0. Pierwsza Miłość
Każdy jakąś ma i przeważnie zostawia to w naszym życiu wyraźny ślad. W moim przypadku PM była koleżanka z klasy. Miałem wtedy 12 lat, a więc jeszcze podstawówka. Właściwie nie pamiętam jak to się zaczęło. To było irracjonalne. Byłem świadomy, że nie jest najładniejszą dziewczyną w klasie, lecz w moich oczach była najpiękniejsza. Jej głos, mimika, styl, wszystko było wspanialsze, niż powinno. Standard. Zachowałem się wielce żałośnie i zamiast zagadać cały czas się na nią gapiłem. Wiedziałem, że to nie ma przyszłości ale zachwycał mnie sam stan zakochania. Przeszło mi chyba gdy spotkałem następną.
1. Księżniczka Z Bajki
To było w wakacje 2006 na corocznym festynie w pobliskim miasteczku: scena, koncert, kiermasze, takie rzeczy. Moją KZB zobaczyłem jak siedziała na poręczy mostu z miejscowymi Metalami. Poczułem się przytłoczony cudownością tej istoty. Musiałem iść dalej, lecz od tej pory szukałem jej wzrokiem. Później na koncercie zauważyłem ją jakieś dwa rzędy ludzi przed sobą. Naprawdę wierzyłem, że uda m się zdobyć na odwagę i zagadać. Niestety wujek się spił i rodzice zawołali że trzeba nam wracać do domu. Nie dali się przekonać, że pragnę zostać i to jest dla mnie niezwykle istotne. Może to i lepiej
Kiedy odchodziłem spojrzałem na nią jeszcze raz. Odwróciła się i nasze oczy się spotkały. Posłała mi uśmiech ^^. Nie mam pojęcia czy moja twarz zechciała wykonać polecenie umysłu i odwzajemnić uśmiech . Minął miesiąc. Oczywiście jej nie szukałem, choć o tym myślałem i zastanawiałem się czy znam jakichś Metalów. 1 września pojechałem do Miasta po podręczniki do gimnazjum. Kilkakrotnie miałem wrażenie, że ją widzę gdzieś po drugiej stronie ulicy. Gdy czekałem z bratem na autobus do domu, podeszła do nas ^^. Nie, wtedy jak mi się wydawało, że ją widziałem, to nie była ona. To tak jak ze snami. We śnie możesz się zastanawiać, czy to przypadkiem nie jest prawda, ale w realu nie masz wątpliwości. Czemu nie poprosiłem jej o numer? Wtedy byłem beznadziejny (dużo się nie zmieniło). W każdym razie przyjechał autobus i się pożegnaliśmy. 4 dni później napisała do mnie ^^.
I tu się kończy bajka. Dalej jest rzeczywistość. Zaczęliśmy pisać. Z początku codziennie, później coraz rzadziej, jakoś przez rok. Była 2 lata starsza. W realu spotkaliśmy się tylko raz i było drętwo. Śmiało mogłem nazwać ją Przyjaciółką, lecz kontakt się urwał. Patrząc z perspektywy czasu widzę, że miałem szansę na coś wspaniałego, tylko nie umiałem po to sięgnąć.
2. No Name
Rok 2008. Sprawa z KZB zdążyła już ostygnąć. NN zaprosiła mnie na nk. Spytałem skąd się znamy. Widziała mnie na festynie (tam gdzie ostatnio) i chciała pogadać. Zaczęliśmy pisać. Szybko się zakochałem. Miała dwie wady: 1. Była za niska. 2. Szukała innego rodzaju faceta. Ja miałem tylko 1 wadę: 1. Byłem beznadziejny. Po pół roku znajomość przestała rokować szansę na rozwój w interesującym mnie kierunku. Mimo wszystko zostaliśmy przyjaciółmi i nawet czasem się widywaliśmy. Przyjeżdżała do nas na ogniska, zaprosiłem ją na studniówkę i nawet odwiedziłem w Wawie jak zaczęła studiować. Nauczyła mnie uśmiechać się nawet wtedy kiedy serce płacze. A propos, w życiu 2 razy zdarzyło mi się płakać przez dziewczynę. 2 razy na myśl, że nigdy nie będę z NN. Chyba nawet jej wyznałem, że kiedyś byłem w niej zakochany (jasne, "kiedyś").
3. Mój Ideał
Wakacje 2010. MI poznałem na koloni nad morzem. Nie była od nas z obozu, była sprzątaczką. Zawsze kręciły mnie kobiety w mundurach, kobiety funkcyjne, kobiety "z zewnątrz". Miałem tyle ładnych dziewczyn na koloni, ale nie, ja zawsze musiałem uganiać się za obcymi (np. inna kolonia obozująca w tym samym ośrodku). W każdym razie była rok starsza i przyjechała tam dorobić. Zagadałem chyba 5 dnia (czyli jednak robię postępy). Do końca koloni szukałem jej, jak tylko miałem wolną chwilę. Gadaliśmy, jedliśmy ciastka, szliśmy na długie spacery po lesie i wspinaliśmy się na drzewa. Czemu była Ideałem? Oprócz tego, że chodziła ze mną po drzewach, była zabawna, rysowała, miała gitarę elektryczną, lubiła gotyckie suknie i oglądała anime. Jakbym pomyślał np: "fajnie, jakby moja wymarzona dziewczyna miała noże do rzucania", to jestem pewny, że MI by takie miała. Ona miała noże do rzucania!! Spędziliśmy miło prawie tydzień. Niestety miała kogoś. Wydawało mi się, że nie jest jej z nim dobrze, ale nie drążyłem tematu. Rozstając się nie wziąłem od niej numeru. Uznałem, że lepiej, jak zostaniemy dla siebie najlepszym wspomnieniem, niż gdyby miało coś się zepsuć i zatrzeć dobre wrażenie.
...
Wytrzymałem pół roku. Znalazłem ją na fb. Ucieszyła się. Oczywiście nic z tego nie wyszło, nawet nie było blisko. Nie straciłem jednak dobrych wspomnień, a wręcz zyskałem kilka nowych.
Wnioski na koniec:
Z żadną z tych dziewczyn nie stworzyłem nawet podwalin związku. Nie było ani jednego pocałunku.
Co prawda uczucie zakochania jest bardzo bolesne ale w chwilach pomiędzy kolejnymi uniesieniami tęskniłem za tym. Brakowało mi obiektu westchnień.
Martwi mnie trochę fakt, że w 2012 i 2014 nie miałem większych miłosnych uniesień. Co prawda były inne dziewczyny, poznane lepiej lub gorzej ale żadna nie umywa się do tamtych 3. Mam wrażenie jakbym stracił coś cennego.