Niezdolność do czynności społeczno-towarzyskich

W tym miejscu rozmawiamy o nieśmiałości, która to przypadłość częściej dotyka osoby introwertyczne.
marc

Re: Niezdolność do czynności społeczno-towarzyskich

Post autor: marc »

silgar pisze:Za to ta wypowiedź trąci mi socjopatią i nie ma w tym niczego do podziwiania. Introwertyzm nie polega na życiu w oderwaniu od społeczeństwa tylko na innym sposobie komunikacji. Tak wielu z nas tutaj bardzo dużo czyta. Książka to też jest forma komunikacji ze społeczeństwem poprzez autora i jego doświadczenia.

Reasumując. W mojej opinii człowiek jest istotą społeczną i introwertyzm tego nie zmienia. Jeżeli są problemy w funkcjonowaniu w społeczeństwie to jest to problem co nie znaczy, że jest to powód do czucia się gorszym. problemy jak wiadomo się rozwiązuje...

Ja się tak zastanawiam. Ilu z was chciało by na bezludną wyspę? Ale taką hardcorowa nie z pytaniem "co byś zabrał?" ;)
Byc moze i socjopatia, jednak wg mnie nie ma w tym nic "zlego", bo - w przeciwienstwie do ciebie, jak i zapewne wiekszosci ludzi - uwazam, ze czlowiek nie jest istota spoleczna, lecz przede wszystkim jednostka. Spoleczenstwo jest wtorne do jednostki, bo bez jednostek nie ma spoleczenstwa.
Ksiazka nie jest interaktywna, a wiec wlasciwa kontaktom miedzyludzkim forma konaktu. Mimo wszystko zastosowales ladna przenosnie oddajaca wg mnie w pewnym sensie problem przekazywania wiedzy.
Bezludna wyspa to dla wielu wizja osobowego "raju" - dla innych zas "piekla" ... ;)
Awatar użytkownika
Kamil
Rozkręcony intro
Posty: 338
Rejestracja: 01 lip 2009, 22:52
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Gdańsk

Re: Niezdolność do czynności społeczno-towarzyskich

Post autor: Kamil »

silgar pisze:
Ja za to jestem totalnie upośledzony towarzysko. Nie lubię imprez, nie piję, nie potrafię tańczyć. Ale najgorsze dla mnie są wizyty w urzędach, sekretariacie szkolnym, ośrodku zdrowia, itd. Po prostu nigdy nie wiem, co powiedzieć, jakim językiem przekazać to co mam do przekazania.
Imprezy i picie to pół biedy. Jeżeli nie chcesz czerpać z tego przyjemności to nie czepiasz i tyle. jeżeli chcesz a nie potrafisz to już trochę gorzej. Moim zdaniem w takim wypadku warto popracować, przy czym trzeba do tego znaleźć odpowiednich ludzi. Problem z urzędami natomiast to już jest dysfunkcja. Nie ma w tym żadnej złośliwości tylko nazywanie rzeczy po imieniu. Sam aktualnie intensywnie oswajam się z urzędami. To jest po prostu te gorsze oblicze introwertyzmu, ale można nad tym popracować.
Czy problem z urzędami to oblicze introwertyzmu?.. Ja tam nie mam specjalnych problemów z urzędami... oczywiście, jest zastanawianie się jak najlepiej sprawę swą przedstawić, ale nie powiedziałbym, że to problem..
A odnośnie imprez... no z tym mam "problem", chciałbym potrafić się wkręcić i czuć przyjemność z tego... ale to moze raczej z ciekawości jak to jest, że inni się bawią..
"Przestrzenią ducha, gdzie może on rozwinąć skrzydła, jest cisza "- Antoine de Saint-Exupéry

"Jeśli nie dowiedziałeś się czegoś od Ekstrawertyka, to znaczy, że go nie słuchałeś.
Jeśli nie dowiedziałeś się czegoś od Introwertyka, to znaczy, że go nie zapytałeś."
Awatar użytkownika
higsa
Rozkręcony intro
Posty: 345
Rejestracja: 20 wrz 2009, 20:49
Płeć: kobieta
Lokalizacja: Higsolandia

Re: Niezdolność do czynności społeczno-towarzyskich

Post autor: higsa »

zarat pisze:Mi w okresie wychowania wpajano, że dzik jest równie niebezpieczny co tygrys, a spędzenie nocy w lesie to najstraszniejsze szaleństwo. Zresztą, wielu ludzi nadal w to wierzy, bo tak im powiedziano w dzieciństwie. Grunt to umieć być krytycznym - także wobec tego co nam wpojono jako niezaprzeczalną prawdę.
marc pisze:Dobrze powiedziane. Brak krytycznego stosunku do rzeczywistosci rodzi w moim mniemaniu postawe konformistyczna [a moze jest jej konsekwencja?]. Podporzadkowanie sie pod istniejacy, zastany [niekoniecznie sluszny] stan rzeczy nie zawsze jest wlasciwe dla NAS jako jednostek, a w koncu na dobru wlasnej jednostki powinno nam zalezec najbardziej [przy zalozeniu, ze potrafimy byc tylko jednostka, nie mamy mozliwosci bycia innego, niz bycie pojedyncze jako "MY" - a dokladnie "JA"].
Szanowny zaracie (nie jestem pewna czy powinnam to odmieniać :roll: ) i drogi marcu (to raczej się odmienia :lol: ).
Chyba nie do końca mnie zrozumieliście. Krytyczny stosunek do tak rzeczywistości jak i do siebie to ja mam aż ponad normę. Ponieważ jak bym go nie miała to bym żyła tak jak mi nakazuje świat i jego niepisane prawa, a ja w jakiś sposób się buntuje przeciwko zasadom jakie mi on narzuca.
A co do mojej wypowiedzi o wychowaniu, nie chodziło mi o moje wychowanie jako jednostki, a raczej o ogólne wychowanie w danej kulturze i przekazywane z pokolenie na pokolenie pewne reguły.
Dla zobrazowania (żeby nie było już na moim przykładzie :D ) cytat:
"W wyniku brutalnej wiwisekcji amputowano mu zdolności rozpoznawania sensów i znaczeń, wpojono fałszywa skalę wartości. W konsekwencji skazano go na życie wbrew naturze i powołaniu."
wydaje mi się ze na każdym z nas w dzieciństwie próbowano zrobić taka wiwisekcje, tylko ze niektórzy jej sie poddali i świetnie funkcjonują w tym świecie a inni bardziej o(d)porni teraz są "upośledzeni towarzysko" :( (jeszcze raz dzięki MetalMan za określenie, nie wiem jak na nie wpadłeś ale jest Świetne :wink: )
lajlen_
Intronek
Posty: 55
Rejestracja: 11 lip 2010, 20:33
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Kraków

Re: Niezdolność do czynności społeczno-towarzyskich

Post autor: lajlen_ »

Mam podobnie jak Ty Lucci... zawsze gdy szłam do nowej szkoły, wszyscy po jakichś 3 dniach już zaczynali tworzyć grupki i integrować się z klasą, a po tygodniu zachowywali się tak, jakby się znali od paru ładnych lat... ja natomiast przez wszystkie lata szkolne zawsze pozostawałam na etapie "obserwatora", a jeśli chodzi o zintegrowanie się z klasą, to nigdy takie coś nie następowało... Co do kontaktów z ludźmi w ogóle, wystarczy mi moja rodzina, nie potrzebuje przyjaciół, kolegów, czy nawet znajomych... jednak gdybym nie miała rodzeństwa, z którym świetnie się rozumiem, czułabym się bardzo samotna... jednak pomimo faktu posiadania 3 sióstr i brata, zdarza mi się zamej przesiedzić cały dzień samej w pokoju, co wcale mi nie przeszkadza :)
schizol
Wtajemniczony
Posty: 5
Rejestracja: 05 sty 2012, 13:41
Płeć: nieokreślona

Re: Niezdolność do czynności społeczno-towarzyskich

Post autor: schizol »

Również moje "czynności społeczno-towarzyskie" (piękne określenie) są głęboko upośledzone. Godzę się z tym bez problemu, jako że towarzystwo poza gronem zaufanych, mądrych, akceptujących mnie osób jest mi zbędne. Problemem jest to, że niestety w pracy często umiejętności społeczno-towarzyskie są wymagane, ale i na to znalazłem przynajmniej częściowe rozwiązanie - pracę traktuję czysto służbowo i po prostu wywiązuję się ze swoich obowiązków. Klienta nie traktuję człowieka ale jak takie nieokreślone coś, co trzeba obsłużyć, żeby firma miała pieniądze. Koledzy patrzą na mnie często jak na bezduszną mendę, ale co mi tam.

I nie widzę powodu by rozwijać/poprawiać swoje "czynności społeczno-towarzyskie".
Mega Intro :D
Ingram
Wtajemniczony
Posty: 8
Rejestracja: 28 lut 2012, 13:40
Płeć: nieokreślona

Re: Niezdolność do czynności społeczno-towarzyskich

Post autor: Ingram »

U mnie niezdolność do czynności społeczno towarzyskich to jest tego typu, że męczy mnie ciągłe przebywanie z rówieśnikami a jedyne o co ich zawsze pytam to o kserówki z danego przedmiotu albo odpowiem na jakieś pytanie. Ja sama bym się nie zapytała ich o coś bo się boję.
Jedynie to z dorosłymi nie boję się rozmawiać.
kordik
Introrodek
Posty: 11
Rejestracja: 07 paź 2012, 23:01
Płeć: nieokreślona

Re: Niezdolność do czynności społeczno-towarzyskich

Post autor: kordik »

Ja mam tak że często nawet sam zagadam do pojedynczych ludzi. Potrafię nawet gadać z przypadkowymi ludźmi na ulicy. Np. ostatnio czekając kilka godzin na pociąg zagadałem parę osób i całkiem dobrze się rozmawiało. Generalnie jak ktoś chce ze mną pogadać to nie ma problemu i moge znaleźć różne ciekawe tematy inne niż o pogodzie.
Jednak zawsze w większej grupie wychodzę na małomównego, nietowarzyskiego, zamkniętego. Może dlatego że nie lubię gadać o imprezach alkoholu marihuanie itepe szczególnie tak miałem w okresie liceum, na studiach to jeszcze można pogadać o sesjach, przedmiotach, profesorach itepe ale takie tematy też są dla mnie trywialne nie mówiąc o wszelkiego rodzaju pierdołach. Jak jest dużo osób to jakoś po prostu nie mogę wkręcić się w rozmowę. Poza tym-popadam w stres, ale nie dlatego że sobie wkręcam że ludzie są źli i się ich boję, ale to po prostu we mnie siedzi. Ja nawet sam tego nie widze, ale widać to po mnie.
Na imprezach też ludzie sobie chętnie zagadam i chętnie z nimi pogadam, ale taniec to jest coś takiego że po prostu nie lubię, ale też się boję. Bo już kij w to że tego nie lubię, mógłbym chociaż trochę poudawać żeby nie było przypału i nie uchodzić za takiego niefajnego etc. Ale boję się też, jakoś po prostu-rozwala mnie to. I tak nikt tego nie zrozumie...
Mój facebook 4536928 gg
samonauka.pl portal dla ludzi uczących się poza szkołą
ekonomicznie.org przemyślenia o ekonomii
Awatar użytkownika
highwind
Legenda Intro
Posty: 2179
Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w9
MBTI: istj
Lokalizacja: wro

Re: Niezdolność do czynności społeczno-towarzyskich

Post autor: highwind »

@kordik
Stary, jak nikt nie zrozumie? Pod każdym zdaniem mógłbym się podpisać :P
Schmalzler
Introwertyk
Posty: 121
Rejestracja: 25 maja 2011, 17:36
Płeć: nieokreślona

Re: Niezdolność do czynności społeczno-towarzyskich

Post autor: Schmalzler »

W moim przypadku nie tyle niezdolność, co niechęć. Nigdy nie potrafiłem robić czegoś, co mi się nie podoba z uśmiechniętą gębą, a to ma odniesienie do wielu 'czynności społeczno-towarzyskich'.

Jeśli ktoś mnie interesuje lub budzi we mnie jakąś sympatię, to bycie rozmownym, przebojowym i wesołym przychodzi mi naturalnie i nie muszę się do tego zmuszać. Nawet zatańczyć jestem w stanie po odpowiednim zaprawieniu procentami.

Jeśli mam do kogoś stosunek neutralny (nie widzę w takiej osobie nic ciekawego) lub negatywny (widzę w takiej osobie coś bardzo nieciekawego), to zachowuję się odpowiednio: oficjalnie lub oschle. I to ma odniesienie do większości sytuacji - nie bawię się dobrze w klubach, nie socjalizuję się z całą grupą. Nie zależy mi, więc nie potrafię.
Keep talking, I'm diagnosing you.
Awatar użytkownika
Difane
Rozkręcony intro
Posty: 313
Rejestracja: 11 lip 2012, 1:03
Płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa

Re: Niezdolność do czynności społeczno-towarzyskich

Post autor: Difane »

U mnie są chęci, ale brakuje zarówno odwagi jak i pomysłów. Generalnie mam tego typu problem, że dla mnie jakakolwiek rozmowa bardzo szybko staje się bezsensowna i błyskawicznie zaczynam odnosić wrażenie, że gadanie do niczego konstruktywnego nie prowadzi, więc po co rozmawiać ? Lepiej porozmyślać albo sobie coś poczytać :P . Z okazywaniem emocji to jest tak, że z tymi pozytywnymi raczej nie mam problemu, natomiast te negatywne potrafię ukrywać, przez co ludzie którzy mnie poznali (a raczej wydawało im się że mnie poznali) zazwyczaj odnosili wrażenie, że jestem jakimś bardzo radosnym człowiekiem, co nie jest do końca prawdą. Jeżeli chodzi o załatwianie spraw w urzędach, to generalnie nigdy nie miałem z tym problemu, natomiast trochę irytowały mnie ewentualne pytania urzędniczek dotyczące mojego życia osobistego. Po co one w ogóle o to pytają ? Nie mają swoich problemów, to muszą sobie implikować czyjeś czy jak :P ?
Awatar użytkownika
Alex
Introwertyk
Posty: 80
Rejestracja: 25 wrz 2012, 15:53
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: UK

Re: Niezdolność do czynności społeczno-towarzyskich

Post autor: Alex »

Ja nie cierpie chodzic po urzedach, czuje ogromna presje ze musze sie wyslowic krotko zwiezle i na temat i zeby urzednicy mnie jeszcze zrozumieli. Zauwazylam, ze kiedy mam do czynienia z autorytetem (urzednicy, nauczyciele, a nawet czlonkowie rodziny itp) to czuje jakby oni mnie w jakis sposob przewyzszali i wtedy sie nawet boje pisnac slowka.
Awatar użytkownika
Tichy
Intronek
Posty: 34
Rejestracja: 27 mar 2012, 14:36
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Wrocław

Re: Niezdolność do czynności społeczno-towarzyskich

Post autor: Tichy »

No co zrobić... Można pić. Pomaga chwilowo i objawowo :lol:
'Nikt nie może być mi bliższy ode mnie, a ja, ja jestem sobie czasem taki daleki...' S.Lem
Awatar użytkownika
stawcia
Introrodek
Posty: 21
Rejestracja: 29 wrz 2012, 21:50
Płeć: kobieta

Re: Niezdolność do czynności społeczno-towarzyskich

Post autor: stawcia »

kordik pisze:Ja mam tak że często nawet sam zagadam do pojedynczych ludzi. Potrafię nawet gadać z przypadkowymi ludźmi na ulicy. Np. ostatnio czekając kilka godzin na pociąg zagadałem parę osób i całkiem dobrze się rozmawiało. Generalnie jak ktoś chce ze mną pogadać to nie ma problemu i moge znaleźć różne ciekawe tematy inne niż o pogodzie.
Jednak zawsze w większej grupie wychodzę na małomównego, nietowarzyskiego, zamkniętego.
Mam podobnie tyle, że to nie ja zagaduję, tylko ktoś inny. Dla mnie najlepiej by było poznawać jakieś sympatyczne osoby, wymienić poglądy na parę ciekawych tematów i już nigdy więcej ich nie spotkać. Żebym nie musiała utrzymywać kontaktu, bo i tak nie potrafiłabym tego zrobić. Nie przywiązuję się do ludzi.
Awatar użytkownika
maggie
Introwertyk
Posty: 93
Rejestracja: 02 cze 2012, 11:42
Płeć: nieokreślona

Re: Niezdolność do czynności społeczno-towarzyskich

Post autor: maggie »

Tichy pisze:No co zrobić... Można pić. Pomaga chwilowo i objawowo :lol:
W takim trybie życia, nie wydolimy zbyt długo.. Ale ile ludzi dzięki temu poznamy :D
"To krępujące milczenie. Czemu ględzenie o bzdetach uważamy za wyraz nieskrępowania?
Po tym można poznać kogoś wyjątkowego. Kiedy można zamknąć ryj i wspólnie sobie pomilczeć."
Awatar użytkownika
degieb
Pobudzony intro
Posty: 126
Rejestracja: 13 gru 2012, 21:18
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: B(rz)ydgoszcz
Kontakt:

Re: Niezdolność do czynności społeczno-towarzyskich

Post autor: degieb »

kordik pisze: Jednak zawsze w większej grupie wychodzę na małomównego, nietowarzyskiego, zamkniętego.
To zależy,jak się definiuje "większa grupa". Z trzema-czterema dobrymi znajomymi mogę pogadać,bez problemów,może dlatego że się znamy,ufamy sobie,itp.itd(nie wiem jak się wysłowić),chyba że chodzi Tobie o jakąś 10-15 ludzi,których w ogóle nie znam. Wtedy albo idę gdzieś sam, albo gadam o czymś z przyjacielem,który jak się okazało,też nie lubi tłumów i nowych ludzi :D
kordik pisze: Ja mam tak że często nawet sam zagadam do pojedynczych ludzi. Potrafię nawet gadać z przypadkowymi ludźmi na ulicy. Np. ostatnio czekając kilka godzin na pociąg zagadałem parę osób i całkiem dobrze się rozmawiało. Generalnie jak ktoś chce ze mną pogadać to nie ma problemu i mogę znaleźć różne ciekawe tematy inne niż o pogodzie.
Chyba że idę na strzelnice,znam tylko kilu ludzi, połowę sam zagadałem,a połowa do mnie zagadała,ale tak jak u ciebie albo ja zagadałem do jednej osoby,albo jedna osoba do mnie. Chyba ogólnie jestem nieśmiały,wydaje mi się że wszyscy na mnie patrzą,wiem to głupie ale tak mam :roll:
Aha,jeszcze w szkole nie wiedzą,że jestem wrażliwy,nieśmiały,ponieważ poszedłem z podstawówki do gimbazy w tym samym budynku,więc znałem kilka osób z poprzedniej klasy. Po prostu zakładam maskę,i z nią wkraczam do szkoły,i tylko niewiele osób wie,kim tak naprawdę jestem.
Jednak w pierwszej klasie i dalej ze mnie też się śmiali,po prostu jakoś się uodporniłem,znalazłem przyjaciela i nauczyłem się "zasad przetrwania". Ogólnie tez obserwuję innych ludzi,nawet jak już zagadałem.
Mogę pisać od rzeczy,bo byłem długo w gimbazie.
Mhm.
ODPOWIEDZ