Strona 2 z 6

: 23 kwie 2008, 10:25
autor: Shy
Zazwyczaj jak się wtrącam nikt nawet na mnie uwagi nie zwraca i to mnie trochę zniechęca. Nie lubię mówić, lubię słuchać. Chociaż z mówieniem nie mam takich problemów w gronie osób, których znam, a jest ich zaledwie... 5? Oprócz rodziny, oczywiście.

: 23 kwie 2008, 18:14
autor: Cliodne
Zazwyczaj jak się wtrącam nikt nawet na mnie uwagi nie zwraca i to mnie trochę zniechęca. Nie lubię mówić, lubię słuchać
wtedy mowisz: 'chwileczke, chce cos powiedziec, prosze mi nie przerywac'
i patrzysz jakie sliczne podkowki robią sie na twarzach innych

polecam;]

: 23 kwie 2008, 18:33
autor: Shy
To nie dla mnie. Nie jestem taka inwazyjna. Nie lubię prosić się o uwagę. Zresztą bardzo rzadko chcę cokolwiek powiedzieć (na głos przynajmniej).

Poza tym są ludzie bezczelni i tylko zrobię z siebie głupa takim tekstem.

: 23 kwie 2008, 18:56
autor: Cliodne
to siedz w cieniu dalej;]

: 23 kwie 2008, 19:04
autor: Shy
Cień jak cień, ale jest mi z nim wygodniej. W końcu Cyprian Norwid mawiał, że cisza to również część zdania. ;)

: 27 lip 2008, 21:44
autor: emlv
Na wstępie mojego posta napisze tylko tyle, że nigdy nie czułem takiej więzi z ludźmi z mojego otoczenia, niż z Wami. Rozumiecie, analizujecie, w podobny sposób co ja. Jestem szczęśliwy, że mogę dołączyć do grona introwertyków. Ach, świadomość ;)
Wasze spostrzeżenia są cenne, bliskie mojej osoby. Chyba każdy z nas poczuł wszechogarniającą pustkę kiedy w szerszym gronie chcieliśmy powiedzieć błyskotliwą anegdotę lub kawałek żartu w imię integracji. Wspaniała przemowa w trakcie realizacja przeistacza się w strzępek niechcianego bełkotu, bez logiki, bez istoty sprawy. Przynajmniej w moim przypadku był to głos niechciany, niesłyszany. Ekwiwalencja podała świetny sposób na taką okoliczność: głośniej i wyraźniej. Tak, to pomaga :) (pomaga także szturchanie ramienia osoby będącej szczebelek wyżej w towarzyskiej hierarchii i osoby nam dobrze znanej, która bardziej nas rozumie). Ja już dawno temu dałem sobie spokój z przebijaniem się przez ten mur. W węższym (dobrze znanym) towarzystwie mogę być duszą towarzystwa, natomiast w szerszym (nieznajomym) jestem tylko pionkiem, siedzącym w kącie panem NIKT. Nie jest mi z tym źle, pogodziłem się z tym, taka moja natura. Chciałem się jeszcze odnieść do posta Cosh!se: tak, ekstrawertyczność jest w nas, gdy nam nikt nie przeszkadza. Zauważyłem to na swojej osobie.
Pozdrawiam

: 27 lip 2008, 22:53
autor: qb
emlv pisze:Wasze spostrzeżenia są cenne, bliskie mojej osoby. Chyba każdy z nas poczuł wszechogarniającą pustkę kiedy w szerszym gronie chcieliśmy powiedzieć błyskotliwą anegdotę lub kawałek żartu w imię integracji. Wspaniała przemowa w trakcie realizacja przeistacza się w strzępek niechcianego bełkotu, bez logiki, bez istoty sprawy. Przynajmniej w moim przypadku był to głos niechciany, niesłyszany.
Znam to i sposób, który podałeś/aś, jest dobry z tym, ze nie każdy potrafi tak mówić, możliwe że to zachodzi o paranoje, ale im wolniej mówisz tym większa uwaga jest skupiana na Twojej osobie co powoduje stress, a w związku z nim pośpiech no i ten bełkot nieszczęsny. Chociaż na to czy dana osoba się 'speszy' ma wpływ, wydaje mi się, ze nie mały, jej własna wola. Ja niestety nie jestem w stanie wytrzymać długo, ale staram się :P

Co do samej nieśmiałości, próbuje ją przezwyciężać. Właśnie wróciłem z półtoramiesięcznego pobytu w pracy za granicą i w czasie drogi na miejsce zacząłem rozmawiać (ja zacząłem! :P) z zupełnie nieznaną dziewczyną. O temat nie było trudno w zasadzie i jakoś poszło. Jestem dumny z siebie ; P

: 28 lip 2008, 20:34
autor: emlv
qb pisze: Znam to i sposób, który podałeś/aś, jest dobry z tym, ze nie każdy potrafi tak mówić, możliwe że to zachodzi o paranoje, ale im wolniej mówisz tym większa uwaga jest skupiana na Twojej osobie co powoduje stress, a w związku z nim pośpiech no i ten bełkot nieszczęsny. Chociaż na to czy dana osoba się 'speszy' ma wpływ, wydaje mi się, ze nie mały, jej własna wola. Ja niestety nie jestem w stanie wytrzymać długo, ale staram się :P
Masz absolutną rację, genialnie to opisałeś. Pośpiech w tym przypadku generuje ten bełkot (czy tam wyrazy proste, nieskomplikowana konstrukcja zdań). Znowu spuszczamy wzrok, bo nie wyszło, hehe. Też nie potrafie wytrzymać długo, zresztą zazwyczaj to odrazu jest falstart.
qb pisze: Co do samej nieśmiałości, próbuje ją przezwyciężać. Właśnie wróciłem z półtoramiesięcznego pobytu w pracy za granicą i w czasie drogi na miejsce zacząłem rozmawiać (ja zacząłem! :P) z zupełnie nieznaną dziewczyną. O temat nie było trudno w zasadzie i jakoś poszło. Jestem dumny z siebie ; P
Moje gratulacje, niemałe osiągnięcie. Mnie nie stać na rozpoczęcie rozmowy z nieznajomym. Ta blokada siedzi w głowie bardzo mocno. Wyzwaniem jest nawet spojrzenie na kogoś, koszmar.

: 29 lip 2008, 0:23
autor: qb
emlv pisze:
qb pisze: Znam to i sposób, który podałeś/aś, jest dobry z tym, ze nie każdy potrafi tak mówić, możliwe że to zachodzi o paranoje, ale im wolniej mówisz tym większa uwaga jest skupiana na Twojej osobie co powoduje stress, a w związku z nim pośpiech no i ten bełkot nieszczęsny. Chociaż na to czy dana osoba się 'speszy' ma wpływ, wydaje mi się, ze nie mały, jej własna wola. Ja niestety nie jestem w stanie wytrzymać długo, ale staram się :P
Masz absolutną rację, genialnie to opisałeś. Pośpiech w tym przypadku generuje ten bełkot (czy tam wyrazy proste, nieskomplikowana konstrukcja zdań). Znowu spuszczamy wzrok, bo nie wyszło, hehe. Też nie potrafie wytrzymać długo, zresztą zazwyczaj to odrazu jest falstart.
No ja generalnie jeśli coś mówię przed większa grupą ludzi to są to moi znajomi, ale i tak jest ciężko. Myślę, że chodzi w tym wypadku też o to jak oni mnie postrzegają, teoretycznie jeśli kogoś się zna już jakiś czas to przy strzeleniu gafy nic się nie dzieje, ale ja zawsze boję się, że ludzie wezmą mnie za idiotę dlatego unikam takich rzeczy jak powyżej opisana.
Ale zastanowiwszy się nieco dłużej można też stwierdzić, ze w grę wchodzi także zaufanie. Mam jednego kumpla, właściwie to przyjaciela, nie gadam z nim o moich problemach czy jakichś tam odczuciach czy czymś w tym stylu, ale lubię z nim posiedzieć i porozmawiać o pierdołach i jak powiem coś lub zrobię coś głupiego to nie przejmuję się tym bo obydwaj się z tego śmiejemy.

emlv pisze:Moje gratulacje, niemałe osiągnięcie. Mnie nie stać na rozpoczęcie rozmowy z nieznajomym. Ta blokada siedzi w głowie bardzo mocno. Wyzwaniem jest nawet spojrzenie na kogoś, koszmar.
Bardzo dziękuję ale łatwo nie było, bo dopiero w połowie drogi się odważyłem, ale i tak to coś wielkiego dla mnie. Trzeba po prostu uwierzyć w siebie.

: 31 lip 2008, 22:46
autor: eve616
np przypadkowo szturchnę jakiąś osobę w markecie...co robię? Kłade głowę na wagę i wciskam burak :roll:...nie radze sobie ale też nie rozmyślam jakby tu zacząć sobie radzić

: 01 sie 2008, 22:26
autor: Erato
A wiecie co? Parę miesięcy temu doczytałam się właśnie, że wolniejsze mówienie, nie zbyt pospieszne ruchy pozbawione zbędnych wymachów są odbierane jako oznaka kompetencji. Za każdym razem jak sobie to przypomniałam (nie zależnie czy w domu czy na spacerze czy w szkole) starałam sie nieco "zwolnić" i utwierdzać sie w tym że jestem osobą opanowana i kompetentną. Efekt? Jak miałam dziś sprawę do załatwienia w urzędzie i prawie bym spanikowała bo nie mogłam w torebce długopisu znaleźć to włączył mi sie "wpisywany" od miesięcy system zwalniający. Emocje opadły, myśli wróciły na swoje miejsce, ułożyły sie grzecznie w rządku a ja, przez parę sekund napawałam się moim opanowaniem. I wtedy pani z za urzędniczego biurka poinformowała z niesmakiem, że przecież długopis leży na biurku. No i faktycznie leżał, przyczepiony tym charakterystycznym kręconym kabelkiem. Ale jak idiotka poczułam sie dopiero za drzwiami po załatwieniu wszystkich spraw.
A do czego ja właściwie dążę? A do tego że to jest cholernie trudne, ale sie da! No i nareszcie utwierdziłam się w tym, że takie próby dają efekty :)

: 17 sie 2008, 18:45
autor: Cytrynka
witam wszystkich :)
Kiedyś miałam ogromne problemy ale od czasu kiedy pracuje jest coraz lepiej , Byłam zmuszona do rozmawiania z różnymi ludżmi to się przydaje . Teraz nie mam już problemów , Gorzej jest w kontaktach virtual ( forum . gg i inne komunikatory) ale też powoli się oswajam .
Dobrą metodą jest walka z samym sobą .. czyli np . mamy ogromne blokady żeby dojść do nieznanej osoby i zagadać . Zmuszamy się do tego to trudne ale daje efekty :)

Pozdrawiam :)

Re: jak radzicie sobie z nieśmiałością?

: 06 sie 2009, 1:41
autor: tomekkk
lubię przyglądać się czemuś co obcuje za moimi plecami. zwykle wolę się przysłuchiwać. od czasu gdy zacząłem słuchać muzyki nałogowo samotność nie jest dla mnie sferą z której chce rezygnować ,bo lubię samotność. zgodnie z definicją ładuje akumulatory w samotności.

Re: jak radzicie sobie z nieśmiałością?

: 18 sty 2010, 19:42
autor: kosmita
Olać. Olać to wszystko. Nieśmiałość to tylko strach przed zbłaźnieniem się. Ale w zbłaźnieniu się nie ma nic strasznego. Boicie się wygłoszenia wykładu? Tańca na weselu? Wzniesienia toastu? Poderwania dziewczyny/chłopaka? Olejcie to. Jest jedno życie, tylko jedna szansa na gadanie, na taniec, na podryw. Nie wiem, nie żałujecie, że nigdy nie zatańczycie, że nigdy nie spróbujecie poderwać kogoś? A niech się cholera nie uda, warto przeżyć kosza, potknięcie na parkiecie, milczenie na wykładzie. W końcu, czy to jest straszne? Nie, to jest ciekawe! Przynajmniej będzie co wspominać. Inni ludzie i tak o tym zapomną. A jak trafią się świnie i nie zapomną, cóż to za problem, ludzie odchodzą i przychodzą zawsze, i każda świnia kiedyś pójdzie do rzeźnika. Nieśmiałość to strach przed życiem. Przed próbowaniem czegoś, przed ruszaniem swojego tyłka, przed ryzykowaniem. Rozumiem, bać się wywalić, bo można umrzeć. Ale bać się, bo mogą wyśmiać!?

Re: jak radzicie sobie z nieśmiałością?

: 18 sty 2010, 21:01
autor: Scania
Ale bać się, bo mogą wyśmiać!?
Najgorzej to jest w szkole, kiedy człowiek coś palnie, zrobi nie tak i zaczną się z niego śmiać. Najpierw cała klasa, potem cała szkoła. Czasem szybko zapomną i po problemie, a nieraz może się to ciągnąć przez 2-3 lata, znam takie ciężkie przypadki. Kolega z klasy zapytany, co chce robić w przyszłości powiedział, że chce zostać księdzem i wyśmiewano go przez całe gimnazjum, aż żal było patrzeć. Ciągle zaczepki, głupie docinki. Łatwo powiedzieć "olej to!", ale to przykre, kiedy ktoś się ciągle śmieje i obgaduje za plecami, niektórych to psychicznie wykańcza, szczególnie osoby wrażliwe. Przez to jeszcze bardziej zamykają się w sobie. Też miałam podobne problemy, a teraz już mam je za sobą i powoli odżywam :D

Ze swoją nieśmiałością toczę walkę i opornie mi to idzie. Ale staram się uśmiechać i być miła, nawet kiedy mam zły humor, coś tam od czasu do czasu zagadać (!). Najswobodniej czuję się wśród ludzi, których nie znam i wiem, że na 99% ich więcej nie spotkam - wtedy mam głęboko w ..., co o mnie pomyślą :mrgreen: