Re: jak radzicie sobie z nieśmiałością?
: 28 gru 2010, 21:25
Ja już znam tą "metodę" od liceum !
Miejsce spotkań ludzi takich jak Ty!
https://introwertyzm.pl/
Hm, czy to działa również w przeciwną stronę? Jestem niezgorszym kucharzem :-DMetalMan pisze: Nie wstyd Ci grać na takich niskich instynktach? Głodny student jest zdolny do wszystkiego widząc jedzenie :lol:
A cóż to za przekąski? Ja poproszę o przepisy na te 'najskuteczniejsze' i będziem testować.Strangeve pisze: Moje "menu główne" to częstowanie przekąskami jak mam albo patrzenie się i udawanie że tego nie robię xd
Zgadzam się w 100%. W moim przypadku (bieganie) często spotyka się tych samych ludzi na trasach czy to treningowych czy w jakichś bardziej oficjalnych biegach i po prostu łatwiej nawiązać kontakt z osobami które mają coś wspólnego ze sobą. Rzecz jasna potem przełamać nieśmiałość w pozabiegowych kontaktach też jest łatwiej.leonidas pisze:tez uwazam ze niesmialosc nie jest wada,sam osobiscie wolalbym miec taka skromna niesmiala dziewczyne niz jakis klubowy plastik,czuje ze mi pomagaja troche sporty wytrzymalosciowe typu boks,bieganie,jest to udowodnione naukowo ze osiagniecie stanu wyczerpania fizycznego lub zmeczenia stymuluje caly uklad nerwowy i cos tam jeszcze
po 3 latach zapieprzania na salce moge powiedziec ze jest o wiele lepiej niz te 3 lata temu.
Skąd ja to znam. :lol:Ja też jak mam gdzieś coś zagadać zapytać to najpierw się kręcę dookoła, pod drzwiami czy coś.
Do tego nasz super charakter i jesteśmy ugotowani. Znam ten ból ejpodejpod pisze:Brrr... nieśmiałość to chyba najgorsze co mnie spotkało. Przez to nie mogę normalnie zagadać do dziewczyny. Wiem, że prawdopobodnie ona chce tego, żebym umówił się z nią, ale boje się... Do tego głupie wymówki... klasyka.
Bylam w podobnej sytuacji - moj terazniejszy chlopak byl na poczatku bardzo niesmialy, on mi sie podobal, wiedzialam, ze ja podobam sie mu i ... no wlasnie - nic. Spedzalismy duzo czasu razem, raz nawet sie upilismy razem, ale wszystko bylo czysto platnoniczne. Bylo ciezko, bo ja tez jestem jakas taka niesmiala, jesli chodzi o relacje damsko-meskie, a do tego jeszcze te bardzo silne stereotypy, ze kobiecie nie wypada robic pierwszego kroku :/ Na szczescie skonczylo sie happy endem, tzn. po jakichs 2 miesiacach takich podchodow, ja go zaprosilam na kolacje, a on sie wtedy przelamal i zaprosil mnie na randke i jestesmy juz razem ponad pol roku. I na pocieszenie - teraz moj chlopak mowi, ze juz nie ma problemow, zeby rozmawiac z nieznajomymi dziewczynamiejpod pisze:Brrr... nieśmiałość to chyba najgorsze co mnie spotkało. Przez to nie mogę normalnie zagadać do dziewczyny. Wiem, że prawdopobodnie ona chce tego, żebym umówił się z nią, ale boje się... Do tego głupie wymówki... klasyka.
Nie zaprzeczam. Chyba najlepiej by była sama, bo istnieje duże prawdopodobieństwo, że jej chłopak za każdym razem kręciłby nosem kiedy bym się z nią spotykał. Dodatkowo za każdym razem mówiłaby o tym jak cudowne są związki i, że też powinienem się w to wkręcić.jcDenton pisze:Facetom proponuję do tej roli wybrać koleżankę, ale nie taką, z którą wiąże się jakieś "nadzieje" - po prostu koleżankę. Miłą, fajną, sympatyczną, która nie będzie kręcić pod nosem i się śmiać z Ciebie. Taka 'koleżanka' to był mój pierwszy krok na drodze ku 'ośmieleniu' i leczeniu gimnazjalnej traumy.