Ostatnio doszedłem do wniosku, że w sumie to postudiowałbym jeszcze trochę, no i chętnie spróbowałbym swoich sił w roli nauczyciela (zgodnie z obserwacją, że najwięcej można się dowiedzieć ucząc innych). Czy ktoś z naszego szacownego grona introwertyków jest uczestnikiem (lub absolwentem) studiów doktoranckich? Jak oceniacie taką pracę naukowo - dydaktyczną, jak sobie radzicie z prowadzeniem zajęć? Czy uważacie, że warto realizować się w świecie akademickim po studiach? (domyślam się, że w dużej mierze zależy to od kierunku i uczelni, ale pytam o indywidualne odczucia i doświadczenia)
Pozdrowienia!
Studia doktoranckie
- Padre
- IntroManiak
- Posty: 627
- Rejestracja: 07 wrz 2010, 15:34
- Płeć: nieokreślona
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
- Kontakt:
Re: Studia doktoranckie
Pst! To ja, LeClerk!
Niestety wiele Ci nie poradzę, bo swoje studia skończyłem za granicą więc... Jednak jeden z moich licznych kuzynów zrehabilitował się na UJ; z jego opowieści wynika, że w tzw świecie akademickim mało czasu poświęca się na badania, a najwięcej na politykę i lizanie sempitern w celu otrzymania grantów.
Niestety wiele Ci nie poradzę, bo swoje studia skończyłem za granicą więc... Jednak jeden z moich licznych kuzynów zrehabilitował się na UJ; z jego opowieści wynika, że w tzw świecie akademickim mało czasu poświęca się na badania, a najwięcej na politykę i lizanie sempitern w celu otrzymania grantów.
I explore the frontiers of safety! I laugh at danger, from a distance, and quietly, so as not to get all worked up.
Re: Studia doktoranckie
Ja dopiero zacząłem studia licencjackie na UW, ale co do tej polityki, to coś w tym faktycznie jest. Szczególnie dotyczy to programów UE, nie żyłem za czasów PRLu, ale coś mi się wydaje, że ta niebieska propaganda jest dużo bardziej natrętna od czerwonej. Pocieszające jest to, że wśród prowadzących moje zajęcia naukowców, są osoby również zniesmaczone upolitycznianiem uniwersytetu, jedna z nich powiedziała kiedyś wprost, że nie przyszła na jakieś spotkanie, bo jakby zaczęła przedstawiać swoje poglądy to wywaliliby ją z roboty.
- highwind
- Legenda Intro
- Posty: 2179
- Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 1w9
- MBTI: istj
- Lokalizacja: wro
Re: Studia doktoranckie
Moja była dziewczyna zrezygnowała po niecałym roku doktoratu z materiałoznawstwa kompozytów, mniej więcej z przesłanek, które pobłyskują mdławym światłem z posta Padre. Czyli - ogólny chaos dotyczący tego kto za co odpowiada, walka o fundusze i wieczne obiecanki-cacanki, że w końcu przyjdzie grant z UE i kupimy nowe maszyny do testów. Korzystanie z przestarzałego sprzętu, pomimo tego że uber-nowoczesny kurzy się gdzieś w piwnicach instytutu, bo jest za drogi w utrzymaniu. Ogólne opierdzielanie się i nuda. Ale! Raz że nie ma co generalizować, a dwa że doktorat daje możliwości na zrealizowanie zainteresowań spore. Tylko trzeba być naprawdę zaangażowanym. Moja była myślała, że to będzie przedłużenie studiów i opiekun poprowadzi ją za rączkę. Rozczarowania nie zniosła.
Re: Studia doktoranckie
Huh. Właśnie trochę się wzbraniam m.in. ze względu na całą tę politykę, układy-układziki i kolesiostwa. Na szczęście ludzie z mojego instytutu wydają się jak najbardziej w porządku (niestety, nie mogę tego powiedzieć o całym wydziale, szczególnie o jego administracji...). Nie mam ambicji na profesurę, po prostu jestem ciekaw pracy naukowo-badawczej, wytyczania nowych szlaków, no i uczenia się przez nauczanie (co dla introwertyka może być sporym, acz ciekawym, wyzwaniem). Prowadzenia za rączkę nie oczekuję i nie chcę, co to za frajda...
- Padre
- IntroManiak
- Posty: 627
- Rejestracja: 07 wrz 2010, 15:34
- Płeć: nieokreślona
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
- Kontakt:
Re: Studia doktoranckie
Mimo wszystko polecam studia za granicą. Przede wszystkim dlatego, że tam doktorant jest traktowany jako pracownik uniwersytetu. Co prawda z płacą minimalną, ale zawsze to więcej niż głodowe stypendium na polskich uniwerkach. Co do kariery naukowej, no, to już loteria. Trzeba szukać tych postdoców :-)
I explore the frontiers of safety! I laugh at danger, from a distance, and quietly, so as not to get all worked up.