Czy normalny nerd z zarostem może zostać dziś sportowcem ?
: 18 kwie 2016, 20:55
Ależ owszem, czemu nie, jemu też należy się !
Gdybym lubił sport, nie byłoby tego tematu. No ale niestety, stało się, nie lubię, żeby nie powiedzieć: nie znoszę. Ale jeszcze bardziej nie znoszę szyi Zordona i bębna maszyny losującej w miejscu brzucha. Miałem okazję być dumnym posiadaczem obu, i to przez ładnych parę lat. Tak mniej więcej od drugiej klasy szkoły podstawowej do połowy pierwszego roku liceum, a potem jeszcze przez krótki okres na roku trzecim -to pewnie było te słynne jojo, tyle że z opóźnionym zapłonem. W każdym razie zmusiłem się do pracy i coś się zaczęło dziać. Sadło lało się litrami, przemysł wielorybniczy zacierał ręce. Suma sumarum zjechałem z 92 do 77, czyli 15 kg. "Wow, udało Ci się, zrobiłeś ze sobą porządek, brawo !"... No właśnie nie. Przynajmniej nie do końca. Co więcej, miesiąc temu, stając na wadze po raz pierwszy od... no przynajmniej trzech lat, ukazała mi się piękna, okrągła dziewięćdziesiątka. Jasne, nie wyglądam tak tragicznie jak wtedy gdy miałem podobną wagę w liceum, ale mimo wszystko postanowiłem coś z tym zrobić. W czym jest więc problem ? W tym w czym zawsze. Mówią, że mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, a z tego wynika, że jestem co najwyżej półmężczyzną (nawiązanie do poczytnej książeczki dla dzieci niezamierzone :wink: ).
Motywacji zwykle starcza mi do połowy drogi, ale jest jedna rzecz, która zawsze mi jej dostarcza. Presja. Tak jak te kilka lat temu, znowu stworzyłem sobie w excelu tabelkę (no dobra, wtedy była w wordzie), w której każdego dnia w dość ogólnej formie zapisuję co zrobiłem dobrze, a co nie. Żeby się lepiej zmotywować, dodałem nawet reperkusje finansowe w postaci 10 zł, które muszę oddać do "domowej skarbonki" w razie niestosowania się do wytycznych. Podliczając wszystkie kryteria wychodzi, że dziennie mogę stracić do 60 zł. "No, teraz to już nie ma siły, żebyś się jej nie trzymał"... no właśnie, nie trzymam się tak jak powinienem. Widać na tym etapie życia pieniądze i tak nie są mi potrzebne, więc nie robi to na mnie wrażenia. Jasne, staram się, ale nie ma co się kolejny raz oszukiwać - nie potrafię się sam zmotywować, nie na dłuższą metę. Potrzebny jest bodziec zewnętrzny.
I tu pojawia się introwertyzm.pl . Dlaczego akurat to forum ? To bardzo proste - nie mam kont na innych. A jeśli nawet mam, to nie udzielałem się na nich od lat. Także jest to takie moje okno na świat. No, przynajmniej na jakąś małą część świata. Ale introwertykowi wystarczy. Do czego zmierzam ? Będę robił w tym temacie wpisy. Co mi się udało, co zrobiłem, co dobrego i zdrowego ugotowałem. Rzucę poradą czy przepisem. Taki pseudoblogasek. Raczej nie codziennik, ale myślę, że nawet w czasach posuchy postaram się wstawiać przynajmniej jeden post tygodniowo. O ile kogokolwiek to zainteresuje, myślę, że to jest coś co jest w stanie mnie zmotywować do działania. Także już bez zbędnego gadania, zabieram się do, jak to ładnie mówią "zmieniania swojego życia" :lol: O postępach będę informował na bieżąco. Ewentualnie z losowym opóźnieniem :wink:
Komentarze i rady miło widziane !
Gdybym lubił sport, nie byłoby tego tematu. No ale niestety, stało się, nie lubię, żeby nie powiedzieć: nie znoszę. Ale jeszcze bardziej nie znoszę szyi Zordona i bębna maszyny losującej w miejscu brzucha. Miałem okazję być dumnym posiadaczem obu, i to przez ładnych parę lat. Tak mniej więcej od drugiej klasy szkoły podstawowej do połowy pierwszego roku liceum, a potem jeszcze przez krótki okres na roku trzecim -to pewnie było te słynne jojo, tyle że z opóźnionym zapłonem. W każdym razie zmusiłem się do pracy i coś się zaczęło dziać. Sadło lało się litrami, przemysł wielorybniczy zacierał ręce. Suma sumarum zjechałem z 92 do 77, czyli 15 kg. "Wow, udało Ci się, zrobiłeś ze sobą porządek, brawo !"... No właśnie nie. Przynajmniej nie do końca. Co więcej, miesiąc temu, stając na wadze po raz pierwszy od... no przynajmniej trzech lat, ukazała mi się piękna, okrągła dziewięćdziesiątka. Jasne, nie wyglądam tak tragicznie jak wtedy gdy miałem podobną wagę w liceum, ale mimo wszystko postanowiłem coś z tym zrobić. W czym jest więc problem ? W tym w czym zawsze. Mówią, że mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, a z tego wynika, że jestem co najwyżej półmężczyzną (nawiązanie do poczytnej książeczki dla dzieci niezamierzone :wink: ).
Motywacji zwykle starcza mi do połowy drogi, ale jest jedna rzecz, która zawsze mi jej dostarcza. Presja. Tak jak te kilka lat temu, znowu stworzyłem sobie w excelu tabelkę (no dobra, wtedy była w wordzie), w której każdego dnia w dość ogólnej formie zapisuję co zrobiłem dobrze, a co nie. Żeby się lepiej zmotywować, dodałem nawet reperkusje finansowe w postaci 10 zł, które muszę oddać do "domowej skarbonki" w razie niestosowania się do wytycznych. Podliczając wszystkie kryteria wychodzi, że dziennie mogę stracić do 60 zł. "No, teraz to już nie ma siły, żebyś się jej nie trzymał"... no właśnie, nie trzymam się tak jak powinienem. Widać na tym etapie życia pieniądze i tak nie są mi potrzebne, więc nie robi to na mnie wrażenia. Jasne, staram się, ale nie ma co się kolejny raz oszukiwać - nie potrafię się sam zmotywować, nie na dłuższą metę. Potrzebny jest bodziec zewnętrzny.
I tu pojawia się introwertyzm.pl . Dlaczego akurat to forum ? To bardzo proste - nie mam kont na innych. A jeśli nawet mam, to nie udzielałem się na nich od lat. Także jest to takie moje okno na świat. No, przynajmniej na jakąś małą część świata. Ale introwertykowi wystarczy. Do czego zmierzam ? Będę robił w tym temacie wpisy. Co mi się udało, co zrobiłem, co dobrego i zdrowego ugotowałem. Rzucę poradą czy przepisem. Taki pseudoblogasek. Raczej nie codziennik, ale myślę, że nawet w czasach posuchy postaram się wstawiać przynajmniej jeden post tygodniowo. O ile kogokolwiek to zainteresuje, myślę, że to jest coś co jest w stanie mnie zmotywować do działania. Także już bez zbędnego gadania, zabieram się do, jak to ładnie mówią "zmieniania swojego życia" :lol: O postępach będę informował na bieżąco. Ewentualnie z losowym opóźnieniem :wink:
Komentarze i rady miło widziane !