Na prośbę użytkownika qba797 (założyciela tematu) usunęłam jego posty z tego wątku, a zarazem posty innych użytkowników, które były napisane w odpowiedzi. Zostawiłam sam koniec, niezwiązany już z użytkownikiem qba797.- Inno
Teraz ja coś opowiem. Niezwykle cenię sobie stabilność życiową. Stabilność rozumianą jako graniczące z pewnością prawdopodobieństwo, że jutro będzie ten sam rutynowy, przewidywalny, ,,sprawdzony'' dzień. Moje życie opiera się na niezmiennym cyklu powtarzalnych czynności na poziomie doby, tygodnia, roku. Oznacza to pewien mój ,,tradycyjny'' porządek rzeczy np. spędzanie wakacji od zawsze w tym samym miejscu, w tym samym otoczeniu. Każda zmiana w moim życiu powodowała poczucie ,,upadku starego porządku'' oraz przygnębienie. Dotyczy to momentów krytycznych np. ukończenie liceum. Każde wydarzenie polegające na powstaniu nowej lub zmianie dotychczasowej sytuacji życiowej postrzegam z niepokojem, choć wiem że wystąpią. W najbliższej perspektywie czekają mnie najdrastyczniejsze zmiany: ukończenie studiów, podjęcie pracy oraz społecznie postrzegane jako obowiązek - założenie rodziny. Na to ostatnie się nie zamierzam porywać. Byłoby to powstanie nieakceptowanego przeze mnie nowego porządku życiowego. Wolę w końcu zostać sam.
Moje mysli wyrwane z kontekstu
Re: Moje mysli wyrwane z kontekstu
Dawno nie było myśli wyrwanych z kontekstu. Idzie moja.
Zakochałem się w projektach. W samym pojęciu "projekt - zbiór aktywności zmierzających do wytworzenia czegoś". Nie wiem. Choćby projekt mający na celu stworzenie zdalnie sterowanego modelu marsjańskiego łazika. Wydaje mi się to niesamowite. Wykonywanie i prowadzenie projektu obecnie zapewnia mi szczyt szczęścia. Zabawne i dziwne zarazem.
Zakochałem się w projektach. W samym pojęciu "projekt - zbiór aktywności zmierzających do wytworzenia czegoś". Nie wiem. Choćby projekt mający na celu stworzenie zdalnie sterowanego modelu marsjańskiego łazika. Wydaje mi się to niesamowite. Wykonywanie i prowadzenie projektu obecnie zapewnia mi szczyt szczęścia. Zabawne i dziwne zarazem.
szukam
- higsa
- Rozkręcony intro
- Posty: 345
- Rejestracja: 20 wrz 2009, 20:49
- Płeć: kobieta
- Lokalizacja: Higsolandia
Re: Moje mysli wyrwane z kontekstu
A ja tak się zastanawiam na tym jakie jakie postawy może przybrać introwertyk w tym świecie stworzonym przez egoistów i dla egoistów.
Bo niby to introwertyków posądza się o egoizm. Ale mi to nie pasuje. Dlaczego ludzie moją skąpość słów w wypowiedzi traktują, jakbym próbowała zataić jakieś istotne informacje? Jakbym próbowała coś zachować tylko dla siebie i nie dzieliła się z innymi tylko dla tego, że będzie to korzystne dla mnie? I jakbym tym samym podsycała "wyścig szczurów" (BTW śmieszne widzicie introwertyka biorącego udział w takiej gonitwie?, bo ja jakoś nie umiem sobie tego wyobrazić). Czy to moja wina, że nie nienawidzę powtarzać, tym bardziej przed grupą ludzi? że sprawia mi trudność odpowiedź na pytania otwarte, kończące się na słowach "...no opowiadaj".
A ostatnio zaczęło mi się nawet wydawać, że ludzie akceptują mnie taką jaką jestem, ale niestety się pomyliłam. Może i dobrze, ze już teraz a nie później jakbym nieco więcej wyszła ze swojej "skorupki".
Teraz się zastanawiam jak mam egzystować w tym świecie. Bo albo przyjmę postawę Gregoy'ego Housa i będę odpierać atak jeszcze przed atakiem, czyli atakować każdego kogo spotkam (tylko w ten sposób na pewno nie z asymiluje się ze społeczeństwem,do czego jednak chciała bym dążyć). Albo przyjmę postawę jeszcze większego zamknięcia się w swoim świecie, czyli prawie autyzmu. Jest jeszcze trzecie wyjście, ale ono niczego nie rozwiązuje, przynajmniej na razie.
Nieraz żałuję, ze Bozia nie dorobiła mnie i jestem tylko introwertykiem, a nie dzieckiem autystycznym, bo wtedy miałabym głęboko to co dzieje się na zewnątrz, skoro już muszę skupiać się na swoim wnętrzu.
Bo niby to introwertyków posądza się o egoizm. Ale mi to nie pasuje. Dlaczego ludzie moją skąpość słów w wypowiedzi traktują, jakbym próbowała zataić jakieś istotne informacje? Jakbym próbowała coś zachować tylko dla siebie i nie dzieliła się z innymi tylko dla tego, że będzie to korzystne dla mnie? I jakbym tym samym podsycała "wyścig szczurów" (BTW śmieszne widzicie introwertyka biorącego udział w takiej gonitwie?, bo ja jakoś nie umiem sobie tego wyobrazić). Czy to moja wina, że nie nienawidzę powtarzać, tym bardziej przed grupą ludzi? że sprawia mi trudność odpowiedź na pytania otwarte, kończące się na słowach "...no opowiadaj".
A ostatnio zaczęło mi się nawet wydawać, że ludzie akceptują mnie taką jaką jestem, ale niestety się pomyliłam. Może i dobrze, ze już teraz a nie później jakbym nieco więcej wyszła ze swojej "skorupki".
Teraz się zastanawiam jak mam egzystować w tym świecie. Bo albo przyjmę postawę Gregoy'ego Housa i będę odpierać atak jeszcze przed atakiem, czyli atakować każdego kogo spotkam (tylko w ten sposób na pewno nie z asymiluje się ze społeczeństwem,do czego jednak chciała bym dążyć). Albo przyjmę postawę jeszcze większego zamknięcia się w swoim świecie, czyli prawie autyzmu. Jest jeszcze trzecie wyjście, ale ono niczego nie rozwiązuje, przynajmniej na razie.
Nieraz żałuję, ze Bozia nie dorobiła mnie i jestem tylko introwertykiem, a nie dzieckiem autystycznym, bo wtedy miałabym głęboko to co dzieje się na zewnątrz, skoro już muszę skupiać się na swoim wnętrzu.
Re: Moje mysli wyrwane z kontekstu
Nie cieszysz się, że jesteś egoistką? To oznacza, że jesteś zdrowym osobnikiem homo sapiens sapiens. Każdy jest egoistą przecież. Ci, którzy zarzucają ci to, też są egoistami - może nie mogą pogodzić się z tym, jaka jesteś, nie mogą się pogodzić z tym, że możesz się inaczej zachowywać. Czują się z tym źle, i chcą ci to wygarnąć, najlepiej tak, żebyś dokonała w sobie zmian. Sęk w tym, że z tobą wszystko jest O.K., po prostu jesteś trochę inna. Chodzisz jeszcze do szkoły, czy już jesteś starsza? W szkole to normalka, że ludzie nie rozumieją się nawzajem. Normalka, że na każdą sprawę mają gotową odpowiedź zanim pomyślą. "Normalka" nie oznacza, że tak powinno być. Ale ileż można i czego wymagać od ludzi?
Konieczne jest to marudzenie, koleżanko? "Jak mam egzystować w tym świecie?". Zawsze możesz zostać Philipem Marlowe albo Housem, ale po co, to ja nie wiem. Wiesz, często patrzę na dziewczyny i czasem myślę:"gdyby ta istotka zdawała sobie sprawę, jak jest piękna, nie tylko zewnętrznie, ale emocjonalnie, wewnętrznie, gdyby widziała, to, co ja widzę, to inaczej traktowałaby samą siebie, na pewno lepiej, z większą czułością i pełną akceptacją siebie. Gdyby widziała, jaki ma potencjał w sobie. Ty też na pewno jesteś takim złotkiem, ale tego nie widzisz. Widzisz młodą kobietę, która nie znajduje wśród ludzi akceptacji, zrozumienia duszy, jedności umysłów. Że niby ja tak nie mam? Sam na co dzień w szkole obserwuję nieszczęśników siedzących gdzieś po kątach jak bezpańskie psy. Moja rada: jeśli nie masz problemów z komunikacją z ludźmi, znajdź osobę/ osoby, z którymi mogłabyś rozmawiać. Ja sam się przekonuję, że tacy ludzie istnieją.
Konieczne jest to marudzenie, koleżanko? "Jak mam egzystować w tym świecie?". Zawsze możesz zostać Philipem Marlowe albo Housem, ale po co, to ja nie wiem. Wiesz, często patrzę na dziewczyny i czasem myślę:"gdyby ta istotka zdawała sobie sprawę, jak jest piękna, nie tylko zewnętrznie, ale emocjonalnie, wewnętrznie, gdyby widziała, to, co ja widzę, to inaczej traktowałaby samą siebie, na pewno lepiej, z większą czułością i pełną akceptacją siebie. Gdyby widziała, jaki ma potencjał w sobie. Ty też na pewno jesteś takim złotkiem, ale tego nie widzisz. Widzisz młodą kobietę, która nie znajduje wśród ludzi akceptacji, zrozumienia duszy, jedności umysłów. Że niby ja tak nie mam? Sam na co dzień w szkole obserwuję nieszczęśników siedzących gdzieś po kątach jak bezpańskie psy. Moja rada: jeśli nie masz problemów z komunikacją z ludźmi, znajdź osobę/ osoby, z którymi mogłabyś rozmawiać. Ja sam się przekonuję, że tacy ludzie istnieją.
Re: Moje mysli wyrwane z kontekstu
Bardzo przyjemnie czytało się tego postaKori pisze:Konieczne jest to marudzenie, koleżanko? "Jak mam egzystować w tym świecie?". Zawsze możesz zostać Philipem Marlowe albo Housem, ale po co, to ja nie wiem. Wiesz, często patrzę na dziewczyny i czasem myślę:"gdyby ta istotka zdawała sobie sprawę, jak jest piękna, nie tylko zewnętrznie, ale emocjonalnie, wewnętrznie, gdyby widziała, to, co ja widzę, to inaczej traktowałaby samą siebie, na pewno lepiej, z większą czułością i pełną akceptacją siebie. Gdyby widziała, jaki ma potencjał w sobie. Ty też na pewno jesteś takim złotkiem, ale tego nie widzisz. Widzisz młodą kobietę, która nie znajduje wśród ludzi akceptacji, zrozumienia duszy, jedności umysłów. Że niby ja tak nie mam? Sam na co dzień w szkole obserwuję nieszczęśników siedzących gdzieś po kątach jak bezpańskie psy. Moja rada: jeśli nie masz problemów z komunikacją z ludźmi, znajdź osobę/ osoby, z którymi mogłabyś rozmawiać. Ja sam się przekonuję, że tacy ludzie istnieją.
To był strasznie ciężki dzień. Przegrane starcie z rzeczywistością, kolejna zawiedziona nadzieja. Trochę starsze dziś się stało to co młode.
A ten powiew optymizmu miło zabarwił moje myśli - dzięki.
- higsa
- Rozkręcony intro
- Posty: 345
- Rejestracja: 20 wrz 2009, 20:49
- Płeć: kobieta
- Lokalizacja: Higsolandia
Re: Moje mysli wyrwane z kontekstu
Tez mi się jakoś lepiej zrobiło, DZIĘKI.
Tylko ze moje starcie (przegrane) z rzeczywistością spowodowały, ze w moim procesie "resocjalizacyjnym" asymilacji ze świtem jaki prowadziłam od 4 lat ( czyli momentu pójścia na studia), znowu znalazłam się na starcie. nie spodziewałam się że tak ciężko wypracowany pewien sukces może tak szybko i łatwo uledz regresowi. I teraz znowu muszę zaczynać wszystko od początku. Tylko nie wiem czy mi sie już chce.
Tylko ze moje starcie (przegrane) z rzeczywistością spowodowały, ze w moim procesie "resocjalizacyjnym" asymilacji ze świtem jaki prowadziłam od 4 lat ( czyli momentu pójścia na studia), znowu znalazłam się na starcie. nie spodziewałam się że tak ciężko wypracowany pewien sukces może tak szybko i łatwo uledz regresowi. I teraz znowu muszę zaczynać wszystko od początku. Tylko nie wiem czy mi sie już chce.
Pewnie, ze tacy ludzie istnieją tylko ze ja ich nie spotykamKori pisze:znajdź osobę/ osoby, z którymi mogłabyś rozmawiać. Ja sam się przekonuję, że tacy ludzie istnieją.
- Shamicki
- Introwertyk
- Posty: 119
- Rejestracja: 30 lip 2008, 2:07
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 5w6
- MBTI: INTJ
Re: Moje mysli wyrwane z kontekstu
Samotnicy, włóczędzy, opiekunowie. Postacie których w życiu nie spotkam, ponieważ 'nie chcą' być spotkani. Grupa która nią nie jest... Indywidualiści, paradoksalnie tracący 'coś' czego nigdy nie mieli.
Człowiek tworzy jakąś rzeczywistość, a potem staje się jej ofiarą.
- Maksiu
- Introwertyk
- Posty: 96
- Rejestracja: 27 paź 2012, 23:27
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 5w4
- MBTI: INTP
- Lokalizacja: Łódź, TM
Re: Moje mysli wyrwane z kontekstu
Moja myśl wyrwana z...
W ostatnią środę poczułem się naprawdę jednym z was i ta myśl mnie ucieszyła. Mianowicie spotkałem się z koleżanką, którą poznałem na koloni 2,5 roku temu i od tamtego czasu jej nie widziałem. Długo czekałem na ten dzień. Chodziliśmy po centrum handlowym i gadaliśmy. Po półtorej godz poczułem się bardzo zmęczony tym spotkaniem. Szczerze, to dla mnie było nowe uczcie. Często w towarzystwie czuję dyskomfort, lecz to jest na zasadzie presji, którą odczuwam od strony innych (ich oczekiwań co do mnie, które byćmoże sam sobie wymyślam, lecz nie umniejsza to faktu, że je odczuwam i mnie męczy to odczuwanie). Albo też czasem wolałbym zająć się sobą, a tu ktoś chce spędzać ze mną czas. W tym przypadku było inaczej, naprawdę przyjemnie i z własnej woli, lecz nagle moja energia się wyczerpała. Jakby w myśl zasady "intro ładuję energię w samotności, a traci podczas kontaktów z ludźmi".
Lubię nowe uczucia, nawet jeśli są nagatywne, jak w tym przypadku. Czasami mam wrażenie, że jestem pozbawiony uczuć wyższych i każda nowa, silniejsza emocja napawa mnie radością.
W ostatnią środę poczułem się naprawdę jednym z was i ta myśl mnie ucieszyła. Mianowicie spotkałem się z koleżanką, którą poznałem na koloni 2,5 roku temu i od tamtego czasu jej nie widziałem. Długo czekałem na ten dzień. Chodziliśmy po centrum handlowym i gadaliśmy. Po półtorej godz poczułem się bardzo zmęczony tym spotkaniem. Szczerze, to dla mnie było nowe uczcie. Często w towarzystwie czuję dyskomfort, lecz to jest na zasadzie presji, którą odczuwam od strony innych (ich oczekiwań co do mnie, które byćmoże sam sobie wymyślam, lecz nie umniejsza to faktu, że je odczuwam i mnie męczy to odczuwanie). Albo też czasem wolałbym zająć się sobą, a tu ktoś chce spędzać ze mną czas. W tym przypadku było inaczej, naprawdę przyjemnie i z własnej woli, lecz nagle moja energia się wyczerpała. Jakby w myśl zasady "intro ładuję energię w samotności, a traci podczas kontaktów z ludźmi".
Lubię nowe uczucia, nawet jeśli są nagatywne, jak w tym przypadku. Czasami mam wrażenie, że jestem pozbawiony uczuć wyższych i każda nowa, silniejsza emocja napawa mnie radością.