Strona 1 z 4

grunt to bunt ;)

: 18 lis 2010, 0:54
autor: śnieżka
Przechodziliście tzw. młodzieńczy bunt? Czy w okresie tych 16 czy 18 lat działo się z Waszym życiem coś szczególnego? Byliście kłótliwi, trzaskaliście drzwiami, uważaliście, że rodzice ograniczają Wam wolność, wagarowaliście, czuliście, że cały świat przeciwko Wam?
Co się działo w Waszych młodych głowach? ;>

Ciekawi mnie to, bo sama raczej ten okres przeszłam bez większych burz. Zawsze mnie dziwiło zjawisko takiego buntu i to jak szybko młodzieńcze ideały idą potem w odstawkę.

Mam wrażenie, że bunt przeciwko światu (ludziom?) to mi się jakoś tak równomiernie rozłożył i trwa cały czas, nie mając szczególnej kulminacji w czasie tych nastoletnich lat. Ma ktoś też tak?

P.S. Nie szukam na siłę wspólnego mianownika dla wszystkich intro, ciekawam po prostu jak to u Was było.

:))

Re: grunt to bunt ;)

: 18 lis 2010, 1:09
autor: qb
Ja chyba w ogóle tego nie przechodziłem, albo w małym stopniu cały czas. Ciężko stwierdzić. Nie sprawiałem raczej rodzicom problemów nigdy.

Re: grunt to bunt ;)

: 18 lis 2010, 1:15
autor: Inno
Ja miałam w dużej mierze zniwelowany i opóźniony, co jest typowe dla jedynaków. Nie pamiętam tego za bardzo, ale rodzice twierdzą, że chodziłam podirytowana, zamykałam się jeszcze bardziej, nie chciałam z nimi rozmawiać, odzywałam się kąśliwie i niegrzecznie. Nie robiłam nic spektakularnego w stylu upijanie się, ćpanie, nastoletnie ciąże, podejrzani chłopcy, niewracanie na noc do domu etc. Nie uważałam tego po prostu za atrakcyjne. Za to, przyznam, zawsze miałam dziką ochotę wymknąć się wieczorem z domu przez okno. Niestety niesprzyjające warunki lokalowe mi te plany pokrzyżowały. Wagarowałam trochę w liceum, ale nie tak, żebym odstawała jakoś specjalnie od średniej (przynajmniej w mojej szkole).
śnieżka pisze:Co się działo w Waszych młodych głowach? ;>
Dużo niefajnego, ale nie wynikało to z buntu, tylko z niedostosowania.
śnieżka pisze:Zawsze mnie dziwiło zjawisko takiego buntu i to jak szybko młodzieńcze ideały idą potem w odstawkę.
Ja sobie jakoś nie przypominam młodzieńczych narwanych ideałów, które rzucałam po jakimś czasie w kąt. Od podstawówki przemyśliwałam kwestie zanim brałam je za swoje. Gadania jednego, a potem niedługo drugiego, często skrajnie odmiennego, też nie znajduje u mnie zrozumienia i aprobaty.
śnieżka pisze:Mam wrażenie, że bunt przeciwko światu (ludziom?) to mi się jakoś tak równomiernie rozłożył i trwa cały czas, nie mając szczególnej kulminacji w czasie tych nastoletnich lat. Ma ktoś też tak?
Co pod słowem 'bunt" rozumiesz w tym kontekście?
Bo np. życie nie do końca zgodnie z przyjętymi w zbiorowości zasadami może być traktowane jak bunt takiej osoby, ale moim zdaniem buntem wcale być nie musi.
śnieżka pisze:P.S. Nie szukam na siłę wspólnego mianownika dla wszystkich intro, ciekawam po prostu jak to u Was było.
Dlatego też pozwolę sobie przenieść ten wątek do działu "Użytkownicy".

Re: grunt to bunt ;)

: 18 lis 2010, 9:13
autor: Padre
Grunt to prund, a prund to elektryka.
W przeciwienstwie do elektryki buntu nie stwierdzono, nie przypominam sobie rowniez jakichs idealow. W ogole bardzo wczesnie wyksztalcila sie we mnie postawa niedowiarka podchodzacego krytycznie do gladkich slowek i frazesow. Hm, z punktu widzenia mlodziezy bylem **nudny**.

Re: grunt to bunt ;)

: 18 lis 2010, 12:00
autor: Piorun23
Przechodziliście tzw. młodzieńczy bunt?
Nie
Czy w okresie tych 16 czy 18 lat działo się z Waszym życiem coś szczególnego?
W zasadzie tak: najpierw byłem wesołym dzieciakiem (cicrca about do 14roku życia), a potem, gdzieś w czasie roku-dwóch stałem się 45-50 letnim gościem, do którego najbardziej pasują określenia "posępny, mroczny, chmurny, grobowy, cyniczny i pełen zjadliwego, wisielczego humoru" (potem to się trochę pozmieniało, ale to inna historia)
Byliście kłótliwi, trzaskaliście drzwiami, uważaliście, że rodzice ograniczają Wam wolność, wagarowaliście, czuliście, że cały świat przeciwko Wam?
Kłótliwy nigdy nie byłem. Po co się kłócić, skoro można spokojnym, nie podniesionym głosem użyć słów które tną jak nóż? To bardziej bolesne i ludzie bardziej się tego boją.

Nigdy też nie uważałem że to rodzice ograniczają wolność.
Od początku wiedziałem że robi to tak zwane "społeczeństwo" i jego socjalistyczna dupoktracja - i odkryłem to sam, na długo przed tym zanim zacząłem czytywać Ayn Rand i libertarian

Ideały? a co to jest?
Chyba nigdy takowych nie miałem, za to zawsze bawiło mnie wysadzanie ich u innych. Takie drobne skrzywienie
Co się działo w Waszych młodych głowach?
Coś umarło, zanim na dobre zaczęło żyć. I tyle :?

Re: grunt to bunt ;)

: 18 lis 2010, 16:13
autor: nikya
Ja również nie przechodziłam żadnego młodzieńczego buntu. Bunt wiązał się z problemami z rodzicami, a po co mam sobie robić problemy w domu? Wystarczy, że nie dogadywałam się z rówieśnikami ;). W domu pragnęłam spokoju i przyjaznej atmosfery. A jako że nie było żadnych kwestii, w których rodzice by mnie jakoś szczególnie ograniczali, to nawet nie miałam przeciwko czemu się buntować.

Re: grunt to bunt ;)

: 18 lis 2010, 22:37
autor: higsa
I wypowiedź w kolejnym temacie traci sens :cry:
Bo po co powtarzać kolejny raz po poprzednikach to samo:
- że buntu się nie przezywało;
- że ideałów porzuconych w kąt się nie miało;
- że miało się za to liberalnych rodziców, którzy do buntu nie dawali powodu;
- że się było cichym i spokojnym intro, zamkniętym w sobie, od czasu do czasu idącym na koncert w ramach zajęć szkolnych;
- i że jedynym objawem buntu był spożywany nielegalnie alkohol, ale to tylko do momentu ukończenia 18 roku życia, bo potem straciło to zupełnie sens.
Bez sensu, na prawdę bez sensu. Ehhhh :cry:

Re: grunt to bunt ;)

: 18 lis 2010, 23:38
autor: Inno
I co się dziwić, że mają nas za nudziarzy. 8)

Re: grunt to bunt ;)

: 19 lis 2010, 9:06
autor: Padre
Inno pisze:I co się dziwić, że mają nas za nudziarzy. 8)
Po co powtarzac to co zostalo juz setke razy powiedziane? ;-)

Re: grunt to bunt ;)

: 19 lis 2010, 10:06
autor: śnieżka
O, jako autorka wątku powinnam to wszystko jakoś podsumować, ale... no właśnie... to chyba bez sensu wobec takiej zgodności odpowiedzi ;)

Jedyne, co ewentualnie mogło świadczyć o moim buncie w tamtych latach to wagary. Tutaj rzeczywiście przeginałam, ale podejrzewam, że gdyby teraz ktoś kazał mi spędzać kilka godzin dziennie w towarzystwie mojej klasy, to postępowałabym tak samo. Wiele lekcji spędziłam na łonie natury, gdzieś na plaży albo na jakimś klifie - tereny do wagarowanie miałam wymarzone. Tyle, że to raczej nie bunt był, a po prostu natura introwertyka dała o sobie znać i byłam zmęczona ludźmi, a spokoju szukałam w przyrodzie.
Inno pisze:Ja miałam w dużej mierze zniwelowany i opóźniony, co jest typowe dla jedynaków.
Witaj w klubie jedynaczko ;)

Inno pisze:
śnieżka pisze:Mam wrażenie, że bunt przeciwko światu (ludziom?) to mi się jakoś tak równomiernie rozłożył i trwa cały czas, nie mając szczególnej kulminacji w czasie tych nastoletnich lat. Ma ktoś też tak?
Co pod słowem 'bunt" rozumiesz w tym kontekście?
Bo np. życie nie do końca zgodnie z przyjętymi w zbiorowości zasadami może być traktowane jak bunt takiej osoby, ale moim zdaniem buntem wcale być nie musi.
No właśnie... łatkę buntownika, ku mojemu zdziwieniu, przykleili mi ostatnio znajomi, sama o sobie raczej w tych kategoriach nie myślałam. Co nie zmienia faktu, że wiele zjawisk budzi we mnie złość i wewnętrzny sprzeciw, który trwa i trwać pewnie będzie.
I to miałam na myśli, ale zgadzam się z Tobą po chwili zastanowienia - buntem tego bym nie nazwała.
Piorun23 pisze:Kłótliwy nigdy nie byłem. Po co się kłócić, skoro można spokojnym, nie podniesionym głosem użyć słów które tną jak nóż? To bardziej bolesne i ludzie bardziej się tego boją.
A stosujesz takie wysublimowane metody ranienia ludzi na co dzień, czy tylko w wyjątkowych okolicznościach?
nikya pisze:A jako że nie było żadnych kwestii, w których rodzice by mnie jakoś szczególnie ograniczali, to nawet nie miałam przeciwko czemu się buntować.
hiksa pisze:że miało się za to liberalnych rodziców, którzy do buntu nie dawali powodu
Może to wcale nie jest źle mieć introwertyczne dziecko ;) Gdybyśmy sprawiali kłopoty, to podejrzewam, że postawa rodziców byłaby nieco inna...

Re: grunt to bunt ;)

: 19 lis 2010, 13:11
autor: Piorun23
A stosujesz takie wysublimowane metody ranienia ludzi na co dzień, czy tylko w wyjątkowych okolicznościach?
Od pewnego czasu staram się tego nie robić, ale to taka klątwa (albo dar - jedno z tych dwóch) że jakoś tak samo wychodzi. Zawsze powiem coś czego nie trzeba, albo w nieodpowiednim momencie, albo jakoś nie tak, i okazuje się że komuś dopier... tak że aż ziemia zadrżała.

O momentach gdy na prawdę chcę komuś dopiec w ogóle lepiej nie mówić

W sumie takie odstraszanie ludzi (nie podchodź bo gryzę) to tez pewna forma buntu :wink:

Re: grunt to bunt ;)

: 19 lis 2010, 17:37
autor: mr_nobody
W sumie takie odstraszanie ludzi (nie podchodź bo gryzę) to tez pewna forma buntu :wink:
O właśnie to.
U mnie niestety bunt się przejawia względem rodziny, w formie pasywnej agresji. Chociaż powoli przechodzi.

Re: grunt to bunt ;)

: 19 lis 2010, 18:02
autor: Jat
A co to jest bunt?

Jeśli bunt to:
- pogarda dla społeczeństwa
- pogarda dla mody i naśladownictwa
- odnajdywanie siebie w lesie, a nie w centrum miasta
- sporadyczne wagary spożytkowane na spacery na łonie natury ze słuchawkami na uszach
- od czasu do czasu rzut jakimś wulgaryzmem

to jestem i byłem buntownikiem.

Jeśli bunt to:
- multum nałogów
- ucieczki z domu
- nieciekawe towarzystwo

to nie jestem i nie byłem buntownikiem.

Rzekłem.

Re: grunt to bunt ;)

: 19 lis 2010, 18:27
autor: Piorun23
Wychodzi na to że całe życie byłem buntownikiem... no proszę :mrgreen:

Re: grunt to bunt ;)

: 19 lis 2010, 19:30
autor: mr_nobody
W ten sposób to tak, może nie przez całe życie, ale buntować to się buntuje. :>