Emigracja?

Dyskusje dotyczące życia, społeczeństwa, polityki, filozofii itp.
Awatar użytkownika
challenge_accepted
Intronek
Posty: 49
Rejestracja: 26 lis 2015, 10:10
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Chełm

Re: Emigracja?

Post autor: challenge_accepted »

Od wielu lat zdawałem sobie sprawę z tego, że Polska to jeden wielki burdel. Przez kilka lat prowadziłem firmę w kraju macierzystym ale miarka się przebrała. Beton urzędniczy, debilne przepisy i zachłanność urzędów przeważyła szalę abym dokonał decyzji. Po prostu obciążenia podatkowe w tym kraju są dla mnie chore. Pomimo tego, że nie pochodzę z biednej rodziny i cała moja familia ma szerokie kontakty to miałem po prostu dość ciągłego babrania się w "układy". Wiedząc, że w tym kraju jest mega wyzysk ekonomiczny i nie ma większych perspektyw rozwoju podjąłem decyzję. Czekałem tylko na odpowiedni moment tzn. czekałem, aż moja świętej pamięci kobieta będzie gotowa do wyjazdu. Tak się też stało i wyjechaliśmy do Norwegii. Zawsze fascynowałem się krajami skandynawskimi. Głównym czynnikiem decydującym była "normalność". Nienawidzę języka niemieckiego więc Niemcy, Belgia, Luksemburg, Holandia dla mnie odpadają. Pomimo tego, że z tego co wiem norweski to połączenie germańskiego i angielskiego to nie miałem potrzeby nauczenia się tego języka choć jest to mile widziane z racji tego, że szybciej następuje asymilacja. Na całe szczęście Norwegowie bardzo dobrze mówią po angielsku, a nie to co w Polsce. O ile młode pokolenie jeszcze jakoś ogarnia to stare słowa nawet nie powie. Drugim czynnikiem była ilość ciapatych. Od dawna mówię, że trwa wojna ideologiczna w Europie stąd jak najdalej od tych wyznawców. Niestety tolerancyjna Szwecja stała się niezłą ofiarą pod kątem eksperymentu multikulti dlatego za żadne skarby tam moja noga nie zagości na dłużej niż zwiedzanie. W związku z tym kraje takie jak Niemcy, Francja, Wielka Brytania odpadają. Dodatkowo pomimo tego, że lubię Hiszpanię to nie mógłbym w niej mieszkać tak samo jak w Grecji. Mentalność ludzi tych krajów mnie po prostu powala. Po za Norwegią miałem jeszcze do wyboru Kanadę, która jest dla mnie obecnie wzorem. System społeczny, emerytalny, podatkowy oraz sposób traktowania obywateli. Pomimo tego, że Norwegia nie jest tanim krajem to warto spędzić tam odrobinę czasu. Ja miałem masę okazji zwiedzania Europy więc mogłem sobie porównać konkretne kraje. Przeniosłem firmę do Norwegii pomimo tego, że są to niemałe koszty. W całej operacji pomogła mi zaprzyjaźniona rodzina prawnicza. To ona mnie wprowadziła w kanony społeczności. Bardzo podoba mi się to, że aby być prawdziwym przyjacielem w tym kraju trzeba naprawdę się napracować. Podoba mi się także stosunek urzędnika do petenta tzn. to on jest dla mnie, a nie ja dla niego jak to miało miejsce w Polsce. Z tego co wiem to w UK i Kanadzie jest tak samo. Na każdym kroku kiedy potrzebowałem pomocy uzyskałem ją. Problem z językiem? Nie ma sprawy sprowadzimy tłumacza - coś pięknego.

Wiele moich znajomych zaraz po szkole średniej albo studiach wyjechało do Anglii albo innych krajów gdzie mogą żyć godnie, a nie za psie pieniądze. Niezależnie w jakim kraju nie byłem to zawsze słyszałem, że Polacy są najlepszymi pracownikami. Solidni, pracowici i tego typu rzeczy. To coś odwrotnego niż to co kreują polskojęzyczne mainstreamowe media o pracy na tak zwanym zmywaku i przy najgorszych pracach. Jeżeli jesteś odważny lub masz potencjał to śmiało podbijaj świat, który należy do Ciebie. Ja nigdy nie miałem problemów z myśleniem o swojej "ojczyźnie", która chciała tylko brać, a nic nie potrafiła dawać. Gdyby nie sytuacja mojej babci, która chorowała przez 2 lata na raka i zmarła to nigdy bym nie wrócił do Polski. Niestety czasami trzeba pomóc rodzinie w kryzysie i przyjechać chociażby po to aby się opiekować i załatwiać sprawy szczególnie jeżeli część rodziny ma wywalone, a druga część nie ma czasu, bo pracuje. Za granicą staram się jak tylko mogę unikać Polaków. Mam ku temu określone powody. Dodatkowo preferuję małe miasta zamiast dużych skupisk ludzkich choć Oslo jako stolica nie jest aż tak zatłoczona jak mogłoby się wydawać na początku.

Mnie najbardziej denerwuje obecna rzeczywistość jak i szeroko rozumiana mentalność post-PRL'owska ludzi. Musi wyginać kilka pokoleń aby ludzie tutaj znormalnieli, bo obecnie bardziej zbliżamy się do stanu umysłu znanego z Rosji. Tożsamość narodowa jak i patriotyzm został totalnie wyparty przez silny nurt lewicowy w tym kraju.
Sorrow pisze:Emigracja? Do krajów z mniejszą wolnością zawierania umów? Jak można jechać do takiego UK, gdzie człowieka traktują jak idiotę i zmuszają do pracy za 5GBP za godzinę? Czemu nie można np. za 1,5 GBP za godzinę? Jestem pewien że jakby 10 osób mieszkało w jednym pokoju to by się to opłacało.
To okropne że rządy krajów zachodnich to uniemożliwiają.
Niezły troll. Narzucona taka minimalna stawka pozwala na podstawowe potrzeby, a nie głodowe pensje jak to ma miejsce w PL. Każdy szanujący się człowiek nie da się zatrudnić za tak śmieszne pieniądze. Polecam kraje trzeciego świata jeżeli interesuje Ciebie brak regulacji odnośnie rynku pracy albo Chiny.

Erasmus wcale taki rewelacyjny nie jest. Aby młody żył na jako takim poziomie to potrzebne są środki bogatych rodziców.

Unia to zło i dobrze, że jest coś takiego jak strefa schengen. Na całe szczęście Norwegia nie jest i nigdy nie będzie członkiem UE.
mxanteh pisze:W Australii - moim zdaniem - ludzie są bardziej wyluzowani i przywiązują dużo mniejszą uwagę do skodyfikowania ubioru, przez co po ulicach chodzi sporo oryginałów, a takie detale jak dredy, kolczyki, tatuaże czy etniczne kolorowe kiecki nie robią na nikim wrażenia. Sądzę, że mogłabym chodzić po centrum Sydney w rajtuzach w różowe króliczki i tiulowej spódnicy i nikt nie zwróciłby na to większej uwagi, co dla mnie jest ogromnym plusem - lubię zniknąć w tłumie i być niewidzialna, kocham duże miasta i ich anonimowość.
Ten opis idealnie pasuję także do UK, Kanady i Norwegii gdzie każdy ma gdzieś jak ktoś wygląda i łatwo zgubić się w tłumie, bo nikt nie zwraca uwagi na tzw. różnorodności.
Awatar użytkownika
Aga91
Introwertyk
Posty: 102
Rejestracja: 21 gru 2016, 23:16
Płeć: kobieta
MBTI: INFP-T

Re: Emigracja?

Post autor: Aga91 »

Po krótkotrwałej emigracji stwierdzam, że wolę Polskę. Być może nie trafiłam na odpowiedni kraj, miasto. Jednak w dłuższej perspektywie nie chciałabym mieszkać zagranico.
Awatar użytkownika
eddard
Stały bywalec
Posty: 229
Rejestracja: 02 lip 2016, 10:35
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 9w1
MBTI: INFP
Lokalizacja: Kraków

Re: Emigracja?

Post autor: eddard »

challenge_accepted pisze:Tożsamość narodowa jak i patriotyzm został totalnie wyparty przez silny nurt lewicowy w tym kraju.
A zdajesz sobie sprawę że ta wspaniała Norwegia jest milion razy bardziej lewicowa niż Polska (które zresztą nie jest w ogóle, nie wiem skąd bierzesz to przekonanie)? W ogóle, najpierw narzekasz na brak patriotyzmu i tożsamości narodowej a potem zachwycasz się, że w innych krajach nie zwracają uwagi na różnorodności. Zdecyduj się.
Patrycjusz
Rozkręcony intro
Posty: 277
Rejestracja: 08 sty 2015, 15:47
Płeć: mężczyzna

Re: Emigracja?

Post autor: Patrycjusz »

Raczej Ci nie odpowie (data postu).

Ja sam myślę o emigracji, ale tylko z powodów zarobkowych. Polska nie jest zła pod względem dorobku kulturowego i intelektualnego, kto szuka, ten znajdzie. Mentalność po dłuższym namyśle też mi odpowiada - malkontenctwo, mesjanizm, inne kwiatki - dla mnie bomba. Jednak nie wyobrażam sobie funkcjonować dłużej w tym systemie ekonomicznym. Praca to praca, rzadko dająca spełnienie, lepiej zapieprzać gdzieś indziej i mieć za co zrealizować choć trochę tego, co się chce, bo ideałami nic nie kupisz.
Mistyk
Wystygł.
Wynik:
Cynik.
Mefiboszet

Re: Emigracja?

Post autor: Mefiboszet »

Patrycjusz pisze: Jednak nie wyobrażam sobie funkcjonować dłużej w tym systemie ekonomicznym. Praca to praca, rzadko dająca spełnienie, lepiej zapieprzać gdzieś indziej i mieć za co zrealizować choć trochę tego, co się chce, bo ideałami nic nie kupisz.
A dokąd to zew wzywa?
Awatar użytkownika
eddard
Stały bywalec
Posty: 229
Rejestracja: 02 lip 2016, 10:35
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 9w1
MBTI: INFP
Lokalizacja: Kraków

Re: Emigracja?

Post autor: eddard »

Kiedyś gdy byłem młodszy wydawało mi się, że emigracja byłaby fajnym pomysłem. Marzyła mi się na przykład Kanada, albo ewentualnie Wielka Brytania czy może Francja (biorąc pod uwagę, że znam trochę francuski). Teraz jednak za nic nie chciałbym wyjechać mieszkać gdzieś indziej na dłużej. Biorąc pod uwagę, że tutaj w Polsce trudno mi nawiązać z kimkolwiek jakąś nić porozumienia, to co dopiero byłoby gdziekolwiek indziej. Zgadza się, powierzchowne kontakty mogą wydawać się łatwiejsze, ale coś na głębszym poziomie? Raczej bez szans. Czułbym się wyobcowany, nie u siebie, nie na miejscu.

Tutaj znam kontekst kulturowy, mogę na przykład iść do teatru i zrozumieć wszystkie niuanse. Jasne, w Londynie też można iść do teatru na West Endzie i świetnie się bawić, ale to nie do końca to samo. Zresztą kod kulturowy ma też ogromne zastosowanie w życiu codziennym: tutaj patrzysz na kogoś, na coś i już bardzo dużo wiesz, gdzie indziej – czysta karta. Wyobrażam sobie, że są ludzie, którym nie jest takie zanurzenie w kulturze potrzebne, ale mnie jest.
Mefiboszet

Re: Emigracja?

Post autor: Mefiboszet »

eddard pisze: Biorąc pod uwagę, że tutaj w Polsce trudno mi nawiązać z kimkolwiek jakąś nić porozumienia, to co dopiero byłoby gdziekolwiek indziej. Zgadza się, powierzchowne kontakty mogą wydawać się łatwiejsze, ale coś na głębszym poziomie? Raczej bez szans. Czułbym się wyobcowany, nie u siebie, nie na miejscu.
A mnie niezmiernie ciekawi, czy wyobcowanie jest takie samo na innych szerokościach geograficznych, czy może to raczej szczególna przypadłość naszej cywilizacji, podczas gdy inne ludy żyją w inny, bardziej kolektywny i otwarty sposób. Wydaje mi się to warte sprawdzenia.
Awatar użytkownika
eddard
Stały bywalec
Posty: 229
Rejestracja: 02 lip 2016, 10:35
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 9w1
MBTI: INFP
Lokalizacja: Kraków

Re: Emigracja?

Post autor: eddard »

Byłem na wymianie w Wietnamie przez dwa miesiące, i koledzy z pracy byli dużo bardziej otwarci. To znaczy, o ile w Polsce prawie z nikim nie rozmawiam ani nie spotykam się poza biurem, to tam niemal codziennie chodziliśmy wieczorami na miasto, albo nawet pojechaliśmy na weekendową wycieczkę. Zastanawiam się jednak czy miało to związek z tym, że byłem przybyszem, którym należało się zaopiekować, czy to kwestia innej mentalności. Wydaje mi się, że trochę to, i trochę to. Z tym że tak jak mówię: mimo wszystko były to znajomości dość powierzchowne, mimo że oczywiście niesamowicie ciekawe. Jasne że świetnie jest poznać kogoś z zupełnie innego świata i spróbować znaleźć jakieś punkty styczne, albo pokontemplować różnice. Jednak takie relacje dłuższą metę by mnie nie satysfakcjonowały, nie potrafiłbym chyba zaprzyjaźnić się tam z nikim tak naprawdę, przekroczyć bariery języka i kultury.
Awatar użytkownika
highwind
Legenda Intro
Posty: 2179
Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w9
MBTI: istj
Lokalizacja: wro

Re: Emigracja?

Post autor: highwind »

Eddard pisze:Byłem na wymianie w Wietnamie przez dwa miesiące, i koledzy z pracy byli dużo bardziej otwarci. To znaczy, o ile w Polsce prawie z nikim nie rozmawiam ani nie spotykam się poza biurem, to tam niemal codziennie chodziliśmy wieczorami na miasto, albo nawet pojechaliśmy na weekendową wycieczkę.
Mam taką małą teoryjkę, że łatwiej nam nawiązywać i utrzymywać takie powierzchowne znajomości za granicą paradoksalnie ze względu na barierę językową, zwłaszcza jeśli obydwoje ludzi porozumiewa się w niemacierzystym języku. W Polszy prędzej czy później znajomość wskakuje na poziom, który zaczyna upowszedniać rozmowy na tematy poważne, które to na przykład mnie generalnie żenują, bo w jakichś 80% przypadków odnoszę wrażenie, że współrozmówca nie ma pojęcia o czym plecie, a nawet jeśli, to znowuż ja nie czuję się na tyle kompetentny by perorować. Za granicą, raz, że ten moment nadchodzi później, dwa że nawet jeśli nadejdzie - to i tak nie będzie się w stanie wwiercić w jakiś wątek tak dogłębnie jak w mowie ojczystej. Stąd ludzie w takiej relacji kładą przeważnie nacisk na bodźce pozawerbalne i zacieśnianie więzów oparte na wspólnych doświadczeniach, a nie wymianie informacji światopoglądowej. Ja takie relacje właśnie preferuję. A druga sprawa - możliwe, że mózg nam się przestawia w zależności od języka, którym akurat operujemy: Hipoteza Sapira-Whorfa.
Mefiboszet

Re: Emigracja?

Post autor: Mefiboszet »

highwind pisze: Stąd ludzie w takiej relacji kładą przeważnie nacisk na bodźce pozawerbalne i zacieśnianie więzów oparte na wspólnych doświadczeniach, a nie wymianie informacji światopoglądowej.
Albo problem polega na powierzchowności relacji albo powierzchowność jest atutem.

Gdyby powierzchowność była atutem i służyła zacieśnianiu relacji, introwertycy powinni mieć 0 problemów towarzyskich, a nawet świecić w towarzystwie, ponieważ zdolni byliby zarówno do głębokich konwersacji - niech podniesie rękę introwertyk który nie uważa się za błyskotliwego :P - jak i tym bardziej do płytkich. Ponieważ tak się nie dzieje i introwertycy mają generalnie problem z samotnością i wycofaniem, wnioskuję że to nie powaga lub światopogląd stanowią problem w nawiązywaniu relacji. Mam wrażenie że współcześnie większość relacji cierpi nie tyle na przerost poważnych tematów ( bo powaga świadczy o zaangażowaniu i zaufaniu), co właśnie na płytkość nie pozwalającą na zbudowanie czegokolwiek, ograniczająca interakcję do wymiany grzeczności i regułek, po czym ulatniania się do swoich małych, prywatnych światów; których murów zresztą na ogół nie są w stanie naruszyć nawet wspomniane wcześniej poważniejsze tematy, ponieważ dyskusje stały się TYLKO dyskusjami, ćwiczeniem intelektualnym, rytuałem, rzadko autentycznym spoiwem, czymś poruszającym.

Główny problem stanowi w moim rozumieniu postępująca niezdolność do zawierania/zacieśniania więzi. I nie pomogą tu ani tematy głębsze ani płytsze, ani języki znane mistrzowsko, ani takie którymi posługujemy się na granicy poprawności. Jesteśmy przesadnie indywidualni, skupieni na sobie, pozbawieni zarówno ciekawości innych, jak i poczucia więzi z nimi. Protezy relacji w postaci smsów/internetu coraz bardziej zastępują nam realne relacje, upośledzając pod względem zdolności społecznych.

Co do argumentu o wspólnych doświadczeniach - z pewnością zbliżają, ale zwłaszcza tych, którzy są nauczeni zbliżeń. Doświadczenia w pracy powinny zbliżać, ale masa ludzi pracujących po robocie siada do portali randkowych. Wspólne picie i tańczenie w knajpie też powinno zbliżać, ale ogromna część klubowiczów wraca po imprezach do domu samotnie, z poczuciem porażki i świadomością tego że znowu nikogo nie wyrwali.

Kończąc: wilk oswaja się widząc, że może się zbliżyć do człowieka. Z kolei my jesteśmy samotni pośród stada w którym teoretycznie jesteśmy bezpieczni i z którym łączy nas wszystko - począwszy od wspólnego języka, skończywszy na kodzie kulturowym - Co takiego ma wilk ( lub jego oswajacz), czego nie mamy my?
ODPOWIEDZ