Edukacja domowa, a edukacja szkolna

Dyskusje dotyczące życia, społeczeństwa, polityki, filozofii itp.
Awatar użytkownika
Rilla
Stały bywalec
Posty: 208
Rejestracja: 05 cze 2007, 22:14
Płeć: nieokreślona

Edukacja domowa, a edukacja szkolna

Post autor: Rilla »

Pod wpływem wczorajszych Faktów i rozmowy na Shoutboksie postanowiłam stworzyć temat o plusach i minusach domowej edukacji, a co za tym idzie: również o plusach i minusach szkoły.

Edukacja domowa (ang. 'homeschooling') jest sposobem kształcenia, w którym odpowiedzialność za edukację przejmują rodzice. Dziecko nie uczęszcza do szkoły na lekcje, a jedynie na egzaminy sprawdzające zdobytą wiedzę.
W Polsce prawo pozwala na uczenie dziecka w domu, za zgodą dyrektora szkoły, w której obwodzie zamieszkuje dziecko. Do tej pory takich rodzin "samowystarczalnych" odnotowano ok. 100.

Taki rodzaj edukacji jest szczególnie popularny w krajach anglosaskich (USA, Kanada, Wielka Brytania). Ciekawy jest fakt, że prowadzone w tych krajach badania wykazują, iż dzieci uczone w ten sposób osiągają lepsze wyniki w nauce niż ich rówieśnicy chodzący do szkół.

Co o tym sądzicie? Wolelibyście uczyć się w domu pod okiem rodzica czy grzecznie chodzić do szkoły?
Szczerze przyznam, że znając naturę I domyślam się odpowiedzi ;) A jednak pytam.
INFp, gr. B
Awatar użytkownika
iksigrekzet
Intromajster
Posty: 517
Rejestracja: 21 lip 2008, 1:32
Płeć: nieokreślona

Post autor: iksigrekzet »

Nie mam zdania na ten temat, natomiast wspomniałem wczoraj o szkole w Summerhill, więc, pozwolę sobie wrzucić linka:http://www.bryk.pl/teksty/studia/pozost ... rhill.html
Awatar użytkownika
Rilla
Stały bywalec
Posty: 208
Rejestracja: 05 cze 2007, 22:14
Płeć: nieokreślona

Post autor: Rilla »

Bardzo ciekawy artykuł. Chciałabym zobaczyć taką szkołę na własne oczy i pochodzić do niej choć parę dni. Niby idea szkoły w Summerhill jest utopijna, a jednak się sprawdza. Podzielam zamysł pana Neilla.
Za najważniejszy fragment uważam ten:
(...) to nie przymus i kary powinny stanowić fundamenty szkoły - czasami wystarczy najzwyczajniej obdarzyć dziecko zaufaniem.
Sama wiem po sobie, że gdy ktoś uzna mnie wartą zaufania, to czuję się zobowiązana do podtrzymania tej opinii. Gdy pewni nauczyciele moje częste opuszczanie lekcji z przyczyn zdrowotnych nazwali wagarowaniem i okrzyknęli mnie "menelem", to od razu odechciało mi się chodzić na ich lekcje i faktycznie stałam się wagarowiczką :lol: .

No ale co Ty o tym myślisz, xyzecie? Nie pamiętam, co o tym pisałeś wczoraj. Może uszło to mojej uwadze.
Boo Radley pisze:Oczywiście w domu. :wink: Uważam, że szkoła ma same minusy: stres, tłok, można się czym zarazić, strata czasu czyli dojazdy. :twisted: Do tego dodajmy przemoc, kradzieże. :twisted:
Ja nie widzę żadnych plusów. :twisted:
A spotkania z rówieśnikami? Poznawanie nowych i fajnych ludzi? Może dla nas to trudne znaleźć ciekawych ludzi, ale w gronie uczniów chyba łatwiej niż na podwórku.
INFp, gr. B
Awatar użytkownika
Ausencia
Intromajster
Posty: 503
Rejestracja: 20 lip 2008, 16:08
Płeć: nieokreślona

Post autor: Ausencia »

(pisałam kiedyś rozprawkę na taki temat xD)
Ekhm, no więc po mimo mojego negatywnego odnoszenia się do instytucji szkoły, co zresztą niedawno tutaj dobitnie zademonstrowałam, uwazam, ze edukacja domowa, to nie jest odpowiednie rozwiązanie.
Człowiek musi mieć kontakt z innymi ludzmi, rowiesnikami, bo potem cięzko będzie mu się odnalezć w dorosłym zyciu. Szkoła ten kontakt daje, mozna ją nazwac nawet "szkołą przetrwania". Co mnie nie złamie, to mnie wzmocni, to się potem przydaje, w pozniejszym zyciu.
Nie wyobrazam sobie jakbym przezyla na studiach, gdybym wciąz uczyła się domu.
Poza tym rodzice nie mogą skazywac dzieci na przymusową alienację, a jesli są introwertykami... (ach, z bolem przechodzi mi przez palce, to co teraz napiszę) szkoła moze im pomóc.
Awatar użytkownika
kropka
Introwertyk
Posty: 84
Rejestracja: 05 sie 2008, 19:20
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: wyrwana z kontekstu

Post autor: kropka »

Również uważam, że jako introwertykowi łatwiej byłoby mi się uczyć w domu. Ale: szkoła to nie tylko wkuwanie fragmentów książek, notatek, wiadomości o świecie, historii i słówek z języków. Według mnie szkoła uczy nas też kontaktów międzyludzkich, rywalizacji, ale i umiejętności współpracy, przyzwyczaja do późniejszego stresu, pokazuje, czego możemy spodziewać się po ludziach i jak sobie z tym radzić. Inna sprawa, jak teraz szkoły zaczynają wyglądać; kiedy pochwała nauczyciela to ujma na honorze i powód do szyderstw, a posądzenie o posiadanie jakiejś wiedzy to obelga :?

I o ile jestem w stanie pojąć, że w domu uczy się dziecko mające do najbliższej szkoły nie wiem, kilkaset kilometrów, jest chore, z jakiś powodów fizycznych czy psychicznych unika ludzi, o tyle nie rozumiem, że ktoś zgadza się na naukę w domu ot tak, po prostu.
Awatar użytkownika
Shy
Pobudzony intro
Posty: 161
Rejestracja: 22 kwie 2008, 17:05
Płeć: nieokreślona

Post autor: Shy »

Po pierwsze i najważniejsze: W ciągu dwóch miesięcy nauki samodzielnej jest się w stanie nauczyć dwa lata przerobionego materiału w szkole (jednego przedmiotu, poświęcając mu od dwóch do trzech godzin dziennie).

Po drugie: Nauka w domu jest o tyle korzystna, że nie czujemy się przytłoczeni obecnością klasy, mamy większą swobodę wypowiedzi, poza tym bezpośrednia rozmowa z nauczycielem/rodzicem pozwala na głębsze podejście do tematu bez obaw, że reszta klasy zaczyna się niecierpliwić po któryś tam zadanym przez nas pytaniu.

Po trzecie: Osobiście wolałabym, aby istnieli guwernerowie, którzy rzeczywiście spędzają czas z uczniem i go nauczają. Bardzo dużo można się nauczyć od człowieka już z samej rozmowy. Poza tym uwaga nauczyciela skupia się tylko na Tobie, a więc ma pełny wgląd w wiadomości, które opanowałeś i stopień ich zrozumienia. Przy klasie liczącej trzydzieści osób trudno jest nauczycielowi nawiązać kontakt ze wszystkimi i tym bardziej znaleźć czas na indywidualne korekty.

Po czwarte: Nauka w domu wcale nie musi oznaczać całodziennego ślędzenia nad książkami, wręcz przeciwnie: daje o wiele więcej czasu na spotkania towarzyskie.

Po piąte: Studia uważam za obowiązkowe. Dlatego taką naukę z ewentualnym nauczycielem bądź rodzicem kontynuowałabym do ukończenia szkoły średniej i tym samym zdania matury.

Ponadto uważam, że domowa nauka wyrabia charakter. A to z tego powodu, że zazwyczaj w domu nic się nie chce, dopiero kiedy szkoła zmusza nas do sięgnięcia po książkę, tak właśnie robimy. Większość ludzi kończąc szkołę kończy równocześnie z nauką, nie kształcą się nadal ponieważ nie mają tego odgórnego przymusu, jaki stanowią nauczyciele. Nauka w domu może sprawić, że uczeń zacznie lubić naukę, a to z tego powodu, że nie otacza go ciężka atmosfera szkoły, nie czuje takiej presji i może na spokojnie bawić się nauką. Przykładem jestem ja, kiedy w domu nauka sprawia mi naprawdę frajdę, ale tylko wtedy, kiedy nie mam świadomości, że czeka na mnie następnego dnia egzamin. Motywacja to coś, czego brakuje większości ludzi, a właśnie ten bodziec pcha nas do działania. W innym wypadku nasze życie może zostać określone mianem życia wegetatywnego. Dlatego od najmłodszych lat powinno wyrabiać się u dzieci pewną wewnętrzną motywację do kształcenia się i doskonalenia, do rozwoju psychicznego i duchowego, do rozwoju w ogóle. Szkoła tego nie dokona. Za dużo tam hałasu, dystrakcji i ogólnie panuje chaos- to NIE są właściwe warunki do nauki. Zwłaszcza, że szkołę większość uczniów uważa za rodzaj instytucji towarzyskiej.

Ogólnie uważam, że szkoła to bardzo zła instytucja. Potrzebna, ale zbyt niedoskonała.
Awatar użytkownika
iksigrekzet
Intromajster
Posty: 517
Rejestracja: 21 lip 2008, 1:32
Płeć: nieokreślona

Post autor: iksigrekzet »

Rilla pisze: No ale co Ty o tym myślisz, xyzecie? Nie pamiętam, co o tym pisałeś wczoraj. Może uszło to mojej uwadze.
Napisałem, że jeżeli pozwolą na to okoliczności, na pewno wyślę tam mojego bachorka.
Thorn

Post autor: Thorn »

Nie wiem ilu z was wie kim był Witkacy no ale muszę to powiedzieć....
Jego ojciec uważał, że szkoła wypacza umysł młodego człowieka, dlatego uczył go sam w domu.
Wystarczy przeczytać jakieś dzieło Witkacego i można się przekonać jak bardzo się mylił....
Awatar użytkownika
iksigrekzet
Intromajster
Posty: 517
Rejestracja: 21 lip 2008, 1:32
Płeć: nieokreślona

Post autor: iksigrekzet »

CO?? przecież Witkacy to jeden z największych geniuszy pośród Polaków. Chwała Bogom, że stary go nie posłał do szkoły!
Awatar użytkownika
kropka
Introwertyk
Posty: 84
Rejestracja: 05 sie 2008, 19:20
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: wyrwana z kontekstu

Post autor: kropka »

Nie można jednoznacznie stwierdzić, że wypacza umysł. Kształtuje go po prostu w okreslony sposób - fakt, że szablonowo, zmniejszając rok po roku ciekawość świata... ale ja nie o tym.

Nauka w domu też może wypaczać. Zależy, na jakich rodziców się trafi.
Awatar użytkownika
Akolita
Krypto-Extra
Posty: 756
Rejestracja: 01 sie 2008, 18:02
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Łódź/Włocławek

Post autor: Akolita »

Zgadzam się z XYZ. Witkacy był Kimś, przez duże "K".
Mówi, że nigdy nie śpi. Że nigdy nie umrze. Dyga przed skrzypkami, pląsa do tyłu, odrzuca głowę, parska głębokim gardłowym śmiechem i jest wielkim ulubieńcem, ten sędzia. Wachluje się kapeluszem, a księżycowa kopuła jego czaszki sunie blada pod światłami, on zaś obraca się, przejmuje skrzypki, wiruje w piruecie, wykonuje jedno pas, dwa pas, tańcząc i grając jednocześnie. Nigdy nie śpi. Mówi, że nigdy nie umrze. Tańczy w świetle i cieniu i jest wielkim ulubieńcem. Nigdy nie śpi, ten sędzia. Tańczy i tańczy. Mówi, że nigdy nie umrze.”
Awatar użytkownika
Rilla
Stały bywalec
Posty: 208
Rejestracja: 05 cze 2007, 22:14
Płeć: nieokreślona

Post autor: Rilla »

Thorn pisze:Nie wiem ilu z was wie kim był Witkacy no ale muszę to powiedzieć....
A toś ostro po nas pojechał. Okrutne. xD Za kogo Ty nas masz?
Thorn pisze:Jego ojciec uważał, że szkoła wypacza umysł młodego człowieka, dlatego uczył go sam w domu.
Wystarczy przeczytać jakieś dzieło Witkacego i można się przekonać jak bardzo się mylił....
Nie wiem czy uczęszczanie do szkoły zmieniłoby jego psychikę. Ojciec miał zdecydowanie za wielkie wymagania wobec niego i młody Witkacy nie uniknąłby poczucia przytłoczenia przez nie chodząc do szkoły. Poza tym skłonności do depresji są też dziedziczne, więc wina nie leży tylko po stronie wymagającego ojca. I duży wpływ na to miały jego romans z tragicznym końcem- samobójstwem narzeczonej.

A czy w dziełach młodego Witkiewicza widać oznaki jego jego słabej psychiki? Ludzie nadwrażliwi często mają z tym problemy, a ludzie nadwrażliwi często są artystami.
INFp, gr. B
Awatar użytkownika
Inno
Legenda Intro
Posty: 1214
Rejestracja: 01 paź 2008, 18:47
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Inno »

Podchodzę dosyć sceptycznie do takiego rozwiązania. Jeżeli dla dziecka byłoby problemem chodzić do „normalnej” szkoły - czy to z powodu problemów z dojazdem, czy z upośledzenia, czy jeszcze czegoś innego – to, jeżeli rodzice są odpowiednio przygotowani do roli nauczycieli, nie mam zastrzeżeń. Wtedy jednak powinni umożliwiać takiemu dziecku kontakt z rówieśnikami w jakiś inny sposób, np. zajęcia dodatkowe w grupie.

Ja osobiście w życiu bym nie chciała być uczona przez rodziców w domu. Pamiętam jeszcze jak ojciec, kiedy byłam w podstawówce, tłumaczył mi matematykę. Zawsze kończyło się moim płaczem, a jego krzykami. :roll: Zresztą pamiętam też jaką satysfakcję miałam kiedy pytałam rodziców o coś, a po ich odpowiedzi mówiłam: „A pani w szkole mówiła inaczej!” :D

Tak sobie myślę, ze gdybym poprzez chodzenie do szkoły nie była zmuszona do kontaktów z innymi (dziećmi, młodzieżą), to w dorosłym życiu w ogóle nie umiałabym funkcjonować w grupie wśród ludzi i dosłownie byłabym upośledzona społecznie.
Obrazek
hetman

Post autor: hetman »

Ucząc się w szkole zapewne nauczysz się tego samego co w domu w sensie merytorycznym (jeśli rodzice są wszechstronnie wykształceni to nie ma problemu), jednak szkoła pełni ważniejszą funkcję niż samo kształcenie - funkcję socjalizacyjną. To w szkole zawierasz pierwsze znajomości, przyjaźnie itp. W szkole uczysz się "żyć z ludźmi". Od tego nie uciekniesz, nawet jeśli nauczanie początkowe będziesz miał indywidualne, w końcu konieczność wyjścia na zewnątrz dopadnie cię czy to w szkole średniej czy już w dorosłym życiu, w pracy.
kosmita
Intro-wyjadacz
Posty: 411
Rejestracja: 19 lis 2008, 17:08
Płeć: nieokreślona

Post autor: kosmita »

Szkoła "normalna" jest potrzebna - gdyby nie ona, dzisiaj raczej nie umiałbym w ogóle rozmawiać z ludźmi. Zmusiła mnie w końcu do nauki zawierania znajomości (choć ponoć nieźle się opierałem, rodzice mówią, że do połowy drugiego roku szkolnego poznałem tylko jedną osobę z klasy), poza tym poznałem wiele ciekawych rzeczy. Choć z pewnością jest w tym duży udział formy mojej szkoły - jest to szkoła wiejska, 10 klas (zerówka, podstawówka, gimnazjum), a wszystkich uczniów w sumie 120, więc raz, że tłoku dużego nie ma, dwa, że praktycznie 100 tych samych ludzi widuję od 5-8 lat.
szukam
ODPOWIEDZ