Problemem w takich dyskusjach jest to, że większość z nich przeradza się w kłótnie a kłótni nie da się wygraćInnySposóbMyślenia pisze:Dzisiaj nie ma problemu z religią, przestała być dominującym fragmentem w życiu wielu z nas. Stała się kolejnym, określiłbym to nawet, hobbistycznym zajęciem. Problemem są ateiści, którzy nie mogąc się pogodzić z innym światopoglądem usilnie wywołują takie dyskusje. I żeby ktoś mi nie zarzucił, katolicy RÓWNIEŻ wszczynają takie dyskusje, ale jest pewna różnica. Katolik może określić sobie zadanie, przyjąć cel w życiu żeby sprowadzić jak najwięcej ludzi na "dobrą" ścieżkę, czyli w domyśle chrześcijańską. Natomiast co ateista chce osiągnąć? Co mają ateiści, a czego nie mają chrześcijanie? Niczego.
Duża część ateistów została nimi ze względu na racjonalne i naukowe, można powiedzieć w pewnym sensie materialistyczne podejście do świata.Kłótnia jest zawsze twoją przegraną. Dlaczego?
Ponieważ jeśli przegrasz, to przegrałeś, a jeśli wygrasz,
to i tak przegrałeś. Przypuśćmy, że zatriumfujesz
nad innym człowiekiem, obracając w gruzy
wszystkie jego argumenty. Udowodnisz mu, że jest
non compoś mentis. I co wtedy? Ty poczujesz się świetnie.
A twój rozmówca? Pokażesz mu jego niższość,
zranisz jego dumę i spowodujesz, że obrazi się za
twoje zwycięstwo.
Ateista z takim podejściem nie boi się powiedzieć, że czegoś nie wie, nie zapycha niewiedzy wiarą, gdy dowie się, że jego światopogląd jest błędny, porzuca go.
Ty usprawiedliwiasz wierzących rozpoczynających takie dyskusje, ponieważ chcą sprowadzić jak najwięcej ludzi na "dobrą" ścieżkę, co jeśli celem ateisty jest to samo? Mam na myśli promowanie samodzielnego i racjonalnego myślenia, nie poleganiu ślepo na "autorytetach".
Zadałem wcześniej pytanie ale nikt nie odpowiedział: czy jeśli archeolodzy odnaleźliby szczątki Jezusa(co by pokazało, że nie zmartwychwstał ani nie wstąpił do nieba)
czy nadal byś pozostał chrześcijaninem wiedząc, że podstawa Twojej wiary legła w gruzach?
Jeśli odpowiesz, że nadal wierzyłbyś to zastanów się czy wierzysz czy może chcesz wierzyć.
Masz na myśli biblijne powstanie świata i człowiek, życie po śmierci itp.?InnySposóbMyślenia pisze: Ateista to osoba, która otwiera drzwi, które już zostały zbadane przez katolika. Śmierć, pochodzenie człowieka, skąd się wziął świat. I żeby ktoś mnie nie zrozumiał źle, mowa tutaj o normalnych, prostych ludziach. Prawnikach, lekarzach, budowlańcach, czy taksówkarzach. To co ateista robi katolikowi, to zabieranie odpowiedzi.
A czy aby na pewno ta odpowiedź jest prawdziwa?
To trochę jakby świadome wpychanie ludziom niebieskiej pigułki z matrixa, tylko dlatego że uważasz ich za "prostych ludzi".
Teoria ewolucji jest w niektórych przypadkach najważniejszą teorią(naukową) w życiu wielu naukowców ale jeśli pojawiłby się choć jeden dowód przeciwko niej wyleciała by przez okno, mimo tego, że dla wielu to kwestia kariery lub jej braku, z ludźmi wierzącymi często jest inaczej, potrafią sobie usprawiedliwić wszystko w jakiś sposób,np: wiara to wiara a nie wiedza, bóg działa w tajemniczy sposób itp.InnySposóbMyślenia pisze: Nie chcę zabierać nikomu prawa do wszczęcia dyskusji, ale o wiele łatwiej odpowiedzieć na próby katechezy, prostym: "nie interesuje mnie to", niż na próbę podważenia czegoś bardzo ważnego w życiu jakiegoś człowieka - kościoła, Boga, czy Biblii.
Po części masz rację, powinno być więcej zrozumienia "po obu stronach".InnySposóbMyślenia pisze:Bo dyskusję o religii nie mają sensu, przeważnie spłycają się do obrażania drugiej strony, dlaczego? Gdyż nie posiadamy dostatecznej wiedzy na ten temat, nie jesteśmy katechetami, czy naukowcami poświęconymi Biblii.
Ale czy tylko piekarz może powiedzieć, że mu chleb nie smakuje?