mada pisze:Ja jestem zwolennikiem tego, że jednak jest jeden Bóg, który to wszystko stworzył od podstaw i który to jest jakimś mega hiper bytem, może nawet kosmitą, kontrolującym cały ten syf. Na pewno nie przemawia do mnie, że wywodzimy się do małp, bo idąc tokiem rozumowania ewolucji to one już dawno powinny wyginąć, a my wyewoluować jeszcze bardziej, a jakoś ludziom nie rosną skrzydła, gdy chcą latać, ani skrzela przy pływaniu. W teorie wybuchów też nie wierzę, bo żeby coś wybuchło najpierw musi coś istnieć lub tym bardziej ktoś kto to tworzy, z tego wszystkiego całe moje rozumowanie sprowadza się do Boga. W sumie to najprostsze wytłumaczenie.
Myślę, że źle rozumiesz istotę ewolucji (swoją drogą - nie wiedziałem, że ona też ma jakiś tok rozumowania
). Dlaczego (inne) małpy miałyby wyginąć (a że wiele już wyginęło, to inna sprawa)? Wiem jednak o co Ci chodzi - o ewolucji mówi się zwykle w kontekście pozytywnym, a dla mnie to po prostu stopniowe utrwalanie się pewnych cech w populacjach. Cech, które zależnie od kontekstu mogą być zarówno zaletami, jak i wadami (lub mogą być w zasadzie obojętne). Przykładowo - mechanizm obronny jeża chroni go przed wieloma drapieżnikami, ale przed samochodem już nie. Ba, wręcz przynosi mu zgubę, bo jeż - zamiast iść dalej - zatrzymuje się na drodze, kuli, a potem zostaje z niego krwawa miazga. Tak samo nadzwyczaj rozwinięte myślenie abstrakcyjne człowieka (które w mniemaniu ludzi, zwłaszcza intelektualnych przeciętniaków, czyni z nich istoty najdoskonalsze, panujące na tej planecie
) nie musi być postrzegane jako zaleta. Jego konsekwencją są przecież m.in. nerwice, rozmaite formy depresji, zachowania autodestrukcyjne, podatność na manipulację i wiarę w różne absurdalne, czysto symboliczne związki pomiędzy różnymi elementami otaczającego świata (myślenie magiczne) itd. A czy prostota i niewielkie rozmiary wirusów to ich wada czy zaleta? To straszne prymitywy - czy ich istnienie również przeczy istnieniu ewolucji? Podobno całkiem ładnie mutują - czy to nie ewolucja? Myślę, że jeszcze niejeden drobny wirus uśmierci miliony osobników zadufanego w sobie gatunku, który uważa się za stworzony na podobieństwo samego Boga. Co do tempa ewolucji - człowiek to przecież stosunkowo nowy twór, jakim cudem miał zdążyć nabyć skrzydła czy skrzela?
Dlaczego musi istnieć KTOŚ, kto to wszystko tworzy? A kto stworzył Boga?
I dlaczego nie mogło być czegoś od zawsze? Dlaczego Bóg to najprostsze wytłumaczenie? A może tylko jedyne zdolne uspokoić człowieka, który nie jest gotowy na zaakceptowanie myśli, że może być jedynie chwilowym, niewiele znaczącym pyłkiem w ogromnym wszechświecie?