Problem - rodzice nie akceptują mojego ateizmu

Dyskusje dotyczące życia, społeczeństwa, polityki, filozofii itp.
Awatar użytkownika
Inno
Legenda Intro
Posty: 1214
Rejestracja: 01 paź 2008, 18:47
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Warszawa

Re: Problem

Post autor: Inno »

zarat pisze:Jestem po bierzmowaniu, które było moją ostatnią wizytą w kościele. Chyba, że rodzice zapomnieli o umowie,
Lepiej na piśmie mieć takie rzeczy. :P

Hmm, no to gratuluję i współczuję.
iksigrekzet pisze:Hm, mnie od apostazji oddziela chyba tylko fakt, że mam strasznie wkurwiającego proboszcza i szczerze nie chce mi się przez to wszystko przechodzić wiedząc co mnie może czekać.
Ja czekam, aż w Polsce uproszą te zasady (czy w ogóle je wprowadzą w życie) i wtedy się za to zabiorę. Może jeszcze poczekam, aż będę doroślej wyglądała. :lol:
Obrazek
Awatar użytkownika
anana
Introrodek
Posty: 21
Rejestracja: 30 paź 2009, 1:40
Płeć: nieokreślona

Re: Problem

Post autor: anana »

przejrzalam calą historie... tez jestem ateistka(od bierzmowania mniej wiecej;]) , ale podchodze do tego wszystkiego na lajcie;] rodzice? na szczescie nei sa az tacy religijni. od mamy slysze najczesciej, nei wyglupiaj sie, zobaczysz potem ci ksiadz moze slubu nie udzielic, co gruntownie wyraza ze jej wiara polega bardziej na tradycji i spolecznej presji...i moze sie nei zaglebiala w ta cale sprawe wiary/niewairy bo moze doszlaby do tych samych wnioskow co ja. wiec generalnei nie wychylam sie ani w jedna ani w druga strone. jak trzeba to pojde do kosciola( slub czyjs np) Ateizmu swojego tez jakos nei manifestuje, ale nei ukrywam tez.
ale o apostazji niegdy nei myslalam, wlasciwie to nawet nei slyszalam...na czym to wlasciwie polega? ze anulowanie chrztu i takie rzeczy? wyglada mi to cos jakmanifestacja swojej niewiary i nie wydaje mi sie to do szczescia potrzebne. skoroi tak eni wierze ze chrzest znaczyl cokolwiek to po co mi go anulowac..
jeszcze jeden watek byl poruszany odnosnie bycia z osoba wierzącą. jestem z osobą wierzącą, nawet bardzo wierzącą i to nie po raz ierwszy. Mysle ze nei ma w tym nic zlego i jak sie kogos kocha to ta roznica nei przeszkadza. w koncu morale zyciowe mamy te same, roznica polega na tym,ze ja sie nie modle i nie chodze do kosciola.. pojawiają sie dyskusje odnosnie wiary, kazdy ma swoje argumenty i koniec koncow kazde zostaje przy swoim;] moze gdzies tam nadzieja, ze on spojrzy na religie tak jak i ja...ale poki on w pelni akceptuje moj wybor jest ok:)
troszke sie rozpisalam, przepraszam:)
Awatar użytkownika
qb
IntroManiak
Posty: 736
Rejestracja: 25 maja 2008, 23:36
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 9w1
MBTI: INFP
Lokalizacja: Polska
Kontakt:

Re: Problem

Post autor: qb »

anana pisze: ale o apostazji niegdy nei myslalam, wlasciwie to nawet nei slyszalam...na czym to wlasciwie polega? ze anulowanie chrztu i takie rzeczy? wyglada mi to cos jakmanifestacja swojej niewiary i nie wydaje mi sie to do szczescia potrzebne. skoroi tak eni wierze ze chrzest znaczyl cokolwiek to po co mi go anulowac..
W wielkim skrócie, na wypisaniu się z kościoła :D
Trust yourself, no matter what anyone else thinks.
Awatar użytkownika
Inno
Legenda Intro
Posty: 1214
Rejestracja: 01 paź 2008, 18:47
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Warszawa

Re: Problem

Post autor: Inno »

anana pisze:od mamy slysze najczesciej, nei wyglupiaj sie, zobaczysz potem ci ksiadz moze slubu nie udzielic,
Hm, tylko czemu ateistce miałoby zależeć na ślubie kościelnym?
anana pisze:ale o apostazji niegdy nei myslalam, wlasciwie to nawet nei slyszalam...na czym to wlasciwie polega? ze anulowanie chrztu i takie rzeczy?
Ogólnie na wykreśleniu z księgi, która zawiera spis katolików z danej parafii (obecnie załatwia się to w parafii zamieszkania, a nie chrztu).
Tu masz storonę na ten temat ze wszystkimi informacjami: http://www.apostazja.pl/index.html.
anana pisze:wyglada mi to cos jakmanifestacja swojej niewiary i nie wydaje mi sie to do szczescia potrzebne. skoroi tak eni wierze ze chrzest znaczyl cokolwiek to po co mi go anulowac..
Niektórzy nie chcą być wpisani w poczet członków organizacji, z której głoszonymi poglądami się nie zgadzają i często są im przeciwni. Tym bardziej, jeśli zapisano ich tam bez ich zgody.
Plus Kościół, bądź ludzie wierzący posługują się argumentem, że skoro w Polsce 95% to katolicy, to Kościół może mieć wpływ na decyzje państwowe i strefa religijna może istnieć i wpływać na strefę publiczną i państwową, a w efekcie na strefę prywatną ludzi nie będących katolikami. Między innymi akty apostazji mają się przyczynić do ukrócenia tego.
anana pisze:jeszcze jeden watek byl poruszany odnosnie bycia z osoba wierzącą. jestem z osobą wierzącą, nawet bardzo wierzącą i to nie po raz ierwszy. Mysle ze nei ma w tym nic zlego i jak sie kogos kocha to ta roznica nei przeszkadza.
Złego nic w tym nie ma, ale np. dla mnie byłoby to problematyczne. Dopóki się chodzi ze sobą tych różnic w światopoglądzie, preferencjach życiowych może nie być widać. Chodzi mi tu o takie czysto życiowe sprawy, a nie dyskusje nad aspektami wiary itp.
Co ma miłość do tego?
anana pisze:w koncu morale zyciowe mamy te same
Chyba nie o takie słowo ci chodziło. :wink:
Obrazek
Awatar użytkownika
Aria
Intronek
Posty: 43
Rejestracja: 01 lis 2009, 14:21
Płeć: nieokreślona

Re: Problem

Post autor: Aria »

Inno pisze:
anana pisze:od mamy slysze najczesciej, nei wyglupiaj sie, zobaczysz potem ci ksiadz moze slubu nie udzielic,
Hm, tylko czemu ateistce miałoby zależeć na ślubie kościelnym?
Może zależeć jeśli osoba z którą bierze ślub jest katolikiem (pomijam w tym momencie trudności związane z życiem w takim związku). Ateiści czasem biorą ślub kościelny, co więcej jest to możliwe nawet po przeprowadzeniu apostazji. Wiąże się to z paroma warunkami (np. należy przyrzec, że nie będzie się utrudniać wychowania dzieci w wierze katolickiej), jednak teoretycznie KK przewiduję taką możliwość (patrz Rozdział VI, Kan. 1125 Kodeksu Kanonicznego).
Inno pisze:
anana pisze:wyglada mi to cos jakmanifestacja swojej niewiary i nie wydaje mi sie to do szczescia potrzebne. skoroi tak eni wierze ze chrzest znaczyl cokolwiek to po co mi go anulowac..
Niektórzy nie chcą być wpisani w poczet członków organizacji, z której głoszonymi poglądami się nie zgadzają i często są im przeciwni. Tym bardziej, jeśli zapisano ich tam bez ich zgody.
Plus Kościół, bądź ludzie wierzący posługują się argumentem, że skoro w Polsce 95% to katolicy, to Kościół może mieć wpływ na decyzje państwowe i strefa religijna może istnieć i wpływać na strefę publiczną i państwową, a w efekcie na strefę prywatną ludzi nie będących katolikami. Między innymi akty apostazji mają się przyczynić do ukrócenia tego.
Często zastanawiam się jak by było z tą statystyką gdyby za formalnym faktem bycia katolikiem wiązały się także formalne obowiązki jak podatek kościelny.
anana pisze:Mysle ze nei ma w tym nic zlego (...)
Sorry, że pytam, ale o co chodzi z tym ciągłym przestawianie liter, to przypadek czy jakaś nowa moda?
kosmita
Intro-wyjadacz
Posty: 411
Rejestracja: 19 lis 2008, 17:08
Płeć: nieokreślona

Re: Problem

Post autor: kosmita »

Inno pisze:i współczuję.
Dlaczego? Myślę, że nie ma czego współczuć.
szukam
silgar
Introwertyk
Posty: 124
Rejestracja: 06 paź 2009, 0:10
Płeć: nieokreślona

Re: Problem

Post autor: silgar »

Aria pisze:(patrz Rozdział VI, Kan. 1125 Kodeksu Kanonicznego)
O cuip... Już dawno nie widziałem żeby ktoś rzucał źródłem z Kodeksu Kanonicznego. Jak to mówią współcześni szacun.
Aria pisze: Często zastanawiam się jak by było z tą statystyką gdyby za formalnym faktem bycia katolikiem wiązały się także formalne obowiązki jak podatek kościelny.
Ja myślę, że nie było by wcale tak źle. Wpłacanie pieniędzy jest prostsze od modlitwy, że już o zachowywaniu przykazań nie wspomnę, to najłatwiejszy rodzaj dewocji.

Apostazja to dobra rzecz. Do tej pory wszyscy bezideowcy zostawali katolikami, taka tradycja w narodzie byłą. Pewnie jeszcze z pokolenie będzie musiało wymrzeć ale idzie ku lepszemu, robi się moda na ateizm. Drodzy ateiści, bierzcie ich sobie na zdrowie...
Awatar użytkownika
anana
Introrodek
Posty: 21
Rejestracja: 30 paź 2009, 1:40
Płeć: nieokreślona

Re: Problem

Post autor: anana »

Aria pisze:
anana pisze:Mysle ze nei ma w tym nic zlego (...)
Sorry, że pytam, ale o co chodzi z tym ciągłym przestawianie liter, to przypadek czy jakaś nowa moda?
To moje umiejętności szybkiego pisania na klawiaturze:P Postaram się poprawić:)
Inno pisze:Złego nic w tym nie ma, ale np. dla mnie byłoby to problematyczne. Dopóki się chodzi ze sobą tych różnic w światopoglądzie, preferencjach życiowych może nie być widać. Chodzi mi tu o takie czysto życiowe sprawy, a nie dyskusje nad aspektami wiary itp.
Co ma miłość do tego?
Myślę, że jedynym problemem może być kwestia wychowania dzieci. Na pewno nie będę wmawiała moim dzieciom rzeczy, w które sama nie wierzę. A wcześniej kwestia chrztu.. Może faktycznie problemy przyjdą z czasem, ale nie myślę o tym na razie.
Inno pisze:
anana pisze:w koncu morale zyciowe mamy te same
Chyba nie o takie słowo ci chodziło. :wink:
O moralność rzecz jasna, a z polskiego nigdy za dobra nie byłam:P

a co do apostazji to chyba jestem na nią za leniwa i pewnie za mało odważna. Po prostu nie czuję, żeby była mi ona do szczęścia potrzebna. Chociaż jak tak czytam wasze argumenty to coś w tym jest. Może za paręnaście lat:)
Awatar użytkownika
Inno
Legenda Intro
Posty: 1214
Rejestracja: 01 paź 2008, 18:47
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Warszawa

Re: Problem

Post autor: Inno »

zarat pisze:
Inno pisze:i współczuję.
Dlaczego? Myślę, że nie ma czego współczuć.
Tego, że musiałeś zaliczyć bierzmowanie, żeby się uwolnić od presji dotyczącej praktykowania. Ale może źle pamiętam i to nie tak. ;p

Wiem, że ateiści mogą brać śluby kościelne, a tacy po apostazji to pewnie jednostronne tylko. I zdaję sobie sprawę, że są tacy, co chcą. Ale nie sądze, żeby było to marzenie większości ateistów.
Aria pisze:Często zastanawiam się jak by było z tą statystyką gdyby za formalnym faktem bycia katolikiem wiązały się także formalne obowiązki jak podatek kościelny.
Ja jestem za. Niech Kościół sam się utrzymuje, a nie dostaje pieniądze z podatków niekatolików. Chociaż u nas to raczej nierealne. Masa najbardziej wierzących jest zarazem niezbyt zamożna, jeśli nie biedna.
anana pisze:Myślę, że jedynym problemem może być kwestia wychowania dzieci. Na pewno nie będę wmawiała moim dzieciom rzeczy, w które sama nie wierzę. A wcześniej kwestia chrztu.. Może faktycznie problemy przyjdą z czasem, ale nie myślę o tym na razie.
Na razie widać nie musisz, ale pomyśl o tym przed jakimiś ważnymi krokami, np. małżeństwem. Żeby nie było potem płaczu i zgrzytania zębów.

Czytałam o takiej historii dosyć niedawno, że było sobie młode małżeństwo, on - ateista i ona- katoliczka, ale taka niezbyt praktykująca. Umówili się, że dzieci nie ochrzczą (pan był temu bardzo przeciwny). No i pewnego dnia, pod nieobecność męża, matka wzięła dziecko i nic mu nie mówiąc, poszła do kościoła i ochrzciła je za jego plecami. A potem była wielce rozżalona, że facet złożył pozew rozwodowy. Więc różnie może być. :P

A z problemów to przychodzą mi do głowy: kwestia niewspółżycia przed ślubem (choć wiem, że masa katolików tego nie przestrzega, ale są tacy, dla których to ważne), kwestia niemieszkania ze sobą przed ślubem, kwestia ślubu kościelnego, kwestia posiadania/nieposiadania dzieci (katolik musi chcieć, bo inaczej ślub nieważny), kwestia wychowania dzieci w wierze + chrztu, komunii, bierzmowania, lekcji religii, może jakichś zajęć kościelnych, kwestia światopoglądu przekazywana dzieciom, kwestia aborcji w przypadku niechcianej ciąży, kwestia udziału w mszach niedzielnych, co może mieć wpływ na plany weekendowe, kwestia sposobu spędzania świąt, kwestia antykoncepcji, ilości dzieci, kwestia niektórych praktyk seksualnych, a jeśli jest stosowany kalendarzyk, to także częstości współżycia, no i kwestia zaakceptowania odmiennych stanowisk w sprawie wiary i praktykowania. Myślę, że więcej by się znalazło.
Dużo zależy też, jak swoje życie widzi strona niewierząca w takim związku, bo może ma podobne zapatrywania na wyżej wymienione sprawy jak partner katolik, choć nie wynikające z religijności.
No i są katolicy i katolicy. :P
Obrazek
silgar
Introwertyk
Posty: 124
Rejestracja: 06 paź 2009, 0:10
Płeć: nieokreślona

Re: Problem

Post autor: silgar »

Trochę sprostowań.
'kwestia niemieszkania ze sobą przed ślubem' - nikt nie zabrania wspólnego mieszkania przed ślubem
'katolik musi chcieć, bo inaczej ślub nieważny' - chcieć musi ale już mieć nie musi
'kwestia niektórych praktyk seksualnych' - nie są mi znane żaden oficjalne wykładnie prawa kanoniczne, a opinie są przeróżne

Poza tym większość opisanych prze Ciebie problemów dotyczy także małżeństw zarówno katolickich jak i ateistycznych nie tylko mieszanych. Jeżeli ludzie szanują na wzajem swoje poglądy to się dogadają, ale jeżeli strona niewierząca uważa wiarę za głupotę a strona wierząca postrzega partnera jako antychrysta, to sobie powinni odpuścić na starcie...
Awatar użytkownika
iksigrekzet
Intromajster
Posty: 517
Rejestracja: 21 lip 2008, 1:32
Płeć: nieokreślona

Re: Problem - rodzice nie akceptują mojego ateizmu

Post autor: iksigrekzet »

Jednak nie chcę apostazji :) Odbiera mi to możliwość zostania karmelitą bosym na starość :lol:
Sułtan.
kosmita
Intro-wyjadacz
Posty: 411
Rejestracja: 19 lis 2008, 17:08
Płeć: nieokreślona

Re: Problem - rodzice nie akceptują mojego ateizmu

Post autor: kosmita »

Jaaaa, ale fajnie przeczytać sobie co człowiek wyprawiał dwa lata temu :lol: W sumie to lepiej postąpić nie mogłem :p
szukam
Awatar użytkownika
unknowSoldier
Intronek
Posty: 34
Rejestracja: 07 sty 2012, 16:43
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Gliwice

Re: Problem - rodzice nie akceptują mojego ateizmu

Post autor: unknowSoldier »

ciupek odgrzeje wątek ;P

czy ktoś z was przechodził przez oznajmianie swojej bardzo ale to bardzo zagorzale wierzącej matce, że nie chce już więcej "chodzić do kościoła" (specjalnie pisze to w cudzy słowie bo brzmi to bardzo nie elegancko).
Nie obejdzie się bez wojny i "skrzywdzonych", ale czuje, że trzeba.
5w4
Awatar użytkownika
SardonicAlly
Pobudzony intro
Posty: 166
Rejestracja: 05 gru 2011, 23:33
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: okolice Krakowa. niezbyt bliskie

Re: Problem - rodzice nie akceptują mojego ateizmu

Post autor: SardonicAlly »

hmm, a faktycznie jest sens narażać się na takie nieprzyjemności? Moim skromnym zdaniem z takimi deklaracjami warto zaczekać, aż będziesz miał własne pieniądze i osobne mieszkanie (No, chyba, że już masz). Po co sobie komplikować warunki socjalno - bytowe? piszesz "bardzo zagorzale wierząca matka" - a to zwiastuje tylko kłopoty. Mam takiego waryjata Radio-maryjnego w rodzinie, po podobnej rewelacji ze strony syna (mojego kuzyna) awantura zrobiła się karczemna, ochłodzenie stosunków poniżej zera absolutnego które trwało aż do momentu gdy kuzyn wyjechał do USA. Nie polecam. Grajże sobie na tych mszach na komórce, stojąc w przedsionku czy za filarem, albo zarzekaj się matce, za uczęszczasz na msze w mieście gdzie studiujesz :P

U mnie rzecz przeszła bardzo bezboleśnie, bo chociaż pochodzę z małej wiochy moi rodzice nie są przesadnie religijni i niezbyt przywiązani do tradycji i kościelnych obrządków. Nikt mojej niechęci i niewiary nie kwestionował ani nie chciał zwalczać, miałam tylko pójść do bierzmowania, żeby się nie rzucać w oczy. Teraz nikt z nas nie chodzi do kościoła, ale księdza po kolędzie przyjmujemy - jak się mu da w łapę to przestaje skrzeczeć o pochówku za bramą cmentarza :P Witamy w polskiej wsi, gdzie króluje fraza "bo co ludzie powiedzą?!"
"The power of accurate observation is called cynicism by those who have not got it." Rest assured I've got it in abundance ;P

5w4, prone to procrastination
ISTP Craftsman I=89% S=79% T=89% P=58%
Awatar użytkownika
unknowSoldier
Intronek
Posty: 34
Rejestracja: 07 sty 2012, 16:43
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Gliwice

Re: Problem - rodzice nie akceptują mojego ateizmu

Post autor: unknowSoldier »

Jeśli chodzi o sprawy materiale to masz jak najbardziej racje - udawanie na pewno wyjdzie mi lepiej ;].

Też pochodzę z małej wsi, w której po prawdzie po takiej deklaracji ludzie zjedli by matke a reszty dokonała by ona sama w swojej głowie. Prawda jest jednak taka, że jej postawa wobec wiary jest chora. Można wierzyć, można chodzić do kościoła ale nie przedkładać tego ponad wszystko, nawet rodzine. Problem w tym, że nie przesadzajac, > 90% mojej rodziny to zawzięci, tak, świadomie używam tego słowa, zawzięci katolicy, z większymi lub mniejszymi odchyłami w jedną i druga strone. Ciężko się z takimi ludźmi dyskutuje, ba, niekiedy nawet sie nie da, ponieważ, gdy tylko wyczują, że dyskusja zmierza w niepożądanym przez nich kierunku momentalnie czuje jak spływa na mnie kilkumetrowa fala krytyki - po prostu jestem zagłuszany a temat "dyplomatycznie" zmieniany. Ugrr, jakie to jest denerwujące...

Taką deklaracje chciałem złożyć, ponieważ, widzę obłudę jaka zakorzeniona jest w ludziach związanych z kościołem. Tak naprawdę oni nie poszukują prawdy tak jak głoszą. Oni już mają swoją prawde, prawde którą mamy do wyboru albo zaakceptować albo skazać się na "wieczne potępienie". Albo z nami, albo przeciwko nam. Chore. Amen.
5w4
ODPOWIEDZ