Życie jak film - czy ciężko być reżyserem?

Dyskusje dotyczące życia, społeczeństwa, polityki, filozofii itp.
monkeychunky
Introrodek
Posty: 21
Rejestracja: 21 lut 2018, 0:54
Płeć: mężczyzna
MBTI: ENFP-T

Życie jak film - czy ciężko być reżyserem?

Post autor: monkeychunky »

Zacznę może od genezy tej myśli... (Może się to wydać zabawne, lub niepoważne ale faktycznie tak było.)

Kiedyś tam, jeszcze na wczesnym etapie edukacji gimnazjalnej, uwielbiłem sobie jedną konkretną grę komputerową - GTA San Andreas. Za pośrednictwem internetu można było wyposażyć się w dodatkową modyfikację pozwalającą na rozgrywkę online, z innymi graczami. Początkowo było to całkiem zabawne, ze znajomymi grałem na różnych serwerach, testowaliśmy najrozmaitsze tryby rozgrywki, generalnie masa zabawy. Któregoś dnia szukałem w sieci listy trybów rozgrywki na które można wpaść i wtedy właśnie poznałem Mojego faworyta - serwer typu RolePlay. Cała zabawa polegała na tym, że gracz logował się do gry z nickiem przypominającym realne imię i nazwisko, po czym odgrywał swoją postać w grze. W momencie, kiedy dostałem się na forum jednego z bardziej przodujących tego typu serwerów w Polsce okazało się, że jest to konkretna i bardzo wciągająca rozrywka. Poziom samych graczy był na tyle wysoki, że pozwalał on wczuć się we własną rolę do granic możliwości w tym 200-osobowym świecie Los Santos. Moja fascynacja trwała nieprzerwanie blisko 4-5 lat. Czasem zdarzały mi się przerwy ale z reguły po niedługim czasie znowu do tego wracałem.

A teraz całkiem o czym innym i trochę krócej...

Spotkałem swojego czasu pewną dziewczynę, która mi się spodobała. Nawet bardziej niż spodobała, śmiało mógłbym powiedzieć, że się zakochałem. I pomijając związaną z nią historię mogę powiedzieć o sobie coś, czego jestem pewien w stu procentach - jestem nieśmiały. Fakt, że Moja znajomość z nią nie skończyła się wyłącznie przelotnym spojrzeniem i rzuceniem "Cześć" od niechcenia zawdzięczam wyłącznie pewnej specyficznej myśli, która w tamtym czasie pojawiła się w Mojej głowie i do tej pory mnie nie opuściła.

Więc przechodząc do sedna...

Kontemplacja, która dopadła mnie niedługo po zawiązaniu nowej znajomości w głównej mierze pochodziła, tak mi się wydaje, z okresu Mojej fascynacji RolePlayingiem. Leżąc wieczorem w łóżku zacząłem myśleć o życiu i zastanawiać się, czy nie wolałbym już tego udawanego, odgrywanego życia Mojej starej postaci. Jako komputerowy awatar nie jest mi głupio zaczepić kogoś całkiem obcego, iść do urzędu miasta zrobić jakiś głupi kawał, czy poudawać, że Moja postać uczy się gry na gitarze. I wtedy bam! "Przecież życie wcale dużo się nie różni od GTA. Czemu miałbym w życiu być niewolnikiem swoich przyzwyczajeń? Przecież mógłbym, tak samo jak w komputerze, pisać sobie swój własny scenariusz na który mam cholera jasna ochotę!" - pomyślałem. Oczywiście była to nieco bardziej rozwinięta myśl, której teraz niestety nie przytoczę, bo jej po prostu całej nie pamiętam. Ale chyba każdy będzie w stanie zrozumieć o co mi z tym wszystkim tutaj chodzi. Każdy z nas wychowuje się w indywidualnym środowisku, w innej rodzinie, często na innych wartościach i nierzadko w innej religii ale moim skromnym zdaniem wystarczy odrobinę samoświadomości, żeby położyć kres narzucanym nam przez własne umysły schematom i przyzwyczajeniom oraz zacząć kreować własne, oryginalne życie. Stworzyć coś swojego, wczuć się w rolę na którą mamy aktualnie ochotę, wziąć to wszystko we własne ręce i kontrolować dalszy przebieg swojej historii w sposób na jaki mamy w danym momencie ochotę nie przejmując się tym w jaki sposób ktoś może na nas spojrzeć, czy jak ktoś zareaguje na nasze działania. Skoro my jesteśmy tutaj reżyserami i aktorami to choćbyśmy trafili na ścianę przeciwieństw, kłód pod nogami i porażek - powinniśmy nie dać się zjeść stresowi i poddać presji, tylko potraktować to jak urozmaicenie akcji w naszym własnym filmie i w naszej własnej roli oraz czerpać z tego tyle przyjemności ile tylko jest możliwe.

Czytając te wypociny, ktoś mógłby pomyśleć, że poniosła mnie fantazja. Fakt, nie zaprzeczę, że mogło nawet tak być. Jednakże dzięki kierowaniu się tym w życiu mam w tym momencie tyle miłych, zabawnych, w większości niemożliwych do zapomnienia wspomnień, że jakakolwiek nie byłaby na ten temat czyjaś opinia - Moja będzie niezmienna. Traktowanie siebie samego zarówno jako reżysera jak i aktora życia jest Moim własnym sposobem na zwalczanie nieśmiałości i kilku innych, utrudniających życie w społeczeństwie cech. Każdy z nas z pewnością będzie miał na to inną wizję dlatego zakładając ten temat mam na celu poznanie waszych subiektywnych opinii i ewentualnie waszych sposobów, metod, czy form pokonywania nieśmiałości i innych barier w kontaktach międzyludzkich. Zapraszam więc do dyskusji i gratuluję wytrwałości tym, którym chciało się to wszystko przeczytać :D
Awatar użytkownika
Hazaks
Introwertyk
Posty: 101
Rejestracja: 10 gru 2017, 12:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 4w5
MBTI: INTP

Re: Życie jak film - czy ciężko być reżyserem?

Post autor: Hazaks »

Dziękuję, ale nie sądzę aby gratulacje były potrzebne :P

Z takim podejściem już się parę razy spotkałem, ale raczej jako motywacyjne gadanie. Nigdy nie widziałem jak ktoś stosuje to w życiu. Co o tym sądzę? Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Przecież nie da się w jednej chwili odrzucić swoich przyzwyczajeń, fobii, cech charakteru, ludzie pracują nad zmianą siebie całe lata. Gdyby to było takie łatwe to żyli byśmy w świecie ludzi idealnych. Ale jeżeli taki sposób myślenia pomaga Ci przełamać nieśmiałość to stosuj to dalej oby z jak najlepszymi efektami :) Sądzę jednak, że nie w wypadku każdego to zadziała.
WOW! Mogę tu wpisać co tylko chcę! Nie będę odostawał od innych, umieszczę tu jakieś nadęte filozoficzne sentencje :mrgreen:

"Quidquid Latine dictum sit, altum videtur" brzmi mądrze nieprawdaż? :D

"Przyczyna wszystkich ludzkich problemów jest jedna... Urodzili się" - Ja, wymyśliłem to przed chwilą :P
monkeychunky
Introrodek
Posty: 21
Rejestracja: 21 lut 2018, 0:54
Płeć: mężczyzna
MBTI: ENFP-T

Re: Życie jak film - czy ciężko być reżyserem?

Post autor: monkeychunky »

Hazaks pisze: 27 lut 2018, 17:14 Przecież nie da się w jednej chwili odrzucić swoich przyzwyczajeń, fobii, cech charakteru, ludzie pracują nad zmianą siebie całe lata. Gdyby to było takie łatwe to żyli byśmy w świecie ludzi idealnych.
Znaczy no, nie mogę opisać tego kropka w kropkę, bo całość występujących w Moim myśleniu zależności, reakcji itd. jest na tyle złożona, że nie skończyłbym pisać ale nie do końca wygląda to tak, że w jednej chwili odrzuciłem swoje przyzwyczajenia, fobie, cechy charakteru i tyle. Raczej działa to pod wpływem chwili. Jest to takie nagłe pojawienie się tej myśli w głowie, przemyślenie własnej sytuacji i znalezienie rozwiązań, które niekoniecznie mogłyby wyniknąć w sposób instynktowny na bazie Mojego usposobienia ale które sam wymyślam i wdrażam, żeby zobaczyć późniejszy tego efekt, który niejednokrotnie da się wcześniej przewidzieć. Temu porównałem to do bycia reżyserem :P Wydaje mi się, że to porównanie najbardziej trafne.
Awatar użytkownika
Coldman
Administrator
Posty: 2680
Rejestracja: 07 lip 2014, 2:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 4w5
MBTI: Szajs
Lokalizacja: Wielkopolska

Re: Życie jak film - czy ciężko być reżyserem?

Post autor: Coldman »

Tylko pytanie: na ile ci wystarczy sił, motywacji i chęci na takie coś ?
Ogólnie jak czytałem właśnie takiego mistrza to kazał na siebie patrzeć jak ktoś stojący z boku, wszystko analizować w dużym skrócie. Nie powiem sprawdzało się to, zastanawiam się co robię, czy dobrze robię i tak dalej. Pilnowałem siebie na każdym kroku. Było to dobre, ale strasznie męczące.
Motywacja umarła i sposób też.
Przeczytaj sobie Anthony De Mello - Przebudzenie. Powinna Ci się spodobać
Awatar użytkownika
jubei
Intromajster
Posty: 527
Rejestracja: 22 lut 2008, 11:27
Płeć: mężczyzna

Re: Życie jak film - czy ciężko być reżyserem?

Post autor: jubei »

Nie wiem czy trafie dobrze w sedno ale jawią mi sie tu dwie kwestie.
Po pierwsze, łamanie schematów, czyli robie nie to co ktos ode mnie oczekuje (rodzina a zwłaszcza rodzice) tylko to co chcę ja, oraz robie co innego niż wszyscy. Myslę że to jest pierwszy krok w dorosłość i usamodzielnienie się. Jakaż jest niesamowita przyjemnośc kiedy bez nałożonego kagańca robisz cos i nie musisz sie tłumaczyć, po prostu taka twoja natura. Nieważne źle czy dobrze robisz, bez oceny, po prostu akurat miałeś na to ochotę. Zatrzymasz się przy tym, którym inni nic nie widzą. Decydujesz o robieniu tego co dobre DLA CIEBIE a nie to co dobre dla innych. Wszyscy robią coś, ale dlaczego ja musze to robić skoro nie chcę, a wolę cos innego? Własnie, trzeba przełamać opór środowiska i smiechy innych, stojac na stanowisku swoim, pewnym, ugruntowanym, po czasie, jak inni to zauważą, otrzymasz więcej szacunku niż ci co ida równo ze ściekiem.

Druga sprawa to projekcja mysli. Nie chcę wchodzić w cos takiego jak NLP bo te nowoczesne techniki mnie odrzucaja. Chodzi mi o to że mozesz w myslach kreować samego siebie, a potem iść z tym w świat. Oczywiście nie jest to czarodziejska różdżka która zamienia cie w księca a dziewczyne w ksieżniczke. Po prostu pomaga znaleźć się w nowym środowisku, z którego nie zaczniesz uciekać, nie zamkniesz się w sobie w nowej sytuacji, nie będziesz się lękał. Tylko po porostu dzięki projekcji będzie ci się wydawało że jesteś w "TYM" od dawna, że skoro tu sie znalazłes to jak bys tu juz był. Zwiększa pewność siebie i pozwala wytwarzać zachowania zanim sie ich nauczysz w realu (np w realu działa metoda prób i błędów jak to robiło by małe dziecko). Wiem że to moze wydać się smieszne, ale na tym polega potęga mózgu i wyobraźni. Mysląc, wyobrażając sobie, projektując, możemy tez sie czegos nauczyć, w sensie dosłownym, mam na mysli jakichs odruchów. Polega to na tym samym jak bys patrzył jak ktoś gra w coś, jakac gre ruchową. nie musisz jak małe dziecko wszystko robić aby sprawdzić czy faktycznie tak to działa a nie inaczej. Tylko widząc coś, nabierasz doświadczenia, nasladujesz ruchy i dzieki temu umiesz grać. Nieraz jest tak że musisz w cos uwierzyć aby to zrobić, ma to podstawy psychologiczne. Wmów sobie że jesteś fajnym podrywaczem, a czemu, nie? Na swojej drodze spotkasz także jeszcze wielu bajkopisarzy, a co to oni nie potrafią. Dlatego oczywiście zdobywanie doświadczenia to kolejny krok, ale nie o tym rzecz. Jeszcze raz zapytam, głupi tekst prawda? Niekoniecznie bo potega umysłu nie niest jeszcze zbadana do końca, a i tak wykorzystujemy tylko ułamek tegoż. Ja często sprawdzam odkrycia naukowe i czesto pewne rzeczy wręcz niewiarygodne ida bez echa. A tu prosze, wiara w siebie nie tylko wyzwala potencjał zachowawczy, ale pewne wyobrażenia pozwalają na wpływanie na swoją fizyczność, mięśnie itp: http://sprinterzy.com/trening-mentalny- ... w-sporcie/ pewnie to jakies pochodne kontemplacji/medytacji/jogi itp.
"Life is so unnecessary"
Awatar użytkownika
Hazaks
Introwertyk
Posty: 101
Rejestracja: 10 gru 2017, 12:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 4w5
MBTI: INTP

Re: Życie jak film - czy ciężko być reżyserem?

Post autor: Hazaks »

@moneychunky twój sposób myślenia skojarzył mi się z schopenhauerowskim "świat jest moim wyobrażeniem".
WOW! Mogę tu wpisać co tylko chcę! Nie będę odostawał od innych, umieszczę tu jakieś nadęte filozoficzne sentencje :mrgreen:

"Quidquid Latine dictum sit, altum videtur" brzmi mądrze nieprawdaż? :D

"Przyczyna wszystkich ludzkich problemów jest jedna... Urodzili się" - Ja, wymyśliłem to przed chwilą :P
monkeychunky
Introrodek
Posty: 21
Rejestracja: 21 lut 2018, 0:54
Płeć: mężczyzna
MBTI: ENFP-T

Re: Życie jak film - czy ciężko być reżyserem?

Post autor: monkeychunky »

@Coldman
Właśnie cały sęk w tym, że powstało to we mnie spontanicznie, pod wpływem chwili i tak się też ujawnia. Nie motywuję tego ani nie zużywam na to energii, po prostu w momencie zaczynam w taki sposób myśleć i tyle. Całą resztę napędza ciekawość względem tego co będzie dalej 😁 Za to muszę przyznać ci rację, bo gdyby przyszło mi to robić specjalnie to mogłoby to być faktycznie nużące.

@jubei
Rzadko jakieś własne decyzje stawiam w kontraście do wyborów innych osób. Raczej staram się kierować własnym upodobaniem w danej chwili. NLP? Nie znam tego skrótu. Kiedyś coś czytałem o programowaniu neurolingwistycznym i gdzieś tam też się chyba przewinął podobny. Ale nie jestem pewien :) Jutro wygoogluję i przejrzę artykuł, bo właśnie się do spania kładę. Może sobie nawet spróbuję wmówić, że jestem dobrym podrywaczem xd Ciekawie mogłoby się to skończyć.

@Hazaks
W takim razie sam się muszę z tym zaznajomić :P Nie miałem okazji na to wcześniej trafić, a brzmi interesująco.
ODPOWIEDZ