Szperałem po necie i znalazłem fajną historyjkę na temat systemów, nie chciałem tworzyć nowego wątku myślę że ten się na da
Nestor pisze:
Paczaj Nestor
Otóż wyobraź sobie, że dwóch kolegów - Janek i Andrzej pojechali na wakacje zbierać arbuzy. Janek pracował u Wujka Kapitalizm, a Andrzej - u Ciotki Komunizm.
Janek usłyszał od Kapitalizma: "Słuchaj, tu jest pole arbuzów. Masz o nie dbać, podlewać i pielić je. Będziesz je także zrywał i przynosił do mnie. Za każde trzy zerwane arbuzy, dostaniesz jednego. Nie interesuje mnie, czy będziesz to robił sam, czy nie. Chcę widzieć efekty i za nie będziesz nagradzany"
Ciotka Komunizm zaś powiedziała Andrzejowi: "Praca jest najważniejsza! Zapewnię Ci ją więc wraz z godziwym bytem. Chcę, żebyś dzielnie pracował na moim polu arbuzów i dbał o nie. Codziennie wieczorem dostaniesz ode mnie 10 arbuzów."
Oboje wzięli się do pracy. Janek kombinował, wymyślał nowe sposoby nawożenia arbuzów, unowocześniał irygacje. Wiedział, że od tego, ile arbuzów zbierze, zależy ile ich otrzyma. Czasem było ciężko - a to szarańcza, a to powódź - i nieraz zbierał niewiele, niewiele dostając. Ale rozwijał poletko jak tylko mógł wiedząc, że od tego zależą jego zyski. Z czasem jego pole (a właściwie wujka Kapitalizma) stało się wielką, nowoczesną farmą, na której Janek w zasadzie tylko klikał myszką, a posłuszne roboty oraz najemni pracownicy sami zbierali arbuzy.
Andrzej początkowo też się starał. Ale bez względu na to, ile zebrał, zawsze dostawał wieczorem 10 - wedle umowy z Ciotką. Doszedł więc szybko do wniosku, że nie warto się przemęczać i jak Ciotka nie widziała, wylegiwał się w słońcu albo grał na PSP. Z czasem - jego pole stawało się coraz bardziej zapuszczone i rodziło coraz mniej i coraz gorszej jakości arbuzy. Ale on się nie przejmował. "Co z tego" - myślał - "Że Janek dostał dziś 60 arbuzów? Nigdy nie jest pewnym, czy zbiory się udadzą i nie zawsze ma pewność, że będzie miał co jeść. Ten jego wujek Kapitalizm jest bez serca!" I Andrzej pracował tyle o ile - jak ciotka patrzyła. Pewnego jednak razu ciotka Komunizm wezwała Andrzejka do siebie i powiedziała: "Słuchaj, głupia sprawa, ale w mojej piwniczce nie ma już arbuzów. Od dawna nic nie przynosisz, więc nie mogę Ci nic dzisiaj dać." Andrzejek zeźlił się okropnie, zastrajkował i zostawił ciotkę i zrujnowane pole arbuzów. Chcąc, nie chcąc, musiał iść pracować do wujka Kapitalizma.
I czasem tylko smutno spoglądał w przeszłość, tęskniąc za pracą u ciotki Komunizm. "Było jak było, ale arbuzy zawsze wieczorem miałem zapewnione. Byt też miałem godziwy i nie musiałem martwić się o jutro."