Natomiast wątek na pewno się przyda jeśli chodzi o wyrażenie zdziwienia w przyszłości nad faktem że PO udało się wprowadzić do naszego systemu prawnego kwestię małżeństw osób tej samej płci.
- Ty, zrobili to ! W Rzeczkatolickiej Polskiej. Nie do wiary !
- E tam. Narodowcy i tak to zdejmą w następnej kadencji.
- Coś ty, musieli by z PiSem w koalicję wejść a ci tylko "karabinem plazmowym, plazmowym zestrzelili".
- Ech, tęsknie za czasami kiedy Jaro nie był prezydentem i hamował Madziara.
Wybaczcie że nie kumam jak robić takie cool przekierowania jak wy.
Schmalzler napisał(a):
http://wyborcza.pl/1,75477,14147384,Org ... lnosc.html
Dobra, jeśli chodzi o ten klawy artykuł na klawej stronce, z jedną tezą się nie zgadzam. Chodzi o kampanie których celem jest otwarte mówienie o homoseksualizmie. Na stronce pojawia się teza będąca w kontrze dla popularnego w mediach poglądu iż otwarte mówienie o homoseksualizmie spowoduje wzrost takich zachowań. Autor artykułu odrzuca taką możliwość twierdząc że heteroseksualiści nie staną się z dnia na dzień homoseksualistami po zobaczeniu jakiegoś billboardu. Ok, tutaj się zgadzam. Dojrzała osoba która ma już uregulowane kwestie orientacji nie jest w stanie tak łatwo zmienić obiektu fascynacji seksualnej. Natomiast są jeszcze osoby posiadające uwarunkowania biseksualne ale tłumiące je ponieważ kontekst kulturowy praktyki homoseksualne gani. Również są osoby dojrzewające których seksualność dopiero się kształtuje i podejmują swoich pierwszych w życiu eksperymentów na tym tle. Nie wszyscy się rodzą ze ścisłym uwarunkowaniem homo-hetero, w końcu bi skądś też się na tym świecie biorą.Padre napisał(a):
http://www.wiecjestem.us.edu.pl/dlaczeg ... co-dzien-0
Wychodzi na to że takie kampanie społeczne mówiące nie o tym że homoseksualizm jest ok, jest wśród nas, żyjemy z nim i nie ma się czego wstydzić. Rzeczywiście może wpłynąć na odsetek ludzi posiadających taką a nie inną orientację seksualną. Na pewno takie kampanie wpływają na postrzeganie homoseksualizmu w kulturze a nasza seksualność też jest w pewnej mierze regulowana przez kontekst kulturowy.
Można przytoczyć przykład Japonii i Polski. U nas pedofilia jest postrzegana społecznie jako jedno z gorszych przewinień, chociaż granica jest postawiona na średnim poziomie bo na wieku lat piętnastu. W Japonii z kolei mamy do czynienia z czymś innym, tam dosyć często można spotkać grafiki przedstawiające dzieci z dorosłymi w kontekście seksualnym i też sama granica postawiona jest niżej, na wieku lat trzynastu.
Kontekst kulturowy. Wpływając na niego można zapewne zradykalizować podejście Japończyków lub zliberalizować podejście Polaków. A do tego wystarczy parę aktów prawnych, przeciwdziałanie ludziom opornym i czas.
(tak na marginesie wyczytałem z tydzień temu że w Japonii coraz modniejsze są stosunki kazirodcze na linii matka-syn, uwaga, mające na celu zaspokojenie potrzeb syna aby mógł się skupić na nauce)
Dobra, chodzi mi o zestawienie rewolucji seksualnej lat 80-90 XX wieku z dzisiejszą rewolucją LGTB. Ta z poprzedniego wieku która szła wraz z rozwojem branży pornograficznej i technologi komunikacyjnych de facto zliberalizowała seksualnie społeczeństwo. Takie terminy jak sex shop, sex club, BDSM, role play, DP, sex analny i oralny, w różnych konfiguracjach, FFM, MMF, a nawet YxM+YxF, antykoncepcja, ćwiczenie mięśni Kegla, orgazm wielokrotny i squirt, fist... to nie były rzeczy powszechnie znane.
Faceci nawet wacka sobie nie depilowali.
Mogę się ciutkę mijać z prawdą. Okazuje się że w głębokim PRL, w latach 70, całkiem dostępne były lajw szoły.
A dziś z mamy do czynienia z ruchami LGTB które zaznaczają wyraźnie swoją obecność i domagają się uznania, praw. To nie są działania w próżni i przyniosą jakiś efekt. Prawdopodobnie wzrost osób podejmujących praktyki homoseksualne. Nie widzę innego wyjścia.
A co wy o tym sądzicie ?