higsa pisze:Nie lubię gdy mnie ograniczają zakazy, które są dla mnie absurdalne, więc nie mam także prawa decydować o wyborach innych ludzi.
Normalnie Cpt. Obvious. A kto to lubi? Sęk w tym, że poza nami, są też inni ludzie, a "Wolność twojej pięści kończy się wraz z bliskością mojego nosa". Znajdzie się psychol, dla którego np. zakaz mordowania będzie absurdalny. I co, nie tobie oceniać jego motywacje? Pleeeease. Po to są właśnie pewne zasady, żeby takiej patologicznej jednostce odebrać możliwość krzywdzenia innych. Ty nie masz prawa decydować o wyborach innych ludzi, tu się zgodzę. Na szczęście są ludzie którzy je mają. Nazywa się ich sędziami, prokuratorami, etc. Pytanie tylko jakimi narzędziami dysponują.
higsa pisze:Wg mnie powinna być również dozwolona w przypadku wad genetycznych.
Are you serious? Chyba że masz na myśli jakieś skrajności, jak bezmózgowie, czy inne totalnie pojebane abominacje natury. Wtedy mogę wybaczyć, ale to i tak droga do zguby. Najpierw podlegać będą aborcji przypadki skrajne, potem mniej, jak zespół Downa, a skończy się na aborcjonowaniu dzieci, bo przez jakiś tam gen będzie u nich duże prawdopodobieństwo wystąpienia cukrzycy. Ja się na przykład boję otwierania takich małych furtek, ale to tylko prywatna schiza.
Tam Akuś jeszcze pisała o tym, że ceni sobie bardziej życie matki, niż nieświadomego płodu. Ja bym jednak nie stawiał sprawy tak jasno. Być może to jednak z płodem wiąże się większy potencjał
Gdyby na 100% miało przeżyć dziecko, a matka umrzeć w wyniku porodu i byłaby możliwa aborcja ratująca matkę, ale uśmiercająca płód (zawczasu), to ciekawe co byłoby efektywniejsze. Owszem, potem "matka" mogłaby "nadrobić straty" i spłodzić trójkę potomstwa, ale co jeśli właśnie zaabortowała nowego Einsteina, który dałby ludzkości lek na raka, etc, a spłodziła jakieś demoniczne pato-trio dresów. Biję do tego, że tego się nie da określić w żaden sposób, więc można sobie darować
Dobra, do meritum. Dorosła osoba (whatever, baba czy nie-baba) może decydować o sobie jak zechce (nie zapominając o konsekwencjach). Każdy się zgodzi. Dorosła osoba (uogólniając, wykluczając wspomnianych już sędziów) nie ma prawa decydować o życiu innego człowieka. Tu też chyba nie ma weta - właściwie to nawet prawie cytuję Higsę, tylko nie w tym kontekście, w którym by sobie życzyła ;P Więc jedyną kwestią sporną jest to, czy nowy organizm znajdujący się w łonie kobiety to osoba, czy nie-osoba (co jest konfudujące, bo wiele osób pro-aborcyjnych jest np. przeciwna karze śmierci, gdzie bezapelacyjnie pozbawia się życia istotę ludzką). Jak osoba, to spieprzać z łapami, a za wyrządzone krzywdy karać z pełną stanowczością. Jak nie-osoba, to niech niedoszła matka skrobie, wysysa, truje chemią, czy co tam chce.
Tylko kto ma podejmować decyzje o tym człowieczeństwie? Kalendarz? Do dwunastu tygodni można abortować, a później nie? To dlaczego nie do siedmiu miesięcy? Ja chcę wiedzieć gdzie jest ta granica. A jeśli jest, to co w przypadku gdy jednostka wybija się z normy i wykształca samoświadomość tydzień wcześniej? Bo jeśli nie można postawić jasno i przejrzyście tej granicy, to ja bym był za tym, żeby na wszelki wypadek jednak może nie wchodzić tam z pompą próżniową
PS. Tam też często słowo "gwałt" się pojawia. Ciekaw jestem jak oficjalnie wyglądają procedury po tego typu przestępstwie. Nie ma czegoś takiego, że jeśli kobieta zgłosi to odpowiednio wcześnie, to może liczyć na dostanie recepty na środek antykoncepcyjny "po"? Nie wiem, pytam.