Pewnego wieczoru owłosiona i zmęczona po całodniowym uganianiu się za mamutami istotka nie miała co robić. W jaskini panował półmrok, na sen było za wcześnie a o internecie nie było co marzyć... Z nudów wyszła na zewnątrz i patrząc w zachodzące słońce zaczęła bawić się kamieniami. Niektóre okazały się naprawdę mściwe; wystarczyło kilka razy je ze sobą zderzyć a one w odwecie pluły czymś robiącym ssss... Potem stało się kilka rzeczy naraz; a) broda naszej istotki się podpaliła b)świat został po raz pierwszy skażony głośnym okrzykiem k***a, c) ludzkość odkryła co to ognień d) nasi przodkowie wykonali pierwszy krok w kierunku stworzenia takich cudów techniki jak promy kosmiczne, stadion narodowy czy toster.
Wiele tysięcy lat później ludzie z miast znowu zaczęli marzyć o życiu w dziczy; dopiero na łonie natury byli wstanie się wyciszyć, zająć myśleniem czy naprawieniem kontaktów z rodziną.
Inni ludzie w tym samym czasie byli zachwyceni cywilizacją; dumnie krzyczeli Miasto, Masa, Maszyna!
No właśnie; nasza cywilizacja stała się zbawieniem czy przekleństwem?
Z jednej strony mamy większy dostęp do wiedzy, jesteśmy lepiej wykształceni i inteligentniejsi niż nasi przodkowie, ale z drugiej strony kto teraz siada wieczorem przy kominku i zastanawia się nad swoim życiem?
Mamy dużo łatwiejszy kontakt niż jeszcze paręnaście lat temu, ale przecież coraz więcej mówi się o znieczulicy i zaniku więzi.
Uważacie że lepiej by było jakby postęp się kiedyś tam zatrzymał, czy to tylko biadolenie w stylu "za moich czasów było lepiej bo..."?
No i sprawa natury; dużo się ostatnio mówi że trzeba być naturalnym. Nie walczyć ze swoją naturą. Tylko czy natura nie jest przeciwieństwem kultury (no, właściwie to na odwrót), i zachowując się naturalnie nie bylibyśmy bardzo podobni w swoich instynktach i pobudkach do zwierząt?
Spór między zwolennikami i przeciwnikami cywilizacji trwa od dawna. Jednym można zarzucić że to cywilizowane kraje wzięły udział w holocauście i bezsensownych wojnach, innym że każdy woli spać w wygodnym łóżku niż szałasie. A jakie jest Wasze zdanie?
Człowiek jest stworzony do życia w zgodzie z naturą czy natura polega właśnie na szukaniu wygody?
cywilizacja ?
- Mel
- Introwertyk
- Posty: 124
- Rejestracja: 10 lis 2013, 23:17
- Płeć: mężczyzna
- MBTI: INTJ
- Lokalizacja: Wrocław
Re: cywilizacja ?
Myślę że postęp nie powinien się zatrzymywać, ale powinno to przebiegać w trochę inny sposób. W dzisiejszych czasach uganiamy się za pieniędzmi a to podstawowy błąd, bo nie chodzi o to żeby być bogatym a szczęśliwym, i wszyscy chyba o tym zapomnieli. Każdy chce tylko gromadzić jak najwięcej pieniędzy i w sumie zapomnieliśmy już że są one tylko narzędziem a nie celem.
Jeśli chodzi o naturę to moim zdaniem powinniśmy być trochę naturalni i trochę kulturalni. Z jednej strony nie powinniśmy rezygnować z dobrodziejstw cywilizacji a z drugiej nie powinniśmy wszystkiego niszczyć (np. lasy, łąki) bo trzeba postawić kolejne centrum handlowe.
Jeśli chodzi o naturę to moim zdaniem powinniśmy być trochę naturalni i trochę kulturalni. Z jednej strony nie powinniśmy rezygnować z dobrodziejstw cywilizacji a z drugiej nie powinniśmy wszystkiego niszczyć (np. lasy, łąki) bo trzeba postawić kolejne centrum handlowe.
Re: cywilizacja ?
Rzeczywiście, ludzie uciekają z miast, ale jednak nie rezygnują całkowicie ze zdobyczy techniki. Najlepiej mieć domek obok lasu albo łąki, żeby cieszyć się spokojem i naturą, ale wszystko mieć otwierane/zamykane automatycznie, tysiąc kanałów telewizyjnych, itp. Ludzkość gubi się w tym wszystkim, chce mieć wszytko na raz, nie wie jak się odnaleźć, jest rozerwana między technologią a naturą.
Zazwyczaj największymi entuzjastami miast (najlepiej tych, które nigdy nie śpią) są młodzi ludzie. Z wiekiem widać tendencję do spokoju i wyciszenia.
Ludzie boją się usiąść i zastanowić się nad swoim życiem, bo wiedzą, że tkwią we współczesnym schemacie życia opartym na pracy, coraz lepszych wynikach i zdobywaniem pieniędzy. "Szybciej, wydajniej, lepiej". Nie mają tyle siły i odwagi, żeby stanąć w opozycji i żyć tak jakby oni tego chcieli, a nie w sposób jaki narzuca współczesny świat.
Podążanie za pieniądzem i stabilizacja finansowa mają przynieść spokój i szczęście, ale czy rzeczywiście tak jest? Z tego co obserwuję, to im bardziej zamożny człowiek, tym bardziej zestresowany i nieszczęśliwy.
Popadamy ze skrajności w skrajność albo balansujemy między jednym a drugim. Rozwiązaniem byłoby znalezienie "złotego środka", harmonii, ale wg mnie jest to coś mitycznego, właściwie nieosiągalnego.
Zazwyczaj największymi entuzjastami miast (najlepiej tych, które nigdy nie śpią) są młodzi ludzie. Z wiekiem widać tendencję do spokoju i wyciszenia.
Ludzie boją się usiąść i zastanowić się nad swoim życiem, bo wiedzą, że tkwią we współczesnym schemacie życia opartym na pracy, coraz lepszych wynikach i zdobywaniem pieniędzy. "Szybciej, wydajniej, lepiej". Nie mają tyle siły i odwagi, żeby stanąć w opozycji i żyć tak jakby oni tego chcieli, a nie w sposób jaki narzuca współczesny świat.
Podążanie za pieniądzem i stabilizacja finansowa mają przynieść spokój i szczęście, ale czy rzeczywiście tak jest? Z tego co obserwuję, to im bardziej zamożny człowiek, tym bardziej zestresowany i nieszczęśliwy.
Im człowiek ma łatwiejszy dostęp do czegoś, tym mniej to szanuje i mniej się stara. Przykładem może być wiedza zawarta w Internecie - każdy ma do niej dostęp, ale mało kto chce ją zgłębić.Miszka pisze:Mamy dużo łatwiejszy kontakt niż jeszcze paręnaście lat temu, ale przecież coraz więcej mówi się o znieczulicy i zaniku więzi.
Popadamy ze skrajności w skrajność albo balansujemy między jednym a drugim. Rozwiązaniem byłoby znalezienie "złotego środka", harmonii, ale wg mnie jest to coś mitycznego, właściwie nieosiągalnego.
-
- Introwertyk
- Posty: 121
- Rejestracja: 25 maja 2011, 17:36
- Płeć: nieokreślona
Re: cywilizacja ?
Paradoks jest taki, że o ucieczce od cywilizacji (ucieczce w idyllicznym sensie, rozumianej jako wylegiwanie się na trawce, a nie walce o przetrwanie w dziczy) możemy myśleć właśnie dzięki cywilizacji. Mieszkańcy naszych szerokości geograficznych mają więcej czasu i żyją w lepszych warunkach niż kiedykolwiek w dziejach. Cieszymy się wolnością, nawet bezdomni, bezrobotni pijacy mają co włożyć do gara i czym rozgrzać gardzioł. Czasy, w których cywilizacja robiła wielkie skoki kosztem człowieka i w których miasto naprawdę jawiło się jako wielka, zła maszyna to okolice XVIII-XIX wieku, kiedy lepsze życie częstokroć miało się w leśnym szałasie niż wielkiej metropolii.
Więzi międzyludzkie i ich zanik to ciekawy temat. Bo nagle, dzięki cywilizacji, przestaliśmy ich potrzebować w takim stopniu, niż dawniej. Nikt już nie musi bezwzględnie być członkiem plemienia ani nawet rodziny, żeby przetrwać. Związki międzyludzkie służą raczej do zaspakajania potrzeb emocjonalnych, samorealizacji i prokreacji - czyli w sumie, w dużej części, do tego co znajduje się na wyższych szczeblach piramidy Masłowa. Dawniej dochodziły do tego sprawy podstawowe, czyli zapewnienie bezpieczeństwa i wyżywienia. Więc związki międzyludzkie zmieniły się jakościowo i jak się zastanowić, to często bardziej przystają do humanistycznych ideałów, bo w końcu dzisiaj
-sami dobieramy sobie towarzystwo
-kierując się jakością relacji,
-dążąc do samorealizacji.
Więzi 'plemienne' straciły na wartości na podobnej zasadzie, na jakiej straciły na wartości umiejętności polowania. Jakościowo więc, w teorii, dokonaliśmy raczej postępu. Czy to lepiej czy gorzej niż dawniej, sam nie wiem.
Wraz z rozwojem cywilizacji stajemy się lepsi (tzn bardziej 'dobrzy', w kategoriach dobra i zła) W przeliczeniu na wielkość populacji wojny światowe pod względem ofiar nie mają startu do wielu dawnych konfliktów. Polecam ciekawe czytadło na temat.
Pozostaje się cieszyć, że mamy czas i warunki, żeby kłócić się na forach, urlopy i weekendy, żeby móc uciekać od strasznej cywilizacji, apap na grypę i kremy na hemoroidy.
Więzi międzyludzkie i ich zanik to ciekawy temat. Bo nagle, dzięki cywilizacji, przestaliśmy ich potrzebować w takim stopniu, niż dawniej. Nikt już nie musi bezwzględnie być członkiem plemienia ani nawet rodziny, żeby przetrwać. Związki międzyludzkie służą raczej do zaspakajania potrzeb emocjonalnych, samorealizacji i prokreacji - czyli w sumie, w dużej części, do tego co znajduje się na wyższych szczeblach piramidy Masłowa. Dawniej dochodziły do tego sprawy podstawowe, czyli zapewnienie bezpieczeństwa i wyżywienia. Więc związki międzyludzkie zmieniły się jakościowo i jak się zastanowić, to często bardziej przystają do humanistycznych ideałów, bo w końcu dzisiaj
-sami dobieramy sobie towarzystwo
-kierując się jakością relacji,
-dążąc do samorealizacji.
Więzi 'plemienne' straciły na wartości na podobnej zasadzie, na jakiej straciły na wartości umiejętności polowania. Jakościowo więc, w teorii, dokonaliśmy raczej postępu. Czy to lepiej czy gorzej niż dawniej, sam nie wiem.
Raczej więcej ludzi niż dawniej. Więcej ludzi ma czas, wiedzę i warunki, żeby siedzieć przed kominkiem i rozkminiać. Na tej samej zasadzie więcej ludzi ma dzisiaj czas i warunki, żeby manifestować płytkość i kretynizm, stąd więc może pogląd, że społeczeństwo pod wpływem cywilizacji spłyca się i kretynieje.kto teraz siada wieczorem przy kominku i zastanawia się nad swoim życiem?
Wraz z rozwojem cywilizacji stajemy się lepsi (tzn bardziej 'dobrzy', w kategoriach dobra i zła) W przeliczeniu na wielkość populacji wojny światowe pod względem ofiar nie mają startu do wielu dawnych konfliktów. Polecam ciekawe czytadło na temat.
Pozostaje się cieszyć, że mamy czas i warunki, żeby kłócić się na forach, urlopy i weekendy, żeby móc uciekać od strasznej cywilizacji, apap na grypę i kremy na hemoroidy.
Keep talking, I'm diagnosing you.