Spróbuję przedstawić trochę swojego doświadczenia, ale najpierw zacytuję:
So-ze pisze:Nie chcę Ci psuć nastroju, ale gdyby ktoś stąd miał dziewczynę, to raczej by tu nie siedział
Nie zgadzam się
So-ze pisze: a jak już to nie za często
Z tym też się nie zgadzam
Siedzę tutaj, bo... w sumie bo jestem introwertykiem i lubię ten sposób komunikacji. Obecność tutaj czy też częstość przebywania jest niezależna od posiadania dziewczyny.
Przede wszystkim zdobądź więcej pewności siebie. Wiem, łatwo powiedzieć, trudniej zrobić.
Z tym wychodzeniem do ludzi po trochu to jest dobry pomysł.
Jesteś studentem? Jeśli tak, to zasuwaj do akademika, najlepiej do największego z możliwych. To jest dobre miejsce, żeby poznać wiele osób i z drugiej strony w każdej chwili można wrócić do pokoju. Jak się wprowadzasz to masz jednego czy dwóch współlokatorów, więc jest to dobry początek.
Sam jestem studentem, i tak jak doradziłem Tobie, i ja wprowadziłem się któregoś dnia do akademika. Miałem przyjemność zamieszkać z rozrywkowym introwertykiem. Z jednej strony lubił spotykać się z innymi a z drugiej nigdy nie truł mi dupy jakimiś pierdołami i można było z nim porozmawiać na konkretne tematy (lepiej trafić nie mogłem). Często zapraszał mnie do wyjść ze sobą, z czego często korzystałem, zwłaszcza jeśli chodzi o spotkania w akademiku (z powodu wymienionego wyżej). Ja, jako ten mniej rozrywkowy introwertyk na początku dość szybko się męczyłem obecnością zbyt dużej liczby osób, więc po niedługim czasie po prostu wracałem do pokoju. Czasami trzeba było to jakoś zaargumentować (jak na grono ekstrawertyków przystało), czasami po prostu mówiłem, że jestem zmęczony. Oczywiście często słyszałem wypowiedzi skłaniające mnie do pozostania (nudzimy cię??, nie lubisz nas??, nie idź jeszczeee) no ale będąc introwertykiem byłem odporny na tego typu argumenty. No i jeśli chodzi o to co pomyślą sobie inni, musisz pamiętać, że: "Ludzie znacznie mniej martwiliby się tym, co myślą o nich inni, gdyby wiedzieli, jak rzadko tamci to czynią". Wtedy, mając już pewne grono znajomych (w tym parę dziewczyn), wyszło, że spodobałem się jednej z nich, a ona mnie. No i po pewnym czasie wspólnych rozmów (czy to grupowych z nią, czy 1 na 1) zostaliśmy parą.
Poza wyjściami do innych, w moim akademiku była jedna kuchnia na całe piętro, więc tam też poznałem parę osób.
Czas na drugą historię
Pewnego razu na studiach, po wysłuchaniu opowieści wielu osób stwierdziłem, że wyjadę na erasmusa. W ten oto sposób na początku września znalazłem się w Barcelonie, nie znając nikogo i niczego, ale będąc introwertykiem nie stanowiło to dla mnie większego problemu. Jako swoje pierwsze "mieszkanie" wybrałem hostel, jako że był stosunkowo niedrogi i było w nim dużo osób co daje wysokie prawdopodobieństwo poznania kogoś ciekawego. W ten oto sposób, po powierzchownym poznaniu wieeelu osób, w końcu poznałem kogoś sensownego, kto będzie przebywał tu przez dłuższy czas.
Nie mając żadnych znajomości w nowym mieście, zdecydowałem się ich poszukać. Nie mając zbyt dużego wyboru, zdecydowałem się przejść po spotkaniach zwanych language exchange, gdzie było dużo osób w sytuacji podobnej do mojej. Nie znając nikogo, czasami po prostu dosiadałem się do jakiejś grupy, słuchałem ich i odpowiadałem na pytania. W końcu po wielu spotkaniach, często męczących i po prostu nudnych, natrafiłem na grupę ciekawych osób.
Mam nadzieję, że w mojej historii znajdziesz coś dla siebie