Niepełnosprawność, a związek
Re: Niepełnosprawność, a związek
Musiałaby by mieć jakąś wielką zaletę do zrównoważenia. Ale jako przyjaciółka nie widzę problemu. I zależy też jaka ta niepełnosprawność umysłowa miała by być.
Re: Niepełnosprawność, a związek
Kiedyś był tu taki wątek. "Jakie wady mógłby mieć twój partner", czy coś w tym stylu. Tam zostało wiele powiedziane w tym temacie.
Ja potrafię sobie wyobrazić siebie w związku z osobą ślepą, głuchą, niemową. To po prostu kwestia nauczenia się kolejnego języka. Myślę że wózek też nie byłby problemem. Niepełnosprawność intelektualna, czy nieuleczalna choroba psychiczna, down, schizofrenia, autyzm czy osobowości dyssocjalne to za dużo, nie dałbym sobie z tym rady. Każdy ma jakiś inny próg tolerancji i oczekiwań względem życia, wiadomo.
Bo zaraz się zaczną jazdy pt "co autor miał na myśli"
To po prostu wystarczy wspólnie odkryć, seks i tak jest wędrówką a nie z góry ustalonym punktem. Jest literatura, są seksuolodzy, muzea erotyki i w końcu filmy pornograficzne, mainstreamowe i alternatywne. Ta sfera życia, jak każda inna, wymaga naszej uwagi i dbałości o satysfakcję.
Podejście do seksu to nie problem, ale nic nigdy samo nie przychodzi, trzeba być tego świadomym.
Ja potrafię sobie wyobrazić siebie w związku z osobą ślepą, głuchą, niemową. To po prostu kwestia nauczenia się kolejnego języka. Myślę że wózek też nie byłby problemem. Niepełnosprawność intelektualna, czy nieuleczalna choroba psychiczna, down, schizofrenia, autyzm czy osobowości dyssocjalne to za dużo, nie dałbym sobie z tym rady. Każdy ma jakiś inny próg tolerancji i oczekiwań względem życia, wiadomo.
Niepełnosprawność intelektualna to termin medyczny, i tego radzę się trzymać.Ertix pisze:Oczywiście niepełnosprawność intelektualna nie musi zaraz oznaczać braku poczytalności jak to ludzie czasem myślą.
Bo zaraz się zaczną jazdy pt "co autor miał na myśli"
No a w tym wypadku trzeba trafić po prostu na mądrego partnera. Ludzka seksualność cechuje się tym że ma niepoliczalny wachlarz zachowań. Człowiek został obdarzony wyobraźnią, umysłem potrafiącym myśleć abstrakcyjnie, nie jest tą przysłowiową maszyną włożyć - wyłożyć, koniec. Każdy ma swój indywidualny zestaw zachowań i upodobań które go będą zachęcały do aktywności seksualnej.Ertix pisze:nie jest pewna swej seksualności, a nawet jeśli jest, to boi się opinii innych?
To po prostu wystarczy wspólnie odkryć, seks i tak jest wędrówką a nie z góry ustalonym punktem. Jest literatura, są seksuolodzy, muzea erotyki i w końcu filmy pornograficzne, mainstreamowe i alternatywne. Ta sfera życia, jak każda inna, wymaga naszej uwagi i dbałości o satysfakcję.
Podejście do seksu to nie problem, ale nic nigdy samo nie przychodzi, trzeba być tego świadomym.
Re: Niepełnosprawność, a związek
Gdybyśmy żyli w wieku XIX to bym nie pisał bo po pierwsze...
...samolot to herezja
...nie wspominając o internecie i spółce
...a ogólnie za upodobania seksualne siedziałbym w więzieniu, albo psychiatryku
Dlatego nie ma co korzystać z gdybologii stosowanej. Mamy XXI wiek, wiek przemian społecznych, cieszmy się że przypadek wyznaczył nam akurat ten dzień, bo przeszłość była do dupy, i starajmy się aby poprawić jakość naszego życia, bo jeszcze nie wszystko zostało zrobione.
Być może w przyszłości uda się wykluczyć większość chorób psychicznych, czy w jakiś sposób przeciwdziałać niepełnosprawności intelektualnej, metodą szczepień albo wzmożonymi badaniami prenatalnymi. Nie wiem. Jestem turboodrzutowcem a nie biotechnologiem. Życie społeczne też będzie bardziej kolektywne. Jednakże wątpię czy nasz gatunek kiedykolwiek wyzbędzie się tego "radź sobie sam", bo jednak, czy kobieta czy mężczyzna, pełnosprawny czy niepełnosprawny, to od ciebie przede wszystkim zależy twoje życie. Tak, to nie dotyczy wszystkich mieszkańców naszej planety, ale wciąż jesteśmy na lepszym poziomie niż byliśmy sto, dwieście, trzysta lat temu, i na innym będziemy gdy pozostaną po nas tylko kości w trumnach.
Osoba która dajmy na to, miała wypadek nie ze swojej winy, jeździ teraz na wózku, ma wybór, trudny i beznadziejny, to prawda, ale zawsze: walczyć z depresją, z przeciwnościami losu, z biedą i niechęcią, czy poddać się. Ja wiem, raz trafi na krawężnik zamiast podjazdu, raz cham zastawi niebieskie miejsce do parkowania, raz usłyszy od jakiejś laski że kalece nie staje. Takie jest życie.
Choć, być może ten beznadziejny wybór to tak naprawdę brak wyboru.. zawsze trzeba być na pozycji: walczę, a to o pracę, wykształcenie, przyjemność i miłość, bo po prostu takie jest Dao, esencja naszego świata.
Wieczna walka o poprawę bytu.
Stworzylibyśmy sobie kolejną pojebaną ideologię. Mamy krzywo we łbach, mówiąc o gatunku.
...samolot to herezja
...nie wspominając o internecie i spółce
...a ogólnie za upodobania seksualne siedziałbym w więzieniu, albo psychiatryku
Dlatego nie ma co korzystać z gdybologii stosowanej. Mamy XXI wiek, wiek przemian społecznych, cieszmy się że przypadek wyznaczył nam akurat ten dzień, bo przeszłość była do dupy, i starajmy się aby poprawić jakość naszego życia, bo jeszcze nie wszystko zostało zrobione.
Być może w przyszłości uda się wykluczyć większość chorób psychicznych, czy w jakiś sposób przeciwdziałać niepełnosprawności intelektualnej, metodą szczepień albo wzmożonymi badaniami prenatalnymi. Nie wiem. Jestem turboodrzutowcem a nie biotechnologiem. Życie społeczne też będzie bardziej kolektywne. Jednakże wątpię czy nasz gatunek kiedykolwiek wyzbędzie się tego "radź sobie sam", bo jednak, czy kobieta czy mężczyzna, pełnosprawny czy niepełnosprawny, to od ciebie przede wszystkim zależy twoje życie. Tak, to nie dotyczy wszystkich mieszkańców naszej planety, ale wciąż jesteśmy na lepszym poziomie niż byliśmy sto, dwieście, trzysta lat temu, i na innym będziemy gdy pozostaną po nas tylko kości w trumnach.
Osoba która dajmy na to, miała wypadek nie ze swojej winy, jeździ teraz na wózku, ma wybór, trudny i beznadziejny, to prawda, ale zawsze: walczyć z depresją, z przeciwnościami losu, z biedą i niechęcią, czy poddać się. Ja wiem, raz trafi na krawężnik zamiast podjazdu, raz cham zastawi niebieskie miejsce do parkowania, raz usłyszy od jakiejś laski że kalece nie staje. Takie jest życie.
Choć, być może ten beznadziejny wybór to tak naprawdę brak wyboru.. zawsze trzeba być na pozycji: walczę, a to o pracę, wykształcenie, przyjemność i miłość, bo po prostu takie jest Dao, esencja naszego świata.
Wieczna walka o poprawę bytu.
Ertix pisze:A co jeśli mielibyśmy żyć w świecie bez feminizmu i kobiet i mieli się dostosowywać do ideałów męskości (względem chrześcijaństwa oczywiście)?
Stworzylibyśmy sobie kolejną pojebaną ideologię. Mamy krzywo we łbach, mówiąc o gatunku.
Re: Niepełnosprawność, a związek
Nie byłabym w stanie niczego stworzyć z mężczyzną niepełnosprawnym intelektualnie, bo inteligencja jest dla mnie bardzo ważna u mężczyzny. To wiem na pewno, co do reszty niepełnosprawności - trudno mi powiedzieć, mówić jest łatwo, ale rzeczywistość często weryfikuje idealistyczne wizje.
Może zabrzmi to odrobinę złośliwie, ale myślę, że wielu mężczyznom natomiast takie lekkie upośledzenie umysłowe u kobiety by nie przeszkadzało, o ile byłaby bardzo ładna. :>
Może zabrzmi to odrobinę złośliwie, ale myślę, że wielu mężczyznom natomiast takie lekkie upośledzenie umysłowe u kobiety by nie przeszkadzało, o ile byłaby bardzo ładna. :>
- nudny introwertyk
- Intro-wyjadacz
- Posty: 384
- Rejestracja: 28 kwie 2015, 7:19
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 5w4
- MBTI: ENFP
- Lokalizacja: Poznań
Re: Niepełnosprawność, a związek
No, masz szczęście, że dodałaś "wielu" przed "mężczyznom" Mi by zresztą sama "bardzoładność" przeszkadzała :wink:Merigold pisze:Może zabrzmi to odrobinę złośliwie, ale myślę, że wielu mężczyznom natomiast takie lekkie upośledzenie umysłowe u kobiety by nie przeszkadzało, o ile byłaby bardzo ładna. :>
A co do tematu, to myślę, że nie przełknąłbym niepełnosprawności intelektualnej. Mimo, że mam bardzo dobre serduszko, to byłby to czynnik dyskwalifikujący. Tak jak "imprezowość" czy też skrajne samotnictwo.
Jeśli chodzi o niepełnosprawność fizyczną, to oczywiście zależy to od jej skali, bo przy ciężkich przypadkach to byłoby dla mnie zbyt wiele. Natomiast jeśli byłbym już z jakąś osobą i jakiś czynnik spowodowałby u niej niepełnosprawność to wiem, że nie opuściłbym jej i wspierałbym tak, jak tylko bym mógł. Może to duże słowa, ale znam się na tyle, żeby mieć pewność, że właśnie tak bym postąpił.
-
- Intro-wyjadacz
- Posty: 416
- Rejestracja: 07 maja 2016, 0:29
- Płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Niepełnosprawność, a związek
Prawdopodobnie nie.Ertix pisze:Witam. Chcę się Was spytać czy wdalibyście/wdałybyście się w związek z osobą po trudnych przejściach, ale niepełnosprawną (w obu przypadkach, i fizycznie, i intelektualnie, lub dwa na raz)?
Przy czym ja postrzegam związek, jako drogę do tego, by mieć dzieci. Związek typu chodzenie ze sobą, wspólne spędzanie mnóstwa czasu, mnie nie interesuje - do tego mam kolegów, z którymi rzeczywiście mam wspólne zainteresowania, a nie muszę co chwilę iść na kompromis z powodu zainteresowań diametralnie różnych (typowa sytuacja w relacji mężczyzna-kobieta).
Teraz też mamy ideały męskości i to wcale nie łatwe do osiągnięcia, bo bardzo często sprzeczne z męską naturą/instynktem. Nie przypisywałbym tego może ściśle feminizmowi... ale doszło do tego, że to kobiety czują się upoważnione do definiowania co jest męskie a co nie i taki też jest kulturowy przekaz - zachowanie podoba się kobietom - jest "męskie" - nie podoba się - jest głupie / dziecinne / prymitywne /... Kobieta lub grupa kobiet "wie lepiej" co jest męskie, niż dojrzały mężczyzna, który samym sobą czuje, do czego go instynkt pcha, a do czego nie.Ertix pisze:A co jeśli mielibyśmy żyć w świecie bez feminizmu i kobiet i mieli się dostosowywać do ideałów męskości (względem chrześcijaństwa oczywiście)?
Ożenić się, to jest pozbyć się połowy swoich praw i podwoić w zamian swoje obowiązki. (Schopenhauer)
Jeśli chodzi o wspólne, interesujące spędzanie wolnego czasu, to mężczyźni i kobiety pasują do siebie jak woda i olej.
Jeśli chodzi o wspólne, interesujące spędzanie wolnego czasu, to mężczyźni i kobiety pasują do siebie jak woda i olej.
- Fangtasia
- Rozkręcony intro
- Posty: 311
- Rejestracja: 21 wrz 2014, 22:20
- Płeć: kobieta
- MBTI: ISFJ
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Niepełnosprawność, a związek
A to ciekawe - ten komentarz mnie bawi i smuci jednocześnie. Twoje dotychczasowe doświadczenia (jeżeli istnieją) muszą być niezbyt ciekawe, przynajmniej na moje oko.psubrat pisze:Prawdopodobnie nie.
Przy czym ja postrzegam związek, jako drogę do tego, by mieć dzieci. Związek typu chodzenie ze sobą, wspólne spędzanie mnóstwa czasu, mnie nie interesuje - do tego mam kolegów, z którymi rzeczywiście mam wspólne zainteresowania, a nie muszę co chwilę iść na kompromis z powodu zainteresowań diametralnie różnych (typowa sytuacja w relacji mężczyzna-kobieta).
Pomyślałam sobie że gdybym miała wybrać niewidomy czy głuchy - wybrałabym niewidomego. Wydaje mi się że niewidomy uwielbiałby kontakt fizyczny i każdy dotyk, byłby niezwykle czuły jeśli chodzi o to.Ertix pisze:Witam. Chcę się Was spytać czy wdalibyście/wdałybyście się w związek z osobą po trudnych przejściach, ale niepełnosprawną (w obu przypadkach, i fizycznie, i intelektualnie, lub dwa na raz)? Załóżmy jeszcze, że przez wzgląd na swoją niepełnosprawność/osobowość oraz sytuację życiową ta osoba ma kompleksy i nie jest pewna swej seksualności, a nawet jeśli jest, to boi się opinii innych?
Osoby z ograniczoną sprawnością ruchową raczej bym nie chciała za partnera, ale jeśli byłby bystry i zabawny to kto wie? Uśmiech działa na mnie jak bicz. Niestety upośledzenie intelektualne całkowicie odpada, ale moglibyśmy być przyjaciółmi.
A co do seksualności - wolę kogoś niepewnego niż zbyt pewnego. Jeśli miałby kompleksy to starałabym się wybić mu je z głowy, i w końcu by mi się udało.
-
- Intro-wyjadacz
- Posty: 416
- Rejestracja: 07 maja 2016, 0:29
- Płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Niepełnosprawność, a związek
Gdyby to były tylko moje własne doświadczenia, to bym jeszcze wierzył, że po prostu miałem pecha. Ale obserwuję: rodziców, innych członków rodziny, kolegów żonatych lub nieżonatych a w tzw. związkach. Czasem też ludzie sami z siebie coś opowiedzą, jak to w ich przypadku porozumienie między małżonkami wygląda i jakie są wspólne tematy do rozmowy.Fangtasia pisze:A to ciekawe - ten komentarz mnie bawi i smuci jednocześnie. Twoje dotychczasowe doświadczenia (jeżeli istnieją) muszą być niezbyt ciekawe, przynajmniej na moje oko.psubrat pisze:Prawdopodobnie nie.
Przy czym ja postrzegam związek, jako drogę do tego, by mieć dzieci. Związek typu chodzenie ze sobą, wspólne spędzanie mnóstwa czasu, mnie nie interesuje - do tego mam kolegów, z którymi rzeczywiście mam wspólne zainteresowania, a nie muszę co chwilę iść na kompromis z powodu zainteresowań diametralnie różnych (typowa sytuacja w relacji mężczyzna-kobieta).
Przed małżeństwem może jeszcze wygląda to troszkę inaczej... kolega, którego filmy ciekawią tak samo jak mnie (czyli wcale) nagle zaczyna chodzić do kina... dziewczynę z kolei może "zainteresować" nawet piłka nożna, która przez wcześniejsze lata potwornie ją nudziła. Ale to wszystko tylko ustępstwa wobec drugiej osoby, a nie rzeczywiste wspólne zainteresowania.
Ożenić się, to jest pozbyć się połowy swoich praw i podwoić w zamian swoje obowiązki. (Schopenhauer)
Jeśli chodzi o wspólne, interesujące spędzanie wolnego czasu, to mężczyźni i kobiety pasują do siebie jak woda i olej.
Jeśli chodzi o wspólne, interesujące spędzanie wolnego czasu, to mężczyźni i kobiety pasują do siebie jak woda i olej.
- Fangtasia
- Rozkręcony intro
- Posty: 311
- Rejestracja: 21 wrz 2014, 22:20
- Płeć: kobieta
- MBTI: ISFJ
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Niepełnosprawność, a związek
Masz rację, lepiej od razu przejść do kopulacji i nie rozmawiać z osobnikiem płci przeciwnej. Albo wspólne zainteresowania, albo nic - oczywiście oprócz kopulacji.psubrat pisze: Gdyby to były tylko moje własne doświadczenia, to bym jeszcze wierzył, że po prostu miałem pecha. Ale obserwuję: rodziców, innych członków rodziny, kolegów żonatych lub nieżonatych a w tzw. związkach. Czasem też ludzie sami z siebie coś opowiedzą, jak to w ich przypadku porozumienie między małżonkami wygląda i jakie są wspólne tematy do rozmowy.
Przed małżeństwem może jeszcze wygląda to troszkę inaczej... kolega, którego filmy ciekawią tak samo jak mnie (czyli wcale) nagle zaczyna chodzić do kina... dziewczynę z kolei może "zainteresować" nawet piłka nożna, która przez wcześniejsze lata potwornie ją nudziła. Ale to wszystko tylko ustępstwa wobec drugiej osoby, a nie rzeczywiste wspólne zainteresowania.
Czyli tak, poznaję mężczyznę, mężczyzna przystojny. Czas na dzieci - związek idealny. Najpierw mnie rozbawiłeś, teraz mi życie obrzydzasz.
Btw, nie ma co robić offtopu.
Re: Niepełnosprawność, a związek
<śpiewa pięknym samolocim głosem> Dał nam przykład Bonaparte, jak zwyciężać mamy !psubrat pisze: Gdyby to były tylko moje własne doświadczenia, to bym jeszcze wierzył, że po prostu miałem pecha. Ale obserwuję: rodziców, innych członków rodziny, kolegów żonatych lub nieżonatych a w tzw. związkach. Czasem też ludzie sami z siebie coś opowiedzą, jak to w ich przypadku porozumienie między małżonkami wygląda i jakie są wspólne tematy do rozmowy.
Przed małżeństwem może jeszcze wygląda to troszkę inaczej... Ale to wszystko tylko ustępstwa wobec drugiej osoby, a nie rzeczywiste wspólne zainteresowania.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Rozw%C3%B3d
To w tym wątku pisałem o "wiecznej walce o poprawę bytu" ? Nieważne. No to wyobraź sobie psubrat że życie polega na wzięciu jakiejś intro-foczki z tłumu i stworzeniu z nią lepszego związku niż wszystko to, co miałeś przyjemność obserwować w trakcie swojego krótkiego życia. Nie da rady bo kobiety i mężczyźni są zbyt różni ? A może to nie wina naszych płci ale konkretnych osobników, bo niewystarczająco mocno walczyli o tą poprawę bytu, w tym wypadku o porozumienie z partnerką, czy satysfakcję z wspólnego życia, albo w trakcie życia zmienili się na tyle że partner z którym aktualnie przebywają wydaje się obcym człowiekiem. Ja nie mówię że to łatwe. Szacuje się że 50% związków jest nieudanych a 30% małżeństw kończy się rozwodem, ale z drugiej strony, te 50% jest udanych a 70% małżeństw w jakiś sposób trwa.
Być może pierwsze małżeństwa się rozwodzą, a już przy drugim, bo człowiek ma więcej doświadczenia, wszystko idzie jak z górki. Tak też może być. W każdym razie to nie sytuacja do snucia defetystycznych rozważań.
Swój offtop motywuje tym iż niepoważne słowa muszą być kontrowane czymś sensownym, o ile ja mogę pisać z sensem, ktoś to przeczyta, nabierze awersji do kobit, i tragedia gwarantowana.
Podobnie myślałem. U ślepych większe prawdopodobieństwo amatorki drim - masażuFangtasia pisze: Pomyślałam sobie że gdybym miała wybrać niewidomy czy głuchy - wybrałabym niewidomego. Wydaje mi się że niewidomy uwielbiałby kontakt fizyczny i każdy dotyk, byłby niezwykle czuły jeśli chodzi o to.
-
- Intro-wyjadacz
- Posty: 416
- Rejestracja: 07 maja 2016, 0:29
- Płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Niepełnosprawność, a związek
Ja uważam, że życie polega na odkrywaniu i realizowaniu swojej życiowej misji. Dla niektórych być może relacja z kobietą jest tą życiową misją, ale sądzę że zazwyczaj jest to jednak tylko nieobowiązkowy dodatek do życiowej misji.Drimlajner pisze:To w tym wątku pisałem o "wiecznej walce o poprawę bytu" ? Nieważne. No to wyobraź sobie psubrat że życie polega na wzięciu jakiejś intro-foczki z tłumu i stworzeniu z nią lepszego związku niż wszystko to, co miałeś przyjemność obserwować w trakcie swojego krótkiego życia.
Są pewne granice porozumienia. Swoją naturę można naginać do potrzeb partnera/partnerki tylko w ograniczonym stopniu. A ta natura męska od kobiecej różni się bardzo.Drimlajner pisze:Nie da rady bo kobiety i mężczyźni są zbyt różni ? A może to nie wina naszych płci ale konkretnych osobników, bo niewystarczająco mocno walczyli o tą poprawę bytu, w tym wypadku o porozumienie z partnerką
Jeden kolega przyznał mi kiedyś, że jego porozumienie z żoną ogranicza się do tematów: dom i dzieci. Wszystkie pozostałe zainteresowania - całkowicie rozbieżne. Uważa swoje małżeństwo za udane. Ale nie ma już takich wyobrażeń (co do tego mitycznego porozumienia), jak miał kiedyś.Drimlajner pisze:Szacuje się że 50% związków jest nieudanych a 30% małżeństw kończy się rozwodem, ale z drugiej strony, te 50% jest udanych a 70% małżeństw w jakiś sposób trwa.
I ja też nie chcę nikomu wmówić, że relacja kobieta-mężczyzna jest zawsze nieudana. Piszę tylko o tym, że bardzo rozmija się z tym, do czego nas powszechnie przekonują różne baśnie przekazywane głównie przez media. Wyobrażenia osób młodych, a osób wiele lat po ślubie, drastycznie się różnią.
Tym samym dałeś i mi wymówkę, by odpowiedzieć (chociaż pewnie i tak bym to zrobił).Drimlajner pisze:Swój offtop motywuje tym iż niepoważne słowa muszą być kontrowane czymś sensownym, o ile ja mogę pisać z sensem, ktoś to przeczyta, nabierze awersji do kobit, i tragedia gwarantowana.
Ożenić się, to jest pozbyć się połowy swoich praw i podwoić w zamian swoje obowiązki. (Schopenhauer)
Jeśli chodzi o wspólne, interesujące spędzanie wolnego czasu, to mężczyźni i kobiety pasują do siebie jak woda i olej.
Jeśli chodzi o wspólne, interesujące spędzanie wolnego czasu, to mężczyźni i kobiety pasują do siebie jak woda i olej.
Re: Niepełnosprawność, a związek
Wyłączywszy przypadki szczególne (np. Lord Byron) osoba widocznie niepełnosprawna nie ma powodzenia, bowiem kalectwo ma charakter seksualnie odpychający. To nie afrodyzjak, a przeszkoda; którą dodatkowo łatwo można pominąć, ponieważ niepełnosprawni to społeczna mniejszość, a wystarczająco szeroki jest wachlarz partnerów w środowisku zdrowym. W większości przypadków osoby widocznie kalekie traktowane są ( przynajmniej w Polsce) jako mentalne dzieci. A ciężko żeby ktoś względem kogo czujesz podobne nastawienie, pociągał cię fizycznie.Ertix pisze:Witam. Chcę się Was spytać czy wdalibyście/wdałybyście się w związek z osobą po trudnych przejściach, ale niepełnosprawną
Z drugiej strony - bycie z osobą niepełnosprawną wiąże się lub wiązać może z potrzebą tej czy innej opieki, na co nie każdy ma ochotę bo ludzie wolą sobie raczej życie ułatwiać, co najzupełniej zrozumiałe. Mało kto wchodzi w związek po to by dźwigać krzyż pański, większość ma nadzieję, że będzie żyło się przyjemniej niżeli wcześniej.
Pytanie: Czy związałbyś się z niepełnosprawnym/ną traktuję na zasadzie: Czy chciałbyś stanąć do wyścigu samochodowego konnym rydwanem? Niby można, ale szanse na podium niewielkie i mało kto się zdecyduje. Dlatego niepełnosprawni często wiążą się wewnątrz własnego środowiska; ze względu na świadomość ograniczonego wyboru.
- teoriapogardy
- Intronek
- Posty: 33
- Rejestracja: 12 lip 2016, 0:31
- Płeć: kobieta
- Enneagram: 5w4
- MBTI: INTP
Re: Niepełnosprawność, a związek
Dla mnie niepełnosprawność umysłowa totalnie odpada, bowiem wiem, że bym sobie z tym nie poradziła w praktycznie żadnym przypadku. A nawet jeśli, nie mogłabym czuć się szczęśliwa czy spełniona. Przeraża mnie ta wizja okropnie czy to chodzi o partnera, czy na przykład o dziecko. Niepełnosprawność fizyczna nie stanowi problemu, o ile jej poziom mówiąc brzydko jest umiarkowany. Taki wózek, proteza to jedno, ale totalna zależność tej osoby od ciebie w wykonywaniu podstawowych czynności już nie brzmi tak kolorowo. Jak Mefiboszet wspomniał wyżej, ciężar opieki raczej nigdy nie będzie przyjemną wizją. Nie ma się co oszukiwać. No i właśnie - wszystko można, ale niekoniecznie ktoś będzie chciał spróbować.
Re: Niepełnosprawność, a związek
Ja w ogóle mam problem z podobnymi rozważaniami, bo o ile jestem w stanie bez większych oporów uwierzyć w deklaracje czego ludzie nie chcą/nie zrobią, o tyle uważam, że deklaracje co zrobić mogą/co nie stanowi problemu - nie są już tak oczywiste; bo liczy się nie to co ktoś mógłby zrobić, ale ku czemu się skłania.teoriapogardy pisze:Niepełnosprawność fizyczna nie stanowi problemu, o ile jej poziom mówiąc brzydko jest umiarkowany
Np. ktoś może hipotetycznie zadeklarować, że posiadanie/jeżdżenie fiatem 126p nie stanowiłoby dla niego problemu. Ale cóż z tego, skoro w praktyce całe życie pasjonował się mercedesami, kupował mercedesy i mercedesami jeździł, a na fiata nawet nie spojrzał, bo nie miał po co?
-
- Intromajster
- Posty: 548
- Rejestracja: 19 wrz 2016, 21:23
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 5w6
- Lokalizacja: gdzieś na planecie Ziemia
Re: Niepełnosprawność, a związek
Niepełnosprawność nie jest na pewno afrodyzjakiem, jest to jakaś przeszkoda, ale nie do pokonania. Mam niepełnosprawnego kumpla, który od dzieciństwa porusza się o kulach. Nie ma on żadnych problemów z podrywaniem dziewczyn, co chwila znajduje jakąś internetową sympatię. Był w dwóch poważnych związkach, które rozpadły się z powodu niezgodności charakterów, jego niepełnosprawność nie miała z tym nic wspólnego. On ma specyficzną osobowość - jest skrajnym ekstrawertykiem, czasami ma dziwne pomysły, ale jest bardzo ciepłą i bezpośrednią osobą z dużym dystansem do siebie. Myślę, że tym jest w stanie przyciągnąć kobiety. Kiedyś czytałem, że podobno dla kobiet niepełnosprawność partnera jest mniejszym problemem niż dla mężczyzny.Mefiboszet pisze:Wyłączywszy przypadki szczególne (np. Lord Byron) osoba widocznie niepełnosprawna nie ma powodzenia, bowiem kalectwo ma charakter seksualnie odpychający. To nie afrodyzjak, a przeszkoda; którą dodatkowo łatwo można pominąć, ponieważ niepełnosprawni to społeczna mniejszość, a wystarczająco szeroki jest wachlarz partnerów w środowisku zdrowym.Ertix pisze:Witam. Chcę się Was spytać czy wdalibyście/wdałybyście się w związek z osobą po trudnych przejściach, ale niepełnosprawną
I zaryzykuje nawet tezę, że niepełnosprawnemu ekstrawertykowi jest o wiele łatwiej znaleźć drugą połówkę niż zdrowemu na ciele i umyśle introwertykowi