psubrat pisze:
Może nie jest to wprost przełom, ale proces ciągnący się kilka lat: zmiana priorytetów, co jest w życiu ważne a co nie.
Jedyne co w Twoim życiu jest ważne, to Twoje szczęście, do niczego innego raczej dążyć nie powinieneś. To pod jakimi celami , ambicjami , czynami się to kryje i czy chcesz to realizować samemu czy z innymi ludźmi to już inna sprawa.
A co powiesz na moją tezę: człowiek jest zwierzęciem stadnym. Długotrwała samotność jest wbrew jego naturze. Ty mi proponujesz: naucz się być szczęśliwy, zachowując się sztucznie, rezygnując ze swojej natury. Równie dobrze można powiedzieć mężczyźnie (i współczesna kultura często to robi): naucz się mieć te same cele życiowe co kobiety, ciesz się z tego co one. To nie działa!
Możesz powoływać się na naturę ale to jest bardzo zgubna analogia, czy w naturze głównym celem zwierząt jest szczęśliwe życie ? a może zwyczajna walka o przetrwanie i przekazywanie genów ? Czy jeśli natura jest wyznacznikiem zachowań ludzkich to dlaczego nie klepniesz w tyłek kobiety na ulicy bo Ci się cholernie podoba ? Twój pra-pra-przodek na tym by nie poprzestał. Wracając, nikt nie każe zachowywać się sztucznie, wmawiać sobie szczęścia. Jeśli tak na to patrzysz to nie dziw się, że to nie działa, działać nie będzie.
Tylko po co cała ludzkość ma wykonywać ogromną pracę, prawdopodobnie nieskuteczną, jeśli wokół jest mnóstwo innych, samotnych, ludzi z którymi można by się zaprzyjaźnić?
Nie musisz wykonywać tej pracy, zachłystuj się szczęściem od drugiego człowieka i czekaj aż to wszystko upadnie, nie wierzysz ? próbuj śmiało.
Powtórzę jeszcze raz, zaczynasz od siebie i przekazujesz to innym, sami ludzie przy Tobie będą czuli się dobrze. Dlaczego nie wolno robić odwrotnie ?
Szczęście bazujące na drugim człowieku jest chwilowe, z początku dostajesz mocny impuls który stopniowo zmniejsza się z czasem, niby wydaje się niegroźne. Groźne jest inne zjawisko, czyli uzależnienie. Jeśli Twoje szczęście nie pochodzi od Ciebie tylko jest ulokowane na zewnątrz to zawsze będziesz wykazywał obawę o nie. Jak można być szczęśliwy w ciągłej obawie o to czy druga osoba spełnia Twoje oczekiwania ? a co jeśli się np. się zakocha (częsty przypadek) i urwie kontakt , będziesz szczęśliwy ? będziesz sobie mówił "to nie był prawdziwy przyjaciel/przyjaciółka" i serio myślisz,że Ci to pomoże ? Ten drugi człowiek nie odwali za Ciebie, żadnej roboty, ba, On myśli takimi samymi interesownymi kategoriami co Ty, będzie chciał czerpać, bo co ma dać skoro sam jest nieszczęśliwy. Co chcesz uzyskać ? poczucie zrozumienia ? to poczujesz ulgę i tyle, pożalicie się sobie nawzajem utrwalając jeszcze złe wzorce przy okazji, spędzisz trochę miłych chwil i to pryśnie, prędzej czy później.
Powtórzę raz jeszcze aby zostać dobrze zrozumianym, drugi człowiek to "dodatek" do Twojego szczęścia a nie podstawa ! Ja tu nie gloryfikuje postawy pustelnika, izolacji od ludzi, nie. Człowiek mimowolnie żyje wśród ludzi, zawiera także znajomości, dlaczego miałbym Ci tego bronić ?
Czy osiągnąłeś stan szczęścia sam ze sobą, czy tylko marzysz, że kiedyś taki stan uzyskasz?
Ten proces cały czas trwa, niestety przez całe moje życie programowano mnie (jak i większość ludzi, podobno w dobrej wierze), że jedynie druga połówka daje szczęście a jako, że byłem w młodości "twardym intro" to jeszcze dodatkowo sam siebie obwiniałem o to, że moje życie jest nieszczęśliwe. Od jakiegoś czasu jednak ostro wziąłem się za siebie i są tego wyraźne efekty, nie osiągnąłem jeszcze takiego stanu błogości życiowej, którą planuje ale skoro przez całe życie jest Ci coś wpajane to tego nie da się tak po prostu wyrzucić z podświadomości, tego za pstryknięciem palców nie zrobisz, jeśli myślałeś inaczej -> nie dziw się, że "to nie działa".
Z tezą, że należy być szczęśliwy sam ze sobą, już się wielokrotnie spotkałem. Ktoś na przykład mi stwierdził, że świetnie znosi samotność, że towarzystwo mu niepotrzebne, zadaję mu wtedy pytanie, czy ma psa... I okazuje się, że ma. Z resztą - rozejrzyj się wokół siebie - kultura tak promuje indywidualizm - jakie więc zadanie spełniają tak popularne w miastach psy? Może są namiastką tego, co współczesna kultura nam zabrała, niszcząc relacje międzyludzkie?
Człowiek, którego podajesz za przykład prawdopodobnie jest nieszczęśnikiem, to co Ci mówi możesz sobie przez filtr przepuścić, co oznacza, że nie potrzebuje towarzystwa ? Człowiek, który jest sam szczęśliwy nie ucieka od ludzi, nie boi się ich, ani ich opinii na swój temat ale przede wszystkim nie jest od nich zależny. Czerpie od nich wtedy kiedy ma na to ochotę, nie uzależnia się. Życie na siłę w pojedynkę to żaden wyznacznik szczęścia. Nie rozumiem dlaczego ludzie mylą sprawy bycia niezależnym od innych wyłącznie z "smutną samotnością".
Inna sprawa, że zwierzę potrafi przynieść znaczne większe ukojenie niżeli drugi człowiek. Kultura o której mówisz nie promuje indywidualizmu tylko abyś znalazł ciepła posadkę, wziął kredyt na mieszkanie, znalazł kobietę i spłodził dzieciaka i wtedy będziesz szczęśliwy.
Znalazłem kiedyś taki bardzo ładny cytat: "Friendship is unnecessary, like philosophy, like art.... It has no survival value; rather it is one of those things which give value to survival."
Ja też lubię takie piękne cytaty, jednak ich twórcy to często ludzie, których spotkało wiele cierpienia w życiu. Pamiętaj, że to co ludzie piszą to suma ich doświadczeń i przekonań, nie prawda objawiona. Tak samo ze mną nie musisz się zgadzać, to Twoje życie i Twoje szczęście, mnie w zupełności nic do niego