Dedykuję autorce tematu
piosenkę.
Ta końcówka drugiego posta nasunęła mi wyżej wspomnianą piosenkę, jak i coś co się jakoś ładnie nazywa, ale wyleciało mi z głowy, to spróbuję opisać, że takie domniemywanie sobie różnych wydarzeń na podstawie w zasadzie własnych przekonań i obaw.
Jest to coś co sama sobie musisz przepracować - to do czego się przyzwyczaiłaś, a to co jest faktycznie to są dwa różne obrazy jak widać. Nie wiem jak długo jesteście ze sobą, ale jak trochę, to może dopaść was trochę "szara, nudna rzeczywistość". I dalej, to co napisałeś w drugim wpisie może sugerować, że obawiasz się trochę o pozycję w jego serduszku nawet jeśli to tylko "koleżanki".
Nie przesadzałabym z nazewnictwem - to, że jakiś mężczyzna preferuje towarzystwo kobiet, nie czyni z niego "babiarza".
Myślę, że musisz częściowo zaakceptować to, że nie będziesz jedyną kobietą w życiu swojego chłopaka, on może mieć koleżanki, tak jak i Ty możesz mieć kolegów, a jeśli nie potrzebujesz kontaktu z płcią przeciwną innego poza nim, to nie oznacza, że on również ma się tak zachowywać bo jesteście różni.
O ile rada nudnego introwertyka jest słuszna, tak na nią już za późno. Dużo zależy od czegoś, co nazwę sobie roboczo kontekstem. Jeśli sobie np. rozmawiacie i spędzacie czas "razem", a on jeszcze w międzyczasie sobie z kimś tam rozmawia, kto "wtrąca się" w "sytuację" i on do niej ucieka, to coś tam może być na rzeczy. Zwróć uwagę na cudzysłowie, bo wszystko zależy od rodzaju aktywności i konkretnej sytuacji, nie traktuj mi całego czasu spędzonego "razem" (na zasadzie siedzenia przy tym samym stole i robienia dwóch różnych rzeczy obok siebie) jako cały poświęcony w całości Tobie, bo Ci się chłopina udusi. Warto porozmawiać, jeśli masz jakieś konkretne przesłanki i jeśli dyskusja nie będzie wyglądać jak wyciąganie brudów z całej znajomości.
I myśl na koniec - jeśli taka inwigilacja będzie się ciągnąć lub zrobisz o to awanturę, zamiast zwyczajnie poruszyć temat, to wtedy martwiłabym się o waszą przyszłość razem. Bo zdaje się, że w pewnym momencie to osiągnie pewien punkt kulminacyjny w Twojej głowie, a jeśli tak, to ciężko będzie wtedy wstrzymać emocje na wodzy dostatecznie.
Najgorzej moim zdaniem jest się jeszcze pokłócić na odległość, gdzie ani się nie spotkasz by na żywo wyjaśnić pewne sprawy, tylko komunikatory, telefon..no, ale nie zamierzam się kłócić, jedynie nie lubię ciszy i złego nastroju 'na odległość
Zgodzę się, tym bardziej, że to też wspomaga te całe domniemywanie to raz, a dwa łatwiej zrezygnować z wypowiedzenia pewnych ważnych słów, kiedy kontakt ogranicza odległość co niesie za sobą odpowiednie konsekwencje.