INTJ, na dodatek po trzydziestce, który chce być kolejnym aktorem w tym odrażającym społecznym teatrzyku - ciekawe. Po co przejmować się wrażeniem kogoś, komu chciałoby się powiedzieć "Spierdalaj!"? "Sprytnego" rozwiązania Ci nie podsunę, mogę co najwyżej napisać, jak sugerowałbym Ci na to spojrzeć.Chcę sprytnie powiedzieć "spi......j" tak, żeby w rozmówcy pozostało miłe wrażenie po naszym kontakcie.
Jeżeli pozwalasz się komuś wyżalić, wygadać, możesz założyć, że robisz coś bardzo ludzkiego, wartościowego - może właśnie pozwalasz wyrzucić coś z siebie komuś, kto ma od dłuższego czasu myśli samobójcze? Wiem, że przypuszczalnie większość tych ludzi ma dość płytkie życie uczuciowe, pojęczą i po chwili zapomną, że coś ich dręczyło, obejrzą serial albo pójdą na dyskotekę i będzie git - ale mimo wszystko może tej jednej osobie na sto w danym momencie naprawdę pomagasz. Piszesz, że zaczepiają Cię głównie na Fejsie, więc to chyba znacznie mniej obciążające niż rozmowa w cztery oczy albo przez telefon - nie musisz tego wszystkiego przeżywać, możesz przeczytać na luzie, przytaknąć parę razy, bo tak naprawdę wielu ludzi tylko tyle potrzebuje: poczuć, że nawiązują kontakt z drugim człowiekiem, że nie są pozostawieni sami sobie, że ktoś przynajmniej zdaje się ich rozumieć itd. Jeśli czujesz, że przekraczają pewną granicę, napisz wprost, że masz dość, że Cię to nie interesuje, ewentualnie utnij, pisząc, że musisz kończyć - co nie będzie kłamstwem, bo jeśli cenisz swój czas, starasz się poświęcać go na rzeczy sensowne, choćby miał to być odpoczynek od nadmiaru bodźców. Jeżeli ktoś zaczyna przesadzać i czujesz się obrzygiwana, nie pozwól mu na to, on też powinien pomyśleć o Tobie - i nie wiem, dlaczego miałabyś być miła. Stara baba jesteś, dlaczego masz zachowywać się jak nastolatka, która chciałaby zrobić wszystkim dobrze? Albo jak gnida? Bądź konkretna, asertywna - ale nie pisząc: "Ogarnij się, co mnie to obchodzi?", tylko raczej coś w stylu, że poświęciłaś już trochę swojego czasu, wysłuchałaś (wyczytałaś), zaproponowałaś jakieś rozwiązania, ale więcej nie jesteś w stanie zrobić i teraz ta osoba sama musi sobie pomóc. Albo pożalić się komuś innemu. Czyli zgodnie z prawdą.
Widzę, że męczy Cię też asymetria w tych relacjach. Osobiście uważam podejście "coś za coś, ja tobie, ty mnie" za prymitywne i żałosne - jeżeli jesteś w stanie sobie to uświadomić, nie bierz w tym wszystkim udziału. Działaj zgodnie z zasadami, które według Ciebie powinny obowiązywać powszechnie, rób w danym momencie to, co uważasz za słuszne, to, czego chciałabyś doświadczyć od drugiego człowieka w analogicznej sytuacji - jednocześnie nie oczekując zazwyczaj tego samego od drugiej strony, bo ludziom generalnie brak empatii, myślenia "szerokoobrazkowego" itd. Podejrzewam zresztą, że przed wieloma z tych osób wcale nie chciałabyś się otworzyć, bo nie masz do nich wystarczająco dużo zaufania albo wiesz, że nie są w stanie zrozumieć Cię na wystarczającym poziomie głębi ani zaproponować efektywnego rozwiązania problemu. Możesz za to znaleźć ludzi podobnych sobie i pożalić się np. na jakimś forum. Co zresztą właśnie zrobiłaś. I dobrze.