Związki - nie pasuję do żadnego

W tym dziale rozmawiamy o radościach i problemach, jakie dla introwertyków wynikają z bycia w związku.
Awatar użytkownika
Aga91
Introwertyk
Posty: 102
Rejestracja: 21 gru 2016, 23:16
Płeć: kobieta
MBTI: INFP-T

Re: Związki - nie pasuję do żadnego

Post autor: Aga91 »

Mam podobnie jak autor wątku. Całkiem niedawno jednak spotkałam w końcu kogoś bardzo podobnego do mnie. Kogoś inteligentnego, ambitnego, z podobnym spojrzeniem na istotne sprawy. Byłam zachwycona. A trudno mnie zachwycić. Okazało się, że jest egoistą, a to dla mnie nie do zaakceptowania w takim stopniu w związku. Jestem załamana. Wplątuję się w mało ważne relacje, licząc, że jednak to się jakoś rozwinie. Nie jest tak, że z góry większość odrzucam. Próbuję, ale nie jestem w stanie być w związku z kimś, z kim się nie zgadzam w ważnych kwestiach.
Taka se tam
Intronek
Posty: 36
Rejestracja: 10 lip 2017, 22:53
Płeć: nieokreślona

Re: Związki - nie pasuję do żadnego

Post autor: Taka se tam »

A jak wielu z Was ma tak, że tak długo było samo ze sobą, aż znalazło wewnętrzny spokój, samo jest źródłem swojego szczęścia i w sumie wiązanie się z kimś by tylko ten spokój i wygodę burzyło, w zamian wnosząc niewiele, bez czego można się obejść, więc na co komu związek? Brak związku to brak kompromisów, brak modyfikowania swoich pragnień i planów pod kogoś innego. Brak rozterek, tracenia panowania nad swoimi myślami i akcjami przez brak uniesień uczuciowych, itd.
Awatar użytkownika
Aga91
Introwertyk
Posty: 102
Rejestracja: 21 gru 2016, 23:16
Płeć: kobieta
MBTI: INFP-T

Re: Związki - nie pasuję do żadnego

Post autor: Aga91 »

Nie wierzę w taki stan, każdy na swój sposób potrzebuje bliskości drugiego człowieka. Kwestia odpowiedniej osoby
Taka se tam
Intronek
Posty: 36
Rejestracja: 10 lip 2017, 22:53
Płeć: nieokreślona

Re: Związki - nie pasuję do żadnego

Post autor: Taka se tam »

Aga91 pisze: 09 sie 2017, 22:58 Nie wierzę w taki stan, każdy na swój sposób potrzebuje bliskości drugiego człowieka. Kwestia odpowiedniej osoby
Po czym możesz wysnuć stwierdzenie, że każdy? Nie znasz sytuacji każdej osoby. Taka np. siostra Chmielewska nigdy nie chciała faceta, nie potrzebuje. Wolała się zajmować pomocą humanitarną.
Awatar użytkownika
SCD
Introwertyk
Posty: 76
Rejestracja: 05 wrz 2016, 1:58
Płeć: nieokreślona
Enneagram: 6w5
MBTI: INFJ
Lokalizacja: CK

Re: Związki - nie pasuję do żadnego

Post autor: SCD »

Taka se tam pisze: 09 sie 2017, 22:43 A jak wielu z Was ma tak, że tak długo było samo ze sobą, aż znalazło wewnętrzny spokój, samo jest źródłem swojego szczęścia i w sumie wiązanie się z kimś by tylko ten spokój i wygodę burzyło, w zamian wnosząc niewiele, bez czego można się obejść, więc na co komu związek? Brak związku to brak kompromisów, brak modyfikowania swoich pragnień i planów pod kogoś innego. Brak rozterek, tracenia panowania nad swoimi myślami i akcjami przez brak uniesień uczuciowych, itd.
Here, po wieloletnich bojach z samym sobą doszedłem do podobnych wniosków, po prostu tworzenie "więzi" miało zbyt duży wpływ a wraz z wiekiem i obserwacją doszedłem do wniosku, że nie jest to coś do czego się nadaje czy w ogóle jest mi to potrzebne, a myśląc o tym widzę w tym same negatywy i zobowiązania kosztem wewnętrznego spokoju, po co więc do tego ekhm.. dążyć? mając świadomość tego, że absolutnie nikt nie jest wstanie naruszyć własnych uczuć daję poczucie spokoju i kontroli, a do tego dąży chyba każdy człowiek, nie?
Tylko to co czujesz mnie interesuje.
Racter

Re: Związki - nie pasuję do żadnego

Post autor: Racter »

Taka se tam pisze: 09 sie 2017, 22:43 A jak wielu z Was ma tak, że tak długo było samo ze sobą, aż znalazło wewnętrzny spokój, samo jest źródłem swojego szczęścia i w sumie wiązanie się z kimś by tylko ten spokój i wygodę burzyło, w zamian wnosząc niewiele, bez czego można się obejść, więc na co komu związek? Brak związku to brak kompromisów, brak modyfikowania swoich pragnień i planów pod kogoś innego. Brak rozterek, tracenia panowania nad swoimi myślami i akcjami przez brak uniesień uczuciowych, itd.
Po części.
Do osiągnięcia wewnętrznego spokoju wiele mi brakuje, ale wiem, że bycie w związku nie będzie ku temu warunkiem koniecznym, ani wystarczającym.
Argument brak związku => większa kontrola nad swoim życiem uznaję, ale sam w sobie mnie nie przekonuje. Im człowiek starszy tym bardziej przekonuje się, że w życiu z definicji jest od cholery kompromisów i trzeba pogodzić się z tym, że rzadko kiedy będzie się nam układać pod nasz kaprys, ani też nie ma się co łudzić, że na wszystko będziemy mieli plan i wszystko w 100% pod kontrolą. Ale to w końcu banał.

Nie uznaję argumentu 'w zamian wnosząc niewiele'. Oczywiście, jeżeli tak się w tym związku czujemy, to krótka piłka, ale przecież istnieją takie związki, gdzie ludzie się uzupełniają, i gdzie sprawdza się powiedzenie 'całość to więcej niż suma wszystkich części'. Wówczas nawet te 'zgniłe kompromisy' (*wzdryga się*) przychodzą jako coś naturalnego i nie odczuwa się ich jako ustępowanie i rezygnacji z wyrażania samego siebie.

Poza tym, przyznam się, choć jako typ intelektualisty trochę wstydliwie - za tymi uniesieniami uczuciowymi czasem tęsknię. Tak jakby ten rzekomy 'brak kontroli' dawał mi poczucie wolności i bycie w pełni sobą, bez mentalnych okowów spowodowanych właśnie nadmierną dbałością o zachowanie tej kontroli.
Awatar użytkownika
Pomidor
Ambiwertyk
Posty: 265
Rejestracja: 27 maja 2017, 20:45
Płeć: nieokreślona

Re: Związki - nie pasuję do żadnego

Post autor: Pomidor »

Taka se tam pisze: 09 sie 2017, 22:43 A jak wielu z Was ma tak, że tak długo było samo ze sobą, aż znalazło wewnętrzny spokój, samo jest źródłem swojego szczęścia i w sumie wiązanie się z kimś by tylko ten spokój i wygodę burzyło, w zamian wnosząc niewiele, bez czego można się obejść, więc na co komu związek? Brak związku to brak kompromisów, brak modyfikowania swoich pragnień i planów pod kogoś innego. Brak rozterek, tracenia panowania nad swoimi myślami i akcjami przez brak uniesień uczuciowych, itd.
Typowy introwertyk, który jest tak skupiony na sobie, że nikogo do siebie nie dopuści i woli być sam, niż się z kimś męczyć... heh. Kompromisy takie złe, muszę z czegoś zrezygnować, by dostać w zamian coś innego. Nie wiesz co tracisz przez takie coś, ale twoja sprawa. Będąc samym w życiu też czekają Cię kompromisy i rozterki.
psubrat
Intro-wyjadacz
Posty: 416
Rejestracja: 07 maja 2016, 0:29
Płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa

Re: Związki - nie pasuję do żadnego

Post autor: psubrat »

Taka se tam pisze: 09 sie 2017, 22:43 A jak wielu z Was ma tak, że tak długo było samo ze sobą, aż znalazło wewnętrzny spokój, samo jest źródłem swojego szczęścia i w sumie wiązanie się z kimś by tylko ten spokój i wygodę burzyło, w zamian wnosząc niewiele, bez czego można się obejść, więc na co komu związek? Brak związku to brak kompromisów, brak modyfikowania swoich pragnień i planów pod kogoś innego. Brak rozterek, tracenia panowania nad swoimi myślami i akcjami przez brak uniesień uczuciowych, itd.
Nie jestem sam źródłem własnego szczęścia. Dlatego staram się mieć przyjaciół - mężczyzn - z którymi zwykle nie jestem zmuszony do kompromisów, ponieważ po prostu podobne rzeczy nam się podobają, podobne rzeczy są dla nas ważne. Niestety w relacji kobieta-mężczyzna tych kompromisów jest mnóstwo.

Kiedyś, gdy jeszcze wierzyłem w te naiwne bajki o wielkiej miłości kobieta-mężczyzna, szukałem dziewczyny, z którą w kwestii wzajemnego zrozumienia, będzie blisko do tego, co w przeszłości miałem z najlepszymi kolegami. Nie osiągnąłem sukcesu. Później uświadomiłem sobie, że szukałem bajkowego zjawiska w rzeczywistym świecie. Nie dziwne, że nie znalazłem.
Bajkowa wizja wydawała się warta podjęcia starań, rzeczywistość - dla mnie już nie.
Ożenić się, to jest poz­być się połowy swoich praw i pod­woić w za­mian swo­je obo­wiązki. (Schopenhauer)

Jeśli chodzi o wspólne, interesujące spędzanie wolnego czasu, to mężczyźni i kobiety pasują do siebie jak woda i olej.
Awatar użytkownika
Nocnik
Pobudzony intro
Posty: 153
Rejestracja: 15 kwie 2017, 19:14
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 4w5
MBTI: INTJ
Lokalizacja: Podhale

Re: Związki - nie pasuję do żadnego

Post autor: Nocnik »

Osobiście uważam, że jak to bywa w życiu to kwestia indywidualna co komu służy i prowadzi do rozwoju.
Ktoś może czerpać radość i spełnienie zarówno w związku jak i samotności. Jak również na zmianę może mieć epizody samotności i przynależności do kogoś. Niestety ale życie nie jest czarno-białe.
Jadnak mam wrażenie, że w większość relacji jest na zasadzie: gdy spotyka się dwóch egoistów i rozpoczyna się mniej lub bardziej subletalna walka w spełnianie oczekiwań i zaspokajanie pragnień.
„Ciekawym paradoksem jest to, że kiedy akceptuję się takim, jakim jestem, wtedy mogę się zmieniać” Carl Rogers

Overthinking Kills Your Happiness.
Taka se tam
Intronek
Posty: 36
Rejestracja: 10 lip 2017, 22:53
Płeć: nieokreślona

Re: Związki - nie pasuję do żadnego

Post autor: Taka se tam »

Nocnik pisze: 10 sie 2017, 11:51 Jadnak mam wrażenie, że w większość relacji jest na zasadzie: gdy spotyka się dwóch egoistów i rozpoczyna się mniej lub bardziej subletalna walka w spełnianie oczekiwań i zaspokajanie pragnień.
Współcześnie w pokoleniu szukającym miłości m.in. na tinderze tak to wygląda. Bo umówmy się, człowiek kończy szkolę i już poluje na związek, nie dając sobie samemu czasu na poznanie samego siebie. Nie uświadamiając sobie jaki jest, kim jest, co chce od życia. Ile jego pragnień można zaspokoić poprzez zmianę swojej osoby, a nie poprzez szukanie ukojenia w drugim człowieku. Nie dziwne, że się tyle małżeństw rozpada, bo egoizm prowadzi do wymiany zamiast chęci naprawy.
Awatar użytkownika
Aga91
Introwertyk
Posty: 102
Rejestracja: 21 gru 2016, 23:16
Płeć: kobieta
MBTI: INFP-T

Re: Związki - nie pasuję do żadnego

Post autor: Aga91 »

Taka se tam pisze: 09 sie 2017, 23:19
Aga91 pisze: 09 sie 2017, 22:58 Nie wierzę w taki stan, każdy na swój sposób potrzebuje bliskości drugiego człowieka. Kwestia odpowiedniej osoby
Po czym możesz wysnuć stwierdzenie, że każdy? Nie znasz sytuacji każdej osoby. Taka np. siostra Chmielewska nigdy nie chciała faceta, nie potrzebuje. Wolała się zajmować pomocą humanitarną.
Niezaspokajanie potrzeb bądź ich wypieranie nie oznacza, że takowe nie istnieją
Taka se tam
Intronek
Posty: 36
Rejestracja: 10 lip 2017, 22:53
Płeć: nieokreślona

Re: Związki - nie pasuję do żadnego

Post autor: Taka se tam »

Aga91 pisze: 10 sie 2017, 22:12
Taka se tam pisze: 09 sie 2017, 23:19
Aga91 pisze: 09 sie 2017, 22:58 Nie wierzę w taki stan, każdy na swój sposób potrzebuje bliskości drugiego człowieka. Kwestia odpowiedniej osoby
Po czym możesz wysnuć stwierdzenie, że każdy? Nie znasz sytuacji każdej osoby. Taka np. siostra Chmielewska nigdy nie chciała faceta, nie potrzebuje. Wolała się zajmować pomocą humanitarną.
Niezaspokajanie potrzeb bądź ich wypieranie nie oznacza, że takowe nie istnieją
A jeśli się ich w ogóle nie ma, nie trzeba ich wypierać. ;) Serio są na tym świecie ludzie zupełnie pozbawieni takich potrzeb. Jest ich mało, ale są.
Awatar użytkownika
Biała_Dama
Pobudzony intro
Posty: 137
Rejestracja: 18 wrz 2016, 20:46
Płeć: kobieta
MBTI: INFP-T
Lokalizacja: Opolskie
Kontakt:

Re: Związki - nie pasuję do żadnego

Post autor: Biała_Dama »

Taka se tam pisze: 09 sie 2017, 22:43 A jak wielu z Was ma tak, że tak długo było samo ze sobą, aż znalazło wewnętrzny spokój, samo jest źródłem swojego szczęścia i w sumie wiązanie się z kimś by tylko ten spokój i wygodę burzyło, w zamian wnosząc niewiele, bez czego można się obejść, więc na co komu związek? Brak związku to brak kompromisów, brak modyfikowania swoich pragnień i planów pod kogoś innego. Brak rozterek, tracenia panowania nad swoimi myślami i akcjami przez brak uniesień uczuciowych, itd.
Zauważyłam, że w kwestii podejścia do związków, opinie są bardzo podzielone. Są ludzie, którzy będą Ci narzucać w jakiś tam okrężny sposób, że jesteś dziwna, bo nie chcesz związku, są też i tacy, którzy podobnie jak Ty go nie chcą i Cię poprą, a są tacy, którzy naciskać nie będą, bo w końcu, jak już tu zostało kilka razy wspomniane, każdy człowiek ma inne potrzeby. Zdarza się i tak, że ktoś powie "zobaczysz, poznasz tego jedynego, zmienisz zdanie". Mam koleżankę, też introwertyczkę, która nigdy nie była w żadnym związku i uważa, że dobrze jej tak jak jest. Jak najbardziej akceptuję jej opinię i uważam, że nie ma w tym nic złego. Jedni są w milionach związków, desperacko poszukując tego/tej jedynej, inni są w związkach, bo "tak trzeba", są tacy szczęściarze, których pierwsza miłość okazuje się tą ostatnią, są i tacy, którzy wychodzą z założenia, że jak się trafi to się trafi, a jak nie, to trudno (ja się po części wpisuję właśnie w ten punkt).

Gdybym potrafiła z taką łatwością łapać się różnych związków, miałabym takie same refleksje jak autor wątku. Wyjścia z takiej sytuacji są trzy - potrafić zaakceptować tą swoją samotność doceniając grono swoich znajomych (na pewno w takiej sytuacji łatwiej jest, kiedy ktoś z tych znajomych też jest samotny) zaakceptować którąś z tych osób, z którą wchodzi się w związek (o ile człowiek się za bardzo nie męczy, bo akurat trafił na toksyczny związek, ale jest jakikolwiek, więc przeboleje) albo...szukać tak długo aż się w końcu trafi ;) Cóż innego można poradzić? M.in. dlatego osoby, które stawiają na samotność, mają troszkę łatwiej w życiu, bo się tak nie zadręczają. Tylko trzeba naprawdę lubić ten stan.
“The optimist sees the donut, the pessimist sees the hole.”
~ Oscar Wilde
Tomek0
Introwertyk
Posty: 76
Rejestracja: 02 lip 2017, 14:24
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 4w5
MBTI: INFP-A

Re: Związki - nie pasuję do żadnego

Post autor: Tomek0 »

Witam po dłuuuższej nieobecności. Fajnie zobaczyć, że ktoś podjął temat i zostały tu napisane na prawdę ciekawe opinie i doświadczenia.
Biała Dama, może trochę źle się wyraziłem w pierwszym poście, bo nie potrafię się łapać różnych związków z łatwością, raczej przychodzi mi to z zdecydowaną trudnością.
Czytając Wasze wypowiedzi nie sposób się z pewnymi kwestiami nie zgodzić. Może faktycznie część nas, gdy ma już do czegoś dojść, to rezygnują ponieważ boimy się o to, że w nasze życie wkradnie się chaos, wywróci się do góry nogami i już nic nie będzie takie samo. Jednak większość ludzi potrzebuje kogoś do szczęścia i chociaż odrzucamy wiele możliwości, to gdzieś podświadomie jednak chcielibyśmy z kimś być. Kto tak na prawdę lubi
całkowitą samotność? I nie chodzi mi tutaj o chwile spędzone sam na sam ze sobą tylko o byciu "samotnym" ;)
Ktoś wcześniej pisał o tym, że w związku się dusi. Ja generalnie też nie mógłbym być z kimś na okrągło. Potrzebuje w życiu dużo swobody, wolnej przestrzeni i wolnego czasu. Nie ma u mnie miejsca na różne "dziwne" ograniczenia narzucone przez drugą osobę. Może to też jest problem, że nie bardzo chcę się zmienić - ktoś musiałby zaakceptować mnie w całości taki jaki już jestem ;) Uszanować to, że lubię być sam, nie zawsze mam ochotę gadać o pierdołach - czasem po prostu wolę posiedzieć w ciszy.
Ale jeśli mielibyśmy się zmieniać na siłę, wbrew sobie, to takie rozwiązanie również nie ma sensu.
Generalnie dobrze jest się pogodzić z tym co się aktualnie ma ( lub też nie ma ;) ) i mieć nadzieję, że kiedyś być może ten stan ulegnie zmianie.
Awatar użytkownika
Kuqi
Introwertyk
Posty: 94
Rejestracja: 22 paź 2017, 18:12
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 4w5
MBTI: INTJ
Lokalizacja: Poznań

Re: Związki - nie pasuję do żadnego

Post autor: Kuqi »

Powiem tak - zanim wszedłem w pierwszy związek to chciałem się w nim znaleźć, źle mi było bez dziewczyny. W wieku 19 lat w końcu poznałem jedną i byliśmy ze sobą prawie dwa lata. Po tym związku zmieniłem podejście, już nie chciałem po prostu być z kimś, ale miałem jakieś pojęcie czego konkretnie chcę (patrząc na własne doświadczenie).
W wieku 22 lat poznałem drugą dziewczynę, z którą byłem przez 10 miesięcy. Uzupełnialiśmy się, było naprawdę super, i nagle się wszystko skończyło, "bo tak". Teraz, dwa miesiące później powoli dochodzę do tego, że zamykam się powoli na wizję kolejnego związku. Chodzi o to, że wiem jak to jest, gdy się nie układa, wiem też jak dobrze jest gdy się układa. Po prostu boję się kolejnych cierpień i z tego powodu świadomie rezygnuję z tego. Większość ludzi pewnie uzna, że to błąd, że mówię pod wpływem emocji. Otóż nie - w końcu daję radę z emocjami, jakoś zaczynam sobie z nimi radzić. I nie boję się zmian, jedynie nie chcę znowu cierpieć. Dwa razy wystarczy. I wiem, teoretycznie potencjalnych plusów jest znacznie więcej niż minusów, ale czy aby na pewno warto?
Powiem Ci, że kiedyś lubiłem całkowitą samotność, później jej nienawidziłem, teraz zaczynam to znowu lubić. Pozwala mi myśleć, zająć się sobą, uwolnić od problemów ludzi. Przez większość życia byłem samotny, dopiero przez te 10 miesięcy ostatniego związku czułem, że komuś naprawdę zależy, że mam kogoś bliskiego. I właśnie to jest kolejny powód, przemawiający za samotnością. Gdy się do niej przywyknie to jest dobrze, a kiedy się ją porzuci i trzeba później wrócić... Mam nadzieję, że nie znacie tego uczucia. ;)
ODPOWIEDZ