when nothing remains

W tym dziale rozmawiamy o radościach i problemach, jakie dla introwertyków wynikają z bycia w związku.
Maniatoja
Intronek
Posty: 50
Rejestracja: 23 lis 2018, 16:07
Płeć: kobieta

when nothing remains

Post autor: Maniatoja »

Zawsze jestem optymistycznie nastawiona. Bo wierzę ludziom. W to, co mówią. Mierzę swoją miarą.
Jakiś czas temu wrzuciłam post, nie było za wiele porad, ale mimo wszystko nastawiłam się na tak. Dam radę - pomyślałam.Do wczoraj.
Wczoraj Intro dzwonił do południa umawiając się na dzisiaj. Super. Kiedy szłam na swoje zajęcia popoludniowe zaraz przed wyjściem dostałam sms z radosną częścią o byle czym oraz tekstem, że środa nieaktualna, czwartek wcale a dalej to on też nie wie. Byłoby ok, gdyby nie napisał, że nie będzie mi mówił dlaczego bo to mnie pewnie nie musi obchodzić a może zirytuje. I dodał że pewnie nie będę tego czytała w tym momencie. Całość była cyniczna, nie oddam tego swoimi słowami. Odpisałam, ze własnie przeczytałam i że cóż, szkoda ale powody bym chciała znać. Owszem na chłodno ale spokojnie. Za to dostałam odpowiedź, że w moich słowach jest jedna wielka złość, że on ma swoje sprawy i że koniec. Oczywiście wiem że on się tygodniami moze nie odzywać, bo jest obrażalski o czym mnie swego czasu poinformował. I oczywiście milczy, mimo że napisałam do niego ( bez sensu , że to zrobiłam, wiem ) Moim zdaniem to raczej inne kwestie niż introwertyzm każą dorosłemu facetowi zachować się jak dzieciak. A może się mylę?
Alucard
Introrodek
Posty: 23
Rejestracja: 15 paź 2018, 16:20
Płeć: mężczyzna
MBTI: INTJT

Re: when nothing remains

Post autor: Alucard »

Zawsze jestem optymistycznie nastawiona. Bo wierzę ludziom. W to, co mówią
I to się chwali.
Moim zdaniem to raczej inne kwestie niż introwertyzm każą dorosłemu facetowi zachować się jak dzieciak.
Dla mnie to żaden introwertyzm nie prowadzi do takich zachowań jak opisałaś.
Bycie obrażalskim, brak jakiegokolwiek wyjaśnienia odwoływania spotkania i próba wciśnięcia Tobie uszczypliwości, bo chcesz się jednak dowiedzieć co się dzieje - to najnormalniej w świecie niedojrzałość i zachowania jak dla mnie niegodne dorosłego człowieka chcącego być w związku z drugą dorosłą osobą.

Ja bym szybko odpuścił sobie takiego partnera, ale wiem, że uczucia potrafią pchać nas dalej mimo takich różnic :wink:
Maniatoja
Intronek
Posty: 50
Rejestracja: 23 lis 2018, 16:07
Płeć: kobieta

Re: when nothing remains

Post autor: Maniatoja »

Alucard - Sądzę, że niestety masz rację. Pytam tutaj, bo może czegoś nie rozumiem, nie wiem o intro. Zawsze wolę mieć pewność, co do tego czy myślę dobrze. Domyślałam się, jaki jest powód - pisałam o pewnych kwestiach w innym wątku - ale tym razem miałam dzień gorszy niż zawsze i zrobiło mi się cholernie przykro, że znowu ja muszę rozumieć, wybaczać, czekać. Chyba najbardziej mnie zirytowało, że środa nie, czwartek też nie, a dalej to nie wie. Tym bardziej że weekend odpada, co było wiadomo od dawna. I z tym problemu nie miałam, bo przecież każdy ma swoje. Ja mam wrażenie, że on sam nie wie czego chce i takie obrażanie się to chowanie głowy w piasek. Nie może być tak, że jest ok tylko wówczas, gdy ja przytakuję. Bo nawet jeśli rozumiem, to nie znaczy że mi się coś musi podobać , prawda? Napisałam oczywiście w nocy email. Zwykły i rzeczowy odnośnie innych spraw, bez emocji, A na końcu tylko o tym, że gdyby jakoś ubrał tę wiadomość złą w słowa otuchy, emocji, to byłoby mi łatwiej, a tak odniosłam wrażenie że jest mu wszystko jedno. I to mnie zabolało. Bo przecież nawet jeśli jest wszystko jedno, to dorosły facet mówi to prosto w oczy a nie obraża się o cokolwiek, bo tak wygodnie.....
Awatar użytkownika
highwind
Legenda Intro
Posty: 2179
Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w9
MBTI: istj
Lokalizacja: wro

Re: when nothing remains

Post autor: highwind »

Takie SMSowe gadki idealnie podsumowuje ten skecz:
https://www.youtube.com/watch?v=naleynXS7yo
Straszne to jest, nie znoszę fochów :/ I to jeszcze takich totalnie zmyślonych w czyjejś pogmatwanej głowie, nie mających pokrycia w rzeczywistości. Brrr. A jeszcze jeśli sądzisz, że to z jego strony wygoda? Zalatuje manipulacją. Uciekać!
Maniatoja
Intronek
Posty: 50
Rejestracja: 23 lis 2018, 16:07
Płeć: kobieta

Re: when nothing remains

Post autor: Maniatoja »

Higwind - możliwe....bardzo możliwe. W sumie to nawet może introwertyk nie jest, tylko to wersja dla swiata na usprawiedliwienie?
Alucard
Introrodek
Posty: 23
Rejestracja: 15 paź 2018, 16:20
Płeć: mężczyzna
MBTI: INTJT

Re: when nothing remains

Post autor: Alucard »

Maniatoja pisze: 12 gru 2018, 21:17 Higwind - możliwe....bardzo możliwe. W sumie to nawet może introwertyk nie jest, tylko to wersja dla swiata na usprawiedliwienie?
Bycie intro nie jest alibi na bycie dupkiem 😉
StaraDusza

Re: when nothing remains

Post autor: StaraDusza »

Niestety ja akurat rozumiem jego podejście , chyba. Sama miewam problemy z tym co i kiedy i czy w ogóle bo przecież pewne rzeczy zależą od pewnych czynników (a w jego raczej świecie dla niego raczej nic nie jest łatwe i proste). Czasem na prawdę ciężko kogoś wprowadzać w swój ciężki oddechem los. To zalatuje depresją i mimo że miewa on stany emocjonalnej euforii gdy potrafi się przy tobie dobrze czuć lub czuł .. to obecnie jest w ciemnej dupce. Być może nie chce cię tym zarażać tym wszystkim co mu siedzi w bani. Skoro twoje emocje są bardziej już skrajnie niefajne niż te które cię unoszą , gdy to zbyt już frustruje -odpuść. To nie bycie dupkiem tylko raczej problem z okazywaniem emocji lub niechęć do grzebania w nim. Widocznie nie chce już niczego tłumaczyć i siebie. Ale to moje gdybanie. Czasem sam człowiek nie wie co się z nim dzieje , po czasie to układa w całość.
StaraDusza

Re: when nothing remains

Post autor: StaraDusza »

No i każdy ma swój świat. Czasem odległość przeszkadza w komunikacji czasem człowiek sobie sam dopowiada róźne rzeczy i los się toczy dalej. Jedno zdanie moźna róznie rozumieć przez dwie osoby. Bywa waźny kontekst którego nie zobaczysz na odległość lub wpływa na człowieka chwila i podejmuje takie a nie inne decyzje. Czasem się ludzie przestają dogadywać z czasem. Ot ciekawostka...docieranie czy jest dopasowanie.
Maniatoja
Intronek
Posty: 50
Rejestracja: 23 lis 2018, 16:07
Płeć: kobieta

Re: when nothing remains

Post autor: Maniatoja »

StaraDusza - ja już sama nie wiem. Mam taką wadę, że wszystkich jestem w stanie usprawiedliwić. Z nim jest tak samo, ale kiedy jest zdanie które mnie zaboli albo sformułowanie zimne jak lód, gdy powinna być dobra emocja, to nie daję rady. Wiem,że on ma dużo problemów, ale część z nich to jest brak umiejętności zdystansowania się, to chore poczucie winy - chore, bo manipulowane w nim przez inne osoby. W tamtym dniu w jakimś sensie też tak się poczuł przeze mnie - ale ja zawsze odpuszczam, rozumiem, wybaczam itp. Tamtego dnia miałam też zły humor. Mam takie samo prawo. On mi to prawo zabrał i to było niefajne. Lubię go? Kłamstwo, zakochałam się. Stara i głupia. Dlaczego się zakochałam? W kimś trudnym i dziwnym? Nie wiem, nie umiem racjonalizować uczuć. Kiedy z nim jestem , czuję się dobrze. Do momentu kiedy ma telefon od dziecka i spina się, wstaje i mówi - muszę jechać. Nigdy wówczas nie powiedziałam słowa. Nawet on sam zwrócił mi uwagę, że powinnam się wkurzyć. Tylko że cierpliwość to coś, co czasem zawodzi. Może z nim też jest tak jak piszesz - że zagmatwał się w tych problemach i nie chce się dzielić, bo to zresztą pewnik, że tak robi zawsze - nie dzieli się. Ja nie chciałam się zakochać, on też chyba się boi zaangażowania, choć pewnie każde z nas z innego powodu. Wczoraj napisał tylko dobranoc. Dobrze że napisał, bo to znaczy że choć potrafi obrażać się tygodniami, nie przyszło mu to tak łatwo w relacji ze mną. Zobaczę co będzie dalej. Czas pokaże. To zdarzenie pokazało mi niewygodne prawdy, w tym tę, że mi bardzo zależy. Jemu że jestem też impulsywna. Mnie, że nie mogę tak dalej się zachowywać, bo to nic nie da dobrego, a on że w jakimś sensie jest zaangazowany. Czas pokaże. Najgorsze, że nie jestem za cierpliwa....Muszę ....
StaraDusza

Re: when nothing remains

Post autor: StaraDusza »

Wobrażałaś sobie kiedyś waszą przyszłość? Umiesz ją ułożyć poukładać ,wyobrazić sobie? Mieszkanie, spedzanie czasu ,ile byście go mieli razem? Często się czegoś chce i te frazesy że razem moźna wszystko albo że miłość wszystko wzycięźa...to tylko piękne złudne frazesy niestety bo real jest inny i nie daje szans. Czy widzisz realnie siebie i jego razem? Jego warunki życiowe, twoje warunki życiowe, realność.??? Chcieć być ze sobą i by miłosć była szczęściem a nie cierpieniem przez rozłąke.
Maniatoja
Intronek
Posty: 50
Rejestracja: 23 lis 2018, 16:07
Płeć: kobieta

Re: when nothing remains

Post autor: Maniatoja »

StaraDusza pisze: 14 gru 2018, 3:35 Wyobrażałaś sobie kiedyś waszą przyszłość? Umiesz ją ułożyć poukładać ,wyobrazić sobie? Mieszkanie, spędzanie czasu ,ile byście go mieli razem? Często się czegoś chce i te frazesy że razem można wszystko albo że miłość wszystko zwycięża...to tylko piękne złudne frazesy niestety bo real jest inny i nie daje szans. Czy widzisz realnie siebie i jego razem? Jego warunki życiowe, twoje warunki życiowe, realność.??? Chcieć być ze sobą i by miłość była szczęściem a nie cierpieniem przez rozłąkę.
Ostatnio o tym myślałam. Wiem że frazesy to tylko frazesy. Każdy z nas ma swój bagaż, mój na pewno jest inny, jak sam twierdzi bo zawsze jakieś niepowodzenia to były jego decyzje. To nie ułatwia. Tak samo jak to, że on jest nastawiony na siebie. Wspólny czas jest tu żadnym problemem, bo ja też nie jestem fanką bycia papużkami nierozłączkami, mam swoje pasje, zajęcia, tak jak on. Raczej chodzi o to żeby tylko to miało ręce i nogi, jakiś plan, wszak Intro plany lubią. Ja mam cechy intro także, lubię poczucie stabilności pod każdym względem. Mnie tylko trzeba wytłumaczyć, wtedy jest ok. W zasadzie milczenie o ważnych sprawach mnie najbardziej denerwuje i foch. I cynizm. Czy więc widzę cokolwiek potem, razem? Widzę, jeśli on przestanie się bać być takim, jakim bywa gdy jesteśmy razem. Wtedy jest nam obojgu zwyczajnie dobrze. Nie widzenie się, telefon, sms, email - to są komunikatory które potęgują problemy. Nie umiemy się czytać.
StaraDusza

Re: when nothing remains

Post autor: StaraDusza »

Wiesz , jest inaczej gdy ktoś jest sam a jest inaczej gdy ktoś jest uwikłany w coś. On zapewne odczuwa uwikłanie i zobowiązania wobec dziecka.Poczucie obowiązku przekłada nad jakiekolwiek ważne sprawy czy innych ludzi. Sama mam osobę zależną ode mnie , moją mamę i czasem się ma wyrzuty sumienia że za mało się poświęca czasu ,energii, drugiemu człowiekowi który ma gorzej a jest w bliskiej rodziny. Człowiekowi który jest bardziej chory , który nie ma tych wszystkich fajnych rzeczy dających szczęście i spełnienie w życiu, możliwości. Stawia się siebie samego na dalszym planie i wszystko co by się chciało dla siebie. Wyplenia się walkę o swoje szczęście bo trzeba się poświęcić dla kogoś kto ma gorzej, trudniej. Sama o siebie dbam i stawiam zawsze przed mężem. To ustalanie hierarchii potrzeb.
Maniatoja
Intronek
Posty: 50
Rejestracja: 23 lis 2018, 16:07
Płeć: kobieta

Re: when nothing remains

Post autor: Maniatoja »

StaraDusza - on wczoraj zadzwonił, bo nie widzimy się już cały tydzień z racji tych okoliczności różnych i powiedział, w kontekście pewnych kwestii, że żyje teraz dla siebie, bo cały czas wcześniej żył dla innych. Jest sam tyle lat, że raczej przywykł do tego iż jest sam i to mu pasuje. Teraz, kiedy dziecko zachorowało ma obowiązki zabierające mu jego święty spokój. Mało tego, do swojego życia zaprosił mnie i to też zabiera mu cenny czas we własnym towarzystwie. Myślę, że chce z kimś być, ale na swoich zasadach. I jest zły na mnie, bo zaczęło mu zależeć i wie, że to oznacza dawanie, którego raczej nie lubi. Bo to, co robił dla innych wcześniej i teraz to poczucie obowiązku a nie własna potrzeba. Oczywistym jest, że jestem na końcu kolejki. Tyle tylko że ja muszę też coś mieć z tego związku a nie być tylko wtedy, gdy jemu pasuje. Co chcę mieć? Niewiele, nie jestem pazerną kobietą, mam swoje życie i sprawy, nie zamierzam się do niego wprowadzać ani odwrotnie, nie chcę mu zycia układać, ale spotkać się dwa razy w tygodniu, pójść do kina, na kawe, posiedzieć w domu i słuchać ulubionej naszej muzyki, podyskutowac o literaturze, pośmiać, pożartować i pobyć blisko. Czy to wiele? Ale kiedy większość naszych spotkań jest odwoływana, to zaczęło mnie to irytować ale głownie dlatego, że forma w jakiej to robi jest dla mnie niefajna. Bo on sie zachowuje jakby to była moja wina. A nie jego, losu czy sytuacji.
StaraDusza

Re: when nothing remains

Post autor: StaraDusza »

Akurat chyba trafiłaś na ten trudny przypadek. Sama chyba wkraczam w podobny etap jak on. Całe życie ktoś coś ode mnie chce a ja chce wiecej sama dla siebie juź. Ja sama sie z nikim już nie widze. Sporo tematu przerobiłaś być może jest to u was do ułożenia ale potrzeba rozmowy:). Trochę skorupy twojego intro trze przebić. Chyba inaczej się widział w życiu a ty mu te plany i wizję zmieniłaś. Chyba to musi zobaczyć na nowo. Jesteś intro ale on chyba level hard. Cynizm...oziębłość zdawkowość wszystko jest po coś. Tak mi się wydaje. Intro lubią mieć poukładane ale też każdy inaczej. Dla niektórych dawka "zobaczymy co dalej" w życiu jest potrzebna inni muszą mieć wszystko zapìete pod guzik. Musi wszystko pasować by potem sobie nie zarzucali lub ktoś im. Kiedyś będąc z kimś w co prawda w wirtualnym wziązku zauwaźylam że zadaję dziwne pytania temu komuś. Czułam odpowiedzialność podwójną za kształt relacji. Za poczynania swoje i drugiej osoby. Przewaźnie się tego nie robi i bywa się odpowiedzialnym za siebie a o tej drugiej osobie nie rozmyśla sie w 100%. Nie wiem jak to ująć. Wiesz ... jakie będzie wasze życie, ile możesz dać a ile ona by chciała. Jakim się jest i jak bardzo się potrafisz oddać tej osobie. Niefajna analiza.....
Maniatoja
Intronek
Posty: 50
Rejestracja: 23 lis 2018, 16:07
Płeć: kobieta

Re: when nothing remains

Post autor: Maniatoja »

StaraDusza - na pewno trudny i dziwny. Co najgorsza zadurzyłam się jak gówniara. Myślę, że on miał , jak piszesz, swój plan i ja mu go w jakimś sensie"popsułam", choć to on mnie "zaczepił". Tylko się nie spodziewał, że mu to wszystko przypasuje, więc gdy już jest dobrze, on się cofa do skorupy. Jest niepewny siebie a co dopiero mnie. Szuka podtekstów, dziury w całym i to mnie irytuje. Bo ja staram się akceptować jego życie, postawy, zrozumieć. Potrzebuję tego samego. On w żart obróci prędzej niż się przyzna że tęsknił. A widzę, że tak jest. My z sobą najbardziej lubimy...milczeć, słuchamy muzyki i trzymamy się za ręce, albo poruszamy tematy sztuki,bo oboje to nasze zainteresowania. Ja z nim nie myślę o tym wszystkim, co wokół, jakbym była w innym wszechświecie. Nie wiem jak to opisać. Trochę jakbym była na haju, chociaż tak nie jest.Wiem, że on w takim momencie ma tak samo, dopóki nie zadzwoni jego telefon i wówczas spina się, wszystko jest już rzeczywiste i nerwowe. Wracamy na Ziemię. On się boi pytań, więc ja ich nie zadaję, choć powinnam to zrobić. Czekam , czy to dobrze, czy to rozsądne, mądre, właściwe? Boję się, że ta relacja jest tak silna że mnie pochłonie, ale wiem że nie chcę , nie umiem z niej zrezygnować....
ODPOWIEDZ