Po co dziewczyna?

W tym dziale rozmawiamy o radościach i problemach, jakie dla introwertyków wynikają z bycia w związku.
Awatar użytkownika
Kamil
Rozkręcony intro
Posty: 338
Rejestracja: 01 lip 2009, 22:52
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Gdańsk

Re: Po co dziewczyna?

Post autor: Kamil »

Wiatr pisze: Mnie zastanawia co jest od zawsze w nas i koło nas. Co jest elementem stałym i niezmiennym. Bliskość czy samotność?
Jak tak się zastanawiałem to doszedłem do wniosku że zawsze tego czego nie mamy pragniemy. Jak telewizor, samochód oraz inne formy pragnień nie tylko materialne. Więc ludzie na ogół pragną bliskości, mówią przy tym że to jest podstawowa i zawsze trwała rzecz? Hipokryzja w tym jest czy co? Brak logiki? Skoro coś jest stałe i zawsze to jest i tego nie pragniemy bo to mamy. A skoro pragniemy bliskości i niby ona jest zawsze naszą potrzebą i w ogóle to coś mi tu nie pasuje.
Stworzyłeś błędne założenie logiczne. Dodatkowo zagmatwałeś, wiec ciężko nawet się odnieść do Twej myśli.
Jasne pożądanie jest silne wobec czegos czego nie mamy, ale czy jak już ktoś ma wymarzony samochód/dom to byłby gotów go oddać? Mając coś nie musimy się już tak skupiać na braku tego. Toż to niezdrowe myśleć o tym ciągle, że już mam ten samochód, dom, czy miliard na koncie. Mając "drugą połówkę" skupiamy się na związku z nią, a nie na jej obecności.
Samotność jest stałością bo przecież samotnie przeżywamy nasze rozterki, przeżycia i samemu decydujemy o naszym życiu. Ktoś kto się boi samotności dla mnie ucieka od siebie i kompleksów szukając uzależnienia i osoby która ZA NIEGO naprawi Jego. Ale to ta osoba musi SAMA to naprawić a nie ktoś inny. U mnie brak takiej silnej potrzeby dziewczyny, kobiety itd. bo osoba to nie rzecz którą przybijemy do siebie gwoździami. To są samotne światy które CZĘŚCIOWO się ze sobą łączą. Bo żadne nie wejdzie do umysłu drugiej osoby.
Czy samotnie przeżywamy rozterki? Niekoniecznie.. dobrze mieć kogoś z kim się można dzielić wątpliwościami i oczekiwać rady, wysłuchać innego spojrzenia. To oczywiście wszystko zależy jeszcze od stopnia zażyłości i naszej osobowości. Są osoby które potrzebują dzielenia się wszystkimi swoimi doświadczeniami i problemami. I to wcale nie wynika z chęci by ktos zrobił cos za nas. To czasami może być potrzeba usłyszenia opinii, sugestii którą i tak się zignoruje. To jak się łączymy z kimś, jak duża to część, to akurat jest różnorodne.
Mam dziewczynę od roku, jest to jedyna osoba z którą dzielę się niemal wszystkimi wątpliwościami, problemami itp.. Przeraża mnie myśl ponownego nie posiadania kogos takiego.
"Przestrzenią ducha, gdzie może on rozwinąć skrzydła, jest cisza "- Antoine de Saint-Exupéry

"Jeśli nie dowiedziałeś się czegoś od Ekstrawertyka, to znaczy, że go nie słuchałeś.
Jeśli nie dowiedziałeś się czegoś od Introwertyka, to znaczy, że go nie zapytałeś."
Wiatr
Wtajemniczony
Posty: 8
Rejestracja: 16 lip 2014, 19:27
Płeć: nieokreślona

Re: Po co dziewczyna?

Post autor: Wiatr »

Kamil.

Widzisz. Moje rozważania wynikają z czytania książek i filozofii wschodniej. A najprościej z jednej myśli Buddy: " Że cierpienie wynika z pragnienia. Jeśli chcemy się pozbyć cierpień to musimy pozbyć się tego źródła czyli pragnień". Samotność po głębszy przeanalizowaniu, a miałem na to całe moje życie, doprowadziła mnie do takich wniosków. I to nie błędne koło Kamilu. To reszta ludzi tworzy sobie błędne koło takiego myślenia. To oni kręcą się jak ćmy wokół źródła swojego problemu i go nie widzą. Szukają wciąż "stałości", która teraz przybiera formę bliskości ale i ona jest tylko Iluzją z ich umysłów. Najpewniejsza rzecz i stała rzecz to "zmienność". Każdy dzień jest inny po każdej sekundzie życia jest co innego. Ta zmienność w swej ciągłej ZMIENNOŚCI się nie zmienia dlatego jest "stałością". Jednak ludzie chcą "innej" stałości według ich błędnego widzenia. Można wręcz powiedzieć, że przykładem taki osób są extrawertycy
którzy nie mogą usiedzieć w jednym miejscu wciąż szukają czegoś czego i tak nigdy nie znajdą.

W samotności zależnie od osoby przeżywamy rozterki. Jeśli jesteś wylewny na tyle że zawsze o każdym problemie mówisz to owszem samotnie ich nie przeżywasz. Jednak z własnej autopsji nawet przedstawienie tych rozterek nie zostanie zrozumiane i rozwiązane. I tak zostaniesz z problemem sam. Na dodatek nasze mówienie o problemach ich wyrażanie za pomocą słów pojęć jest tylko pewną formą wyobrażenia tego co jest w nas i co przeżywamy. Słowa nigdy nie zastąpią przeżyć. Możesz mówić opowiadać gestykulować. Ale i tak każdy inaczej to odbierze lub wcale. To takie mówienie w próżnie. Poczujesz ulgę chwilową ale problem jak był tak i jest i trzeba go rozwiązać. Samemu.

A co do rad oraz tego że ktoś nam wytknie nasze zachowania. Czy potrzebna jest do tego konkretna osoba? Według mnie niekoniecznie. Cały czas stykam się ludźmi na co dzień i moje zachowania i przyzwyczajenia są cały czas poddawane próbie i weryfikowane i naprawiane. No ale jak ktoś ma taką potrzebę to ok. Ja tylko wyraziłem bardziej z dystansowane spojrzenie tego co się dzieje wokół i czym się ludzie kierują.

Mam nikłe potrzeby. Minimalistyczne i czuję się szczęśliwy od tych którzy cały czas są nieszczęśliwi bo coś chcą lub czegoś szukają.
Awatar użytkownika
So-ze
Rozkręcony intro
Posty: 345
Rejestracja: 08 kwie 2014, 20:24
Płeć: mężczyzna
MBTI: INTP

Re: Po co dziewczyna?

Post autor: So-ze »

Wiatr pisze:No właśnie po co dziewczyna? Po co związek? Czy potrzeba bliskość jest taka ważna?
Już zalatuje pseudofilozoficznym wykładem.
Wiatr pisze:Mnie zastanawia co jest od zawsze w nas i koło nas. Co jest elementem stałym i niezmiennym. Bliskość czy samotność?
Nie wiem, atomy?
Wiatr pisze:Jak tak się zastanawiałem to doszedłem do wniosku że zawsze tego czego nie mamy pragniemy. Jak telewizor, samochód oraz inne formy pragnień nie tylko materialne. Więc ludzie na ogół pragną bliskości, mówią przy tym że to jest podstawowa i zawsze trwała rzecz? Hipokryzja w tym jest czy co? Brak logiki? Skoro coś jest stałe i zawsze to jest i tego nie pragniemy bo to mamy. A skoro pragniemy bliskości i niby ona jest zawsze naszą potrzebą i w ogóle to coś mi tu nie pasuje.
Zawsze tego czego nie mamy pragniemy... Hmm...
Słownik Języka Polskiego pisze: ► pragnąć
bardzo czegoś chcieć, życzyć sobie czegoś; pożądać
Na ogół człowiek pragnie czegoś, czego nie ma.

Osobiście nie mam szerokich pragnień materialnych. No może nie licząc przeprowadzki do jakiegoś dalekiego miejsca, ale to częściowo pragnienie duchowe, takie jak reszta, które we mnie tkwią. Nie zwracam uwagi na samochody, czy telewizory. Nie są w stanie nic zmienić w moim życiu. Nie wiem kto mówi, że bliskość to trwała rzecz. Między ludźmi nie działają prawa fizyki. Znajomość = constans? :lol:
Wiatr pisze:Samotność jest stałością bo przecież samotnie przeżywamy nasze rozterki, przeżycia i samemu decydujemy o naszym życiu. Ktoś kto się boi samotności dla mnie ucieka od siebie i kompleksów szukając uzależnienia i osoby która ZA NIEGO naprawi Jego.
Nie wiem co stałość ma do przeżywania rozterek. Gdybym przeżywał wśród ludzi swoje problemy to to by było już przeżywanie niejednostajne? :lol: Ze swoich doświadczeń wiem, że do ludzi ciągną osoby żyjące samotnie, które nigdy nie miały okazji, by wśród nich normalnie egzystować a stronią od nich osoby, których znajomi regularnie coś proponują. Każdy ma kompleksy, ja mam kompleksy, ktoś mijający mnie na ulicy ma kompleksy... Ludzie żyjący w związkach mają kompleksy.
Wiatr pisze:Ale to ta osoba musi SAMA to naprawić a nie ktoś inny. U mnie brak takiej silnej potrzeby dziewczyny, kobiety itd. bo osoba to nie rzecz którą przybijemy do siebie gwoździami. To są samotne światy które CZĘŚCIOWO się ze sobą łączą. Bo żadne nie wejdzie do umysłu drugiej osoby.
Nie da się naprawić człowieka ot tak. Na ogół bez ludzi, w samotności człowiek się nie zmieni.
Wiatr pisze:Ale widać ludzie którzy pragną wciąż związków mają długą drogę refleksyjno-filozoficzną by dojść do takich prostych wniosków. Łopatologicznie im nie wytłumaczysz a jedynie silne kopy w życiową Żyć coś pomogą.
Da fuq did I just read.

Lol.

Co do Buddy, Budda mówił też, że należy kwestionować wszystkie autorytety łącznie z nim samym. Najważniejsze jest indywidualne szczęście.

WNIOSEK KOŃCOWY:

Po prostu fajnie jest mieć dziewczynę. Nie miałem, ale też nie będę zmyślać historii o jakimś odcinaniu się od... pragnień czy uczuć. Po prostu jestem dziwny i ciężko mi znaleźć podobną osobę. A tłumaczenie tego jakąś filozofią jest bez sensu.
Awatar użytkownika
Kamil
Rozkręcony intro
Posty: 338
Rejestracja: 01 lip 2009, 22:52
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Gdańsk

Re: Po co dziewczyna?

Post autor: Kamil »

Wiatr pisze: W samotności zależnie od osoby przeżywamy rozterki. Jeśli jesteś wylewny na tyle że zawsze o każdym problemie mówisz to owszem samotnie ich nie przeżywasz. Jednak z własnej autopsji nawet przedstawienie tych rozterek nie zostanie zrozumiane i rozwiązane. I tak zostaniesz z problemem sam. Na dodatek nasze mówienie o problemach ich wyrażanie za pomocą słów pojęć jest tylko pewną formą wyobrażenia tego co jest w nas i co przeżywamy. Słowa nigdy nie zastąpią przeżyć. Możesz mówić opowiadać gestykulować. Ale i tak każdy inaczej to odbierze lub wcale. To takie mówienie w próżnie. Poczujesz ulgę chwilową ale problem jak był tak i jest i trzeba go rozwiązać. Samemu.
A skąd możesz to wiedzieć skoro jesteś zawsze samotny? jeśli nie masz i nie miałeś z kimś głębokich relacji, uczuć, więzi emocjonalnej to skąd wiesz, że inaczej to odbierze? Każdy ma inne spojrzenie, to oczywiste.. ale jest różnica w tym jak rozumie partner(ka) od kolegów.
Ja mam tę przewagę nad Tobą, że żyłem i w samotności i w związku. Związek z dziewczyną zaczął mi się dopiero gdy miałem 24 lata. Wystarczający czas na poznanie samotności. Przeraża mnie dziś myśl życia bez kogoś tak mi bliskiego.
A co do rad oraz tego że ktoś nam wytknie nasze zachowania. Czy potrzebna jest do tego konkretna osoba? Według mnie niekoniecznie.
W sumie jak wyżej.. im ktoś bliższy, bardziej zaufany tym jego rady bardziej trafiają, są też bardziej dostosowane do sytuacji.
"Przestrzenią ducha, gdzie może on rozwinąć skrzydła, jest cisza "- Antoine de Saint-Exupéry

"Jeśli nie dowiedziałeś się czegoś od Ekstrawertyka, to znaczy, że go nie słuchałeś.
Jeśli nie dowiedziałeś się czegoś od Introwertyka, to znaczy, że go nie zapytałeś."
ODPOWIEDZ