Bywa i tak.Akolita pisze:Możliwe i coraz częściej spotykane.
Osobiście znam mężczyznę, który zakochał się (tak, ZAKOCHAŁ) przez internet. Jego uczucie było burzliwe, rozegzaltowane i dramatyczne jak styczeń 1863 roku, jak fale przecinane dziobem Titanica, na którym Leonardo namiętnie obmacywał krągłości Kate. I to zanim jeszcze doszło do spotkania tych dwojga w rzeczywistości. On po prostu szalał, planował rzucić studia (III rok) i opuścić swój dom, aby do niej przyjechać. W planach miał spędzenie kilku nocy na dworcu, następnie zarobienie gotówki na wynajęcie lokum o nieco wyższym standardzie.
Jak pisał, tak zrobił co do joty. Tylko na dworcu nie spał, bo dziewczyna wprawdzie dupę twardą miała, atoli serce miękkie, i kawałek materaca jemu odstąpiła.
Potem było jak w bajce. Kochał, wiernym był, przed wojskiem się chował, na spacery ją zabierał, był wykładowcą.
Chemii.
W Tesco.
I to trwało kilka lat i pewnie trwałoby dłużej.
Ale go rzuciłam.
[Fajnie, że wróciłas.]