lęk przed bliskością / związkofobia
Re: lęk przed bliskością / związkofobia
Niestety nie. Zetknąłem się z tym i wśród znajomych wspinaczy, żołnierzy, himalaistów i szeroko pojętych włóczykijów. Wszyscy cierpią na ten sam rodzaj niezdolności do związku.wiele dziewczyn chciałoby mieć takiego włóczykija za chłopca, wierz mi.
Jakaś pasja, szczególnie jeśli jest nietypowa może przyciągnąć uwagę, ale na dłuższą metę odstrasza. Bo każdy chce być dla drugiej osoby najważniejszy, a kobiety nie lubią konkurować z zainteresowaniami swoich partnerów o pierwsze miejsce w ich głowie i sercu. A nie wszyscy chcę się zmieniać i rezygnować z marzeń. Dlatego na dłuższą metę żądam niemożliwego ideału, czyli kogoś kto albo ma podobne zainteresowania, albo je po prostu akceptuje.
Tu zauważam syndrom sam nie wiem czego. Mógłbym kogoś zainteresować tym co robię, albo tym co widziałem, ale to bez sensu. Bo wtedy dziewczyna nie jest zainteresowana mną tylko tym co robię. I jak znajdzie kogoś w tym lepszego, albo jej się to znudzi to odejdzie.
Dlatego dla niej będę zabawką, może nawet ciekawą i taką do której się trochę przywiąże, ale dalej tylko zabawką. Kimś kogo można gdzieś zaprosić, jakiś czas spędzić razem, po to żeby potem stwierdzić że mam wybierać między nią a pasją.
Zresztą nie wiem czemu uważanie że najważniejsze w życiu są marzenia i próby ich spełnienia jest uważane za dziecinne i niedojrzałe.
Dlatego może mam niską samoocenę, bo nikt mnie nie traktuje poważnie, tylko raczej jak dziecko które wierzy jeszcze w bajki.
Póki co mi to nie przeszkadza za bardzo, ale wole nie myśleć jak będzie za kilka lat
- Mirabella_91
- Intronek
- Posty: 26
- Rejestracja: 08 paź 2012, 10:33
- Płeć: nieokreślona
- Lokalizacja: Gdynia
- highwind
- Legenda Intro
- Posty: 2179
- Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 1w9
- MBTI: istj
- Lokalizacja: wro
Re: lęk przed bliskością / związkofobia
Po przeczytaniu tego, tak mi się nasunął obraz paradokumentalny Marcela Łozińskiego "Wszystko może się przytrafić", w którym mały chłopiec rozmawia w parku z napotkanymi staruszkami. Pamiętam, jak głęboko w środku tknęły mnie słowa Pani z 4:30 (http://www.youtube.com/watch?v=3SyNS0-LoLA), a szczególnie 6:00. Zachęcam do odsłuchania.Mirabella_91 pisze:Samotność jest o tyle bezpieczna, że nie miażdży serca, a może i wręcz przeciwnie
A biję do tego, że cytowane wyżej rozumowanie uważam za jedną z większych pułapek, jakie może na nas zastawić umysł z młodym wieku. Samotność może się wydawać atrakcyjna i bezpieczna kiedy ma się te (w przybliżeniu) 18-40 lat (u kobiet, zdaje się, górna granica leży niżej), jest się zdrowym i niezależnym człowiekiem. Ale w końcu przychodzi starość i jeśli chodzi o mnie - gdybym miał te 65 lat, marną emeryturę, schorowany/zmęczony organizm i żadnej rodziny - to na dzień dzisiejszy wydaje mi się, że nie myślałbym o niczym innym niż o samobójstwie. Oczywiście pozostają jeszcze przyjaciele, ale jako introwertyk nie mam i nie liczę chyba na żadnego. Poza tym, nawet jeśliby byli, to myślę że na starość mieliby swoje własne zmartwienia. Cóż, czasem, a nawet częściej niż tylko czasem myślę o starości. I strach przed nią motywuje mnie dużo bardziej, niż hamulce strachu przez potencjalnym związkiem.
- Inno
- Legenda Intro
- Posty: 1214
- Rejestracja: 01 paź 2008, 18:47
- Płeć: nieokreślona
- Lokalizacja: Warszawa
Re: lęk przed bliskością / związkofobia
Hmm, ale w jakim sensie miałby oznaczać śmierć i właściwie śmierć czego?kocimietka pisze:czy macie jakieś sprawdzone metody na [...] przekonanie się, że związek nie oznacza śmierć
Re: lęk przed bliskością / związkofobia
Racja. Jednak ja widzę jeszcze drugą stronę medalu. Można założyć rodzinę, mieć dzieci, które w założeniu mają opiekować się na starość rodzicami. Życie jest brutalne. Dzieci bardzo często muszą wyjechać gdzieś daleko za pracą i człowiek zostaje sam. Zdarzają się też takie dzieci, które zapominają o swoich rodzicach i pamiętają o nich tylko wtedy, gdy przychodzi emerytura (ale to już chyba kwestia wychowania). Nie wspominam już o rozwodach.highwind pisze: Po przeczytaniu tego, tak mi się nasunął obraz paradokumentalny Marcela Łozińskiego "Wszystko może się przytrafić", w którym mały chłopiec rozmawia w parku z napotkanymi staruszkami. Pamiętam, jak głęboko w środku tknęły mnie słowa Pani z 4:30 (http://www.youtube.com/watch?v=3SyNS0-LoLA), a szczególnie 6:00. Zachęcam do odsłuchania.
A biję do tego, że cytowane wyżej rozumowanie uważam za jedną z większych pułapek, jakie może na nas zastawić umysł z młodym wieku. Samotność może się wydawać atrakcyjna i bezpieczna kiedy ma się te (w przybliżeniu) 18-40 lat (u kobiet, zdaje się, górna granica leży niżej), jest się zdrowym i niezależnym człowiekiem. Ale w końcu przychodzi starość i jeśli chodzi o mnie - gdybym miał te 65 lat, marną emeryturę, schorowany/zmęczony organizm i żadnej rodziny - to na dzień dzisiejszy wydaje mi się, że nie myślałbym o niczym innym niż o samobójstwie. Oczywiście pozostają jeszcze przyjaciele, ale jako introwertyk nie mam i nie liczę chyba na żadnego. Poza tym, nawet jeśliby byli, to myślę że na starość mieliby swoje własne zmartwienia. Cóż, czasem, a nawet częściej niż tylko czasem myślę o starości. I strach przed nią motywuje mnie dużo bardziej, niż hamulce strachu przez potencjalnym związkiem.
Oczywiście nie namawiam do bycia samotnym, bo jesteśmy ludźmi i taka nasza natura, że łączymy się w pary i zakładamy rodziny. Najważniejsze to znaleźć drugą osobę, z którą będziemy się czuć dobrze. I tego wszystkim samotnym (i sobie) życzę.
P.S. Obejrzałem 2 minuty tego filmu i powiem, że jest świetny. Muszę kiedyś obejrzeć całość, ale wcześniej chyba będę musiał zainwestować w chusteczki .
- Difane
- Rozkręcony intro
- Posty: 313
- Rejestracja: 11 lip 2012, 1:03
- Płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
Re: lęk przed bliskością / związkofobia
Highwind. Jeżeli ktoś obawia się o marną emeryturę to co powinien zrobić ? Ano kombinować jak by tu za życia dorobić się wystarczająco dużo, aby tą marną emeryturą się nie przejmować. A jak będziesz przy kasie to wtedy i przyjaciele się znajdą, a co niektórzy to nawet będą uważać, że są twoimi dalszymi krewnymi .highwind pisze: marną emeryturę
Nie no oczywiście ironizuję . Chrzanić takich "udawanych" bliskich. Wiadomo że nic nie zastąpi tych, którzy byliby przy nas nawet w najgorszych momentach. Ale czytając Twój post i myśląc o tej kwestii którą poruszyłem w pierwszym akapicie, przypomniała mi się jeszcze jedna rzecz dotycząca związku.
Otóż mam pewne obawy, związane z teoretycznie zwiększoną szansą na znalezienie partnerki w wypadku osiągnięcia sukcesu w zawodzie jaki chciałbym wykonywać. Wiadomo, facet któremu udało się trochę dorobić, ma własny dom, samochód, jest zaraz super nie wiadomo jaki bla, bla, bla. I wtedy część koleżanek z klasy z czasów szkolnych, które kiedyś to nawet krzywym okiem by na niego nie spojrzały, nagle zaczynają coś wymyślać, że niby "zawsze im się podobał i bardzo tęskniły" . Ogólnie obłuda i taki trochę banał, że masz kasę, to zaraz grupa materialistek (nie mówię że faceci tacy nie są bo również takich można znaleźć, chodzi mi tylko o tę - mam nadzieję nieliczną - grupę kobiet) "poczuje krew" i zaczną cię okłamywać. Także niby żadna to oryginalna obawa, ale teraz spójrzmy na to od drugiej strony.
Jesteś takim sobie mną, czyli takim sobie nikim tak naprawdę. Nie masz pracy, wyższego wykształcenia, własnych pieniędzy i.t.d.. I niby najlepszych przyjaciół (być może też i najlepszą miłość) poznaję się w biedzie. Ale tak spójrzmy prawdzie w oczy - która kobieta zainteresuje się człowiekiem, który poza pasją i bujaniem w obłokach nie ma niczego do zaoferowania? Tym bardziej że skąd ona ma wiedzieć, czy jego aspiracje to nie jest jakaś wyimaginowana fikcja, że może tylko tak gadać a jak przyjdzie co do czego, to tak naprawdę sama będzie musiała go utrzymywać (nie mówię że tak będzie w moim przypadku, tylko tak kobiety - co zrozumiałe - mogą uważać) . Ja się zastanawiam, czy większość - jak nie wszystkie - myślą w ten sposób tj. "nie interesuje mnie twoja wizja przyszłości, pokaż mi co masz już dziś to pogadamy."
Także to trochę takie błędne koło. I tak źle i tak niedobrze. Bo jak już ta cała machina promocji ruszy, to wtedy chyba z roku na rok będzie tylko coraz gorzej pod tym względem. A może gorzej będzie właśnie bez tego ? Sam już nie wiem...
A młody dobry hehe . Kurcze 95 rok ? To on musiał mieć wtedy z 5-6 lat max, czyt. on jest teraz rok młodszy albo wręcz w moim wieku (to na pewno nie ja jakby co :lol: ). Najbardziej podobał mi się moment pod sam koniec. Gdy powiedział, że "to że ktoś kiedyś umrze nie znaczy, że nigdy go nie zobaczymy" i "może się tak stać, że ktoś żyje, umiera, a później znów żyje". Urzekająca niezłomna wiara młodego człowieka w cuda ale ja jako osoba, która straciła ojca będąc może 1, może 2 lata starszy niż on wtedy to szczerze mówiąc chciałbym, aby to co mówi było prawdą .
- highwind
- Legenda Intro
- Posty: 2179
- Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 1w9
- MBTI: istj
- Lokalizacja: wro
Re: lęk przed bliskością / związkofobia
W sumie nie rozumiem co piszesz. Wykracza to poza moje pojmowanie Czujesz obawę przed zwiększeniem natężenia w twoim otoczeniu kobiet, w wypadku kiedy się dorobisz? Niech no się zastanowię:Difane pisze:Otóż mam pewne obawy, związane z teoretycznie zwiększoną szansą na znalezienie partnerki w wypadku osiągnięcia sukcesu w zawodzie jaki chciałbym wykonywać. Wiadomo, facet któremu udało się trochę dorobić, ma własny dom, samochód, jest zaraz super nie wiadomo jaki bla, bla, bla. I wtedy część koleżanek z klasy z czasów szkolnych, które kiedyś to nawet krzywym okiem by na niego nie spojrzały, nagle zaczynają coś wymyślać, że niby "zawsze im się podobał i bardzo tęskniły" . Ogólnie obłuda i taki trochę banał, że masz kasę, to zaraz grupa materialistek (nie mówię że faceci tacy nie są bo również takich można znaleźć, chodzi mi tylko o tę - mam nadzieję nieliczną - grupę kobiet) "poczuje krew" i zaczną cię okłamywać. (...) Ja się zastanawiam, czy większość - jak nie wszystkie - myślą w ten sposób tj. "nie interesuje mnie twoja wizja przyszłości, pokaż mi co masz już dziś to pogadamy."
- dużo kobiet = zaleta,
- dużo pieniędzy = zaleta,
- zaleta + zaleta = wada ???
Ja bym się tylko cieszył. Od tego masz mózg, żeby odfiltrować te które chciałyby cię złowić, tylko dlatego że masz kasę. Nie widzę tu żadnego zagrożenia. Ba, nawet potencjał by niskim kosztem się zabawić Co do materialistek, to chyba za dużo filmów typu "Galerianki" czy "Testosteron" się naoglądałeś. Nie przesadzaj z tym demonizowaniem kobiet
- Difane
- Rozkręcony intro
- Posty: 313
- Rejestracja: 11 lip 2012, 1:03
- Płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
Re: lęk przed bliskością / związkofobia
Znając siebie przeprowadzę taką filtrację, że wszystkie staną się podejrzane . Zresztą o czym ja mówię. Przecież dla mnie kontakt z przedstawicielką płci pięknej powoduje wstrzymanie pracy mózgu i stan przedzawałowy, więc nie wiem czy to będzie takie proste .highwind pisze:Od tego masz mózg, żeby odfiltrować te które chciałyby cię złowić, tylko dlatego że masz kasę.
- Wroblaka
- Introwertyk
- Posty: 79
- Rejestracja: 16 gru 2011, 19:23
- Płeć: kobieta
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Re: lęk przed bliskością / związkofobia
Jak ja nie cierpię arbuza! Słodki, mdły i jednocześnie smakuje jak ogórek! Fuj.Mirabella_91 pisze:Wroblaka, nie lubię arbuza xD Tzn. zapach ok, ale za słodki "owocak" z niego xD
E tam, Miszka, po prostu widać wśród niewłaściwych dziewczyn się obracasz.Takich androgynicznych najlepiej poszukuj. I introwertyczek oczywiście.Miszka pisze:Niestety nie. Zetknąłem się z tym i wśród znajomych wspinaczy, żołnierzy, himalaistów i szeroko pojętych włóczykijów. Wszyscy cierpią na ten sam rodzaj niezdolności do związku.
Jakaś pasja, szczególnie jeśli jest nietypowa może przyciągnąć uwagę, ale na dłuższą metę odstrasza. Bo każdy chce być dla drugiej osoby najważniejszy, a kobiety nie lubią konkurować z zainteresowaniami swoich partnerów o pierwsze miejsce w ich głowie i sercu. A nie wszyscy chcę się zmieniać i rezygnować z marzeń. Dlatego na dłuższą metę żądam niemożliwego ideału, czyli kogoś kto albo ma podobne zainteresowania, albo je po prostu akceptuje.
Tu zauważam syndrom sam nie wiem czego. Mógłbym kogoś zainteresować tym co robię, albo tym co widziałem, ale to bez sensu. Bo wtedy dziewczyna nie jest zainteresowana mną tylko tym co robię. I jak znajdzie kogoś w tym lepszego, albo jej się to znudzi to odejdzie.
Dlatego dla niej będę zabawką, może nawet ciekawą i taką do której się trochę przywiąże, ale dalej tylko zabawką. Kimś kogo można gdzieś zaprosić, jakiś czas spędzić razem, po to żeby potem stwierdzić że mam wybierać między nią a pasją.
Chcę zostać dzieckiem na zawsze. Jako dziecko byłam uważana za bardzo poważną osobę, o 'osobowości czterdziestolatki" nawet mawiali, ale teraz tak jakbym się zatrzymała... Wygląda na to, że urodziłam się 17latką i 17latką pozostanę do śmierci. Ale poważnie, zachowanie pewnych cech dziecka, jak ciekawość, zachwyt nad codziennymi zjawiskami, wiara w marzenia, wrażliwość na przyrodę, jest dla mnie bardzo ważne. Jednocześnie od zawsze lepiej dogadywałam się z dorosłymi niż z rówieśnikami.Miszka pisze:Zresztą nie wiem czemu uważanie że najważniejsze w życiu są marzenia i próby ich spełnienia jest uważane za dziecinne i niedojrzałe.
Dlatego może mam niską samoocenę, bo nikt mnie nie traktuje poważnie, tylko raczej jak dziecko które wierzy jeszcze w bajki.
Póki co mi to nie przeszkadza za bardzo, ale wole nie myśleć jak będzie za kilka lat
Dokładnie. Pozostaje albo umrzeć młodo, albo zrezygnować z samotności. Ale znam też ludzi, którzy żyli samotnie i pobierali się w wieku czterdziestu, pięćdziesięciu lat. To najlepsza opcja. Brrr, nie mówmy o starości, to najgorsza rzecz na świecie.highwind pisze:Samotność może się wydawać atrakcyjna i bezpieczna kiedy ma się te (w przybliżeniu) 18-40 lat (u kobiet, zdaje się, górna granica leży niżej), jest się zdrowym i niezależnym człowiekiem. Ale w końcu przychodzi starość i jeśli chodzi o mnie - gdybym miał te 65 lat, marną emeryturę, schorowany/zmęczony organizm i żadnej rodziny - to na dzień dzisiejszy wydaje mi się, że nie myślałbym o niczym innym niż o samobójstwie. Oczywiście pozostają jeszcze przyjaciele, ale jako introwertyk nie mam i nie liczę chyba na żadnego. Poza tym, nawet jeśliby byli, to myślę że na starość mieliby swoje własne zmartwienia. Cóż, czasem, a nawet częściej niż tylko czasem myślę o starości. I strach przed nią motywuje mnie dużo bardziej, niż hamulce strachu przez potencjalnym związkiem.
Re: lęk przed bliskością / związkofobia
Nie lubię używać słów "znaleźć", "zdobyć", "mieć' w stosunku do ludzi. Niestety chyba to nie na tym polega żeby znaleźć kogoś idealnego. Bardziej chodzi o to żeby znaleźć kogoś kto akceptuje to że Ty nie jesteś ideałem. Kogoś kto poświęci trochę ze swoich marzeń o ideale dla kogoś drugiego.Takich androgynicznych najlepiej poszukuj. I introwertyczek oczywiście.
Oczywiście miło by było spotkać jakąś sympatyczną introwertyczkę, ale niestety nie na wszystko ma się wpływ.
Jak bym słyszał opinie o sobie. Pewnie jeszcze słyszysz miliard razy dziennie że czas już dorosnąć? :wink:Wygląda na to, że urodziłam się 17latką i 17latką pozostanę do śmierci. Ale poważnie, zachowanie pewnych cech dziecka, jak ciekawość, zachwyt nad codziennymi zjawiskami, wiara w marzenia, wrażliwość na przyrodę, jest dla mnie bardzo ważne. Jednocześnie od zawsze lepiej dogadywałam się z dorosłymi niż z rówieśnikami.
Dla mnie samotność to stan przejściowy, nawet jak nie ma niczego po nim. Nie da się z niego zrezygnować, po prostu albo się spotka "Tą" osobę albo nie, to nie zależy od nas.Pozostaje albo umrzeć młodo, albo zrezygnować z samotności.
Śmierć w młodym wieku jest atrakcyjna, ale co jak ktoś czuje się młodo nawet jak jego organizm już nie jedno przeżył?
I skąd wie że to co najlepsze ma już za sobą i nie warto na nic czekać?
Myślę że nie, starość może być czymś pięknym, jeśli tylko ma się z kim lub dla kogo starzeć. Znam wielu starców którzy czerpią więcej radości z życia niż niektórzy młodzi. Straszna może jest starość, ale nie ciała a ducha.Brrr, nie mówmy o starości, to najgorsza rzecz na świecie.
- Mirabella_91
- Intronek
- Posty: 26
- Rejestracja: 08 paź 2012, 10:33
- Płeć: nieokreślona
- Lokalizacja: Gdynia
Re: lęk przed bliskością / związkofobia
Są różne filmy...że ze związkami nie jest jak w filmie
Ale czysto teoretycznie jeśli spotkały by się dwie osoby które naiwnie wierzą w "filmową" miłość, to czy nie były by wstanie takie coś stworzyć, choćby swoją naiwną wiarą że się da?
Bo chcesz żeby byli idealni? Żeby...że koloryzuję osoby, które spotykam..
nie wiem co żeby, ale też często "poprawiam" ludzi których spotkałem
Nie do końca, przynajmniej dla mnie uczucia bardziej są jak barwy i zapachy, ciężko je jednoznacznie określić. Czasem są połączeniem kilku innych, czasem są niejasne, czasem nawet nie znam słów żeby je opisać. Może się za bardzo się we wszystko zagłębiam, ale nie da się wg mnie porównać relacji z jedną osobą do relacji z drugą bo każda jest inna...Ale chyba tak jest, że uczucie to jasna sprawa,
Re: lęk przed bliskością / związkofobia
Niestety mój introwertyzm przejawia się własnie jeśli chodzi o związki. Na tym polu to po prostu porażka, nie wzbudzam zainteresowania płci przeciwnej (myślą że jestem dziwakiem który nie ma nic do powiedzenia ) niestety - kiedyś usłyszałam że szkoda zachodu bo zanim przebije się przez mój mur to lata świetlne upłyną :lol: . Dlatego niestety cierpię z powodu samotności- wszyscy mi mówią otwórz się a na pewno kogoś poznasz - tylko że tak się nie dzieje. Faceci lubią dziewczyny śmiałe, które do nich zagadują a ja faktycznie muszę poznać kogoś dobrze ,żeby do niego zagadać. Niestety nie da się poznać ludzi bez rozmowy. Wolę przebywać sama, mam problem z bliższym kontaktem wole obserwować ludzi niż z nimi rozmawiać. Prawda jest taka -żeby być z druga osobą trzeba chcieć z nią przebywać a ja mam tak że owszem przejawiam zainteresowanie ale na początku a później unikam danej osoby gdy robi się poważnie. Już sama nie wiem czytam wasze wątki i widzę że jest szansa introwertycy się zakochują z wzajemnością więc może i ja mam szansę
Re: lęk przed bliskością / związkofobia
Ooj, bzdura totalna, jest na odwrót, faceci lubią dziewczyny nieśmiałe , do których sami muszą najpierw zagadać.kam27ek pisze:Faceci lubią dziewczyny śmiałe, które do nich zagadują a ja faktycznie muszę poznać kogoś dobrze ,żeby do niego zagadać.
przecież większość kobiet tak ma, jak można chcieć przebywać z osobą, która kobietę nie interesuje w dalszej znajomości, zawsze tak jest, że na początku ktoś wzbudzi zainteresowanie, a potem się nudzi i kobieta go ignoruje, więc co w tym "innego" ?Prawda jest taka -żeby być z druga osobą trzeba chcieć z nią przebywać a ja mam tak że owszem przejawiam zainteresowanie ale na początku a później unikam danej osoby gdy robi się poważnie
Tu część problemu leży też w atrakcyjności fizycznej, skoro tak jest to masz też problem ze swoją "atrakcyjnością", chcę zwrócić tylko uwagę, że nie można zwalać wszystkiego na cechy introwertyczne.Na tym polu to po prostu porażka, nie wzbudzam zainteresowania płci przeciwnej (myślą że jestem dziwakiem który nie ma nic do powiedzenia ) niestety - kiedyś usłyszałam że szkoda zachodu bo zanim przebije się przez mój mur to lata świetlne upłyną .