Kogoś mi jednak brakuje...

W tym dziale rozmawiamy o radościach i problemach, jakie dla introwertyków wynikają z bycia w związku.
Awatar użytkownika
Sorrow
Krypto-Extra
Posty: 829
Rejestracja: 21 gru 2007, 1:48
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w9
MBTI: ENFP

Re: Kogoś mi jednak brakuje...

Post autor: Sorrow »

Wroblaka pisze:Czuję się tylko coraz bardziej inna i myślę, że do prawdziwego szczęścia z drugim człowiekiem ów człowiek musiałby być wierną kopią mojego charakteru.
Mam podobnie.
Moja galeria na DeviantArt

"Violence solves everything."
Awatar użytkownika
inlovewithblack
Wtajemniczony
Posty: 8
Rejestracja: 18 lis 2012, 22:55
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Kraków

Re: Kogoś mi jednak brakuje...

Post autor: inlovewithblack »

Alex pisze:
Ja odnosze wrazenie ze nawet introwertykom coraz ciezej rozpoznac innych introwertykow bo kazdy ukrywa sie pod maska ekstrawertyka.

A jeszcze jedno: Co robisz zeby kogos poznac? Wychodzisz gdzies, albo probujesz poznac kogos przez neta czy cos?
Z tym ukrywaniem introwertyzmu to prawda. Sam się sobie dziwię, ale mam taką pracę, że gdybym faktycznie zachowywał się jak introwertyk, to po prostu nie mógłbym funkcjonować. Cały dzień siedzę z ludźmi, a terminy cisną. Nie ma przebacz. Przyznam, że bardzo mnie to męczy- chociaż z drugiej strony czerpię z tego też satysfakcję. Tak się zastanawiam, gdzie np. Wy pracujecie? (Na to pytanie jest odpowiedni wątek: Zawód introwertyka. Tu proszę nie robić offtopa. Inno)

Co robię żeby kogoś poznać? Hm, ogólnie okazji do poznania ludzi mam dużo. Nie mówię, że nie poznaję ciekawych osób, ale cały czas jakoś nie mogę natknąć się na tę jedyną. Cały czas próbuję, spotykałem się w tym roku z kilkoma dziewczynami, ale szybko wychodziło że nie miały zbyt równo pod sufitem :)
Alex pisze:narazie skoncentruj sie na sobie (w sensie pracuj nad soba, zeby tez byc porzadnym), to moja rada.
Może to trochę dziwne, ale akurat uważam się za bardzo porządnego faceta, aż chyba za porządnego jak na te czasy. Może to właśnie mój problem? W modzie są Ci który myślą o
Alex pisze: piwie, cyckach, itp.
Taka prawda ;]
Awatar użytkownika
Alex
Introwertyk
Posty: 80
Rejestracja: 25 wrz 2012, 15:53
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: UK

Re: Kogoś mi jednak brakuje...

Post autor: Alex »

Nie sugeruj sie tym co jest w modzie. W modzie jest tez glupota. Chcesz byc glupkiem?
Wazne zeby byc prawdziwym, zeby byc soba i nikogo nie udawac.

Przypomnial mi sie fragment ksiazki, ktora ostatnio czytam:

Byla kiedys duszyczka, która wiedziala, ze jest swiatloscia, mloda i przeto zadna doswiadczenia. “Ja jestem
swiatloscia”, powiadala. “Ja jestem swiatloscia.” Jednak swiadomosc ani powtarzanie tego nie mogly zastapic
doswiadczenia siebie jako swiatlosci. W swiecie, z którego wywodzila sie duszyczka, panowala wylacznie
jasnosc. Kazda dusza byla wspaniala, kazda niepowszednia, i kazda blyszczala blaskiem Mojej swiatlosci.
Zatem owa duszyczka byla niczym plomyk swiecy na sloncu. Zanurzona w jasnosci, której stanowila czesc, nie
mogla siebie dostrzec, ani doswiadczyc, Czym W Istocie Jest.
Stalo sie wiec, ze duszyczka zapragnela siebie poznac. Tak mocne bylo jej pragnienie, ze pewnego dnia
powiedzialem: “Czy wiesz, Malenka, co musisz uczynic, aby zaspokoic to swoje pragnienie?”

“Co takiego, Boze? Co? Nie cofne sie przed niczym!”, odparla duszyczka.
“Musisz odlaczyc sie od nas”, rzeklem, “a potem pograzyc sie w ciemnosci.”
“A czymze jest ciemnosc, o Przenajswietszy?”, spytala duszyczka.
“Wszystkim, czym nie jestes ty”, wyjasnilem i duszyczka zrozumiala.

Tak wiec oddzielila sie od Calosci i zstapila do innego swiata. A w tym swiecie miala moc sciagania na siebie
wszelkich odmian mroku. I tak postapila.

Lecz posród owych zgromadzonych ciemnosci zawolala, “Ojcze, Ojcze, dlaczego mnie opusciles?” Jak i wy to
czynicie w swej najczarniejszej godzinie. Ale przeciez ja nigdy was nie porzucilem, zawsze stoje u waszego
boku, gotów przypomniec wam, Czym W Istocie Jestescie; zawsze gotów przyjac was z powrotem do siebie.
Zatem, badzcie swiatlem – w ciemnosci i nie przeklinajcie jej.
I nawet kiedy osaczy was to, czym nie jestescie, nie zapominajcie swej prawdziwej istoty.
I wiedzcie, iz to, jak sie zachowacie w chwili najciezszej próby, moze stac sie zaczynem najwspanialszego triumfu. Albowiem stwarzane przez was doswiadczenie jest wyrazem tego, Czym W Istocie Jestescie – I Czym Pragniecie Byc.


Mam nadzieje, ze troche Cie ten tekst pocieszy :)
A tak poza tym, czasami milosc przychodzi do nas w najmniej oczekiwanym momencie, wiec nie probuj szukac jej na sile.

P.s. Sory za dluga odpowiedz, ostatnio gdzies czytalam na forum ze ludzie chcieliby czytac krotsze posty, ale tego akurat nie dalo sie skrocic :)
Awatar użytkownika
Difane
Rozkręcony intro
Posty: 313
Rejestracja: 11 lip 2012, 1:03
Płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa

Re: Kogoś mi jednak brakuje...

Post autor: Difane »

Wroblaka pisze:myślę, że do prawdziwego szczęścia z drugim człowiekiem ów człowiek musiałby być wierną kopią mojego charakteru.
Też tak kiedyś myślałem, ale w moim przypadku takie podejście jest raczej skazane na porażkę. Dlaczego ? Dlatego że nawet gdyby gdzieś na świecie istniała dziewczyna o takim samym charakterze jak mój, to biorąc pod uwagę moją śmiałość, otwartość czy komunikatywność (a raczej ich brak), to co z tego że byłaby taka sama, skoro nigdy bym jej nie poznał :P .
FatBantha
Introrodek
Posty: 15
Rejestracja: 07 paź 2012, 17:59
Płeć: nieokreślona

Re: Kogoś mi jednak brakuje...

Post autor: FatBantha »

Wroblaka pisze:A gdzie tam, odkąd pamiętam, powtarzałam sobie: staraj się stale doskonalić, wreszcie spotkasz ludzi, którzy docenią. I nie bardzo działa. Czuję się tylko coraz bardziej inna i myślę, że do prawdziwego szczęścia z drugim człowiekiem ów człowiek musiałby być wierną kopią mojego charakteru.
Jakkolwiek narcystycznie by to nie brzmiało, masz chyba rację.

I mówię to z pozycji kogoś, kto niedawno ze swojego sześcioletniego związku zrezygnował, bo mimo wszelkich starań, nie odnalazł w nim tego, czego szukał. Może to i przykre, ale czasem nawet jeśli mamy to szczęście, że jesteśmy przez kogoś kochani, ale nie odpowiada nam sam sposób, w jaki to uczucie jest manifestowane, tak naprawdę do końca szczęśliwi z nim nie będziemy.

Jeśli uznamy, że każdy charakter ma swój określony sposób bycia, to będzie on zdeterminowany także w przypadku okazywania uczuć, co dalej przełoży się na oczekiwania wobec związków i partnera. I można sobie powtarzać, że ktoś kochający to cud, czarując rzeczywistość, gdy jest się samotnym, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia.
wyszarpywanie na siłę najbardziej tajonych skrawków swego wnętrza
Wyszarpywanie na siłę? A może by tak subtelniej i bardziej dobrowolnie, brutalna, młoda damo? Generalnie jednak tak, "najbardziej tajone skrawki swego wnętrza" brzmią dobrze. W ogóle, budowanie związku w oparciu o znajomość tego, co najbardziej kruche, zatem wymagające największej troski; zarówno obaw czy też tego, co chcielibyśmy ukryć nawet przed samymi sobą, pozwalające osiągnąć stopień bliskości graniczący z wzajemnym uzależnieniem, to coś dla mnie wyjątkowo znajomego. Tylko, że nie da się tego zrobić z kimś, kto nie ma podobnych oczekiwań od związku i na przykład coś takiego go przeraża.

Z drugiej strony, nie będę przecież chodził w t-shircie z napisem "INFJ or GFY" i pytał zainteresowanych pań o ich cztery litery. Chociaż może powinienem, bo pozwoliłoby to ograniczyć zbędne straty w złamanych sercach i rozczarowaniach własnych. Niby jest net, ale szukanie kogoś według klucza i planu zabija jakąkolwiek naturalną spontaniczność i przypomina coś równie uwłaczającego godności, jak korzystanie z usług biur matrymonialnych.

Jeśli jest się samemu, jest trudno. Jeśli jest się wybrednym, jest jeszcze trudniej. Ale być niewybrednym, w moim przypadku to już zupełnie niemożliwe. :mrgreen:
Pan i opiekun Ustronnego Zakątka pod Diadą Tego Co Nieskończenie Wielkie-i-małe, który różnorodnością się zachwyca, możliwość nad koniecznością stawia oraz indywidualistyczny propertarianizm zaleca, posta tego napisał. Chwali mu się to, w imię Diady.

INFJ
4w5
Awatar użytkownika
Akolita
Krypto-Extra
Posty: 756
Rejestracja: 01 sie 2008, 18:02
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Łódź/Włocławek

Re: Kogoś mi jednak brakuje...

Post autor: Akolita »

Póki jestem młoda i w miarę nie najgorzej wyglądam, póty mogę angażować się w przelotne związki, luźne związki, relacje bez zobowiązań itd. Jak już będę starą prukwą, zapewne skończy się zabawa, ale trudno. Nie nadaję się do trwałego związku z jednym partnerem, nie umiałabym żyć z kimś pod jednym dachem, być żoną, matką, gotować obiady, dzielić z partnerem łóżka, łazienki i kuchni. Już dawno pogodziłam się z faktem, że skończę samotna, z kotem na kolanach i psem obok siebie. :P
Ale brak drugiego człowieka mnie również doskwiera.
Mówi, że nigdy nie śpi. Że nigdy nie umrze. Dyga przed skrzypkami, pląsa do tyłu, odrzuca głowę, parska głębokim gardłowym śmiechem i jest wielkim ulubieńcem, ten sędzia. Wachluje się kapeluszem, a księżycowa kopuła jego czaszki sunie blada pod światłami, on zaś obraca się, przejmuje skrzypki, wiruje w piruecie, wykonuje jedno pas, dwa pas, tańcząc i grając jednocześnie. Nigdy nie śpi. Mówi, że nigdy nie umrze. Tańczy w świetle i cieniu i jest wielkim ulubieńcem. Nigdy nie śpi, ten sędzia. Tańczy i tańczy. Mówi, że nigdy nie umrze.”
Awatar użytkownika
BatChat
Introrodek
Posty: 19
Rejestracja: 29 lis 2012, 16:16
Płeć: nieokreślona

Re: Kogoś mi jednak brakuje...

Post autor: BatChat »

Wroblaka pisze:Czuję się tylko coraz bardziej inna i myślę, że do prawdziwego szczęścia z drugim człowiekiem ów człowiek musiałby być wierną kopią mojego charakteru.
Miesiąc temu poznałem taką osobę. Może nie była wierną kopią, ale było wystarczająco blisko jak dla mnie. Niestety nic z tego nie wyszło.

Od kiedy skończyłem studia, uświadomiłem sobie, że nigdy nie miałem kumpli poza miejscami, w których byłem niejako zmuszany do kontaktu z innymi ludźmi (szkoła, praca). Studia i tamta praca się skończyły, więc od jakichś 2 lat jestem praktycznie sam. Tak naprawdę brak znajomych mi nie przeszkadza, ale coraz bardziej brakuje mi tej drugiej połówki jabłka i coraz bardziej się boję, że nigdy jej nie znajdę.
Awatar użytkownika
BarMos
Introrodek
Posty: 21
Rejestracja: 30 gru 2011, 22:08
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w4
MBTI: ISFJ-T
Lokalizacja: Lublin

Re: Kogoś mi jednak brakuje...

Post autor: BarMos »

Od kiedy skończyłem studia, uświadomiłem sobie, że nigdy nie miałem kumpli poza miejscami, w których byłem niejako zmuszany do kontaktu z innymi ludźmi (szkoła, praca). Studia i tamta praca się skończyły, więc od jakichś 2 lat jestem praktycznie sam. Tak naprawdę brak znajomych mi nie przeszkadza, ale coraz bardziej brakuje mi tej drugiej połówki jabłka i coraz bardziej się boję, że nigdy jej nie znajdę.
Mógłbym się pod tym podpisać bo u mnie jest dokładnie tak samo. Zawsze myślałem, że znajomi czy dziewczyna nie są mi potrzebne do szczęścia. Dobrze mi było samemu, a ja wychodzę z założenia, że jeśli coś jest dobre to się tego nie zmienia bo po co? Ale jakiś czas temu zdałem sobie sprawę, że to nie jest to. Lubię samotność, ale mimo wszystko "Kogoś mi jednak brakuje...". Fajnie było by mieć osobę na której Ci zależy, dla której jesteś ważny i z którą można byłoby pogadać o czymś innym niż tylko "o pogodzie".
Wyszłam z założenia, że co ma być to będzie
Moim zdaniem to nie jest dobre założenie. Dlaczego? Bo też w przeszłości tak myślałem i ciągle jestem sam, a mam już 26 lat. Jako romantyk wierzyłem w przeznaczenie, co ma być to będzie i te sprawy, że nie muszę szukać i że miłość mnie znajdzie sama, ale to nie prawda, bo nie znajdzie. Trzeba szukać samemu, tzn. wychodzić do ludzi jak to mawiają ekstrawertycy. A, że ja nie mam prawie żadnych znajomych to dodatkowe utrudnienie. Ech całe życie pod wiatr.
Awatar użytkownika
Faramuszka
Stały bywalec
Posty: 226
Rejestracja: 26 paź 2012, 17:25
Płeć: kobieta

Re: Kogoś mi jednak brakuje...

Post autor: Faramuszka »

BarMos pisze:
Wyszłam z założenia, że co ma być to będzie
Moim zdaniem to nie jest dobre założenie. Dlaczego? Bo też w przeszłości tak myślałem i ciągle jestem sam, a mam już 26 lat. Jako romantyk wierzyłem w przeznaczenie, co ma być to będzie i te sprawy, że nie muszę szukać i że miłość mnie znajdzie sama, ale to nie prawda, bo nie znajdzie. Trzeba szukać samemu, tzn. wychodzić do ludzi jak to mawiają ekstrawertycy. A, że ja nie mam prawie żadnych znajomych to dodatkowe utrudnienie. Ech całe życie pod wiatr.
Tyle, że ja do romantyczek nie należę.
Po prostu troszkę straciłam wiarę w ludzi.
"Co ma być to będzie" oznacza to, że jeśli przyjdzie mi być samą nic się strasznego nie stanie.
Jeśli komuś zależy na szukaniu miłości, to niech to robi.
Jeśli chodzi o mnie to również mam niewielu znajomych, więc zadanie utrudnione.
Może jak będę w Twoim wieku, to się będę tym martwić ^^
EDIT: Na post poniżej :P Jeśli chodzi o mnie, to potrafię zainicjować pierwsze spotkanie, kwestia jest taka, że po prostu nie potrzebuję teraz czegoś takiego. Może, jest to i dziwne jak na mój wiek (22), ale mi się nigdzie nie śpieszy. (Wolę poczekać, niż znów się pomylić ^^ ).
Ostatnio zmieniony 29 lis 2012, 22:08 przez Faramuszka, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
BatChat
Introrodek
Posty: 19
Rejestracja: 29 lis 2012, 16:16
Płeć: nieokreślona

Re: Kogoś mi jednak brakuje...

Post autor: BatChat »

BarMos pisze:
Wyszłam z założenia, że co ma być to będzie
Moim zdaniem to nie jest dobre założenie. Dlaczego? Bo też w przeszłości tak myślałem i ciągle jestem sam, a mam już 26 lat.
W przypadku dziewczyn takie założenie nie musi być złe. Ba, z moich obserwacji wynika, że bardzo dużo dziewczyn, i to wcale nie introwertyczek, wychodzi z takiego właśnie założenia. W naszej kulturze przyjęło się, że to facet inicjuje pierwsze spotkanie, a kobieta jedynie wysyła mu (czasami nawet podświadomie) subtelne sygnały, jeśli jest zainteresowana bliższą znajomością. Tak więc, kolego, musisz wziąć się w garść i zacząć działać, a Faramuszka póki co może czekać na to, co ma być. ;)
Awatar użytkownika
BarMos
Introrodek
Posty: 21
Rejestracja: 30 gru 2011, 22:08
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w4
MBTI: ISFJ-T
Lokalizacja: Lublin

Re: Kogoś mi jednak brakuje...

Post autor: BarMos »

"Co ma być to będzie" oznacza to, że jeśli przyjdzie mi być samą nic się strasznego nie stanie.
Jak tak to ok, nie do końca zrozumiałem co miałaś na myśli, ale dzięki za wyjaśnienie.
Tak więc, kolego, musisz wziąć się w garść i zacząć działać
Tak, tak wiem o tym. Będę musiał się kiedyś zebrać na odwagę, podejść do jakiejś nieznajomej na mieście i liczyć na cud. :lol:
Jeśli chodzi o mnie, to potrafię zainicjować pierwsze spotkanie
Serio potrafiłabyś podejść jako pierwsza do faceta który Ci się spodoba i zagadać?
Awatar użytkownika
Faramuszka
Stały bywalec
Posty: 226
Rejestracja: 26 paź 2012, 17:25
Płeć: kobieta

Re: Kogoś mi jednak brakuje...

Post autor: Faramuszka »

BarMos pisze:
Jeśli chodzi o mnie, to potrafię zainicjować pierwsze spotkanie
Serio potrafiłabyś podejść jako pierwsza do faceta który Ci się spodoba i zagadać?
Tak, ale musi być spełnione parę czynników xD Jak już gdzieś wyjdę, to przede wszystkim muszę mieć dobry, albo "głupi humor" (jeszcze lepszy niż dobry xD) co zdarza mi się ostatnio stosunkowo rzadko ^^. Poza tym, muszę mieć możliwość obserwacji tak około 5 min. danego osobnika xD
Bynajmniej, zdarzyło mi się i nie żałuję, mimo iż to byli panowie ze zbyt dużą różnicą wiekową jak dla mnie, ale to już chyba kwestia mojego gustu jeśli chodzi o styl ubierania się i jakąś dojrzałość. Poczekam aż panowie bardziej zbliżeni wiekowo dojrzeją, albo takiego spotkam (albo i nie ^_^).
Awatar użytkownika
Difane
Rozkręcony intro
Posty: 313
Rejestracja: 11 lip 2012, 1:03
Płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa

Re: Kogoś mi jednak brakuje...

Post autor: Difane »

BatChat pisze:Od kiedy skończyłem studia, uświadomiłem sobie, że nigdy nie miałem kumpli poza miejscami, w których byłem niejako zmuszany do kontaktu z innymi ludźmi
Też tak miałem i mało tego - ze względu na drogę jaką wybrałem - doszedłem do wniosku, że ja już w sumie żadnych kumpli mieć nie będę. No chyba że takich co sobie o mnie przypomną, jak przeczytają na mój temat w necie czy w gazecie :P . Chociaż oprócz znajomych ze szkolnych ław miałem jeszcze takich "wyspecjalizowanych kolegów" od gry w piłkę, tj. spotykałem się z nimi tylko po to aby pokopać gałę. Poza boiskiem nie utrzymywaliśmy żadnych kontaktów, a nawet jak ich spotykałem, to o niczym nie rozmawialiśmy, bo w sumie poza tym jak grali to niczego o nich nie wiedziałem, ani oni o mnie :) .
BatChat pisze: Tak naprawdę brak znajomych mi nie przeszkadza, ale coraz bardziej brakuje mi tej drugiej połówki jabłka i coraz bardziej się boję, że nigdy jej nie znajdę.
BarMos pisze:Lubię samotność, ale mimo wszystko "Kogoś mi jednak brakuje...". Fajnie było by mieć osobę na której Ci zależy, dla której jesteś ważny i z którą można byłoby pogadać o czymś innym niż tylko "o pogodzie"
Nie to żebym się z tego cieszył, ale gdy mogę poczytać o tym, że ludzie są w podobnej sytuacji do mojej, to stanowi to dla mnie jakieś takie - marne bo marne ale jednak - pocieszenie. I wiem że może nie zabrzmi to zbyt budująco i pewnie nie ma to dla nas żadnego znaczenia, ale tak jakby nie patrzeć można stwierdzić, że pomimo iż jesteśmy samotni, to jednak nie jesteśmy sami :) .
Awatar użytkownika
apohawk
Rozkręcony intro
Posty: 298
Rejestracja: 27 lis 2012, 18:35
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 4w5
Lokalizacja: Wrocław

Re: Kogoś mi jednak brakuje...

Post autor: apohawk »

Difane pisze:Nie to żebym się z tego cieszył, ale gdy mogę poczytać o tym, że ludzie są w podobnej sytuacji do mojej, to stanowi to dla mnie jakieś takie - marne bo marne ale jednak - pocieszenie.
Też tak czasem reaguję, ale zdałem sobie sprawę z tego, iż czuję się dzięki temu lepiej, bo wiem, że inni ludzie też tak mają, że to jest "normalne", że to rozumieją. W pewnym sensie "wszystko u mnie w porządku". Nie jest to na zasadzie "niech też się męczą", nie ma w tym złośliwości, więc nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia.
No good deed goes unpunished.
Awatar użytkownika
Mirabella_91
Intronek
Posty: 26
Rejestracja: 08 paź 2012, 10:33
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Gdynia

Re: Kogoś mi jednak brakuje...

Post autor: Mirabella_91 »

Chyba ostatnio przy rozmowie z mamą, stwierdziłam, że we właściwym czasie spotkam właściwego chłopaka, czyli uczucie z wzajemnością... Że przestanę tak to analizować, że poczekam... I czasem wierzę w to mocniej, a czasem słabiej... Bo moje myślenie na ten temat jest... różne. Wszystkim wokół życzę prawdziwego uczucia i cicho wierzę, że blask nie ominie mojego serca... Myślę, że to piękne być dla kogoś, i by ta osoba była dla nas tym kimś wyjątkowym... Poznać spełnienie takiego uczucia i doświadczać go, by trwało... Bo to takie ujmujące dla mnie, że myślę, że to mnie nie spotka... Więc ta cicha nadzieja jest jak płomyczek, ale obiektywnie mogę powiedzieć, że cieszę się, że jest... Tylko czasem przygasa... Tak, nadzieja to silne uczucie...
ODPOWIEDZ