ekstrawertyczka a introwertyk - ratowanie związku

W tym dziale rozmawiamy o radościach i problemach, jakie dla introwertyków wynikają z bycia w związku.
faccia_triste
Introrodek
Posty: 15
Rejestracja: 29 sty 2013, 23:03
Płeć: nieokreślona

Re: ekstrawertyczka a introwertyk - ratowanie związku

Post autor: faccia_triste »

highwind pisze: "Co w tym dziwnego? Ten typ tak ma po prostu, a ty tego za cholerę nie możesz pojąć. Odburkiwanie i niestosowne odzywki to jedno, ale braku rozmowy bym nie demonizował. (...)"


Ja nie demonizuje samego braku rozmowy. Ty, o ile dbrze rozumię masz na myśli rozmowę samą w sobie. Taką rozmowę o wszystkim i o niczym. Odpowiem więc tak: Nie mam nic przeciwko gdy czasem się nie odzywa bo i ja lubię czasem ciszę. Pasuje mi gdy np jestesmy razem w domu ale nie rozmawiamy i kazdy zajmuje sie sobą. Nie przeszkadza mi to i to nie tak że od razu się niepokoję i zaczynam jakieś z tyłka wzięte tematy, robiąc z siebie idiotkę tylko dlatego że już boję się że brak tej rozmowy oddali nas od siebie, więc trzeba rozmawiać. Na siłę.
Nie wiem czy jestem w stanie Ci to wytłumaczyć... Chodzi o to że u nas występują dwa braki rozmowy... Może to dziwnie brzmi, ale tak jest. Pierwszy brak rozmowy to ten w którym nie rozmawiamy bo nie ma o czym. I to nie dlatego że się sobą nudzimy. Zajmujemy się sobą. Ja wtedy najczęściej mam czas na robienie rzeczy które lubię. Czytam, rysuję... On również. Drugi brak rozmowy to ten negatywny. Przynajmniej ja go negatywnie odczuwam... a wygląda to tak że nie odzywa się do mnie ale np potrafi wyjsc do znajomych, czy normalnie z nimi rozmawiać. Co mnie irytuje. No i tak. Zdarzało się że zaczynałam wypytywać, albo nawet płakać co prowadziło do tego że był dla mnie jeszcze bardziej niemiły. I nie potrafiłam sie porozumieć. To akurat moj bład. Zdaje sobie z tego sprawe. Jednak musze dodac ze moje zachowanie sie zmieniło. Nie chce powiedziec ze jestem teraz bez wad :P ale nie mam potrzeby by płakać o to ze sie nie odzywa, najzwyczajniej w swiecie zaczelismy rozmawiac no a że z rozmowy nic nie wyszło po prostu staram sie przeczekac ten "okres". Czasem jednak sie jednak nad tym zastanawiam i m.in. dlatego mowie o tym tutaj na forum. Potrzebowałam opinii kilku nieznanych osób.

No i teraz :D muszę napisać, że powyższą część posta pisałam wczoraj w pracy a że było późno gdy dotarałam do domu przerwałam i postanowiłam dokonczyć ją dziś. :) Nie żebym bawiła się w naśladownictwo...

highwind pisze:
W ogóle to jestem zdezorientowany. Raz piszesz, że nieodzywanie się dotyczy też innych, a wcześniej czytałem, że wkurzało cię jak nie rozmawiał z tobą, ale śmiał się, czatując z innymi znajomymi. To jaki on w końcu jest? Generalnie milczek, czy milczek wobec ciebie? Bo jak to pierwsze, to sorry, ale deal with it :P
No właśnie tego nie rozumie... Bo u niego są dwa milczki. Tak jak przedstawiłam powyżej. Ten gorszy milczek kiedys potrafił wyjść bez słowa z domu i ja nie wiedziałam co sie z nim dzieje. Ten gorszy potrafił ze mna nie rozmawiac a gdy przyszedł do nas znajomy gral z nim w lotki i smial sie na całego. Co prawda jednak jak teraz nad tym mysle to musze przyznac ze chyba sie stara. Bo to co przedstawilam bylo kiedys i wlasnie przez to sie rozstalismy a teraz juz tak nie robi. Nie rani mnie wychodzac z domu gdy ja np. wyjde do lazienki. WOW! Musze przyznać że chyba otwieram oczy i zaczynam widzieć rzezcy których chyba nie doceniałam ! :P Zaraz chyba zaczne obgadywać samą siebie...:P

highwind pisze: On przynajmniej jest szczery :P Choć za łatwo się poddaje i mógłby postarać się mocniej. Co jest dziwne, bo już parę razy ciebie stracił i powinien wiedzieć co ryzykuje.

No jest szczery. Do bólu... :) Ale to dobrze bo napisałeś wcześniej że jak Twoja dziewczyna powiedziała czasem coś nie uzasadnionego to miałeś dość, no nie powiem że mi się nie zdarza powiedzieć coś głupiego. Tym bardziej że jestem od niego nieco młodsza i samo poczucie humoru mam nieco inne. Ale on mówi mi o tym :) Czasem zaśmieje się i powie że to co mówie zabrzmiało głupio a czasem jest bardziej szorstki w tych sprawach :P ale to nie to doprowadza do jedo milczenia.
Natomiast mam wrażenie, że twoje deklaracje chęci jego zrozumienia wyparowują tak szybko, jak tylko opuszczą koniec twojego języka. Mówisz mu, że chcesz zrozumieć, ale to tylko słowa, a tak na prawdę masz klapki na oczach. Tak to wygląda z mojej perspektywy (która jest jednak skrajnie niedoinformowana, więc mogę błądzić w ciemnościach). Może by tak odpuścić myślenie "chcę cię zrozumieć, ale musisz zrozumieć też mnie", na rzecz bardziej bezinteresownego podejścia? Wiadomo, że faceci nie rozumieją kobiet :P
No właśnie dzięki tej części wypowiedzi w końcu troszkę przejrzałam na oczy! Mówisz DDA nie znosi krytyki? Ja jednak sądzę że tej krytyki troszkę potrzebowałam. Właśnie dlatego nie było sensu rozmawiać z rodziną czy z przyjaciółką. Oni mi nie powiedzą że to moja wina bo jak to rodzina będą po mojej stronie. Czyż nie? Moja przyjaciółka np. to 100% E. wiec na pewno nie stanęła by po jego stronie bo już nie raz słyszałam "jak to on się może tak bezczelnie nie odzywać! Mój chłopak by tak nie zrobił". Co doprowadza mnie do szału. Z reszta ja cgdy już czuję chęć wyspowiadania sie z moich myśli niechętnie mówię o tym bliskim... Tylko gdy już bardzo mnie przyciśnie. Ale ogólnie wole to zatrzymać dla siebie i wtedy staram sie jakoś pogadac o tym z moim chłopakiem. CZasem sie udaje a czasem nie :P
No ale przejde do sedna. Musze przyznać trafiłeś w sedno w zdaniu że moje deklaracje szybko wyparowują. Chyba jednak musze się z tym zgodzić. Jako że pracuję nad sobą zaczynam też postrzegać jakie błędy ja popełniam. Jednak to też nie do końca tak. Chodzi o to ż eja chce go zrozumieć ale on powiedział że sam siebie nie rozumie... Wiec jak widać to troszkę bardziej zawiłe. Za to często pojawiało się podczas gorszych dni miedzy nami słowo " AKCEPTACJA". A dokładnie pytanie czy jestem w stanie zaakceptowac jego zachowanie. Ja oczywiście zaraz myslalam " ale jak to. to ja mam akceptoac wszytsko a co wtedy zostanie dla Ciebie do zaakceptowania." wydawało mi się to nieco samolubne. On powiedział kiedyś, że będzie się starał pracować nad sobą. Natomiast po kilku kłótnich gdy ja NIESTETY za każdym razem się powtarzałam, i mówiłam coś czego introwertyk chyba każdy by nie zniósł: " Mówiłeś że bedziesz sie starał" wiec on w koncu za którymś razem powiedział że widać nie potrafi... Teraz to dostrzegam.

Jest mi o wiele łatwiej od pewnego czasu :) Czuję się jakby nastąpił przełom choć dokładnie nie wiem gdzie i kiedy nastąpił. W każdym razie staram się myśleć też nad moimi wadami. Oczywiście nadal mnie męczy problem tego że pójście na piwo mu nie przeszkadza a rozmowa ze mną już tak. Ale czy to aby czasem już nie moja kobieca zazdrość sie we mnie odzywa? Hmmm...
Tymczasem zamykam już temat mojego związku. :) Było mi miło was wysłuchać :D Na forum się będe dalej udzielać bo zaczynam dostrzegać że ze mnie jednak taki ekstrawertyk nie jest. Np. nigdy nie rozumiałam dlaczego przegapiłam tyle chwil w szkole, tyle imprez o których teraz, gdy sie czasem spotkam z koleżankami ze szkolnych lat , one cały czas trajkoczą. Ja je opuściła bo nie miałam najzwyczajniej ochoty na takie zabawy :P Dodatkowo też zastanawiałam się "dlaczego ludzie pytaja sie czemu jestem smutna gdy ja przecież nie jestem smutna, myślę" Nie mniej jednak... Introwertykiem nie jestem 100% ale ekstra też ze mnie marne :P hehe

Pozdrowionka dla wszystkich którzy się zainteresowali moimi żalami :P Dzięki
A veces...
faccia_triste
Introrodek
Posty: 15
Rejestracja: 29 sty 2013, 23:03
Płeć: nieokreślona

Re: ekstrawertyczka a introwertyk - ratowanie związku

Post autor: faccia_triste »

Czerwona pisze: Tych rad lepiej nie słuchaj; chcą sensacji Twoim kosztem :P

HEH, :) No nie wątpię :P nie mam zamiaru słuchać ale dziękuje za radę :)
To by mi raczej nie pomogło :)
A veces...
faccia_triste
Introrodek
Posty: 15
Rejestracja: 29 sty 2013, 23:03
Płeć: nieokreślona

Re: ekstrawertyczka a introwertyk - ratowanie związku

Post autor: faccia_triste »

faccia_triste pisze: Było mi miło was wysłuchać :D
Miałam na myśli : PRZECZYTAĆ :)
A veces...
Awatar użytkownika
highwind
Legenda Intro
Posty: 2179
Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w9
MBTI: istj
Lokalizacja: wro

Re: ekstrawertyczka a introwertyk - ratowanie związku

Post autor: highwind »

Co do tych rad o sprowadzeniu Pana X na forum, to oczywiście sarkazm i niedźwiedzia przysługa. Nie traktujcie tego na serio. Gdybym naprawdę tego chciał, zrobiłbym to subtelniej, bez przytaczania anegdoty jaki to wywołało efekt w moim przypadku :twisted:

A w temacie to tak na szybko, bo widać chcesz kończyć wątek:
Wiadomo, że frustrująca jest konieczność bezwarunkowego zaakceptowania niektórych cech, zwłaszcza tych z twojego punktu widzenia negatywnych. I rozumiem, że to może pozostawiać wrażenie nieodwzajemnionego zaangażowania. Ale to często bywa pułapka, po wpadnięciu w którą ludzie zaczynają się od siebie oddalać. Czasem bywa tak, że wystarczy bezinteresownie zacząć od siebie, choćby w jakiejś drobnostce (dla wielu ludzi to nie do pomyślenia - ja nie będę się dla nikogo zmieniać, niech mnie akceptuje taką/takim, jaką jestem), a partner dostrzegłszy trud, poświęcenie, no niech będzie że miłość nawet, nie pozostanie dłużnikiem. Natomiast jeśli jednak będzie leciał w kulki - no cóż. Wtedy wiesz co robić :]
faccia_triste
Introrodek
Posty: 15
Rejestracja: 29 sty 2013, 23:03
Płeć: nieokreślona

Re: ekstrawertyczka a introwertyk - ratowanie związku

Post autor: faccia_triste »

Dokładnie :) no więc, POŻYJEMY, ZOBACZYMY :) Mam teraz przynajmniej czas na pracę nad sobą :)
Jeszcze raz dziękuję :)
A veces...
Awatar użytkownika
Tytus
Introwertyk
Posty: 65
Rejestracja: 03 lis 2013, 15:58
Płeć: nieokreślona

Re: ekstrawertyczka a introwertyk - ratowanie związku

Post autor: Tytus »

czarnulka pisze:Chciałabym Wam wszystkim podziękować za dobre rady. Niestety, obawiam się, że wszystko na próżno.

Nasze rozstanie jest, jak się dzisiaj dowiedziałam, definitywne i nieodwołalne. Żadne rozmowy nie pomogą, jeśli druga strona uważa, że bycie w związku z osobą ekstrawertyczną to strata cennej energii. Że nie trzeba w ten związek włożyć żadnego wysiłku, a jeśli już - to ten wysiłek powinien spoczywać wyłącznie na barkach ekstrawertyka.

Drodzy Introwertycy! Czytałam wiele Waszych wypowiedzi na tym forum, z których wynika, że "ekstrawertyczka jest dobra tylko na chwilę". Żaden z Was - mężczyzn intro - nie bierze nas, dziewczyn ekstra, na poważnie. Traktujecie nas jak eksperyment naukowy, mający dowieść z góry przesądzonych tez. Żądacie dowodów w postaci "szczęśliwych małżeństw trwających co najmniej 5 lat", wymieniając długie litanie cech, jakie Was w nas denerwują. Dla Was jesteśmy "imprezowiczkami", "egoistkami", histerycznym zlepkiem emocji i hormonów. Dla siebie zachowujecie same pozytywne cechy, łącznie z prawem do odczuwania "prawdziwych i głębokich" uczuć, bo te doświadczane przez ekstrawertyków są płytkie i powierzchowne.

Niespodzianka! Wcale tak nie jest. To, że przeżywamy wszystko inaczej, bardziej otwarcie, nie oznacza, że mniej nas boli, kiedy związek się kończy. Boli wręcz bardziej, bo ciężko z Was wyciągnąć prawdę, porozmawiać szczerze o Waszych uczuciach wobec nas. Zabieracie nam oczyszczającą moc rozmowy, chowając się w te swoje skorupy, uciekając wręcz dosłownie, bez odbierania telefonu, bez odpowiadania na maile i smsy.

Przepraszam za uogólnianie. Mi się zawalił świat pod nogami, a jemu jest, jak mi wyznał, "trochę smutno". Nadal nie wiem, czy mnie kochał, czy tylko zauroczył się na moment. Nie dowiedziałam się, o co tak naprawdę poszło, pewnie nie ma jednego powodu, a może nie ma go wcale. Może eksperyment się skończył, i on sobie coś udowodnił. I jest w stanie uśmiechnięty iść dalej, kiedy ja wyję z rozpaczy w samotności.

Nie kasuję tego wątku, niech zostanie innym ku przestrodze. Good night and good luck.
99,9% zgadzam się......tak właśnie jest.My wyjemy w poduszkę a intro trochę smutno....albo wcale.Zero rozmowy,zero wyjaśnień co się stało.
twarda intro
Introwertyk
Posty: 123
Rejestracja: 10 wrz 2013, 20:04
Płeć: nieokreślona
MBTI: 100% ekstrawertyk

Re: ekstrawertyczka a introwertyk - ratowanie związku

Post autor: twarda intro »

Tytus pisze: 99,9% zgadzam się......tak właśnie jest.My wyjemy w poduszkę a intro trochę smutno....albo wcale.Zero rozmowy,zero wyjaśnień co się stało.
Intro to w ogóle psychopaci bez uczuć, tak oczywiście.
Awatar użytkownika
Tytus
Introwertyk
Posty: 65
Rejestracja: 03 lis 2013, 15:58
Płeć: nieokreślona

Re: ekstrawertyczka a introwertyk - ratowanie związku

Post autor: Tytus »

twarda intro pisze:
Tytus pisze: 99,9% zgadzam się......tak właśnie jest.My wyjemy w poduszkę a intro trochę smutno....albo wcale.Zero rozmowy,zero wyjaśnień co się stało.
Intro to w ogóle psychopaci bez uczuć, tak oczywiście.
Ponownie-po co ten sarkazm???
ODPOWIEDZ