ekstrawertyczka a introwertyk - ratowanie związku

W tym dziale rozmawiamy o radościach i problemach, jakie dla introwertyków wynikają z bycia w związku.
czarnulka
Zagubiona dusza
Posty: 3
Rejestracja: 30 sty 2013, 16:54
Płeć: nieokreślona

ekstrawertyczka a introwertyk - ratowanie związku

Post autor: czarnulka »

Witam wszystkich. Jestem ekstrawertyczką. Trafiłam tutaj w poszukiwaniu rady - a właściwie chyba bardziej chęci wygadania się (jak to ekstrawertyk).

Mam lat 30 i trochę. Rozpadł się właśnie mój blisko 10-letni związek z ekstrawertykiem. Szukałam spokoju i oparcia, i znalazłam je w osobie znajomego introwertyka. Podobał mi się od dłuższego czasu i wydawało mi się, że on także mnie lubi. Oczywiście delikatne działania i zawoalowane sugestie nie przynosiły żadnych rezultatów, więc któregoś dnia wywaliłam przysłowiową "kawę na ławę" i powiedziałam mu wprost, że bardzo go lubię. Usłyszałam, że on też mnie lubi. Minęły kolejne dwie godziny, po czym powiedział, że chciałby mnie pocałować - ale tego nie zrobił. Tylko mi mówił, że by chciał. Myślałam, że oszaleję - po co mówi, a nie robi?! Kolejną godzinę spędziliśmy na rozmowach o niczym i w końcu podjął decyzję. Uff;)

Nasze spotkania były bardzo niewinne (jak na parę dorosłych ludzi;)). Wydawało mi się, że coś wiem o introwertykach (w życiu się z żadnym nie spotykałam; wśród moich znajomych i w rodzinie też są właściwie sami ekstrawertycy) i nie chciałam go poganiać w żaden sposób. Powtarzałam sobie ciągle: "nie wykonuj żadnych gwałtownych ruchów". Działało znakomicie, po jakiś trzech tygodniach wyznał mi miłość i, co więcej, zrobił też coś w rodzaju oświadczyn - powiedział, że widzi naszą wspólną przyszłość, że chciałby się ze mną zestarzeć. Nawet wspomniał o dziecku ("Ale tak gdzieś za dwa lata, dobrze?"). Wiem, że zrobił to po to, żeby zapewnić mi psychiczny komfort, bo wcześniej w rozmowach z nim poruszałam ten temat (zegar biologiczny jednak tyka...). Wszystko wydawało się układać idealnie.

Co prawda, mi nie było tak łatwo. Po tym, jak wyznał mi uczucie, zamilkł. Od czasu do czasu mówił mi, że mnie kocha, ale nie widział potrzeby mówienia o tym codziennie - bo dla niego nic się nie zmieniło. Za to ja chciałam to słyszeć często, choćby dla samej przyjemności słuchania o tym - co jemu wydawało się bez sensu. Dodatkowo, ponieważ nie mieszkaliśmy razem, zdarzało mi się cały boży dzień czekać na jakąś wiadomość od niego. Jako ekstrawertyczce, do tego przez ostatnią dekadę przyzwyczajonej do innych (bardziej emocjonalnych) wzorców zachowań, było mi trudno poprzestać na jednym telefonie czy jednym smsie dziennie. Obgryzałam paznokcie, zastanawiając się, co znów zrobiłam źle, że on od 8 godzin się do mnie nie odzywa. Naprawdę, nic tak nie wysysa z człowieka energii życiowej, jak milczący telefon i pusta skrzynka odbiorcza...

Nie jestem typową imprezowiczką (w trakcie lektury forum odniosłam wrażenie, że słowo to używane jest przez introwertyków niemalże jak obelga). Lubię jednak w życiu odrobinę szaleństwa, takiego spontanicznego - niespodziewanych przyjazdów, prezentów-niespodzianek, nawet wręczonych ot tak głupich kwiatów (on nie znosi ciętych i prawdę mówiąc, żadnego nigdy od niego nie dostałam). On mówił, że się dopiero mnie uczy, a ja niecierpliwiłam się trochę, bo przecież nie byłam jego pierwszą ekstrawertyczką - a zachowywał się, jakby czasem nie wiedział, co ze mną począć (pewnie tak było). Mimo tego, wiele nas łączyło - podobne zainteresowania, filmy, obsesja na punkcie czystości czy fakt, że każde z nas nie znosi palaczy;) Oboje też namiętnie czytamy książki i wieczory z książką i herbatą/winem były jednym z naszych sposobów na wspólne spędzanie czasu.

Co do innych sposobów na spędzanie czasu... Chcieliśmy, żeby nasz wspólny "pierwszy raz" był wyjątkowy. Przygotowaliśmy się do niego długo, zrobiliśmy testy, snuliśmy romantyczne wizje płatków kwiatów na pościeli i tym podobne. Ci poniżej 18 roku życia mogą jednak spokojnie czytać dalej - do niczego nie doszło. Im bardziej mi zależało, tym bardziej on się wycofywał. Przenośnie i dosłownie. Libido mu spadło, nawet nie miał ochoty mnie przytulać. I wtedy zapomniałam o wszystkich "instrukcjach postępowania" i zaczęłam go "dusić". Męczyłam, pytałam, dociekałam. Ale już nawet nie o seks, tylko o bliskość, którą traciliśmy. Chciałam więcej spotkań, żeby trwały częściej, dłużej, żeby mi więcej mówił o tym, co dzieje się w jego głowie. A on coraz bardziej chciał uciekać. I w końcu to zrobił. Po niecałych dwóch miesiącach nastąpił wielki koniec. Ze łzami po obu stronach. Jemu było przykro, że nie może mnie uszczęśliwić, i doszedł do wniosku, że najlepiej będzie, jak się rozstaniemy.

Jeśli ktoś z Was doczytał do tej pory... Co mam robić? Kocham go i chcę z nim być. Jestem w stanie dużo poświęcić, i też się dla niego zmieniłam. Pytanie, czy nasze bycie razem jest możliwe. Jeśli tak - jak go odzyskać? Dać mu znać, że mi zależy (o czym on zresztą wie), czy w ogóle się do niego nie odzywać i liczyć na to, że sam do mnie wróci?
Awatar użytkownika
vragutinovic
Pobudzony intro
Posty: 169
Rejestracja: 18 lis 2012, 0:38
Płeć: mężczyzna
MBTI: INTP

Re: ekstrawertyczka a introwertyk - ratowanie związku

Post autor: vragutinovic »

Ja doczytałem. Ze wszystkich obserwacji, które mi się nasunęły podczas czytania Twojego posta, wyłowię taką: nigdzie wyraźnie nie napisałaś, czy "on" konkretnie i wprost powiedział Ci dlaczego ucieka. Nie chodzi o żadne tam wymijające stwierdzenia typu "niezgodność charakterów", itp. Jedna, krótka, precyzyjna, otwarta, szczera (i jeszcze 995 podobnych przymiotników) odpowiedź na pytanie "dlaczego" - to może być brakujący element układanki. Nie sądzę, że było to "wyduszanie" z niego co mu chodzi po głowie - o ile w ogóle można tak generalizować, to "my introwertycy" nie znosimy tego najbardziej - ale to chyba nie to.

Ja mam taką radę: przeczytaj uważnie przedostatni akapit swojego postu i zobacz które wydarzenie spowodowało jego zamknięcie się w sobie i następującą po tym "ucieczkę". Być może "on" ma jakiś poważny problem - bardzo poważny - a nie ufa Ci jeszcze na tyle, żeby to powiedzieć wprost, nawet podczas bezpiecznej rozmowy w cztery oczy.
Awatar użytkownika
highwind
Legenda Intro
Posty: 2179
Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w9
MBTI: istj
Lokalizacja: wro

Re: ekstrawertyczka a introwertyk - ratowanie związku

Post autor: highwind »

czarnulka pisze:Witam wszystkich. Jestem ekstrawertyczką. Trafiłam tutaj w poszukiwaniu rady - a właściwie chyba bardziej chęci wygadania się (jak to ekstrawertyk).
Witaj, ekstrawertyczna koleżanko. Przeczytałem twój post i szczerze mówiąc, to ciężka sprawa. Były już tutaj podobne tematy, tzn ekstrawertyczna pani prosiła o pomoc w interakcji z panem intro, ale pamiętam że przynajmniej w dwóch sprawa wydawała się prosta - ot niedojrzała, lekko obsesyjna panienka + aspołeczny intro i zabawa w podchody. Ty natomiast sprawiasz pozytywne wrażenie osoby z głową na karku, a i z opisywanym introwertykiem byłaś w bliższej relacji.
czarnulka pisze:Działało znakomicie, po jakiś trzech tygodniach wyznał mi miłość i, co więcej, zrobił też coś w rodzaju oświadczyn - powiedział, że widzi naszą wspólną przyszłość, że chciałby się ze mną zestarzeć. Nawet wspomniał o dziecku ("Ale tak gdzieś za dwa lata, dobrze?"). Wiem, że zrobił to po to, żeby zapewnić mi psychiczny komfort, bo wcześniej w rozmowach z nim poruszałam ten temat (zegar biologiczny jednak tyka...). Wszystko wydawało się układać idealnie.
Nie wydało ci się trochę kłopotliwe przyjmowanie podobnych deklaracji w ledwo 3 tygodnie od nawiązania bliższej relacji? Dla mnie to nieco dziwne.
czarnulka pisze:Co prawda, mi nie było tak łatwo. Po tym, jak wyznał mi uczucie, zamilkł. Od czasu do czasu mówił mi, że mnie kocha, ale nie widział potrzeby mówienia o tym codziennie - bo dla niego nic się nie zmieniło. (...) Jako ekstrawertyczce, do tego przez ostatnią dekadę przyzwyczajonej do innych (bardziej emocjonalnych) wzorców zachowań, było mi trudno poprzestać na jednym telefonie czy jednym smsie dziennie. Obgryzałam paznokcie, zastanawiając się, co znów zrobiłam źle, że on od 8 godzin się do mnie nie odzywa. Naprawdę, nic tak nie wysysa z człowieka energii życiowej, jak milczący telefon i pusta skrzynka odbiorcza...
Ja też nigdy nie widziałem potrzeby mówienia codziennie "kocham cię", będąc w związkach. A i w relacji telefonicznej również miałem podobnie - pojedyncza wymiana smsów dziennie, sporadycznie rozmowa. Dzięki temu można było ciekawiej porozmawiać przy spotkaniach, a i przyjemniej się było widzieć z ukochaną osobą po odrobinie tęsknoty (oczywiście wszystko to się zmieniało diametralnie po zamieszkaniu razem). I nigdy nie słyszałem narzekania na ten temat ;)
czarnulka pisze:Naprawdę, nic tak nie wysysa z człowieka energii życiowej, jak milczący telefon i pusta skrzynka odbiorcza...
Naprawdę, nic tak nie wysysa z człowieka energii życiowej, jak natarczywy telefon i przepełniona skrzynka odbiorcza... :]
czarnulka pisze:(w trakcie lektury forum odniosłam wrażenie, że słowo to używane jest przez introwertyków niemalże jak obelga)
Zignoruj ;)
czarnulka pisze:Co do innych sposobów na spędzanie czasu... Chcieliśmy, żeby nasz wspólny "pierwszy raz" był wyjątkowy. Przygotowaliśmy się do niego długo, zrobiliśmy testy, snuliśmy romantyczne wizje płatków kwiatów na pościeli i tym podobne. (...) Im bardziej mi zależało, tym bardziej on się wycofywał. Przenośnie i dosłownie.
Wg mnie duży błąd. Ja bym prawdopodobnie zareagował podobnie. Nie znoszę wręcz planowania "tych wyjątkowych" wieczorów, bo zaczynam się czuć w obowiązku, a przyjemność schodzi gdzieś na dalszy plan. Nie ma to jak spontanicznie zatracić się w pieszczotach, a potem odzyskać świadomość ledwo dysząc po. Potem naciskając, niestety powoli przepełniałaś czarę goryczy i napędzałaś błędne koło.
czarnulka pisze:Co mam robić? Kocham go i chcę z nim być. Jestem w stanie dużo poświęcić, i też się dla niego zmieniłam.
Ja bym chciał mieć w takiej sytuacji DUŻO czasu spokoju. Potem może dałbym się zaprosić na wyjście na kawę czy coś mało zobowiązującego, żeby sobie wyjaśnić na spokojnie o co tak właściwie chodziło, bo sprawiasz wrażenie, jakbyś tak naprawdę nie wiedziała co się w gruncie rzeczy stało :P
czarnulka
Zagubiona dusza
Posty: 3
Rejestracja: 30 sty 2013, 16:54
Płeć: nieokreślona

Re: ekstrawertyczka a introwertyk - ratowanie związku

Post autor: czarnulka »

vragutinovic pisze:Jedna, krótka, precyzyjna, otwarta, szczera (i jeszcze 995 podobnych przymiotników) odpowiedź na pytanie "dlaczego" - to może być brakujący element układanki. .
Dziękuję, że doczytałeś do końca, i ze zrozumieniem. Przejrzałam mój post i widzę, że pisałam go, jak na ekstrawertyczkę przystało, czyli nieco chaotycznie:) Niemniej masz rację. Nie dostałam takiej odpowiedzi. Najbliżej tego było "Bo nie potrafię cię uszczęśliwić", co brzmiało tylko ciut lepiej od klasyków typu "to nie ty, to ja".

I nie chodzi tu o brak zaufania, gdyż, jak sam podkreślał, jest zaskoczony, jak blisko siebie mnie dopuścił, i że opowiedział mi o sobie rzeczy, których nie mówił nikomu innemu. Wydaje mi się, że albo on sam nie wie, albo jest to coś we mnie, co mu przeszkadza, ale litościwie nie chce mi tego powiedzieć. Może chrapię albo nie dość równo składam pranie... ;) Nie mam pojęcia. Jak skłonić go do mówienia, skoro nie chce? Zwłaszcza, że związek się już skończył i nie wiem, czy mam jeszcze jakieś prawo, żeby naciskać i wymagać odpowiedzi.
highwind pisze:Nie wydało ci się trochę kłopotliwe przyjmowanie podobnych deklaracji w ledwo 3 tygodnie od nawiązania bliższej relacji? Dla mnie to nieco dziwne.
Mea culpa, za dużo skrótów myślowych;) Znaliśmy się od dawna. Ostatni rok zbliżył nas do siebie, bo ja mu się zwierzałam z moich problemów w związku (jest dobrym słuchaczem), a potem on zwierzał mi się ze swoich (też jestem dobrym słuchaczem). Oboje mieliśmy bardzo ekstrawertycznych partnerów, którzy dodatkowo posiadali cechy irytujące nas oboje - i ona, i on byli potwornymi bałaganiarzami i egoistami. Rozmowa z człowiekiem, który rozumie, jak duże znaczenie ma odstawianie brudnej szklanki do zlewu, naprawdę jest pomocna;) A tak na poważnie - to uczucie budowało się w nas od pewnego czasu. Decyzja o pocałunku wyzwoliła je jak wybuch supernowej, stąd wszystko potoczyło się tak szybko.
highwind pisze:Ja też nigdy nie widziałem potrzeby mówienia codziennie "kocham cię", będąc w związkach. A i w relacji telefonicznej również miałem podobnie - pojedyncza wymiana smsów dziennie, sporadycznie rozmowa. Dzięki temu można było ciekawiej porozmawiać przy spotkaniach, a i przyjemniej się było widzieć z ukochaną osobą po odrobinie tęsknoty (oczywiście wszystko to się zmieniało diametralnie po zamieszkaniu razem). I nigdy nie słyszałem narzekania na ten temat ;)
Mamy (mieliśmy...) masę wspólnych tematów do rozmowy, czy to widzieliśmy się przy kolacji, a potem przy śniadaniu, czy to po kilkudniowej przerwie. Może ja tak mam, że potrzebuję codziennej porcji zapewnień, werbalnych albo dotykowych (przytulenia, przelotnego całusa, pogłaskania po włosach - takich drobnych, czułych gestów, które wykonuje się na granicy świadomości, niemalże odruchowo, ale tylko wobec ludzi, na których ci zależy). Jeśli ja byłam w stanie zapewnić mu miejsce i spokój, kiedy potrzebował swojej porcji samotności, to dlaczego ja nie mogłam dostać mojej porcji bliskości...?
highwind pisze:Nie znoszę wręcz planowania "tych wyjątkowych" wieczorów, bo zaczynam się czuć w obowiązku, a przyjemność schodzi gdzieś na dalszy plan. Nie ma to jak spontanicznie zatracić się w pieszczotach, a potem odzyskać świadomość ledwo dysząc po. Potem naciskając, niestety powoli przepełniałaś czarę goryczy i napędzałaś błędne koło
Żeby było zabawniej, to on to wolał zaplanować. Ja miałam więcej luzu, no i zdecydowanie mniej cierpliwości:) ale chciałam się dostosować, bo wiedziałam, że bardzo mu zależało, żeby było idealnie. W swoim poprzednim związku (z trzyletnim stażem) nie przywiązywał zupełnie do tego wagi i teraz chciał perfekcyjnego wieczoru. Poza tym słowo "spontaniczność" było mu obce, jego domeną było planowanie i postępowanie zgodnie z owym planem. No i plan się nie powiódł, o ironio losu.

I zgadzam się, nie mam właściwie pojęcia, co się stało. I dlaczego stało się tak, jak się stało.
Awatar użytkownika
Padre
IntroManiak
Posty: 627
Rejestracja: 07 wrz 2010, 15:34
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
Kontakt:

Re: ekstrawertyczka a introwertyk - ratowanie związku

Post autor: Padre »

Odniosę się tylko do kilku punktów, bo wyszłaby straszna kasza z posta ;-)
czarnulka pisze:Co prawda, mi nie było tak łatwo. Po tym, jak wyznał mi uczucie, zamilkł. Od czasu do czasu mówił mi, że mnie kocha, ale nie widział potrzeby mówienia o tym codziennie - bo dla niego nic się nie zmieniło.
To, oraz
czarnulka pisze:było mi trudno poprzestać na jednym telefonie czy jednym smsie dziennie.
No cóż, takie właśnie nierówności w związku trzeba wygładzać szczerą rozmową. On może nie zdawać sobie z tego sprawy, sama piszesz przecież że "dla niego nic się nie zmieniło", ale może do niego nie trafiać, że Ty cierpisz. Trzeba znaleźć jakiś złoty środek, jemu palce nie zwiędną od dwóch wiadomości dziennie więcej. O dzwonieniu się celowo nie wypowiadam, większość introwertyków unika rozmów telefonicznych jak plagi. Z tym, że kompromis musi działać w obie strony; skoro on się wysili, to ty również powinnaś dać rady obejść się tymi trzema smsami ;-)

czarnulka pisze:Co do innych sposobów na spędzanie czasu... Chcieliśmy, żeby nasz wspólny "pierwszy raz" był wyjątkowy. Przygotowaliśmy się do niego długo, zrobiliśmy testy,
Ała... przeplanowaliście. (przeplanował, doczytałem później ;-) ) Nie chcę robić wykładów, zawsze wydaje mi się że brzmię jak stary belfer, ale u facetów podniecenie seksualne oraz walka/ucieczka są sterowane przez ten sam kawałek mózgu (linka nie pomnę :-( ). No i niestety wykluczają się wzajemnie. Zadziałało błędne koło: ogromne oczekiwania -> czy podołam -> stres rośnie -> czas się zbliża -> stres rośnie -> jemu więdnie -> stres rośnie -> OMFG nie sprawdzam się jako facet -> stres rośnie... piękne błędne koło. Da się z niego wyjść, ale wymaga to sporo cierpliwości i czasu. Niestety, nie wiedząc i naciskając pogorszyłaś sytuację. Ale to nic, czego nie dałoby się jeszcze uratować.
czarnulka pisze:Pytanie, czy nasze bycie razem jest możliwe. Jeśli tak - jak go odzyskać?
Tak. Nie podejmuję się odpowiedzi na to pytanie.
W tej kolejności ;-)
highwind pisze:Naprawdę, nic tak nie wysysa z człowieka energii życiowej, jak natarczywy telefon i przepełniona skrzynka odbiorcza... :]
Nic tak nie doprowadza do płaczu Szopenhauera jak fałszywa dychotomia :mrgreen: Ale odkupiłeś winy, bo:
highwind pisze:Wg mnie duży błąd. Ja bym prawdopodobnie zareagował podobnie. Nie znoszę wręcz planowania "tych wyjątkowych" wieczorów, bo zaczynam się czuć w obowiązku, a przyjemność schodzi gdzieś na dalszy plan.
Hear ye, hear ye!
I explore the frontiers of safety! I laugh at danger, from a distance, and quietly, so as not to get all worked up.
faccia_triste
Introrodek
Posty: 15
Rejestracja: 29 sty 2013, 23:03
Płeć: nieokreślona

Re: ekstrawertyczka a introwertyk - ratowanie związku

Post autor: faccia_triste »

Witam wszystkich :) Również jestem świeżo upieczoną użytkowniczką tego forum :)

Szybciutko się przedstawię: Nie wiem czy jestem ekstra czy intro, chyba w jednej połowie tym w drugiej tym, o ile to jest w ogóle możliwe. Mam 23 lata - tak, tak 23 (ale często słyszę że jak na swój wiek jestem zbyt poważna, a od moich sióstr że wręcz zachowuję się jak stara baba) zgadzam się. :) Od 2 lat i paru miesięcy jestem w związku z intro. Oczywiście muszę dodać: Bardzo GO KOCHAM :). Myślę że tyle wystarczy. :) Troszkę muszę zachować dla siebie :P

Ok, więc teraz nie mam zbytniej ochoty na rozpisywanie się na temat mojego związku z intro ale powiem krótko: BYWA BARDZO CIĘŻKO zrozumieć to wszystko co jest między nami. Dokładnie mam na myśli nasze relacje. Są bardzo zmienne. A jakby tego było mało ja jestem osobą raczej bardzo romantyczną, chyba aż za bardzo. Pragnę miłości, zrozumienia itd. itp. :) Chyba muszę się leczyć... :?
Czarnulko :) Doskonale Cię rozumie. Jak będziesz analizowała swój problem, a zapewne myślisz o nim BAAAAAAARDZO dużo (znam ten ból) weź też pod uwagę że kobiety często biegają za facetami którzy... nazwijmy to ... okazują mniejsze zainteresowanie. W przypadku introwertyka to zainteresowanie bywa naprawdę MNIEJSZE choć nie zawsze. Poważnie! Nie wiem dlaczego.
Tak w ogóle to też mam problem w moim związku ale jakoś chyba im więcej o tym myśle tym mniej mi się chcę o tym myśleć... :|
Pozdrawiam wszystkich intro i ekstra na tym forum :) Bywacie mi bardzo pomocni.
A veces...
Awatar użytkownika
apohawk
Rozkręcony intro
Posty: 297
Rejestracja: 27 lis 2012, 18:35
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 4w5
Lokalizacja: Wrocław

Re: ekstrawertyczka a introwertyk - ratowanie związku

Post autor: apohawk »

faccia_triste pisze:Ok, więc teraz nie mam zbytniej ochoty na rozpisywanie się na temat mojego związku z intro ale powiem krótko: BYWA BARDZO CIĘŻKO zrozumieć to wszystko co jest między nami. Dokładnie mam na myśli nasze relacje. Są bardzo zmienne.
Co to znaczy zmienne? Któraś ze stron jest zmienna? A może obie?
A jakby tego było mało ja jestem osobą raczej bardzo romantyczną, chyba aż za bardzo. Pragnę miłości, zrozumienia itd. itp. :) Chyba muszę się leczyć... :?
Wciąż wierzę, że z tego nie powinno się leczyć...
Czarnulko :) Doskonale Cię rozumie. Jak będziesz analizowała swój problem, a zapewne myślisz o nim BAAAAAAARDZO dużo (znam ten ból) weź też pod uwagę że kobiety często biegają za facetami którzy... nazwijmy to ... okazują mniejsze zainteresowanie.
Niska samoocena. To jeden ze scenariuszy. Np. uważasz się za osobą małowartościową, więc interesujesz się osobami, które poświęcają ci mało uwagi. W momencie, gdy poświęcają tobie, osobie uważającą się za mało wartościową, więcej uwagi, zaczynasz traktować ich jako mało wartościowych, skoro tak mocno zainteresowali się tobą, osobą małowartościową. Z tego mogą wynikać huśtawki emocjonalne, zmienne relacje i masa innych zaburzeń relacji.
W przypadku introwertyka to zainteresowanie bywa naprawdę MNIEJSZE choć nie zawsze. Poważnie! Nie wiem dlaczego.
Może jest mniejsze, może ma mniejszą potrzebę okazywania zainteresowania, może nie chce się narzucać/przytłaczać. To wie tylko on, a jedyny sposób, abyś ty także wiedziała to szczera rozmowa.

Wnioski moje po przejrzeniu tych historii: KO-MU-NI-KA-CJA --> KOM-PRO-MIS! Tego brakuje.
Robaczki, chcecie być ze sobą, to rozmawiajcie ze sobą, szczerze, otwarcie i uczciwie o potrzebach obu stron. I pracujcie nad tym, aby to miało sens.
No good deed goes unpunished.
czarnulka
Zagubiona dusza
Posty: 3
Rejestracja: 30 sty 2013, 16:54
Płeć: nieokreślona

Re: ekstrawertyczka a introwertyk - ratowanie związku

Post autor: czarnulka »

Chciałabym Wam wszystkim podziękować za dobre rady. Niestety, obawiam się, że wszystko na próżno.

Nasze rozstanie jest, jak się dzisiaj dowiedziałam, definitywne i nieodwołalne. Żadne rozmowy nie pomogą, jeśli druga strona uważa, że bycie w związku z osobą ekstrawertyczną to strata cennej energii. Że nie trzeba w ten związek włożyć żadnego wysiłku, a jeśli już - to ten wysiłek powinien spoczywać wyłącznie na barkach ekstrawertyka.

Drodzy Introwertycy! Czytałam wiele Waszych wypowiedzi na tym forum, z których wynika, że "ekstrawertyczka jest dobra tylko na chwilę". Żaden z Was - mężczyzn intro - nie bierze nas, dziewczyn ekstra, na poważnie. Traktujecie nas jak eksperyment naukowy, mający dowieść z góry przesądzonych tez. Żądacie dowodów w postaci "szczęśliwych małżeństw trwających co najmniej 5 lat", wymieniając długie litanie cech, jakie Was w nas denerwują. Dla Was jesteśmy "imprezowiczkami", "egoistkami", histerycznym zlepkiem emocji i hormonów. Dla siebie zachowujecie same pozytywne cechy, łącznie z prawem do odczuwania "prawdziwych i głębokich" uczuć, bo te doświadczane przez ekstrawertyków są płytkie i powierzchowne.

Niespodzianka! Wcale tak nie jest. To, że przeżywamy wszystko inaczej, bardziej otwarcie, nie oznacza, że mniej nas boli, kiedy związek się kończy. Boli wręcz bardziej, bo ciężko z Was wyciągnąć prawdę, porozmawiać szczerze o Waszych uczuciach wobec nas. Zabieracie nam oczyszczającą moc rozmowy, chowając się w te swoje skorupy, uciekając wręcz dosłownie, bez odbierania telefonu, bez odpowiadania na maile i smsy.

Przepraszam za uogólnianie. Mi się zawalił świat pod nogami, a jemu jest, jak mi wyznał, "trochę smutno". Nadal nie wiem, czy mnie kochał, czy tylko zauroczył się na moment. Nie dowiedziałam się, o co tak naprawdę poszło, pewnie nie ma jednego powodu, a może nie ma go wcale. Może eksperyment się skończył, i on sobie coś udowodnił. I jest w stanie uśmiechnięty iść dalej, kiedy ja wyję z rozpaczy w samotności.

Nie kasuję tego wątku, niech zostanie innym ku przestrodze. Good night and good luck.
Awatar użytkownika
highwind
Legenda Intro
Posty: 2179
Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w9
MBTI: istj
Lokalizacja: wro

Re: ekstrawertyczka a introwertyk - ratowanie związku

Post autor: highwind »

Możesz nasz znienawidzić, to dobra metoda obronna. Śmiało, ulżyj sobie :)
Awatar użytkownika
apohawk
Rozkręcony intro
Posty: 297
Rejestracja: 27 lis 2012, 18:35
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 4w5
Lokalizacja: Wrocław

Re: ekstrawertyczka a introwertyk - ratowanie związku

Post autor: apohawk »

Ej, a było, że zdradzamy, kłamiemy i wykorzystujemy czy też nasz brat w wierze zapomniał? ;)
Ale śmiało, wyrzuć to z siebie, użyj sobie. Każdy musi.
No good deed goes unpunished.
Awatar użytkownika
Padre
IntroManiak
Posty: 627
Rejestracja: 07 wrz 2010, 15:34
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
Kontakt:

Re: ekstrawertyczka a introwertyk - ratowanie związku

Post autor: Padre »

Spokojnie, Panowie, przecież ona i tak już najprawdopodobniej tego nie przeczyta. Dostało nam się rykoszetem, ale to przez to, że to częściowo NASZA WINA!!!1111!1 ;-)
I explore the frontiers of safety! I laugh at danger, from a distance, and quietly, so as not to get all worked up.
faccia_triste
Introrodek
Posty: 15
Rejestracja: 29 sty 2013, 23:03
Płeć: nieokreślona

Re: ekstrawertyczka a introwertyk - ratowanie związku

Post autor: faccia_triste »

Hej, wiecie co? Zgadzam się że intro + ekstra to ciężka mieszanka, ale jednak ma szanse. I ja jestem tego przykładem. .. a tak w ogóle to nie powinno się wrzucać wszystkich do jednego worka! Wszyscy mówicie tak jakby każdy introwertyk był identyczny pod względem charakteru, odczuć itd.itp. Tak samo sprawa ma się do ekstrawertyków. Wcale tak nie jest. Każdy człowiek, czy to intro czy ekstra jest inny. Bo na to kim jesteś nie składa się tylko czy jesteś ekstrawertykiem czy introwertykiem ale wiele innych cech jakie się posiada... Dobrze jest się zaliczać do jakieś grupy. Introwertycy na tym forum, jak zauważyłam, trzymają się dość blisko :) I super! Pewnie dzięki temu że wzajemnie najlepiej potrafią się zrozumieć. Ale to nie znaczy że jakiś ekstrawertyk ma wszystkich traktować jednakowo i vice versa... :)
A veces...
paprotka
Wtajemniczony
Posty: 5
Rejestracja: 07 maja 2013, 18:52
Płeć: nieokreślona

Re: ekstrawertyczka a introwertyk - ratowanie związku

Post autor: paprotka »

Stary wątek, ale trafiłam na niego w poszukiwaniu u wujka google informacji o tym jak należy postępować z introwertykiem. A ponieważ trafią na to forum być może inne ekstrawertyczki to wrzuce swoje 3 grosze.

W nawiązaniu do opisanej historii myślę, że warto ekstrawertyczkom poradzić żeby przy introwertykach nie szalały jak to mają we zwyczaju. Kobiety ekstrawertyczki często swój ekstrawertyzm podbijają dodatkowo złymi doświadczeniami z dysfunkcyjnych domów, gdzie ich uczuciowość wykorzystywana była do skrajnej dbałości o innych, przy niemal 100% zaniedbywaniu siebie. Do tego ekstrawertyczki skrajne, są właśnie takie skrajne bo noszą w sobie doświadczenie permanentnego braku miłości, braku stabilizacji i bezpieczeństwa. Więc niestety wobec panów czy to intro czy ekstrawertycznych są zbyt emocjonalne, nadskakujące, z transparentami, kocham cię, kochaj mnie, bądź ze mną itd. Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć -nic gorszego...

Nie jestem specjalistką od introwertyków, ale ponieważ z jednym obecnie jestem, a z innym kiedyś byłam równie na serio i sama odeszłam, mogę powiedzieć, że takie ekstrawertyczki pociąga u introwertyków spokój, który sugeruje też niezwykłą głębię, a do tego panowie intro jeśli tylko chcą potrafią być przez jakiś czas wulkanami energii, inicjatywy, emocji i wyznań. Problem pojawia się wtedy kiedy, szaleństwo początku relacji mija i ekstrawertyczka, naprawdę, głupieje, bo jej wspaniały rycerz, spokojny kiedy trzeba i szalony kiedy trzeba, robi się odległy, milczący i wysyła 2 smsy dziennie, oraz nagle z niemal codziennego widywania się, wymiksowuje się do jednego dnia w tygodniu :)

Wtedy ekstrawertyczka czuje się nie tylko, że zaniepokojona, ekstrawertyczka dostaje szału bo nie rozumie o co chodzi (oczywiście nie dotyczy to wszystkich). U mnie w pierwszym związku był to etap kiedy popadłam w gonienie za introwertykiem, co było bez sensu raz, że wobec panów jest to strategia zniechęcająca do parterki, dwa ekstrawertyczka zaczyna funckjonować w związku, który istnieje przede wszystkim w oparciu o generowaną przez nią energię i im dłużej ją generuje, tym wiecej wściekłości ukrytej budzi się w niej wobec partnera. Sama zaszalałam tak skutecznie, że doprowadziłam swojego intro przed ołtarz, a potem jak już się wyplułam i padłam niemal trupem, i zrozumialam, że pompuje z siebie wszystko a bez mojego zaangażowania relacji praktycznie nie ma, z furią swojego mężczyznę wywaliłam za drzwi, zakazałam powrotu i wszystko rozleciało się z hukiem.

Żeby już nie rozpisywać się dalej. Metodą według mnie na relację esktra-ona intro-on jest zrozumienie przez ekstrawertyczkę, że swoją energię emocjonalną powinna kanalizować na swoje pasje, wypady ze znajomymi, niekoniecznie zawsze ze swoim facetem, a przede wszystkim nie dawać siebie całej, bo to dla każdego faceta jest ZA DUŻO a co mówić o introwertyku. Nikt tego zaangażowania nie ma szans odwzajemnić. W tym wypadku naprawdę świetnie działa zasada zajęcia się własnymi sprawami, danie introwertykowi czasu na jego własne sprawy i nie traktowanie jego milczenia jak aktu agresji.

Mnie mój introwertyk chwilami zachwyca i roztkliwia i jest ach i och, a czasem, kiedy moje emocje sięgają zenitu, bo przestje pomagać racjonalizowanie, czuje się fatalnie bo on się nie odzywa, czyli według mnie już mnie nie chce nie kocha zapomniał etc i niestety popadam w mega złość i mam ochotę go udusić ;) nie mówię mu tego, nie dzwonię i nie mam pretensji (choć przez jakiś czas tak robiłam :D ) Idę zwyczajnie wypluć się do przyjaciółki przy butelce wina i wracam z rozładowanymi emocjami. Czasem i to nie pomaga, ale cóż, to kwestia wyboru i ciągłego podejmowania decyzji, czy chce być w takiej relacji czy nie. Taka uwaga generalna dla pań esktrawertyczek, nie do końca zawsze warto mówić mężczyznom o wszystkich swoich myślach i emocjach, bo to do panów niekoniecznie trafia, a czasem budzi poczucie, że jak się staram a tobie wciąż coś nie pasuje... :)

Wszystkim w związkach ekstra-intro powodzenia :)
sagitar
Intronek
Posty: 53
Rejestracja: 05 sie 2007, 18:23
Płeć: nieokreślona

Re: ekstrawertyczka a introwertyk - ratowanie związku

Post autor: sagitar »

Paprotka - dzięki za posta! Prawdziwe to i przykre jak diabli ;)
paprotka
Wtajemniczony
Posty: 5
Rejestracja: 07 maja 2013, 18:52
Płeć: nieokreślona

Re: ekstrawertyczka a introwertyk - ratowanie związku

Post autor: paprotka »

Ale czemu przykre? :) W sumie przykre to jest chyba to, że się w życiu na własnej skórze dowiadujemy, że to czego się nas uczy w młodości tego najczęściej w rzeczywistości nie ma, jest to nierzeczywiste i nieprawdziwe, np. idea 'drugiej połówki' - według mnie nie ma czegoś takiego. Ten pomysł po pierwsze sugeruje, że człowiek póki nie znajdzie jakiegoś swojego 'klona' jest niekompletny i wybrakowany, a po drugie, że istnieje jakiś klon, który rozumie go w lot i niczego nie trzeba mu tłumaczyć. Dla mnie to jakaś bzdura. Całe swoje życie (że się tak wypluje) tęskniłam za taką idealną współnotą z drugim człowiekiem (nie wiem czy to marzenia tylko ekstra - czy też intro- ) ale przekonałam się, że nie ma czegoś takiego. Owszem bywają momenty kiedy jest mega duchowo, magicznie i zajebiście, a potem wraca stan średni no i jest albo bardziej fajnie albo mniej fajnie, do takiego kolejnego niezywkłego momentu. Ale bliźniacze dusze, drugie połówki, towarzysze doskonali, jakby tego nie zwał to miraż, który nie istnieje.

Tak na marginesie, w jednym z komentarzy w innym temacie przeczytałam, że intro- są potrzebni bo światu potrzebne jest życie duchowe. Ok, ekstrawertycy też mają swoje głębokie zakamary. To nie jest tak, że intro trawi w środku problemy Wszechświata a ekstra- zajmuje sie wyłącznie bywaniem w klubach i mózgu używa do wyboru drinków tylko. Są ekstrawertycy, którzy nie cierpią tłumu a swoje emocje wolą uzewnętrzniać wobec piekna krajobrazu i z przyjaciółmi przy ognisku. Naprawdę, nie ma nic gorszego niż stereotypy. W sumie, jeśli ludzie chcą to się dogadają w jakiejkolwiek kombinacji osobowości by nie byli, a jak nie chcą, albo chcą tylko trochę i dopiero szukają czego by chcieli, bo wyszli z takiego czy innego cienia, to sobie odpuszczą przy pierwszym schodku i problemie, albo pobiegną na zieleńszą łąkę, ale c'est la vie.
ODPOWIEDZ