Jak introwertyk może poderwać introwertyczkę?

W tym dziale rozmawiamy o radościach i problemach, jakie dla introwertyków wynikają z bycia w związku.
Awatar użytkownika
highwind
Legenda Intro
Posty: 2179
Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w9
MBTI: istj
Lokalizacja: wro

Re: Jak introwertyk może poderwać introwertyczkę?

Post autor: highwind »

Tak się zacząłem zastanawiać... Żeby stanąć chociaż przed perspektywą podrywu introwertyczki, trzeba ją przecież najpierw poprawnie zidentyfikować.
makaj pisze: podbijam (...) z tekstem "cześć mała, coś taka nieśmiała" i rzucam kasztana pod nogi (oczywiście najpierw daję do wypełnienia test osobowości, aby mieć pewność, że to introwertyczka).
Czasem i ja łapię się na tym, że widzę na ulicy kobietę i zaraz po biologicznie zaimplementowanej, automatycznej ocenie atrakcyjności, przechodzę do zastanawiania się, czy ów obiekt zainteresowania może przypadkiem mieć jakieś cechy introsia. Chyba głodnemu chleb na myśli, nie będę ukrywał, tym bardziej że ekstra-pieczywa już zasmakowałem, ciekawość pcha ku nieznanemu, a to forum pobudza apetyt, jak na porządną piekarnię przystało, emanując intrygującym aromatem introwertycznych wypieków. O czym to ja... Aha, widzę kobietę, zastanawiam się czy mogę mieć do czynienia z introwertyczką, bo trzeba przyjąć odpowiednią taktykę gry. Ba, trzeba wiedzieć, czy w grze brać w ogóle udział. Więc pytanie mam. Panie introwertyczki, jak mam wiedzieć, że panie, to są właśnie TE panie? Co was odróżnia na ulicy, od ekstrawertycznych koleżanek? Panowie, macie jakieś wbudowane filtry polaryzacyjne, mechanizmy oddzielania ziarna od plew? Załóżmy przy tym nie idąc na łatwiznę, że puki co sytuacja jest nieco bardziej otwarta, niż te omawiane głównie w tym wątku - nie jest to żadna impreza, spotkanie w większym gronie, nie jest to tym bardziej randka czy miejsce pokroju biblioteki, wymuszające niejako zachowania mogące sprawiać wrażenie "introwertycznych". Ot, po prostu widzę kobietę, siedzę naprzeciw niej w pociągu, stoję nad nią w tramwaju, wpuszczam ją do windy, etc. Sytuacja niby normalna, ale chyba trudniejsza, bo zastosowanie rady typu "pointrowertykuj sobie" skończy się na tym, że przemilczymy te parę pięter wspólnej podróży i rozejdziemy się w swoich kierunkach. Potem sobie co najwyżej pofantazjujemy nad fascynującą konwersacją, która mogłaby się odbyć.
martu pisze:zdecydowanie (...) idzie mi (...) najlepiej wspólne milczenie, ale to chyba niezbyt dobry sposób na poznanie się nawzajem
Więc! Co może mi powiedzieć, że szansa na introwertyczkę jest większa, niż średnia statystyczna ich występowania wśród płci pięknej? Nie oczekuję tu recept ani szczegółowych charakterystyk, bo zbyt dużo indywidualności, wyjątków. Ale mimo tego, dobrze byłoby podbudować swój zapał do działania, chociażby paroma poszlakami, związanymi z tym jak można zabrać się spontanicznie do tematu ;)

Jak już przy zabieraniu się do tematu jesteśmy. To jak właściwie odbieracie takie nagłe "zagadywanie" przez nieznajomą osobę? Dla mnie to zawsze jest trochę szokujące, np. sytuacja, gdzie stoję z ekstra-znajomą w kolejce i słyszymy rozmowę ludzi przed nami. Ja stoję i cierpliwie czekam, a ona potrafi wtrącić się do rozmowy, wymienić telefonem, ustawić na grilla albo i wspólny weekendowy wyjazd :shock: Jak ewentualnie zmniejszyć ryzyko wystraszenia osoby zagadywanej? Mnie coś takiego zwykle zbija z pantałyku i potrzebuję chwili dłużej niż pięć minut, żeby wrócić na odpowiedni tor.
KapiX
Introwertyk
Posty: 65
Rejestracja: 16 maja 2010, 1:25
Płeć: mężczyzna

Re: Jak introwertyk może poderwać introwertyczkę?

Post autor: KapiX »

highwind pisze:To jak właściwie odbieracie takie nagłe "zagadywanie" przez nieznajomą osobę? Dla mnie to zawsze jest trochę szokujące
Dla mnie jedynym problemem w takiej sytuacji mogłoby być „podtrzymanie” tej rozmowy, ale w sumie też bez spiny, bo przecież nikt tego ode mnie nie oczekuje (jeśli to nie ja jestem inicjatorem). W żadnym wypadku mnie to nie szokuje.
highwind pisze:Jak ewentualnie zmniejszyć ryzyko wystraszenia osoby zagadywanej? Mnie coś takiego zwykle zbija z pantałyku i potrzebuję chwili dłużej niż pięć minut, żeby wrócić na odpowiedni tor.
Najlepiej jeśli moment przed podejściem dana osoba zauważy Twoją obecność/zamiary (np. podchwyci Twoje spojrzenie) i będzie mogła przygotować się psychicznie na to co ją czeka ;)
Awatar użytkownika
Sorrow
Krypto-Extra
Posty: 829
Rejestracja: 21 gru 2007, 1:48
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w9
MBTI: ENFP

Re: Jak introwertyk może poderwać introwertyczkę?

Post autor: Sorrow »

highwind pisze:Jak już przy zabieraniu się do tematu jesteśmy. To jak właściwie odbieracie takie nagłe "zagadywanie" przez nieznajomą osobę? Dla mnie to zawsze jest trochę szokujące, np. sytuacja, gdzie stoję z ekstra-znajomą w kolejce i słyszymy rozmowę ludzi przed nami. Ja stoję i cierpliwie czekam, a ona potrafi wtrącić się do rozmowy, wymienić telefonem, ustawić na grilla albo i wspólny weekendowy wyjazd :shock: Jak ewentualnie zmniejszyć ryzyko wystraszenia osoby zagadywanej? Mnie coś takiego zwykle zbija z pantałyku i potrzebuję chwili dłużej niż pięć minut, żeby wrócić na odpowiedni tor.
Mam ten sam motyw. Nie wiem właśnie czy to sama kwestia zagadywania czy też raczej tego że zwykle zagadują jakieś dziwne osoby.
Moja galeria na DeviantArt

"Violence solves everything."
Awatar użytkownika
DavyJones
Wtajemniczony
Posty: 5
Rejestracja: 30 cze 2014, 14:40
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 4w5
Lokalizacja: Kraków

Re: Jak introwertyk może poderwać introwertyczkę?

Post autor: DavyJones »

martu pisze:jak czytam wasze posty to odnoszę wrażenie, że pójście na pierwszą randkę nie stanowi dla was większego problemu.
dla mnie to duże wyzwanie, ale ja nie lubię dużo rozmawiać, a już na pewno nie z obcymi :)
zdecydowanie lepiej idzie mi słuchanie, a już najlepiej wspólne milczenie, ale to chyba niezbyt dobry sposób na poznanie się nawzajem :wink:
Ja uważam, że nie trzeba dużo mówić. Poznawać się można na różne sposoby. Milcząc można robić wiele rzeczy, włącznie z komunikacją z innymi ludźmi. Zawsze zastanawiam się czy ktoś chce mówić czy nawiązać kontakt - bo to dla mnie dwie różne rzeczy.
Zdarza się, że przez 9/10 doby milczę - spoko, jeżeli przy tym się nie nudzę i mam zajęcie - dla mnie tak mogłoby być cały czas ... i czasem bywa ;)
Sorrow pisze:wiem właśnie czy to sama kwestia zagadywania czy też raczej tego że zwykle zagadują jakieś dziwne osoby.
Jak ktoś lubi nawijać to będzie - bez względu czy potrzebnie czy nie. Też się spotkałem z takimi sytuacjami i nie należą do rzadkości. Takie gaduły to muszą mieć wytrzymałą szczękę x]
Żyj i pozwól żyć
ODPOWIEDZ