Samotność zabija

Dział forum, w którym poruszane są tematy dotyczące kontaktów międzyludzkich, a także problemów w relacjach, których przyczyną może być introwersja.
Racter

Re: Samotność zabija

Post autor: Racter »

Może jakaś fundacja katolicka finansowała te badania, żeby ludzie koniecznie się wiązali ze sobą i robili cokolwiek z kimkolwiek by nie być samotnymi.
Może nie do końca jasno to wynika z oryginalnego postu, więc podkreślę - badania zajmowały się samotnością w szerszym spektrum niż 'związkowe'. Chodzi tam ogólnie o istotność relacji międzyludzkich i podstawowej potrzebie nawiązania kontaktu, nie konkretnie o małżeństwa (czy szeroko rozumiane 'romantic relationships'). Siłą rzeczy to, jak ta potrzeba konkretnie wygląda (i czego się oczekuje, by ją zaspokoić) jest kwestią indywidualną.
Aaa to jakaś babka napisała, generalnie kobiety narzekają na partnerów i próbują ich "naprawiać" a w małżeństwie wiecznie narzekają :D ale w samotności to tez im źle. Może pora się zdecydować?
Mnie osobiście mało obchodzi, co "generalnie kobiety". No i tak moim zdaniem, ludzie tkwiący w kiepskich (albo wręcz patologicznych) relacjach mogą czuć się samotni jeszcze bardziej, niż będąc samemu.
Katrina4
Wtajemniczony
Posty: 5
Rejestracja: 17 kwie 2015, 23:28
Płeć: kobieta
Enneagram: 5w4
MBTI: ISTJ

Re: Samotność zabija

Post autor: Katrina4 »

Racter pisze:
Będąc osamotnionym, organizm przechodzi w tryb 'unikania zagrożenia'; wydziela się więcej hormonu stresu (kortyzolu), co w dłuższej perspektywie pociąga za sobą osłabienie odporności, częstsze stany zapalne, mikro-przebudzenia we śnie i brak detoksykacji po stresującym dniu (gdyż człowiek przebywa w ciągłym wyczekiwaniu zagrożeń). Samotność jest czynnikiem, który zwiększa ryzyko wcześniejszej śmierci bardziej niż otyłość i porównywalnie do nałogowego palenia papierosów.
Z tym się akurat muszę zgodzić, na własnym przykładzie widzę, że niepokój związany z samotnością wpływa na zbyt duże wydzielanie kortyzolu i w następstwie do różnych schorzeń. Zawsze byłam osobą zbyt mocno przejmującą się wszystkim, tym że nie jestem osobą łatwo nawiązującą kontakty i szybko męczącą się w dużym skupisku ludzi. Ale stres jak widać dobrze nie wpływa na zdrowie, trzeba się starać wyluzowywać i aż tak wszystkiego nie przeżywać, co Wam radzę :D Wiem, że się łatwo mówi, szczególnie jak się jest introwertykiem i w ogóle, ale trzeba próbować. :P
Awatar użytkownika
Dziecko Indygo
Intronek
Posty: 39
Rejestracja: 25 kwie 2015, 1:23
Płeć: mężczyzna

Re: Samotność zabija

Post autor: Dziecko Indygo »

Racter pisze:Loneliness is Deadly

The Lethality of Loneliness: John Cacioppo at TEDxDesMoines

Domyślam się, że introwertykom poczucie osamotnienia jest dość znane (co widać np. po statusach związku na profilach użytkowników, gdzie dominuje "rzygam samotnością"). Nie wiem jednak, czy ktoś z Was zastanawiał się nad tym (ujmując samotność w szerszym kontekście), że poczucie osamotnienia wynika z ewolucyjnego przystosowania do życia w społeczności. John Cacioppo twierdzi, że poczucie samotności jest zakodowanym biologicznie znakiem ostrzegawczym, tak jak uczucie głodu, pragnienia czy ból fizyczny.
Altough not common sense, not intuitive, the pain and aversivness of loneliness, feeling isolated from those around you is also part of biological early-warning machinery, to alert you did threats and damage to your social body, which you also need to survive and prosper.
Będąc osamotnionym, organizm przechodzi w tryb 'unikania zagrożenia'; wydziela się więcej hormonu stresu (kortyzolu), co w dłuższej perspektywie pociąga za sobą osłabienie odporności, częstsze stany zapalne, mikro-przebudzenia we śnie i brak detoksykacji po stresującym dniu (gdyż człowiek przebywa w ciągłym wyczekiwaniu zagrożeń). Samotność jest czynnikiem, który zwiększa ryzyko wcześniejszej śmierci bardziej niż otyłość i porównywalnie do nałogowego palenia papierosów.

W dzisiejszym społeczeństwie, gdzie często ludzie porównują 'swoją wartość' po wielkości swoich sieci kontaktów (vide Facebook i inne Nasze Klasy), poczucie osamotnienia jest czymś wstydliwym, szczególnie dla mężczyzn. Na walkę z paleniem i otyłością wydaje się masę pieniędzy; osamotnienie zaś lekceważy.
"Admitting you are lonely is like holding a big L up on your forehead,” says John T. Cacioppo of the University of Chicago, who studies how loneliness and social isolation affect people’s health.

He admitted that on an airplane he once became acutely embarrassed while holding a copy of his own book, which had the word Loneliness emblazoned on the front cover. He had the impulse to turn the cover inside-out so that people couldn’t see it. “For the first time I actually experienced the feeling of being lonely and everyone knowing it,” he says.
Promowanie autonomii, niezależności i stygmatyzacja odczucia samotności (jako uczucia cechującego słabych psychicznie, nieśmiałych, czy po prostu bez tzw. 'social skills') jest zjawiskiem szkodliwym, prowadzącym do zaprzeczania temu, jak się czujemy - co ma równie dużo sensu jak zaprzeczanie, że nie jesteśmy głodni czy spragnieni. Poza tym, widoczne 'depresyjne' objawy samotności (pochylona postawa, przygnębienie na twarzy) są naturalnym znakiem ostrzegawczym dla innych, żeby mogli ewentualnie coś z tym zrobić. Ukrywanie tego ('żeby nie okazywać słabości') tylko pogłębia symptomy.

Poczucie osamotnienia niestety prowadzi też do błędnego koła.
Osamotnieni ludzie, choć oczywiście czują potrzebę kontaktu, mają nieświadomą tendencję do dalszego odsuwania się od innych. Analiza skanów mózgu po pokazaniu ludziom obrazów z negatywnymi społecznie wizerunkami wskazywała, że im bardziej osamotniony czuje się człowiek, tym mniejsza aktywność ośrodków odpowiedzialnych za empatię, przyjęcie czyjejś perspektywy, a większa w ośrodkach 'samozachowawczych'.
When we are lonely, we lose impulse control and engage in what scientists call “social evasion.” We become less concerned with interactions and more concerned with self-preservation, as I was when I couldn’t even imagine trying to talk to another human. Evolutionary psychologists speculate that loneliness triggers our basic, fight vs. flight survival mechanisms, and we stick to the periphery, away from people we do not know if we can trust.
For instance, when you feel isolated, you feel this motive, this desire, intention to connect with other people again. What you don't feel, is it your brain has gone into hyper vigiliance for social threats, and this hyper vigilance means you introduce confirmatory and even memory biases in terms of social interactions, and if you're looking for dangers you're more likely to see dangers, whether they exist or not - meaning, that you're more likely to have negative interactions. That activates neurobiological mechanisms, that can degrade your health and lead to early mortality.
Badania wskazują też na rolę środowiska w uaktywnianiu (lub tłumieniu) predyspozycji genetycznych jednostki.
If the genes are the keys on the piano, then the environment (including your social environment) is the pianist, influencing which keys are turned on and off.
Pozostaje pytanie, jak sobie radzić. Ciężko znaleźć odpowiedź satysfakcjonującą wszystkich, bo u każdego potrzeba "połączenia" z kimś innym wygląda inaczej. Zaryzykuję uogólnienie, że wśród ekstrawertyków więzi nie muszą być głębokie, ale 'łatwo dostępne' by tę potrzebę zaspokoić; u introwertyków zaś, no właśnie. Jak to wygląda u Was i co sądzicie o powyższych przemyśleniach?

Pozdrowienia
Czy widzis jakas roznice w byciu samotnym, a w osamotnieniu?
Awatar użytkownika
Agon
Krypto-Extra
Posty: 865
Rejestracja: 13 kwie 2012, 15:20
Płeć: mężczyzna

Re: Samotność zabija

Post autor: Agon »

Przez prawie 3 lata żyłem samotnie i nie chodzi mi o to, że nie miałem dziewczyny. Teraz też nie mam, ale mam kolegów. Wtedy byłem całkiem odizolowany i było mi nawet z tym dobrze. Teraz też jest mi dobrze, bo widzę zalety z kontaktów z ludźmi. Tylko wtedy te 3 lata jakoś mnie otępiły, ośrodek mowy słabo rozwijany, pamięć krótkotrwała zaczyna nawalać, podczas rozmowy ciężko znaleźć właściwe słowo. Jeśli chodzi o odpowiedź na koleżeńskie zaczepki, to też nie mam jakoś weny, podczas gdy inni ripostują śmiesznymi tekstami jak z rękawa.

Ponadto jestem jedynakiem i gdy byłem młody, to często zmieniałem miejsce zamieszkania przez co uznałem, że nie ma sensu tworzyć więzi z ludźmi, skoro i tak zaraz ich opuszczę. Może jestem po prostu zdziczały, a nie introwertyczny. Albo jedno i drugie. Ciekawe czy byłbym nadal introwertykiem w innych warunkach.

http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obc ... sciej.html
http://wyborcza.pl/1,75476,7343084,Zara ... l#TRrelSST
http://facet.wp.pl/kat,70996,wid,137085 ... aid=114c08

Niby zwykła izolacja, a szkodzi zdrowiu. Kto by pomyślał.
Nestor

Re: Samotność zabija

Post autor: Nestor »

Niby zwykła izolacja, a szkodzi zdrowiu. Kto by pomyślał.
Yyy, nie, Agonie. Izolacja jest obojętna zdrowiu.
VampirLestat

Re: Samotność zabija

Post autor: VampirLestat »

Samotność nie jest zła, a gdy człowiek chce mieć to optimum, to najlepiej jest, gdy spędza czas z rodziną, osobami, które nie przytłaczają. Szukanie na siłę znajomego może tylko pogłębić smutek, rozczarowanie itp. Prawdziwa przyjaźń, podobnie jak miłość zjawia się z czasem
Awatar użytkownika
Agon
Krypto-Extra
Posty: 865
Rejestracja: 13 kwie 2012, 15:20
Płeć: mężczyzna

Re: Samotność zabija

Post autor: Agon »

Deprywacja - ciągłe niezaspokojenie jakiejś potrzeby biologicznej, bądź psychologicznej (częściej). Jest jednym z głównych źródeł stresu obok zakłóceń, przeciążenia i zagrożenia.

Przykładem deprywacji może być trudna sytuacja życiowa, w której na przykład tracimy bliską osobę lub opuszczamy dom rodzinny. Jesteśmy wówczas skazani na długotrwałą rozłąkę z bliskimi.
Źródło
Jest to forma stresu, a długotrwały stres szkodzi zdrowiu. Dużo osób na tym forum pisze w taki sposób jakby chorowali z samotności.
Nestor

Re: Samotność zabija

Post autor: Nestor »

Nie, nie, nie.

Krótko, bo jestem zmęczony.

Człowiek żyje w społeczeństwie, bo mu się tak opłaca. Jeśli przestanie, to się wyalienuje. Tak jak ja to zrobiłem po części.

Weź proszę pod uwagę, że wraz z samotnością idą inne problemy - strata bliskiej osoby np. niesie ze sobą brak poczucia bezpieczeństwa. Zwiększa się odczuwany stres z powodu potencjalnego zagrożenia a nie samotności jako takiej. I może być sytuacja odwrotna. Zostałem osamotniony, ponieważ napastnik, agresor odszedł.

Wiadomo - samotność (pojmowana tak bardzo szeroko) może szkodzić lub nie. Tak więc jest zdrowiu obojętna.

O, i deprywacji bym nie mieszał, bo to takie pojęcie nie-wiadomo-co. Gdy przyjdzie ją porównać do frustracji, to mogą kwiatki z tego wyjść.
Qwerty
Introrodek
Posty: 20
Rejestracja: 01 maja 2015, 20:21
Płeć: kobieta
Enneagram: 5w6
MBTI: istj

Re: Samotność zabija

Post autor: Qwerty »

U mnie jest tak, że jest rodzina, nawet ze 2 przyjaciół, ale mimo to i tak czuję się czasem przytłoczona. Zwłaszcza, że przyjaciółka coraz częściej stawia swojego chłopaka nad przyjaźń. Zazwyczaj jednak po dniu czy dwóch pod kocem i bez wychodzenia z domu mi przechodzi. Zastanawiam się jak długo można egzystować w takim trybie. Chyba padło na mnie, żeby to przetestować :wink:
Awatar użytkownika
korsarz
Introwertyk
Posty: 67
Rejestracja: 07 cze 2009, 18:55
Płeć: mężczyzna
MBTI: ISTJ
Lokalizacja: Resko

Re: Samotność zabija

Post autor: korsarz »

No cóż. Myślę, że nawet najbardziej niezależny introwertyk potrzebuje jakiegoś kontaktu z innymi ludźmi (nie wiem, czy to forum by istniało, gdyby tak nie było :wink: ). Nie wiem, jak dla was, ale dla mnie samotność nie jest równoznaczna z fizycznym brakiem ludzi w otoczeniu (z tym da się jeszcze wytrzymać). Oznacza brak ludzi, z którymi coś by cię łączyło. Co z tego, że wychodzisz z domu do ludzi, skoro nie masz do kogo się odezwać? Nie ma nikogo, z kim chciałbyś spędzić trochę czasu? Sytuacji nie poprawia fakt, że mi dość długo zajmuje otwarcie się na ludzi - w efekcie zanim dojdę do etapu koleżeństwa, to każdy idzie w swoją stronę i tyle się widzieliśmy :(
Obrazek
Qwerty
Introrodek
Posty: 20
Rejestracja: 01 maja 2015, 20:21
Płeć: kobieta
Enneagram: 5w6
MBTI: istj

Re: Samotność zabija

Post autor: Qwerty »

Co z tego, że wychodzisz z domu do ludzi, skoro nie masz do kogo się odezwać? Nie ma nikogo, z kim chciałbyś spędzić trochę czasu? Sytuacji nie poprawia fakt, że mi dość długo zajmuje otwarcie się na ludzi - w efekcie zanim dojdę do etapu koleżeństwa, to każdy idzie w swoją stronę i tyle się widzieliśmy
Bardzo dobrze powiedziane.
PabloKK
Wtajemniczony
Posty: 8
Rejestracja: 20 kwie 2015, 19:53
Płeć: mężczyzna

Re: Samotność zabija

Post autor: PabloKK »

W sumie z jednej strony zabija ,a z drugiej strony relacje z drugim człowiekiem są ogromnym uciążeniem. Nie wiem ,ale często w samotności potrafię się skupić ,czasem jednak to mi przeszkadza. Mam jednak parę znajomych - przyjaciół ,ale nawet oni często mnie denerwują swoją "ludzkością". Czy tylko ja tak mam?
Awatar użytkownika
Ja Nie
Introrodek
Posty: 23
Rejestracja: 07 maja 2015, 11:36
Płeć: mężczyzna

Re: Samotność zabija

Post autor: Ja Nie »

samotność zabija, ale macheta zabija bardziej xD
moim zdaniem to zależy od genezy tej samotności, no i różnicy między samotnością, osamotnieniem i byciem samemu, bo to są całkiem różne pojęcia
jesli ktoś jest samotny to raczej trochę na własne życzenie, osamotniony bardziej cierpi bo to ten stan gdy wszyscy się od was odwracają i nie mówię o pozornym, chwilowym brakiem zainteresowania, czy nikogo do rozmowy bo to jest bycie samym. Osamotnienie to długotrwały stan w którym cierpimy na brak kontaktu z drugim człowiekiem, z różnych powodów. Niedawno widziałem film, który dość dobrze to pokazywał "musimy porozmawiać o Kevinie", ta matka była zdecydowanie osamotniona i samotna jednocześnie. Chciała kontaktu z ludźmi, ale nie tymi, którzy ją otaczali. Sytuacja beznadziejna.
Pustelnik jest np tylko samotny, to jego wybór aby odejść od ludzi, jest sam z własnego wyboru (zazwyczaj).
Jednak do tematu powracając, brak drugiego człowieka nie zabija, ludzie zabijają częściej niż ich brak, im więcej ludzi tym szybciej umrzesz. Zapamiętaj, że nie warto mieć setki znajomych, bo nawet mając to można być osamotnionym. Wystarczy garstka tych dobrych, którzy to zauważą i pomogą Ci.
A tak ogólnie to ludzie przychodzą i odchodzą, niewielu zostaje na dłużej więc się nie przejmujcie. Ograniczenie kontaktów z ludźmi to ograniczenie cierpienia.
Awatar użytkownika
Ruciński
Introwertyk
Posty: 90
Rejestracja: 22 mar 2015, 8:30
Płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Łaziska Górne, Śląsk

Re: Samotność zabija

Post autor: Ruciński »

Samotność zabija, ale tylko niektórych. Tak samo jak upadek z 10 metrów zabija tylko niektórych. Wszystko zależy od organizmu, kości, sposobu wylądowania, podłoża i pewnie jeszcze od co najmniej tuzina innych czynników. Introwertycy - jeżeli mówimy o samotności - lepiej ją znoszą, więc mniejsza jest szansa, że nas samotność zabije. :)
Awatar użytkownika
Storm
Introrodek
Posty: 24
Rejestracja: 30 sie 2014, 18:47
Płeć: kobieta
Enneagram: 4w5

Re: Samotność zabija

Post autor: Storm »

korsarz pisze:Nie wiem, jak dla was, ale dla mnie samotność nie jest równoznaczna z fizycznym brakiem ludzi w otoczeniu (z tym da się jeszcze wytrzymać). Oznacza brak ludzi, z którymi coś by cię łączyło. Co z tego, że wychodzisz z domu do ludzi, skoro nie masz do kogo się odezwać? Nie ma nikogo, z kim chciałbyś spędzić trochę czasu?
Czytasz mi w myślach. Możesz mieć nawet i 500 znajomych, ale czasami są takie chwile, kiedy nie masz do kogo się odezwać i po prostu porozmawiać o tym, co czujesz, co Cię boli. Pogadać o pierdołach, pobawić się na imprezie-zawsze ktoś się znajdzie, ale w momencie, gdy jesteś w trudnej sytuacji ciężko jest znaleźć kogoś, komu zaufasz.
ODPOWIEDZ