Re: Trochę ogarnęłam dlaczego niektórzy za mną nie przepadają
: 15 mar 2017, 22:01
Powiem Ci, że już dawno mnie tak nie zatkało. Używasz bardzo mocnych sformułowań i wydajesz surowe sądy na podstawie jednego postu, w którym odniosłam się do KONKRETNEJ sytuacji, którą opisała Ani. Ok, masz do tego prawo, jednak pozwól, że nie odniosę się do tych fragmentów Twojej wypowiedzi, w których wydaje Ci się, że wiesz, w jaki sposób rozmawiam z ludźmi. Za krótko i zdecydowanie za słabo się znamy
Tak, zgadzam się, że odczytywanie komunikatów niewerbalnych bywa trudne i nie każdy to potrafi. Podałam dwa przykłady negatywnej reakcji na pytanie o basen, która faktycznie odstrasza i raczej nie jest mile widziana w sytuacji, gdy ktoś nas grzecznie o coś pyta. Ale można przecież odpowiedzieć "nie" z uśmiechem na twarzy, z tonem lekkiego zdziwienia, zaintrygowania pytaniem. Taki komunikat nie jest chyba trudny do odczytania? Nie każde "nie" jest równoznaczne z "spadaj frajerze, do kogo ty w ogóle mówisz?!". Powtórzę to jeszcze raz - Ani nie opisała dokładnie sytuacji, więc nie wiadomo, kto w tej sytuacji miał prawo być niezadowolonym z przebiegu rozmowy, a raczej jej braku.
Z tego co piszesz, wynika, że umiejętności interpersonalne powinna mieć w zasadzie tylko osoba zagadywana. Ktoś rzuca pytanie, a ty myśl człowieku, co odpowiedzieć, żeby pytającego zaciekawić rozmową. Dobrze się zastanów, czy twoja odpowiedź będzie tą, którą ktoś chce usłyszeć. Jak nie odpowiesz po czyjejś myśli, rozmowy nie będzie, a Ty jesteś zły, niedobry i okrutny. Wyobraź sobie taką sytuację: masz wyjątkowo zły dzień/dostałeś ochrzan od szefa/dowiedziałeś się właśnie, że zmarł ktoś bliski a tu podchodzi ktoś spragniony rozmowy o basenie. Odpowiadasz krótko "nie", bo nie masz po prostu siły prowadzić żadnych rozmów ani tłumaczyć, dlaczego nie masz chwilowo ochoty na rozmowę. I co, masz się czuć winny, że nie doprowadziłeś do "fajnej konwersacji"? Trzeba niestety patrzeć trochę dalej niż czubek własnego nosa. I tak, tyczy się to obu stron. Zrobiłam założenie, że jeśli jestem osobą rozpoczynającą rozmowę, to chcę porozmawiać, a nie tylko zadać pytanie i czekać, aż druga osoba przejmie inicjatywę (tak to wygląda w przykładzie Twojej rozmowy). Nieważne czy jest to gadka-szmatka czy coś na wyższym poziomie. Nawet jeśli usłyszę krótką odpowiedź (tak/nie), to biorę pod uwagę różne przyczyny takiej lakoniczności. Może ktoś jest nieśmiały i trzeba go trochę ze sobą oswoić, może ma mnie w dupie i to wyjdzie w toku dalszej rozmowy. Ale nie, najlepiej strzelić focha i zakończyć rozmowę szybciej niż się zaczęła.
Zmartwię Cię - nie zabolało. Próbuj dalej.
Tak, zgadzam się, że odczytywanie komunikatów niewerbalnych bywa trudne i nie każdy to potrafi. Podałam dwa przykłady negatywnej reakcji na pytanie o basen, która faktycznie odstrasza i raczej nie jest mile widziana w sytuacji, gdy ktoś nas grzecznie o coś pyta. Ale można przecież odpowiedzieć "nie" z uśmiechem na twarzy, z tonem lekkiego zdziwienia, zaintrygowania pytaniem. Taki komunikat nie jest chyba trudny do odczytania? Nie każde "nie" jest równoznaczne z "spadaj frajerze, do kogo ty w ogóle mówisz?!". Powtórzę to jeszcze raz - Ani nie opisała dokładnie sytuacji, więc nie wiadomo, kto w tej sytuacji miał prawo być niezadowolonym z przebiegu rozmowy, a raczej jej braku.
Z tego co piszesz, wynika, że umiejętności interpersonalne powinna mieć w zasadzie tylko osoba zagadywana. Ktoś rzuca pytanie, a ty myśl człowieku, co odpowiedzieć, żeby pytającego zaciekawić rozmową. Dobrze się zastanów, czy twoja odpowiedź będzie tą, którą ktoś chce usłyszeć. Jak nie odpowiesz po czyjejś myśli, rozmowy nie będzie, a Ty jesteś zły, niedobry i okrutny. Wyobraź sobie taką sytuację: masz wyjątkowo zły dzień/dostałeś ochrzan od szefa/dowiedziałeś się właśnie, że zmarł ktoś bliski a tu podchodzi ktoś spragniony rozmowy o basenie. Odpowiadasz krótko "nie", bo nie masz po prostu siły prowadzić żadnych rozmów ani tłumaczyć, dlaczego nie masz chwilowo ochoty na rozmowę. I co, masz się czuć winny, że nie doprowadziłeś do "fajnej konwersacji"? Trzeba niestety patrzeć trochę dalej niż czubek własnego nosa. I tak, tyczy się to obu stron. Zrobiłam założenie, że jeśli jestem osobą rozpoczynającą rozmowę, to chcę porozmawiać, a nie tylko zadać pytanie i czekać, aż druga osoba przejmie inicjatywę (tak to wygląda w przykładzie Twojej rozmowy). Nieważne czy jest to gadka-szmatka czy coś na wyższym poziomie. Nawet jeśli usłyszę krótką odpowiedź (tak/nie), to biorę pod uwagę różne przyczyny takiej lakoniczności. Może ktoś jest nieśmiały i trzeba go trochę ze sobą oswoić, może ma mnie w dupie i to wyjdzie w toku dalszej rozmowy. Ale nie, najlepiej strzelić focha i zakończyć rozmowę szybciej niż się zaczęła.
To o co właściwie chodzi? Żeby odpowiedzieć grzecznie, czy przejąć inicjatywę? Jak ktoś do mnie zagaduje, to daję mu poprowadzić rozmowę, skoro pierwszy ją zaczął. Zawsze mi się wydawało, że tak jest grzeczniej...W twojej wersji byłabyś zdana na to, jak i o czym interlokutor poprowadzi konwersację, w mojej sama o tym decydujesz. Ogromna różnica.
Wiedziałem, że mój zwrot zaboli i taki był cel.
Zmartwię Cię - nie zabolało. Próbuj dalej.