Bywa różnie. Czasem jest OK, a czasem też czuję, że powinnam się przełamać i wyjść trochę do ludzi, ale to trudne. Zwłaszcza, że nie znam nikogo w podobnym wieku, z kim mogłabym się dogadać. Ze znajomymi z (byłej już klasy) nigdy nie szło mi najlepiej. Nadawali na innych falach, mieli inne zainteresowania: dyskoteki, picie, palenie itp.
Ale w sumie od zawsze często wolałam towarzystwo dorosłych od towarzystwa moich rówieśników, obojętnie w jakim byłam wieku.
Ja tak samo. Teraz z 40-latkami dogaduję się najlepiej :lol: Może dlatego, że dorośli są bardziej dojrzali, tolerancyjni, więcej potrafią zrozumieć
Wolny czas, jeśli spędzam z ludźmi to tylko z ludźmi w internecie bądź z rodziną. Ewentualnie, po szkole - jak na przykład gra w piłkę nożną. Rodzice nawet się tego nie czepiają, ponieważ mieszkam na wsi i tu ludzi jest bardzo mało (w porównaniu z jakimkolwiek miastem), a do najbliższej dyskoteki mam kilkanaście kilometrów, nie mówiąc już o kinie... "Introwertycy na wieś!"
zarat pisze:Rodzice nawet się tego nie czepiają, ponieważ mieszkam na wsi i tu ludzi jest bardzo mało (w porównaniu z jakimkolwiek miastem), a do najbliższej dyskoteki mam kilkanaście kilometrów, nie mówiąc już o kinie... "Introwertycy na wieś!"
O nie, na wsi, w małym miasteczku nie mogłabym mieszkać. Bez bogato wyposażonych bibliotek, księgarń, kin, wypożyczalni DVD, filharmonii... Nie, nie, nie! ;p
Otóż to. Ponadto w mieście czuję się anonimowo. W małych miejscowościach i na wsi wszyscy cię znają, wszystko o tobie wiedzą... ja dziękuję. :/
Mówi, że nigdy nie śpi. Że nigdy nie umrze. Dyga przed skrzypkami, pląsa do tyłu, odrzuca głowę, parska głębokim gardłowym śmiechem i jest wielkim ulubieńcem, ten sędzia. Wachluje się kapeluszem, a księżycowa kopuła jego czaszki sunie blada pod światłami, on zaś obraca się, przejmuje skrzypki, wiruje w piruecie, wykonuje jedno pas, dwa pas, tańcząc i grając jednocześnie. Nigdy nie śpi. Mówi, że nigdy nie umrze. Tańczy w świetle i cieniu i jest wielkim ulubieńcem. Nigdy nie śpi, ten sędzia. Tańczy i tańczy. Mówi, że nigdy nie umrze.”
A i ja najlepiej się dogaduje z dorosłymi... hmm albo raczej starszymi trochę...bo sam przecie już formalnie dorosły jestem... no ale jak mam 20 lat, to najlepiej się dogaduje z osobami powiedzmy w wieku po 30..
"Przestrzenią ducha, gdzie może on rozwinąć skrzydła, jest cisza "- Antoine de Saint-Exupéry
"Jeśli nie dowiedziałeś się czegoś od Ekstrawertyka, to znaczy, że go nie słuchałeś.
Jeśli nie dowiedziałeś się czegoś od Introwertyka, to znaczy, że go nie zapytałeś."
zwykle większość czasu spędzam sam ,bądź z najbliższymi mi ludźmi. jednak wszelakie wyjścia takie jak koncert w filharmonii traktuje bardzo osobiście i zwykle zależy mi na tym ,aby to przeżyć samemu. wszelakie spacery traktuje też osobiście ,więc nie zabieram ze sobą nikogo. jedyno co mi się zdarza to wyjazd na rower z kimś ,choć też rzadko.
A są takie czynności, które zdecydowanie wolicie wykonywać z kimś zamiast samej/samemu lub miejsca, w które większą przyjemność sprawia Wam pójście w towarzystwie?
Mnie np. jakieś takie głupie wydaje się jeżdżenie samej na rowerze albo na rolkach. Pojechać w jakimś konkretnym celu, to nie ma problemu, ale żeby tak w kółko...? A z kimś, to bardzo chętnie. Z kolei na basen mogę iść sama, bo to też jakiś konkretny cel - pójść, popływać, wrócić. Choć może to wiąże się z tym, że te sporty jakoś tak publicznie się uprawia i podczas jeżdżenia nie trzeba się na nim skupiać za bardzo, bardziej się wtedy zwraca uwagę na otocznie i ludzi. Jeść poza domem też wolę z kimś, bo wtedy mogę się skupić na tej osobie, a nie na ludziach wokół.
Inno pisze:A są takie czynności, które zdecydowanie wolicie wykonywać z kimś zamiast samej/samemu lub miejsca, w które większą przyjemność sprawia Wam pójście w towarzystwie?
Mnie np. jakieś takie głupie wydaje się jeżdżenie samej na rowerze albo na rolkach. Pojechać w jakimś konkretnym celu, to nie ma problemu, ale żeby tak w kółko...?
Skoro już o sporcie mowa, to bieganie to dyscyplina, którą uprawiam sam i chcę zachować ten stan rzeczy. Biegam sam ze względów technicznych (10 - 12 kilometrów codziennie rozłożonych na cały dzień oraz rozmawianie podczas biegania to nie jest dobry pomysł). W czasie biegania chcę się zmotywować słuchając muzyki przez słuchawki i ustawić sobie samemu tempo biegania. W lato zaliczam 1000 kilometrów Najlepsze miejsce do towarzystwa? Kino!
Shy pisze:Jestem domatorką i najbezpieczniej czuję się właśnie w domu. Kiedy już wychodzę to zazwyczaj dlatego, że potrzebuję towarzystwa, z tego też powodu zabieram ze sobą kogoś znajomego. Ale tylko jedną osobę, z większą ilością sobie nie radzę; zazwyczaj wtedy milczę i przysłuchuję się rozmowie towarzyszy, a to nie za dobrze świadczy o moich umiejętnościach społecznych
Z taką różnicą,że wole jak ktoś mnie wyciągnie z domu Mi tez sie zdarza zaproponować wyjście ale rzadko,ponieważ nie lubię 1 wyciągać ręki i po 2-zazwyczaj okazywało się,że wtedy nie pasował termin więc już miałam dość,poza tym mam mało ludzi, z którymi utrzymuje kontakt jakby sie tak zastanowić, i na domiar złego są spoza mojego miasta albo już,można rzec,przeprowadzili się :evil:
Czasem mam potrzebę spotkania się z kimś, pogadania. Ale wychodząc gdzieś w konkretnym celu nie czuję potrzeby, żeby kogoś ze sobą zabierać. Bez problemu mogę iść sama na spacer (nawet bardzo to lubię), zakupy, do kościoła. Nawet w szkole większość ludzi w takie miejsca jak sklepik, łazienka (chociaż to dotyczy chyba tylko dziewczyn) udaje się grupowo. Ja zazwyczaj sama. Chociaż fakt, że wyjścia z kimś mogą być ciekawsze, pod warunkiem, że jest to osoba, przy której nie trzeba zmuszać się do rozmowy. Ale nigdy nie rozumiałam ludzi, dla których pójście samemu nawet do najbliższego sklepu jest problemem.
Inno pisze:
Mnie np. jakieś takie głupie wydaje się jeżdżenie samej na rowerze albo na rolkach. Pojechać w jakimś konkretnym celu, to nie ma problemu, ale żeby tak w kółko...? A z kimś, to bardzo chętnie.
mam podobnie...
"Przestrzenią ducha, gdzie może on rozwinąć skrzydła, jest cisza "- Antoine de Saint-Exupéry
"Jeśli nie dowiedziałeś się czegoś od Ekstrawertyka, to znaczy, że go nie słuchałeś.
Jeśli nie dowiedziałeś się czegoś od Introwertyka, to znaczy, że go nie zapytałeś."
Tak jestem smętny jak kurhan na stepie, a tak samotny, jak wicher na morzu
a tak zbłąkany, jak liść na rozdrożu, a tak zwinięty, jak żmija w czerepie...
...może lepiej nie wiedzieć, że masz tylko siebie? ...lepiej karmić się "prawdą" że Bóg jest gdzieś... tylko zasnął...
Cynik jest draniem który złośliwie postrzega świat takim, jaki jest, a nie takim, jakim według wiary ludzi być powinien
Hehe, o, jak człowiek potrafi się zmienić. Teraz, mimo że mieszkam na głębokim zadupiu, praktycznie nie ma dnia, żebym z kimś się nie spotkał. Czasem rowerem, czasem u kogoś w domu, czasem i u mnie w domu, a czasem np. na rybach. Oczywiście w większości przypadków spotykam się z Tą Jedyną, ale nie tylko. Cieekawe, myślałem, że jestem intro, a może po prostu byłem nieśmiałym ekstra?
zarat pisze: Cieekawe, myślałem, że jestem intro, a może po prostu byłem nieśmiałym ekstra?
Może. A może jesteś ambiwertykiem i miewasz okresy aktywności i wyciszenia. Lub aktualnie wyzwoliłeś u siebie dużo więcej energii niż wcześniej. Z tego, co pamiętam, to Ty, zarat, jesteś w okresie nastoletnim? Wtedy młody człowiek zmienia się, rozwija, kształtuje swoją osobowość i te procesy zachodzą często szybko i gwałtownie, zmiany bywają diametralne. Dlatego nie ma co orzekać autorytarnie, musisz się najpierw poznać. Najlepiej się obserwować nie zakładając z góry jakiejś tezy.
Chyba Ci teraz lepiej z samym sobą? Takie odnoszę wrażenie. To fajnie.